sitko
Blue lekko skinął głową, jednak nie odczuwał już radości z nadziei, że może jednak uda się odzyskać przyjaciela. Jakoś nie mógł też tej nadziei w sobie znaleźć. Wiedział, że Dream przez większość życia nosił maskę i wiele rzeczy go przerastało, ale przyjaciel nie mówił im o tym. A skoro nie mówił im praktycznie nic, kiedy jeszcze było między nimi dobrze, to dlaczego miałby powiedzieć im teraz?
Ink skinął głową. Ale gdzie teraz było bezpiecznie? W głównym pomieszczeniu trwała walka, w pokoju gdzie się wcześniej chowali Dream walczył z bratem, a by dojść do drugiego pokoju, trzeba było minąć główne pomieszczenie.
Chwycił pędzel i namalował nad nimi kopułę z atramentu. Nie wiedział, czy długo ją utrzyma, ale przynajmniej przez chwilę było bezpiecznie... Przytulił mocniej przyjaciela, chcąc by poczuł, że nie jest sam. Blue jednak nie zareagował. Ink cicho westchnął. Nie dziwił się Blue. Dream zawsze był dla niego kimś więcej niż tylko przyjacielem...
Dust uniknął ataku, jednocześnie próbując zranić Dreama zaostrzoną kością. Udało mu się rozciąć mu ramię.
-jak Bill ma zamiar pomóc to chętnie tę pomoc przyjmę- powiedział Dust.
Nagle poczuł ból w klatce piersiowej. Spojrzał w dół. Dosięgnęła go strzała Dreama.
Dream cofnął się i odwrócił wzrok. Tak, wszystko go już przerastało. Miał dość wszystkiego, miał dość tegoż że wszyscy wymagali od niego ciągłego optymizmu i pomocy, miał dość osób, chcących się do niego zbliżyć tylko dlatego, że lubią uczucie, jakie daje jego aura.
Zacisnął pięści. Był też zazdrosny o brata. Nightmare zawsze dawał sobie radę, znalazł też prawdziwych przyjaciół i prawdziwe szczęście... coś, czego Dream nie czuł, że posiada. Nightmare był wolny od tej wiecznej niepewności, czy ktoś naprawdę go lubi i naprawdę chce z nim przebywać, czy chodzi tylko o odlot, jaki zapewnia jego aura...
Zabije wszystkich i zostanie sam, wtedy się od tego wszystkiego uwolni. Nie będzie niepewności, nie będzie niemożliwych oczekiwań... Będzie wolny.
-jeżeli ją przekroczą, to się zabawię w czarny charakter- rzekł Finis- jednak nie teraz. Coś czuję, że niedługo będzie wielki finał.
Blue wtulił się mocniej w Inka, jednocześnie zwijając się w kulkę.
-chcę starego Dreama, ale nie chcę krzywdzić tego Dreama- powiedział cicho Blue- nie mówię, że chcę tego Dreama, co jest teraz, ale nie chcę robić mu krzywdy...to mój Dream, tylko inny... Zawiodłem go...
Blue znowu zaczął płakać, a Ink głaskał go uspokajająco po plecach. Chciał pomóc przyjacielowi, czuł się za niego w pewien sposób odpowiedzialny.
-mam nadzieję...- powiedział Ink. Podobnie jak Blue nie chciał krzywdzić Dreama, jednak liczył się z tym, że może nie być innego wyjścia.
Dust wyjął strzałę z klatki piersiowej i wykorzystał moment zawahania Dreama, by go zaatakować. Czuł, jak powoli opuszczają go siły, jednak nie poddawał się, musiał chronić przyjaciela.
Cisnął w niego kośćmi, jednak Dream uniknął ataku. Już miał strzelić w niego z blastera, kiedy Dream nagle upadł na podłogę, odsłaniając stojącego za nim z uniesioną laską Billa.
Dust uśmiechnął się lekko i oparł się o ścianę. Oczy zaszły mu mgłą, nie potrafił skupić wzroku....
-jesteś ranny - powiedział Bill, podchodząc do Dusta.
-nic mi nie będzie- odparł Dust- zajmij się Nightem...
-nie ma nic za darmo, Dust- rzekł Bill- uratuję i ciebie i jego, ale będziesz mi winny przysługę...
-jaką?- zapytał Dust.
-musiałbyś kogoś wyeliminować... Jak wiesz, nie lubię sobie brudzić rąk... Spokojnie, nie skrzywdzisz nikogo z Bad Guys...
-nie chcę...
-zabiłeś już tyle osób... Co ci szkodzi jeszcze trochę LOVE?
Dust spojrzał na Nightmare'a. Pan Koszmarów stracił już całkiem przytomność i wisiał na ścianie zawieszony na przebijających go strzałach. Wiedział, że im dłużej się zastanawia, tym bardziej pogarsza się stan Nightmare'a. Czuł też, jak jego stan pogarsza się coraz bardziej... A skoro miał nie skrzywdzić nikogo z Bad Guys...
-zabiję jedną osobę i nie skrzywdzę nikogo, na kim mi zależy...- powiedział Dust.
Bill wyciągnął w jego stronę dłoń z błękitnym płomieniem.
-czyli mamy umowę. Uleczę ciebie i jego, a ty zabijesz dla mnie jedną osobę spoza Bad Guys- odparł Bill. Dust uścisnął jego dłoń.
Chara uśmiechnął się lekko.
-grono osób, których Cross nienawidzi jest duże- powiedział Chara- jednak sądząc po tym, jak przywiązał się do Bad Guys, łatwo się z niego wydostać.
-tak, nie byliby wtedy członkami Bad Guys, jednak nie tęskniliby za przyjaciółmi, których nigdy nie mieli, prawda? Byliby też szczęśliwi, mając swoje "szczęśliwe zakończenie" i nie mieliby wyrzutów sumienia z powodu zabicia rodziny i przyjaciół. Byłoby im o wiele lżej- rzekł Bill, kończąc uzdrawiać Dusta.
-o kim mówisz?- zapytał Dust.
-o tobie i Killerze- odparł Bill- nie zastanawiałeś się nigdy co by było, gdyby w twoim świecie człowiek osiągnął pacyfistyczne zakończenie i nigdy nie zresetował? Jakbyś miał swoje szczęście poza Bad Guys?
-czasami...- odparł Dust.
Bill podszedł do Nightmare'a i zaczął wyjmować strzały. Dust wstał powoli i również podszedł do przyjaciela.
-mógłbym ci je zapewnić- rzekł Bill- tobie i Killerowi. Mógłbym też zakończyć głód w świecie Horrora.
Dust spojrzał na niego pytająco.
-dlaczego mi to mówisz?
-byś się zastanowił, co mógłbyś mi dać w zamian za szczęśliwe zakończenia dla siebie i swoich przyjaciół.
Dream jęknął cicho, odzyskując przytomność.
-chcesz to...zabij- powiedział cicho Dream, siadając- będę miał spokój...
Rozejrzał się. Został sam w pomieszczeniu, w którym wcześniej toczyła się walka. Musieli go obezwładnić i zapomnieć o nim. Cóż, miał szczęście.
-teraz jestem jeszcze bardziej ciekawy- rzekł 404.
-skup się!- krzyknął Fatal, odpychając 404. Ten upadł na podłogę, a w miejscu, gdzie przed chwilą była jego głowa przeleciała kość.
404 potrząsnął głową. Coś było nie tak.... Dlaczego nie mógł się skupić?
-oby nie znał- rzekł 404, po czym zaatakował drugiego siebie kośćmi. Kątem oka zobaczył, jak Fatal przemieszcza się w prawą stronę, próbując zajść przeciwnika od tyłu. Było to niebezpieczne, ale miało szansę się udać, zwłaszcza, że w tej piwnicy ciężko o teleportację.
-dobrze, że chociaż on jest bezpieczny- szepnął 404.
Zaatakował linkami, jednocześnie unikając blastera. Potrząsnął głową czując, jak znowu traci kontakt z rzeczywistością. Co się z nim działo?
-co innego?- zapytał drugi 404- i dlaczego miałbym go nie zabijać?
Spojrzał na drugiego siebie. Widział, że bronił się on przed jego magią, próby przejęcia nad nim kontroli nie powodziły się, ale przynajmniej go rozpraszały. Mógł to wykorzystać.
Kątem oka zobaczył, jak Fatal szykuje się do ataku. Stał mniej, więcej za nim, ale pod takim kątem, by nie trafić drugiego 404. Znał ten atak, nieraz ćwiczyli go z Fatalem. Jeden odwraca uwagę przeciwnika, drugi atakuje od tyłu. Znał jednak słabość Fatala, wiedział, że łatwo się rozpraszał i łatwo go zmanipulować.
Zszedł z toru lotu kości ciśniętych przez Fatala i przesunął się tak, by być idealnie pomiędzy drugim sobą a Fatalem. Fatal znowu zaatakował, a drugi 404 uniknął ataku. Z satysfakcją zobaczył, jak kości Fatala robią z 404 sitko.
-tak- rzekł 404, szykując się do ataku. Już miał zaatakować, kiedy drugi on się przesunął.
Krzyknął, czując rozrywający ból w całym ciele. Poleciał kilka metrów do tyłu i upadł na podłogę. Próbował złapać oddech, jednak każdy, nawet najmniejszy ruch bolał.
Wstrzymał oddech, próbując powstrzymać kolejny krzyk. Czuł łzy napływające mu do oczu.
Więc to tak będzie wyglądał jego koniec?
-tak, można spróbować- powiedział Bill- właśnie tam idziemy. Zrobił się z tego pokój do przetrzymywania rannych...
Nagle zesztywniał, widząc 404 przebitego kośćmi Fatala i Fatala walczącego z drugim 404 z czystą furią. Jeszcze nigdy nie widział Fatala aż tak wściekłego. Wściekłego to mało powiedziane. Miał wrażenie, że Fatal stał się jednym wielkim płomieniem furii. Puścił ręce Nightmare'a, przez co jego głowa i ręce wylądowały na podłodze i podbiegł do 404. Miał nadzieję, że jeszcze nie jest za późno... Nawet jego magia miała jakiś limit.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro