Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

niepewność, złość i brak kontaktu z dilerem

Cross uśmiechnął się lekko.

-dziękuję. Nie chcę odchodzić z grupy, ale...czasami naprawdę czuję się tu nie na miejscu. Czuję, że jestem inny... A Ink zdaje się to rozumieć... Wiem, że Bad Guys mnie akceptują takim, jakim jestem, ale nie zmienia to faktu jak się czuję...

Ink przysłuchiwał się temu i analizował każde słowo. Spojrzał na Dreama pytająco.

- ty to zrobiłeś, prawda? Cross nigdy nie miał aż takich wątpliwości.

-możliwe- powiedział Dream- ale przecież tego właśnie chcesz, prawda? By wątpliwości Crossa sprawiły, że opuści Bad Guys i przyłączy się do nas.

-tak, ale nie w ten sposób- odparł Ink- ty nigdy się nie zmienisz, prawda?zawsze będziesz wykorzystywać swoją magię do manipulowania innymi.

Dream spojrzał na śpiącego w kącie Blue. Uśmiechnął się lekko z widoczną troską.

-kiedy lata temu zmanipulowałem emocje Blue, by poszedł za tobą na wojnę z Bad Guys, nie przeszkadzało ci to. Nawet sam mnie o to poprosiłeś. Nie obchodziło cię, że był praktycznie dzieckiem, nie obchodziło cię, że praktycznie dorósł podczas ciągłych walk o AU. Obchodziła cię tylko twoja misja. To ja się nim opiekowałem, to na mnie spadło dbanie o to, by te ciągłe walki nie zniszczyły w nim ducha, to ja go pocieszałem, to ja rozmawiałem z nim, to ja leczyłem jego rany... To ja cały czas się nim opiekowałem, bo ciebie obchodziła tylko ochrona AU, ale już nie ich mieszkańców. To ja dbałem o to, by wszyscy mieli nadzieję na lepsze jutro, by ciągłe ataki grupy mojego brata nie złamały ich ducha, a potem jeszcze opiekowałem się młodym szkieletem, którego ty chciałeś zaciągnąć na te wieczną wojnę. I to mnie nazywasz potworem? Obiecałem ci pomagać, ale ty nigdy nie pomagałeś mi, zostawiłeś mnie samego z obowiązkiem dbania o szczęście wszystkich wokół, nie miałem z kim się podzielić własnymi smutkami, bo jeden z moich przyjaciół jest bezdusznym idiotą, a drugi jest na to zbyt delikatny przez to, w co wciągnąłem go na prośbę bezdusznego idioty!

Dream podszedł do śpiącego Blue, poczym ściągnął pelerynę i okrył go nią, zupełnie jak za dawnych lat, gdy obaj byli młodzi i pełni wiary w lepsze jutro. Delikatnie pocałował go w czoło.

-śpij dobrze. Zrozumiałem swój błąd i więcej go nie popełnię. Ty nic złego nie zrobiłeś. To Ink to zrobił.

-zabić?- zapytał Dust- dlaczego od razu zabić? Wiem, że próbuje odebrać nam Crossa, ale...jeżeli Cross naprawdę przy nim będzie szczęśliwszy... Jeżeli Cross zmieni stronę, nasz związek nie będzie już możliwy... Ale nadal będziemy mogli się przyjaźnić, prawda...?

-bo nieczęsto mówisz coś, z czym bym się w zupełności zgadzał- rzekł 404- nieraz jak już się zgadzam, to jakoś połowicznie.

Blue przetarł oczy i usiadł.

-c-co...? Dlaczego mam nie ufać Dreamowi...?- zapytał zaspany Blue. Przeciągnął się i poczuł, jak coś się zsuwa z jego pleców. Odwrócił się i ze zdziwieniem zauważył pelerynę Dreama. Uśmiechnął się lekko i przytulił ją- może i jest to moja słabość, ale wierzę, że Dream może jeszcze do mnie wrócić... Muszę tylko pomóc mu znaleźć lepszą ścieżkę.

Dream zacisnął pięści.

-to nigdy nie było śmieszne, możesz sobie to odpuścić, bo nikt się z tego nie śmieje.

-ja się śmieję- powiedział Ink z uśmiechem.

Dream spojrzał na niego groźnie.

-i ty się dziwisz, że próbowałem cię zabić?

-mozesz mu odpuścić, wiesz?- powiedział Nightmare- nie chcę u niego kolejnego wybuchu gniewu. Jeszcze przekroczy granicę i znowu kogoś zaatakuje....

-boisz się go - powiedział Error, a Nightmare skinął głową.

-tak. Jest silny i sprytny. W poważnej walce miałbym duże problemy, by ujść z życiem.

-tak będzie najlepiej- powiedział Bill- czasami trzeba wiedzieć, kiedy warto odpuścić, a kiedy korzyść nie jest warta ceny, którą przyjdzie potem zapłacić.

-co?!- krzyknęli jednocześnie Bill i 404, oddalając się od siebie.

-ja go nie lubię w ten sposób!- powiedział głośno 404.

-ja nie lubię nikogo w ten sposób!- rzekł Bill- poza tym 404 jest z Fatalem!

-dziękuję- powiedział 404- liczę na twoją dyskrecję. Wiele od tego zależy.

Tymczasem w drugiej piwnicy Killer zaśmiał się lekko szaleńczo i wyciągnął telefon. Już miał pisać do Fresha, kiedy się zorientował, że nie ma zasięgu.

-no ej!- krzyknął Killer.

Nightmare przewrócił jedynym widocznym okiem.

-skoro to było w innej linii czasu, to małe szanse, że ja tak robię. I nie, nie chcę zniszczyć wszystkiego i wszystkich, bo są tu moi przyjaciele. I Bill. A także Starowie i drugi 404.

-wiesz, muszę zgodzić się z tym głosem, że wyglądasz uroczo, gdy próbujesz wyglądać, jakbyś się nie denerwował- rzekł Error.

-ty też?!- jęknął Nightmare.

404 zacisnął pięści. Nie chciał skończyć jak drugi on, ale czuł, jak negatywne emocje go oblepiają i nie chcą odejść. Czuł, że zawiódł, nie ochronił Errora przed...tak naprawdę samym sobą. Może faktycznie niezależnie od linii czasu było mu pisane tak skończyć? Sam, bez przyjaciół, napędzany gniewem, stratą i rządzą zemsty?

Czuł także złość. Był zły na Errora, bo przestał mu ufać, mimo, iż 404 tak naprawdę wcale nie zrobił mu krzywdy. Starał się go chronić, robił wszystko, by mu pomóc, a Error się od niego odwrócił.

Złapał się za głowę. Tych emocji było zbyt wiele, nie pozwalały mu racjonalnie myśleć. Zawsze potrafił odłożyć emocje na bok i kierować się rozsądkiem, nieraz postępował wbrew temu, co podpowiadały mu emocje...

Ale teraz było tego zbyt wiele. Nie dawał rady. Tonął w morzu negatywnych emocji...

Error cicho westchnął. Wiedział, że to nie była wina 404, ale nie mógł poradzić nic na to, że ilekroć na niego patrzył, widział drugiego 404...

Chciał do niego podejść, powiedzieć, by się nie obwiniał, jednak ilekroć próbował, strach go paraliżował i nie potrafił ruszyć się z miejsca.

-przepraszam...- szepnął Error- przepraszam, ale nie potrafię...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro