16
pisałam o blokadzie twórczej, ale coś naskrobałam, taki trochę nudny, ale mam nadzieję, że wam się spodoba, pamiętajcie o gwiazdkach i komentarza, ostatnio była super aktywność, dziękuję x
Znów byłam gdzieś pomiędzy snem a jawą. Słyszałam jakieś odgłosy, ale nie wiedziałam skąd dochodzą. Dopiero potrząsanie mojego ramienia wybudziło mnie na dobre. Spojrzałam na Michała, przecierając oczy.
- Lena. – powiedział cicho, a w jego głosie słyszalne było przerażenie. – Twój tata puka do drzwi. – i wtedy dopiero faktycznie doszło do mnie pukanie i głos ojca.
- Kochanie, wstawaj, bo spóźnisz się na mszę. – szybko usiadłam na łóżku ii odchrząknęłam.
- Tak, już wstaję. – odpowiedziałam głośno, by usłyszał mnie zza drzwi.
W myślach dziękowałam sobie za to, że wczoraj w nocy zamknęłam drzwi od pokoju na klucz, gdy znów kładłam się spać z Michałem. Spojrzałam na chłopaka, pokazując mu, że jeśli się teraz odezwie to go zabiję. Na szczęście rozumiał powagę sytuacji i podpierając się na łokciach, robił wszystko, aby powstrzymać śmiech z kolejnej komicznej sytuacji jaka spotyka nas u mnie w domu.
- Myślisz, że powinienem zapukać do Michała?
- Nie! – krzyknęłam niemal od razu, co na pewno spotkało się ze zdziwieniem ojca. – Znaczy... właśnie napisał mi, że wstał. Zaraz zejdziemy. – powiedziałam już spokojniej, łapiąc się za serce, które przyspieszało z nerwów.
Jeśli mój ojciec zapukałby do pokoju gościnnego, a nie uraczony żadną odpowiedzią od Michała, wszedłby do środka, by tylko utwierdzić się w przekonaniu, że chłopak jest u mnie.
- Dobrze, czekamy ze śniadaniem. – czekałam chwilę, aż kroki ojca ucichną i odwróciłam się w stronę Matczaka.
- Od dziś śpisz u siebie. – syknęłam i wstałam z łóżka, poprawiając pidżamę.
- Przypominam ci, że to ty poprowadziłaś mnie za rękę prosto do swojego pokoju. – dobra, może faktycznie tak było... Serio musiałam zacząć nad sobą panować.
Rozsunęłam rolety, wpuszczając do pokoju trochę światła i skierowałam się do szafy, wyjmując z niej ubrania, które zaplanowałam na dziś. Michał natomiast powolnie zbierał się z łóżka, ogarniając kołdrę.
Podeszłam do małego lusterka, stojącego na biurku i przeczesując włosy zobaczyłam...
- Ja pierdole, Michał, co to jest? – gwałtownie odwróciłam się w jego stronę, wskazując palcem na ogromną, ciemnofioletową malinkę, która widniała nad moim obojczykiem.
- Hm? – spojrzał na mnie, a na jego usta wpłynął szeroki uśmiech. Był niewątpliwie dumny ze swojego dzieła.
Ja nawet tego nie pamiętałam, a przecież wczoraj nie byłam nawet wstawiona. Nie miałam pojęcia jak i kiedy to powstało. Znaczy „jak" to się domyślałam, Michał musiał brutalnie przyssać się do mojej szyi.
- Czy ty zrobiłeś to, gdy spałam? To prawie nekrofilia. – znów spojrzałam w lusterku na malinkę, która była tak intensywna, że wątpiłam że cokolwiek ją zakryje.
- Wcale nie. Jeszcze nie spałaś, bo słyszałem twoje pomruki zadowolenia, ale fakt faktem, że gdy skończyłem to jedyne co słyszałem, to twoje słodkie chrapanie. – powiedział podchodząc do mnie, a nasze spojrzenia spotkały się w lustrze.
- Po pierwsze, ja nie chrapię. Po drugie, popieprzyło cię?! – palnęłam go w ramię. – Chciałam iść w sukience w pięknym dekoltem, a teraz muszę założyć chustkę czy coś. – jęknęłam i chwyciłam jeden z lekkich szali, które wisiały przy mojej toaletce. Próbowałam ułożyć go pod szyją i co prawda zakrywał, co miał zakryć, ale w ogóle nie pasował do mojego outfitu.
- Mogę zrobić ci też taką z drugiej strony. Ludzie będą myśleli, że to taka wada genetyczna.
- Sam jesteś wada genetyczna. – rzuciłam chustką na stół. – Lepiej uciekaj, bo nie ręczę za siebie. – przymknęłam oczy, próbując się uspokoić, a Michał faktycznie opuścił mój pokój.
Gdy już ogarnęłam się w łazience, ułożyłam włosy i nałożyłam tonę korektora na malinkę, mogłam iść się ubrać. Moja sukienka w odcieniu butelkowej zieleni idealnie podkreślała kolor moich oczu, ale wciąż raziła mnie chustka, którą miałam przy szyi. Miałam nadzieję, że do płaszcza nie będzie wyglądała najgorzej. Jednak póki co zdjęłam ją, żeby nie wzbudzać podejrzeń i przerzuciłam wszystkie włosy na bok, tak by zakryły ślad.
Wyszłam na korytarz w tym samym momencie co Michał, który dzisiaj również postawił na eleganckie wydanie. Miał na sobie białą koszulę z krawatem i czarne spodnie i nie wiem który styl pasował mu bardziej takie, czy ten typowo basicowy, gdy nosił bluzy i dresy z adidasa. Chyba lubiłam go w każdej wersji.
Podeszłam do niego, poprawiając splot krawata i wygładzając jego materiał. Uśmiechnęłam się, widząc, że jego kolor pasował do mojej sukienki, co było kompletnie niezamierzone.
Zeszliśmy na dół, gdzie mama od razu powiedziała, że pięknie wyglądamy, ale również trochę ponarzekała na to, że jajecznica i herbata wystygły. Gdy rodzice byli już w przed pokoju, my dopiero kończyliśmy jeść.
- Może pojedziemy na dwa auta? – zaproponowałam, bo oni byli już gotowi, a my nie do końca.
- W porządku. – stwierdził tata i razem z mamą i koszyczkiem ze święconką jako pierwsi opuścili mieszkanie.
- Lecę jeszcze po buty i siku. – zniknęłam na górze i po kilku minutach mogliśmy wychodzić. Zamknęłam dom i siadłam na siedzeniu pasażera.
W kościele siedliśmy koło rodziców, a mama zmierzyła wzrokiem chustkę pod moją szyją.
- Po co ci to? - szepnęła, a ja machnęłam ręką, zbywając temat, bo właśnie w kościele zabrzmiały śpiewy.
Palnęłam Michała po ręce, gdy po skończonej mszy sięgał ręką do cukrowego baranka.
- To na jutro. – skarciłam go, na co przewrócił oczami. – Wpadnie ciocia z wujkiem i dzieciakami oraz dziadkowie. Szykuj się na odpytywankę. – siadłam na kanapie w salonie, a on podążył moim śladem.
Co roku na Wielkanocne śniadanie wpadała do nas rodzinka. Tym razem wypadło tak, że wszyscy mieli poznać Michała. Sama stresowałam się tym faktem, chociaż chyba nie bardziej niż on. Wiedział, że znów będzie musiał odpowiadać na pytania o maturze, przyszłości i rodzicach.
- Super. Czemu ja się na to zgodziłem?
- Ja cię tu ratowałam od wrednej babci, a ty się tak odwdzięczasz.
- Mogę się odwdzięczyć inaczej. – przeleciał dłonią po moim udzie, co wywołało na moim ciele gęsią skórkę. Zagryzłam wargę, kręcąc głową.
- Wystarczy dziękuję.
- Dziękuję. – przyznał szczerze, patrząc mi w oczy. – Wiesz, święta wcale nie są takie złe.
Powiedział, a ciepło rozlało się w moim sercu. Zależało mi na tym by w tym czasie poczuł się dobrze i zmienił swoje nastawienie do świąt. Cieszyłam się, że czas tutaj nie wydał mu się głupi i stracony i że naprawdę docenił to, że zabrałam go ze sobą.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy, wgapiając się w telewizor. Po święceniu pokarmów mieliśmy całe popołudnie wolne, a mama nie chciała nas dopuścić do pomocy w kuchni, także nie mieliśmy żadnych planów. Wodziłam wzrokiem po ścianie, gdy na ekranie pojawiły się reklamy. Spojrzałam na wiszący kalendarz i zmarszczyłam brwi, orientując się, że do moich egzaminów i matury Michała zostało tak bardzo mało czasu. Stres momentalnie oblał moje ciało.
- Narzekałeś na nudę, więc chodź, coś wymyśliłam. – wyciągnęłam rękę do chłopaka, podnosząc go z kanapy. Ucieszył się, za pewne licząc na jakieś atrakcje, niestety „nudna ja" znów powróciła.
- Zapamiętać: nigdy ci nie ufać. – powiedział, gdy dotarliśmy do mojego pokoju, a ja wyciągnęłam książki. Rzucił się na kanapę, a ja przysiadłam obok, wręczając mu kartki, długopis i kalkulator.
- Jako dobra korepetytorka muszę sprawdzić, czy jeszcze coś pamiętasz z naszych lekcji. – przewrócił oczami. – Pamiętasz jeszcze, że masz maturę za miesiąc?
- Słyszę o tym na każdym kroku, więc o tym się nie da zapomnieć.
- Mam wrażenie, że ja bardziej się martwię o twoje wyniki niż ty sam.
- Więc przestań to robić. Luz, Lena, zdam. – zapewnił, a ja posłałam mu słaby uśmiech.
Wiedziałam, że Michał jest sprytny i inteligentny, na pewno trochę nad tym przysiądzie z dwa dni przed i to ogarnie, ale i tak zawsze stresowały mnie każde egzaminy.
Zrobiliśmy parę powtórek i wytłumaczyłam mu kilka rzeczy, o których jeszcze wcześniej nie wspominałam. Matczak jakoś dawał radę, nie wychodziły mu tylko pierwiastki, ale byliśmy na dobrej drodze.
- Dobra, to teraz ty. – chwycił jedną z moich książek do prawa i przekartkował ją. – O coś cię zapytam, a ty po prostu odpowiesz i miejmy nadzieje, że będzie to poprawna odpowiedź, bo za chuja się na tym nie znam.
- Ok, dawaj. – siadłam po turecku, naprzeciwko niego.
- Coś łatwego na początek.. Podział doktryn politycznych.
- Starożytne, średniowieczne, nowożytne i współczesne, rewolucyjne, konserwatywne i reakcyjne, jeśli chodzi o zjawiska odgrywającego doniosłą rolę w dynamizowaniu stosunków społecznych i politycznych, postępowe i wsteczne, no i dogmatyczne.
- Będziesz zajebistym lawyerem. – zamknął książkę. – Starczy.
- Michał, no. Sama boję się o moje zaliczenia.- wzięłam do ręki notatki, czytając definicje.
- To ja się zdrzemnę, a ty.. rób to co robisz. – pokiwałam głową, bo serio chciałam chociaż trochę nadrobić materiału.
Więc gdy Michał smacznie spał, ja zagłębiałam się w prawo karne i cywilne. Nie wiem kiedy i jak usnęłam, ale tym razem pobudka obok chłopaka nie należała do najprzyjemniejszych, gdyż w pokoju pojawił się... tata, który już rano był o krok od złapania nas śpiących razem.
- Gołąbeczki.- klasnął w dłonie, a my oboje spojrzeliśmy w kierunku drzwi, przecierając oczy. Jedna z książek spadła na podłogę, a reszta notatek walała się u naszych stóp.
Otworzyłam z przerażeniem oczy, gdy dotarło do mnie co się stało. Siadłam na łóżku, podobnie jak Michał.
- My.... uczyliśmy się. – powiedziałam zgodnie z prawdą, zbierając notatki. Nie byłam to jeszcze najgorsza z możliwych sytuacji, bo mieliśmy dowody na naszą naukę, byliśmy w pełni ubrani i nawet nie zastał nas jakoś szczególnie blisko siebie.
- Właśnie widzę. – mruknął, ale wyjątkowo nie był wkurzony. Chyba naprawdę wyglądało to dosyć niewinnie. – Chodźcie na kolacje. – zostawił uchylone drzwi i zszedł na dół, a ja zerkając za okno, zauważyłam, że faktycznie minęła połowa dnia i zrobiło się już ciemno.
Chłopak wypuścił wstrzymywane powietrze i przejechał dłonią po włosach.
- Teraz jeszcze tylko twoja babcia musi przyłapać nas w łóżku i będzie komplet. – palnęłam w ramię.
Obawiam się, że staruszka by tego nie przeżyła, chociaż jest naprawdę cudowną osobą, którą jutro Michał będzie miał okazję poznać, podobnie jak resztę rodziny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro