Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

walka o duszę

Wszyscy obudzili się słysząc krzyk jednego z głosów. Finis zacisnął zęby i złapał kawałki duszy swoją magią, nie pozwalając jej się rozpaść. Przyciągnął do siebie kawałki duszy. Z bliższej odległości łatwiej mu było nad nimi zapanować.

Drugi 404 wstał i krzywołał blaster. Rozejrzał się. Większość osób dopiero przecierała oczy, musieli znajdować się jeszcze w półśnie.

-zostaw tę duszę, Finis! Wiedziałem, że z tobą jest coś nie tak! Twoje LOVE nie kłamie, zabijałeś wcześniej i próbujesz zrobić to znowu!

Drugi 404 strzelił z blastera, a Finis ledwo go uniknął. W takich chwilach żałował, że nie potrafi się teleportować albo chociaż przywołać balstera czy kości, by się osłonić.

-ja tylko ratuję tę duszę przed tobą- odparł Finis.

-doprawdy? A kto ją właśnie trzyma swoją magią? Dlaczego ta dusza jest w kawałkach? Kto się ostatnio tak bardzo interesował naszymi duszami, co?

Finis spojrzał na osoby wokół. Czuł na sobie ich spojrzenia. Dla osób, które dopiero co się obudziły i jeszcze nie do końca kontaktowały z rzeczywistością widok jego trzymającego magią kawałki czyjejś duszy musiał być jednoznaczny.

-wiedziałem, jak przyciągał te kawałki duszy do siebie. Wyleciały spod twojej kołdry- powiedział Error.

-bo to jest moja dusza- odparł drugi 404- Fatal, ty to potwierdzisz, prawda?

Fatal spojrzał na kawałki duszy trzymane przez Finisa. Otworzył szeroko oczy, poznając je.

-oczywiście! Oddawaj tę duszę!- krzyknął Fatal i zaatakował.

Drugi 404 uśmiechnął się lekko, atakując linkami. Co prawda nie przewidział, że ten niepozorny szkielet odbierze mu kawałki duszy, ale potrafił obrócić sytuację na swoją korzyść. Na szczęście pokazywanie duszy było dosyć...mocno intymne, więc prawie na pewno nie będą go prosić o pokazanie swojej.

-zrobiłem, co musiałem- powiedział cicho drugi 404- on miał wszystko, a teraz ja mam to idealne życie. Wywalczyłem je sobie. W jego świecie wszystko jest idealne, Error go nie zdradził, Fatal nie zginął, nawet planowali dzieci... Teraz to moje nowe, lepsze życie.

Bill przyglądał się walce. Czy to o tę duszę się bili? Czy to była dusza jego przyjaciela? Jeżeli to naprawdę jego dusza, to 404 nie zostało wiele czasu.

Za ścianą? Ale którą? Są tutaj cztery ściany, których niestety zniszczyć się nie da. Próbował. Musiał coś wymyślić i to szybko.

Spojrzał na Crossa. On mógł coś zrobić, ale był związany umową z drugim 404... Fatal był zajęty walką ze szkieletem, którego poznać jeszcze nie zdążył, Error właśnie włączał się do walki o duszę... Może Ink coś pomoże? W końcu ponoć potrafił namalować wszystko... Cóż, zaraz zbadają granice określenia "wszystko".

-jak to zrobisz, skoro nie masz ciała?- zapytał drugi 404- jesteś tylko bezcielesnym głosem.

404 spojrzał na przeciwnika. Finis stał pod ścianą, a obok niego wirowały kawałki duszy. Widział, że szkielet się nie broni, więc albo nie może, albo próbuje poznać przeciwników. Obstawiał jednak tę pierwszą możliwość, gdyby mógł się osłonić, zrobiłby to już dawno.

Zaśmiał się cicho i cofnął się. Zakończy to szybko. Nie będzie ryzykować życia Fatala. Nie ponownie.

404 zaśmiał się cicho.

-postara się...- szepnął 404- Fatal też się postara...prawda...?

404 skinął głową i zamknął oczy. Nightmare opiekował się nimi...było dobrze... Nie ważne, że go nie pamiętali... Przynajmniej nie będą cierpieć, gdy odejdzie... Ważne, że byli bezpieczni....

-Error...i Night...oni też mają... niewdzięczną pracę...- powiedział cicho 404-  powiedziałbym, że zawsze możesz ze mną... porozmawiać...ale dużo czasu mi nie zostało...

404 chciał powiedzieć, że nie podejrzewał o to głosu, prędzej drugiego siebie. Mógł już wcześniej upatrzyć sobie Crossa, widząc, jak głośnego powoli łamie, złamany, byłby łatwym celem. Przemawiał za tym fakt, że problemy na łączu Cross-Nightmare pojawiły się już po pojawieniu się pierwszych osób z innego multiversum. Drugi on mógł pojawić się wcześniej, ale się nie ujawniać.

Chciał powiedzieć to wszystko i ostrzec pozostałych, jednak już zabrakło mu sił. Powoli odpływał w czarną pustkę....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro