gra, młodość i losowe słowa
-a może nie zaatakują?- zapytał Nightmare z nadzieją. Nie chciał walczyć przeciwko Fatalowi i Errorowi, po prostu nie. Zazwyczaj lubił walkę, uwielbiał rzucać się w jej wir i chłonąć negatywne emocje, ale tym razem miał zbyt wiele do stracenia... Tym razem, gdy dojdzie do walki, skrzywdzi kogoś, kogo przysięgał sobie nie krzywdzić.
Nightmare i 404 wymienili spojrzenia.
-tak, myślę że tak- powiedział Nightmare.
-w końcu nic nie zacieśnia relacji jak dzieci, prawda?- zapytał 404.
-albo to, że nas obu chcą zabić te same osoby.
-tak, to też.
-po kolei- powiedział Axe- tak, mam córkę. Odpowiadając na drugie pytanie...cóż, kiedy pan i pani bardzo się kochają...
-ani słowa więcej!- krzyknął Dream, kładąc dłonie po bokach czaszki Blue.
Axe zaśmiał się cicho.
-to przejdźmy do trzeciego pytania... To będzie już trochę czasu...w Podziemiu trudno mierzyć upływ czasu. A mamą Alizy jest Frisk.
-wiem, sam nieraz przejmowałem kontrolę nad naszym ciałem, a co za tym idzie też i nad Crossem, ale to było dawno. Teraz nie krzywdzimy go i tyle- rzekł Chara stanowczo.
-właśnie, dla niektórych- rzekł Nightmare- dla wielu jest szkodliwa. A gdy chodzi o czyjeś życie...w tym czy innym sensie, to już nie jest zabawa, a gra.
-młodo- powiedział Nightmare- pięćset lat to wcale nie tak wiele. Mam całe życie przed sobą.
-co?- zapytał Chara niewiele rozumiejąc z tej wypowiedzi- chyba ci mikrofon przerywa. Zamknij okno, internet wypuszczasz.
-muszą zrozumieć, że muszą wybrać, albo Error i Fatal wybiorą za nich- rzekł Bill- albo pozwolą im się zemścić, albo będą walczyć. Nie ma trzeciej opcji.
404 wzruszył ramionami.
-a im bardziej cię zachęcam, tym bardziej tego nie chcesz, prawda? Więc jaki jest mój cel?
-różnie można to nazwać- rzekł Nightmare- ale plotkowaniem bym tego nie nazwał. Czasami tylko coś wspomnę albo opowiem.
-waham się- rzekł Nightmare- z jednej strony pranie mózgu rozwiąże wszystkie problemy, ale z drugiej strony to byłoby okrutne i nie w porządku wobec nich. Może i oni by o niczym nie wiedzieli, ale my byśmy wiedzieli... I czy dalibyśmy radę z tym żyć? Ze świadomością tego, co zrobiliśmy naszym przyjaciołom?
Error przekrzywił głowę.
-jaki jest w tym sens? Tylko bym sobie rozwalił twarz. A mam zbyt piękną twarz by ją niszczyć o podłogę.
-może zaatakujemy podłogę Inkiem?- zaproponował Reaper.
Error uśmiechnął się.
-oczywiście.
-nie mam siostry- powiedział Nightmare- sprawdź w innym multiversum, bo chyba mnie z kimś pomyliłaś. Mam brata bliźniaka, ma na imię Dream.
-pomyślmy... Jestem mądrzejszy, bardziej poważny, opanowany, to ja jestem tym odpowiedzialnym...- wymieniał Nightmare, z każdym argumentem prostując jeden palec u dłoni- dorosłem a Dream wewnętrznie wciąż jest małym dzieckiem
-denerwują mnie. Ciągle trzeba się nimi opiekować, wyprowadzać na spacer, dawać im jedzenie i picie, sprzątać po nich... To tylko dodatkowy obowiązek. Mam już piątkę w domu wystarczą mi. Chociaż czasem zastanawiam się nad adopcją krowy, by dręczyć Crossa.
-tak- powiedział Nightmare- Killer zaatakował kiedyś podłogę. Spadł mu na nią lizak, a gdy go podniusł, był cały w kurzu, więc Killer w złości chwycił nóż i zaczął dźgać nim podłogę. Cała podłoga w salonie była później do wymiany.
-trochę jedno i drugie- powiedział Nightmare- przyjął moją propozycję dobrowolnie, ale gdy chciał odejść zmusiłem go by został.
-czy ktokolwiek dołączył do twojej grupy w pełni z własnej woli?- zapytał 404.
-Error.
-a oprócz Errora? On dołączył na zasadzie: mamy sojusz, ale sam sobie jestem szefem, więc to się nie liczy.
Nightmare zastanowił się.
-nie. Wszystkich w pewnym stopniu zmusiłem...
-nie wiem... Na pewno będę się bronił... Mogę spróbować sięgnąć do jego emocji i go trochę uspokoić, ale nie wiem, czy to pomoże. Error nie lubi, gdy mu grzebię w emocjach.
-to by go tylko bardziej zdenerwowało- rzekł 404- trzeba podejść do tego inaczej. Złapmy ich tak, by nie mieli jak uciec i wtedy spróbujmy przemówić im do rozsądku.
-Dream- rzekł bez wahania Nightmare - a co?
-to wszystko jest jakieś szalone i nie ma najmniejszego sensu- powiedział Nightmare- wszystko się co chwilę zmienia. Zanim zdąży się w pełni zrozumieć jedną sytuację, już się zaczyna coś nowego. To jak jedna wielka karuzela emocji, jakby ktoś pisał scenariusz losując słowa.
*******
Zbliżamy się do setnego rozdziału. Co proponujecie z tej okazji?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro