Rozdział 5
Następnego ranka postanowiłam, że spędzę ten dzień korzystnie. Więc po zjedzeniu śniadania, które składało się z tosta z awokado i pomidorem oraz kawy z mlekiem, przebrałam się w moje czarno–białe bikini oraz spakowałam torbę i zeszłam na dół, gdzie siedział zaspany Nate.
– Wybieram się na plażę, jak coś – oznajmiłam, żeby później nie mógł powiedzieć, że zniknęłam bez powiedzenia.
– Na plażę? To zaczekaj na mnie pójdę z Tobą. – powiedział zanim włożył miskę ze swoich czekoladowych płatków do zlewu i pośpieszył na górę.
– Dobra, ale szybko, bo nie mam zamiaru na Ciebie czekać długo! – krzyknęłam, ale już nie dostałam żadnej odpowiedzi. Dramatycznie westchnęłam i usiadłam na skórzanej kanapie, która znajdowała się na środku salonu. Z nudów zaczęłam wysyłać idiotyczne zdjęcia do Laurel i odpowiedziałam na wiadomości Teddy'ego, który upewniał się, że ze mną wszystko w porządku.
Po parku minutach, które trwały jak godziny wrócił Nate. W sensie, Nate bez koszulki. I nawet jeżeli bardzo bym chciała, nie mogę powiedzieć, że chłopak jest nieatrakcyjny, ponieważ tak naprawdę, jest kompletną przeciwnością nieatrakcyjności. Chociaż bardzo starałam się patrzeć gdziekolwiek indziej, niż na jego ciało, było to bardzo trudne, gdyż nagle poczułam potrzebę rzucenia się na niego. Przez chwilę przestała mnie interesować moja duma i chęć nie dania naszym rodzicom satysfakcji. Jednak na szczęście miałam jeszcze cień opanowania.
– Chcesz zrobić zdjęcie? – powiedział z łobuzerskim uśmiechem, który tak bardzo mnie wkurzał. Miałam nadzieję, że nie zauważył mojego zawstydzenia.
– Zrobiłabym, gdyby było na co popatrzeć – skłamałam, aby bardziej siebie nie upokorzyć i z przewróceniem oczami wstałam z kanapy, by pokazać mu, że możemy już iść.
Plaża była bardzo blisko naszego domku, więc szybko na nią dotarliśmy. Bardzo trudno było nam znaleźć ciche miejsce na plaży, z daleka od rozwrzeszczanych dzieci. Nie jest to dziwne, gdyż to w końcu są wakacje, a plaża to popularne miejsce w lato, bo chyba każdy chce odpocząć przy wodzie oraz się poopalać. Kiedy w końcu znaleźliśmy miejsce, rozłożyliśmy nasze ręczniki oraz położyliśmy nasze rzeczy na piasku. Nate zaczął się rozglądać i stwierdziłam, że pewnie szuka kolejnej dziewczyny do oczarowania.
– Idę do wody – oznajmił po chwili i podniósł się z koca. – Idziesz? – zapytał, kiedy zauważył, że w ogóle nie zareagowałam.
– Nie. Na razie chcę się trochę poopalać, ale idź beze mnie – odpowiedziałam po chwili zastanowienia i wyciągnęłam książkę oraz słuchawki z torby. Chłopak jedynie pokiwał głową i wzruszywszy ramionami zaczął kierować się w stronę morza.
Brakuje mi Lau. Z nią spędzanie czasu na plaże byłoby o wiele zabawniejsze niż z Nate'm, którego ledwo znam. Z westchnieniem odłożyłam książkę i zaczęłam się rozglądać dookoła. Nie, nie szukam mojej "następnej zdobyczy", ale musicie mi przyznać, że plaża to wspaniałe miejsce, aby popatrzeć na chłopaków bez koszulek!
Nagle poczułam, jak czyjaś dłoń, dotyka moich pleców. Zdziwiona odwróciłam się, aby napotkać niebieskie jak ocean oczy, które na pewno nie należały do Nate'a, gdyż jego oczy bardziej przypominały szmaragdy.
– Mogę w czymś pomóc? – zapytałam grzecznie unosząc brwi.
– Chyba zgubiłem mój numer, mogłabyś mi pożyczyć swój? – odpowiedział nieznajomy nonszalancko, na co wybuchłam nie kontrolowanym śmiechem. Już głupszego tekstu nie mogłabym usłyszeć. Brunet, również po chwili zaczął się ze mną śmiać. – Dobra, jestem Jake i chciałbym Cię zaprosić na lody. – zaczął znowu, jak przestaliśmy się śmiać.
– Lody? – wykrzywiłam twarz.
– Nie takie lody! Kawa też może być jak chcesz! – szybko próbował się wytłumaczyć z niezamierzonego podwójnego znaczenia.
– Chętnie pójdę z Tobą na lody. – zgodziłam się, nadal podśmiewując się pod nosem.
– Ok, to tutaj masz mój numer i napisz mi kiedy będziesz miała czas. – dał mi kawałek papieru z ciągiem liczb, a pod spodem widniało jego imię. Jeszcze chwilę pogadaliśmy, zanim musiał iść, gdyż jego koledzy zaczęli go wołać.
Po chwili również wrócił Nate i jeszcze chwilę posiedzieliśmy, zanim zdecydowaliśmy, że powinniśmy wrócić do domu aby coś zjeść. Poza tym, ledwo dało się wytrzymać w tym gorącu. Oczywiście ja byłam bardzo chętna na jego pomysł, kiedy usłyszałam słowo „jedzenie". W domu jednak nie chciało się nam gotować i również nie mieliśmy odpowiednich składników, które moglibyśmy połączyć w jakieś sensowne danie, dlatego chłopak zaproponował abyśmy po prostu wyszli na obiad. Muszę powiedzieć, że mnie zaskoczył. Sądziłam, że nie będzie chciał w ogóle ze mną spędzać czasu, a jak na razie wszystko robimy razem. Zrobiło mi się miło, gdyż byłam przekonana, że będę spędzała ten tydzień bez Laurel samotnie.
Wybraliśmy zwykłą pizzerię, chociaż i tak pokłóciliśmy się o którą pizzę chcemy zamówić. Ostatecznie połowa pizzy była taka jaką Nate sobie zażyczył, czyli hawajska (co jest ohydne, bo ananas na pizzie to zło!), a druga pizza była taka jaką ja chciałam, czyli z kurczakiem oraz papryczkami chilli. Podczas obiadu razem z Nate'm nawet dobrze się dogadywaliśmy. Mamy podobne poczucie humoru, dlatego co jakiś czas nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Pomijając kilka sprzeczek o błahe sprawy, było w porządku. Nie narzekałabym gdybym musiała znowu gdzieś z nim wyjść. No dobrze, narzekałabym, ale tylko po to aby utrzymać pozory, że go nie lubię!
Kiedy wróciliśmy z powrotem do domu, postanowiliśmy już nigdzie nie wychodzić i po prostu spędzić resztę wieczoru na oglądaniu filmów. Moim i Laurel ulubionym filmem, który zawsze razem oglądałyśmy jest "Wiek Adaline" , więc postanowiłam przekonać Nate'a aby ze mną to oglądnął. Po długim przekonywaniu, w końcu się zgodził, gdy zauważył, że jestem uparta i mu nie odpuszczę. I waśnie tak zaczął się nasz maraton filmowy...
* * *
- O mój boże, weź przesuń tę nogę – powiedziałam skrzywiona patrząc na jego stopę, która dotykała mojej nogi.
- Nie mogę, macie za małą kanapę – bronił się.
- Nawet nie jest mała! – zdziwiłam się, ponieważ ta kanapa była gigantyczna i spokojnie mogłaby pomieścić jeszcze przynajmniej jedną osobę. – Dobra, poczekaj – zaczęłam wstając ze swojego miejsca. – Wstań – zadecydowałam a on uniósł na mnie brwi, lecz wykonał polecenie. – Teraz usiądź, ale oprzyj się tutaj, a nogi połóż tak – powiedziałam wskazując mu ręką co ma robić. Widziałam na jego twarzy delikatny uśmiech, ale nic nie mówił. Jak ułożył się tak jak mu powiedziałam, sama położyłam się na drugim końcu kanapy. – Idealnie – stwierdziłam bardziej wtulając się w koc.
- Ej! Dlaczego ja mam mniej miejsca, w dodatku ty leżysz a ja muszę siedzieć w tej niewygodnej pozycji – zaprotestował patrząc na mnie zły.
- Ciii – uciszyłam go przykładając palec do ust i włączyłam dalej film pilotem. Nate pokręcił głową i ignorując moje wcześniejsze instrukcje, odwrócił się tak, że teraz leżał na moich nogach. Westchnęłam głęboko, ale postanowiłam, że nic już nie będę mówić, ponieważ to i tak nie ma sensu. A poza tym, nawet mi było wygodnie, ponieważ jego ciało dawało mi więcej ciepła, a ja jestem strasznym zmarzluchem.
* * *
Następnego dnia, Nate powrócił do swojego wcześniejszego zachowania, czyli bycia dupkiem. Oczywiście nie spodziewałam się, że od razu zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi, ale chociaż mógłby być dla mnie milszy. Przecież to nie moja wina, że musimy wziąć ślub! Zostałam wrzucona do tego bagna tak samo jak on. Ciekawe czy rodzice czują się winni, za zrujnowanie mi życia? Mam nadzieję, że tak – jakkolwiek źle to brzmi.
Bynajmniej, na dzisiaj nie mieliśmy żadnych konkretnych planów, więc postanowiłam, że spędzę ten czas w ogródku gdzie również jest basen. Chociaż nie umiem pływać, będę mogła pomoczyć sobie stopy czy coś. Zabrałam ze sobą książkę, którą próbowałam zacząć czytać wczoraj na plaży oraz słuchawki. Właśnie! Już przypomniałam sobie dlaczego tego nie zrobiłam.
Powinnam napisać do Jake'a teraz czy dopiero jutro, aby nie wyjść na desperatkę? Po chwili zastanowienia postanowiłam napisać do niego teraz, bo dlaczego by nie? Wróciłam z powrotem do swojego pokoju i zaczęłam przeszukiwać kieszenie jeansowych spodenek, które miałam wczoraj na sobie. Znalazłam gumy, chusteczki, oraz gumkę do włosów, ale małej karteczki z numerem telefonu Jake'a nie było. Z westchnieniem wyszłam znowu na zewnątrz. Musiała się gdzieś podziać... trudno, może to znak? Jake nie wyglądał na jakiegoś bandytę, ale nigdy nie wiadomo co może się stać.
Resztę dnia spędziłam na czytaniu książki oraz słuchaniu muzyki, dopóki Laurel do mnie nie zadzwoniła.
– I jak tam z Nate'm? – zapytała śmiesznie ruszając brwiami w górę i w dół na co wybuchnęłam śmiechem. Brunetka leżała na swoim łóżku z jej chomikiem, który właśnie siedział na jej obojczykach.
– A jak ma być? – odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami. Rozejrzałam się dookoła aby zobaczyć czy nie ma Nate'a gdzieś w pobliżu. Dziwnie by było gdyby usłyszał, że o nim rozmawiamy.
– Nadal się do siebie nie zbliżyliście?
– Nie, ale wczoraj wyszliśmy razem na pizzę, a później oglądneliśmy parę filmów. Nic wielkiego – przewróciłam oczami na jej ciekawskość. Lau jest najbardziej upierdliwą osobą jaką znam, ale przynajmniej mamy później o czym gadać.
– Widzisz! To jest jakiś postęp – stwierdziła podekscytowana. – Już na niedługo do Ciebie przyjeżdżam!
– Wiem i już nie mogę się doczekać! – rozweseliłam się, kiedy Lau przypomniała mi o jej wizycie. Niestety, wraz z Laurel przyjeżdżają koledzy Nate'a, więc nadal nie będziemy mogły z Laurel zrobić te rzeczy, które sobie zaplanowałyśmy. Mam nadzieję, że nie będą to puści idioci, z którymi nie można pogadać, bo jeżeli tak to raczej nie wytrzymam w tym domu. Nawet nie wiem jak się nazywają. Dla Nate'a będzie to łatwiejsze zadanie, bo już zna Laurel i może się mentalnie przygotować na jej paplaninę.
Jeszcze chwilę porozmawiałyśmy z Laurel o mniej istotnych rzeczach, ale niestety niedługo po tym jej młodsza siostra zawołała ją na kolację. Nawet nie zauważyłam jak szybko ten dzień minął. Nic takiego nie zrobiłam, a już okazał się być siedemnasta. Co dziwniejsze, przez ten czas Nate ani razu mnie nie zaczepił i ani nie wiem gdzie on się podziewa. Ledwo go dzisiaj widziałam, przez co czuję się źle, ponieważ ja znam okolicę i orientuję się gdzie można spędzić czas, a on nie. Co jeśli się gdzieś zgubił?
Przypomniało mi się, że przez cały dzień zjadłąm tylko rano śniadanie. O dziwo nwet nie czuję głodu, ale i tak postanowiłam, że powinnam coś zjeść, aby dostarczyć sobie trochę energii.
W kuchni napotkałam Nate'a, który właśnie był w trakcie przeglądania lodówki. Jednak się nigdzie nie zgubił i to dobrze, gdyż nie miałam ochoty za nim latać po całej okolicy.
– Głodny? – spytałam, co trochę wystraszyło chłopaka, bo podskoczył na dźwięk mojego głosu. Wyglądało to śmiesznie, ale spróbowałam wstrzymać śmiech.
– Yhym... ugotuj mi coś – odpowiedział i wychylił swoją głowę zza drzwi lodówki, posyłając mi znowu ten jego łobuzerski uśmiech, przez który czuję motylki w brzuchu. Albo nie, to nie były motyle, tylko ćmy przez które robiło mi się niedobrze.
– Nie będę Ci gotować, ale możemy coś przygotować razem.– powiedziałam, a on westchną ociężale. I tak właśnie popełniłam błąd.
Zdecydowaliśmy, że zrobimy tortillę, której zrobienie może i brzmi łatwo, ale z Nate'm w kuchni zajęło nam to dwa razy dłużej. Nie mogę narzekać, w końcu sama mu to zaproponowałam, ale gdybym wiedziała na co się piszę, ten pomysł nawet by mi nie przeszedł przez myśl. Kazałam mu jedynie kroić warzywa! Nawet ośmiolatek byłby w stanie to zrobić szybciej niż on... Przez cały czas tańczył, śpiewał i wygłupiał się kiedy w tle leciały znane mu piosenki, co muszę przyznać było dość śmieszne, ale przestało być kiedy stwierdziłam, że dłużej nie wytrzymam, bo prędzej umrę z głodu. Dlatego sama zabrałam się za krojenie warzyw, kiedy on tylko mieszał kurczaka na patelni. Na szczęście go nie spalił. Obiad zjedliśmy w salonie przed telewizorem, oglądając Stranger Things, które oglądam już chyba z trzeci raz, natomiast to jest Nate'a pierwszy raz. Nie muszę chyba nawet mówić, że brunetowi spodobał się serial i nadal go oglądał kiedy ja kładłam się spać.
* * *
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro