Po drugiej stronie cienkiej linii
-moje podejrzenia nigdy się nie mylą- powiedział Nightmare- sama niedługo mi udowodnisz, że mam rację. To tylko kwestia czasu.
-jeżeli chcesz nas wszystkich pozabijać to jesteś na dobrej drodze- rzekł drugi 404- zwróć jednak uwagę na fakt, że jeżeli wszyscy umrzemy, znowu będziesz się nudzić. Nie przesadzaj więc za bardzo, bo ty też źle na tym wyjdziesz.
-będziesz cofać czas, zamykając nas wszystkich w pętli czasu?- zapytał z powątpiewaniem drugi 404- jakoś w to wątpię. Wiesz przecież, jak to się skończy. To akurat najgorsze co możesz zrobić. Część osób zacznie szaleć i wszystkich zabijać, część osób się całkiem podda i będzie tylko leżeć bez celu, a część będzie zdezorientowana... Domyśl się kto będzie robić co.
-nikt mi do tej pory nie powiedział, że zbyt dużo narzekam- rzekł Nightmare- a chłopcy by mi o tym powiedzieli, więc to ty się mylisz. Poza tym ciągle próbujesz mi wmówić, że coś jest ze mną nie tak, przez co twoje słowa tracą na wiarygodności.
-możesz się z nim zaprzyjaźnić, jeżeli o to ci chodzi- odparł Blue z uśmiechem- nie pożałujesz tego. Jeszcze nie jest dla ciebie za późno, wiesz?
-wątpię- Blue wzruszył ramionami - dla wszystkich jestem tylko przyjacielem albo jak młodszy brat i wątpię, by to się kiedykolwiek miało zmienić. Jestem tylko małą, uroczą, dziecinną Jagódką. Nikt nie spojrzy na mnie inaczej, ale nie przeszkadza mi to. Przywykłem do tego, że wszyscy traktują mnie jak dziecko i nie biorą moich słów na poważnie.
-wierzę, że jest w tobie dobro i jeszcze możesz się zmienić- odparł Blue i uśmiechnął się przyjaźnie- możesz zdobyć przyjaciół i być szczęśliwa, wiesz? Zawsze jest inna droga. Droga, która nie wiąże się z niczyim cierpieniem.
-wiem- powiedział Killer- próbuję sprawić, by dorósł i przestał być taki dziecinny. Zabije się i któregoś dnia już nie wróci, jeżeli dalej będzie postępował tak, jak postępuje. Raz za razem traci głowę, powinien już dawno zauważyć, że to, co robi nie przynosi żadnych rezultatów.
-w jaki sposób się do tego przyczynił?- zapytał Error, patrząc smutno na Nightmare'a. Po chwili pokręcił głową- nie, nic nie mów. On by tego nie zrobił, okłamujesz mnie, by mną manipulować. Night nigdy by mi tego nie zrobił.
-nie zostawią mnie- powiedział Nightmare- nigdy tego nie zrobią. Wiedzą, że bym ich nie skrzywdził i nie uwierzą w twoje zapewnienia, że jest inaczej. Już zbyt wiele razy próbowano nas poróżnić, by coś takiego ci się udało.
Nightmare spojrzał na każdego z członków Bad Guys po kolei. Kochał ich, każdego inaczej, ale wszystkich tak samo mocno. Byli jego jedyną rodziną i nigdy by ich nie skrzywdził. Nigdy. Prędzej sam by się zabił, niż podniósł rękę czy mackę na któregokolwiek z nich i wiedział, że oni o tym wiedzą.
-nie- odparł Nightmare- zwyczajnie cię ostrzegam. Na pytania o Jabłko po prostu nie będę odpowiadać i tyle, nie muszę ci grozić.
-interpretuj to jak chcesz- rzekł Nightmare- nie będę ci nic tłumaczyć, i tak zawsze wiesz swoje, więc po co się wysilać.
-to mów- powiedział Nightmare- nikt ci tego nie zabrania.
Reaper spojrzał na Nightmare'a a następnie na Errora i znowu na Nightmare'a.
-zrobię to tylko, jeżeli Error będzie tego chciał- powiedział Reaper.
Error spojrzał na przyjaciela i pokręcił głową.
-nie. Wiem, że Night mnie nie okłamał. To nie była jego wina, nie chciał mnie skrzywdzić... Tylko dlaczego to tak bardzo boli mimo wiedzy, że on tego nie chciał?
-boli, bo bardzo go kochasz- szepnął Reaper i przytulił Errora- kochasz go, a on kocha ciebie.
404 zacisnął pięści.
-przestań. Nie dam się sprowokować...nie tym razem...
-tak- warknął 404- pokaż się, bym mógł patrzeć jak cię zabijam i jak to wszystko się kończy. Zakończmy to w końcu.
-wtedy będziemy od ciebie wolni- powiedział 404 spokojnie, jednak jego głos był pusty i pozbawiony emocji. Wstał i rozejrzał się- wtedy znikniesz z naszego życia, nie będzie cię... Będziemy wolni...- szepnął 404, po czym stworzył kości i wbił je w sufit. Ten pękł i zawalił się.
-jesteśmy wolni...- szepnął 404 i uśmiechnął się lekko, po czym przygniotły go kamienie.
*****
Mówi się, że geniusz od szaleństwa oddziela cienka, prawie niezauważalna linia. Czasami nie wiadomo, gdzie postawić granicę, gdzie kończy się myślenie poza schematami, a zaczyna szaleństwo.
Szaleństwo jednak graniczy nie tylko z geniuszem. Nieraz na granicy jest też desperacja, a w jednym, niewielkim punkcie spotykają się wszystkie trzy, geniusz, desperacja i szaleństwo. W punkcie tym granica nie istnieje, a jednocześnie to on nią jest, wszystkie trzy przenikają się wzajemnie, ale i nie istnieją...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro