Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21

- Flossie, za godzinę będziemy mieli gości, ubierz się ładnie proszę! – usłyszałam krzyk mamy. Dlaczego ona nigdy nie może do mnie przyjść i mi coś powiedzieć, tylko zawsze krzyczy z dołu?

- Dobra! – odkrzyknęłam i z westchnieniem wstałam, aby udać się do mojej garderoby i wybrać ubranie na wieczór. Nie miałam zamiaru się zbytnio stroić, ale wiedziałam, że mama mnie zabije jeżeli będę wyglądać jakbym się nie starała.

Założyłam po prostu 'mom' jeans, czarną bluzkę z długim rękawem i dekoltem w szpic oraz czarne kapcie, ponieważ mama nie pozwala nam chodzić w butach po domu. Do tego założyłam złotą biżuterię oraz pasek do jeans'ów i stwierdziłam, że jestem gotowa. To i tak tylko Clara z rodziną przychodzi, więc nie muszę się jakoś szczególnie ładnie wyglądać.

Po lekko ponad trzydziestu minutach, usłyszałam pukanie do drzwi na dole. Odczekałam chwilę i stwierdziłam, że czas zejść na dół. Ugh mam dość gości oraz odwiedzania ludzi. Przez te ostatnie parę miesięcy, nie ma tygodnia aby ktoś nas nie odwiedził albo odwrotnie. To już naprawdę męczące, szczególnie, że mama zazwyczaj oznajmia mi o tym dzień przed, a czasami nawet w ten sam dzień, więc nigdy nie mogę mieć niczego zaplanowanego bez skonsultowania się z rodzicami.

- Florence! – zawołał tata, ale ja już znalazłam się na dole. – O tutaj jesteś – dodał szybko i uśmiechnął się do mnie. Teddy również już stał w korytarzu, widocznie znudzony tym, że po raz kolejny nie może spędzić wieczora grając z kolegami na konsoli czy na czym kolwiek on tam gra. Nie znam się.

Ostatni raz nasze rodziny widziały się wszyscy razem jakieś siedem lat temu. Miałam wówczas dziesięć lat, a Ted pięć, dlatego dużym zaskoczeniem dla mnie było, kiedy dziewczynka, którą pamiętam jako słodką cztero-latkę wyłoniła się zza swojej mamy. Wyglądała teraz kompletnie inaczej, ale jej urok nadal został. Spojrzałam na swojego młodszego brata, który nagle ożył.

- Ojejku, czyżby to nasza mała Aviana? – odezwała się mama po tym jak wszyscy się powitali. Dziewczynka kiwnęła głową nieśmiale, ponieważ pewnie sama nie pamiętała kim byliśmy. Mama zaczęła zachwycać się tym jak wyrosła i po chwili wzruszyła się mówiąc, że dzieci tak szybko rosnął. No tak mamo... przecież zaraz twoja córka wychodzi za mąż.

- Nie stójmy tak w korytarzu, zapraszam – przerwał w końcu mój tata i zaprosił wszystkich gości do jadalni, gdzie już czekał na nich przygotowany stół. Zdziwiłam się, kiedy zauważyłam, że zamiast ośmiu talerzy, jest ich trzynaście. Czyżby mama oczekiwała kolejnych gości?

Wszyscy zasiedli do stołu. Nie wiem dlaczego, ale mama kazała niektóre miejsca zostawić puste, przez co nasi rodzice siedzieli przy jedym końcu stołu, a przy drugim 'my dzieci'. Pomiędzy zostało pięć wolnych miejsc.

Dorośli zajęli się nadrabianiem zaległości, kiedy my siedzieliśmy w ciszy. Po chwili usłyszałam ponowne pukanie do drzwi. Moja mama szybko się zerwała i przepraszając, poszła je otworzyć. Po chwili do jadalni wbiegło dwóch małych chłopców, którzy wyglądali identycznie, a zaraz za nimi pojawiła się Stephanie.

- Dzień dobry, przepraszamy za spóźnienie. Na drodze były okropne korki – powiedziała zmęczona, uśmiechając się życzliwie do wszystkich. Pan Lauder również się ze wszystkimi przywitał, a na samym końcu wszedł Nate. O nie. Jeżeli do tej pory nie było niezręcznie, to teraz napewno będzie.

Stephanie zajęła miejsce obok mojej mamy, a obok niej usiedli dwaj mali chłopcy, których wcześniej nigdy nie widziałam. Zakładam, że to rodzeństwo Nate'a, ale dlaczego do tej pory o nich nikt nie wspomniał?

Na przciwko mnie siedzieli Nate i Jake... To będzie interesujące...

*   *   *

- Może przenieśmy się do salonu – zaproponowała mama, kiedy wszyscy skończyli jeść. – Flossie, Teddy, dlaczego nie zabierzecie dzieci na górę – dodała zanim wszyscy wstali. Spojrzałam na nią z rozszerzonymi oczami, próbując jej przekazać jak okropny jej pomysł był, ale mama i tak mnie zignorowała. Cicho westchnęłam i zaprowadziłam naszych młodszych gości na górę do pokoju Teddiego, ponieważ stwierdziłam, że tam będzie najlepiej zważając na to, że w moim pokoju nie ma nic co by zainteresowało małych Lauder'ów.

Pomimo tego, że mój brat wyrósł już z zabawek i teraz większość czasu spędza na graniu na konsoli albo spotykaniu się ze znajomymi, na szczęście rodzice się jeszcze nie pozbyli jego starych zabawek i jak narazie przechowują je w dużej skrzyni przy łóżku. Otworzyłam ją i wyciągnęłam z niej klocki, samochodziki i inne zabawki, które według mnie najbardziej się spodobają bliźniakom, a następnie położyłam je na środku dywanu.

Jezu ale niezręcznie.

Miałam ochotę wejść do tej skrzyni i się w niej zamknąć, aby przeczekać tą okropną sytuację.

- Może coś włączymy do oglądania? – zaproponowałam patrząc na każdego. Wszyscy wyglądali jakby chcieli stąd uciec jak najdalej. – Nie mam pojęcia co możemy innego robić – dodałam nieco ciszej rozglądając się dookoła. Nate i Teddy siedzieli na bean bags, Aviana na krześle obrotowym przy biurku, Jake na łóżku, a Frank i Hunter na dywanie bawili się zabawkami, nie przejmując się zbytnio tym co dzieje się dookoła ich. Chciałabym się zamienić z nimi teraz miejscami, żebym nie musiała pełnić roli opiekunki.

- Widzę, że Teddy ma dość sporą kolekcję gier planszowych – zauważył Nate patrząc na półkę, gdzie faktycznie było mnóstwo przeróżnych gier planszowych, w które często z rodzicami gramy, kiedy jest burza i nie ma nic innego do roboty.

- Możemy zagrać w którąś... Monopoli? – zapytałam. Reszta przytaknęła głowami, więc podeszłam do półki i wyjęłam grę. – Aviana pomogłabyś mi rozłożyć? – zwróciłam się do dziewczynki, która wyglądała już na bardzo znudzoną. Dziewczynka się zgodziła i usiadła obok mnie na dywanie. – Teddy może włączył byś Aladdyn'a w tle? – poprosiłam, bo stwierdziłam, że już chyba więcej nie wytrzymam tej ciągłej ciszy. Poza tym, gdyby chłopcom znudziło się bawienie, to może film by ich wystarczająco zinteresuje.

Razem z Avianą szybko poradziłyśmy sobie z rozkładaniem gry. Zauważyłam również, że Nate i Jake zaczęli ze sobą rozmawiać na jakiś temat, co mnie ucieszyło, gdyż pomimo tego, że wiedziałam jak zapełnić czas młodszym dzieciom, nie miałam pojęcia jak zaangażować tych starszych.

*   *   *

Gra przebiegła nam dość szybko... to znaczy, mi. Oczywiście przegrałam. Reszta dalej zawzięcie grała. Jak narazie wygląda na to, że Aviana wygra, ale może to się zmienić w każdej chwili. Chyba pierwsze lody zostały połamane, ponieważ wszyscy rozmawiali już ze sobą na luzie i nie było już tak odczuwalnej niezręczności.

Podczas gdy reszta grała, postanowiłam zobaczyć co robi Frank i Hunter. Widocznie samochodziki im się znudziły, ponieważ teraz budowali coś z klocków, ale to im też chyba już zaczynało nieodpowiadać.

- Chcecie porysować? – zapytałam. Chłopcy popatrzyli na mnie pusto, nie odpowiadając. Wyciągnęłam kartki i kredki i podeszłam z powrotem do bliźniaków. Usiadłam obok nich na kokardkę i kiedy zauważyłam, że zaczęli coś bazgrać na kartkach, sama również zaczęłam coś rysować, co jakiś czas ich zagadując.

Robiło się już późno. Dochodziła już prawie dwudziesta druga. Prawdę mówiąc, wiedziałam, że goście prędko nie pójdą, ponieważ nie widzieli się z rodzicami od lat, więc pewnie mają wiele do nadrobienia.

- Ić – zwrócił się do mnie Frank. Przez chwilę nie wiedziałam o co mu chodzi, gdyż nie mam często kontaktu z małymi dziećmi, ale wywnioskowałam, że chce coś do picia. Powoli wstałam i udałam się na dół. Z salonu słychać było muzykę oraz śmiech. Widocznie dorośli dobrze się bawią.

- Chyba będziemy musieli się już zbierać – usłyszałam głos Stephanie zza ściany, kiedy nalewałam do szklanek soku.

- My również – zgodziła się Clara.

- Oh nie wygłupiajcie się! Nie pozwolę wam wracać po nocach. Mamy dwa pokoje gościnne, materace oraz górę koców i poduszek, więc napewno sobie jakoś poradzimy – rzekła moja rodzicielka przekonując swoich znajomych, aby zostali. Nie zajęło jej to dużo czasu ani energii, gdyż usłyszałam, że goście się szybko zgodzili. Czeka mnie jeszcze długa noc...

*   *   *

Było już po pierwszej w nocy, kiedy usłyszałam, że dorośli już chyba kończyli swoją małą imprezę. Frank i Hunter zdążyli do tego czasu usnąć na łóżku Teddiego oglądając Mulan, a reszta też już wyglądała na śpiących.

- Proszę – powiedziałam, kiedy ktoś zapukał do drzwi.

- Przyszłem po dwuch małych łobuzuów – powiedział Thomas cichym głosem.

- Już śpią – powiedziałam uśmiechając się i wskazałam na bliźniaków słodko wtulonych w siebie. Pan Lauder przytaknął i ruszył powolnym krokiem w ich stronę.

- Nate zaniósł byś Hunter'a do pokoju gościnnego? Ja wezmę Frank'a – poprosił i delikatnie podnósł jednego z chłopców. Nate zaraz za nim wziął drugiego z bliźniaków i obaj wyszli z pomieszczenia.

- Flossie pomogłabyś mi proszę? – pojawiła się moja mama w drzwiach.

- Mhm – powiedziałam zmęczona i wyszłam z pokoju, aby jej pomóc przygotować pokoje dla gości. Tata pompował na dole trzy pojedyńcze materace oraz jeden podwójny, ja zajęłam się zakładaniem świeżej pościeli na zapasowe kołdry, kiedy mama przygotowywała czyste ręczniki oraz zapasowe piżamy. Póżniej pomogłam tacie zanieść materac podwójny na górę do jednego z pokoi gościnnych, na którym będą spali bliźniacy. Następnie pościeliłam trzy małe materace na dole, gdzie będą spać Jake, Aviana oraz Nate. Na szczęście nie muszę się dzielić pokojem z nikim tym razem przez co odetchnęłam z ulgą. Kiedy wszystko było gotowe, po prostu udałam się do mojego pokoju.

- Mogę skorzystać z twojej łazienki? Wszystkie inne są zajęte – zapytał Nate wchodząc do mojego pokoju i opierając nonszalancko o framugę drzwi.

- Jasne – powiedziałam udając obojętność. Chłopak powolnym krokiem ruszył do łazienki, kiedy ja zajęłam się ścieleniem łóżka. Chyba odpuszę sobie dzisiaj prysznic bo i tak myłam się rano, ale naprawdę nienawidzę chodzić spać bez prysznica. Ziewając podeszłam do szafy i wyciągnęłam moją najwygodniejszą piżamę, która składała się z luźnych, szarych, materiałowych spodenek oraz luźnej bluzki w tym samym kolorze. Szybko się w nią przebrałam, następnie odwróciłam się z zamiarem zakopania się w moim łóżku.

- Takie widoki to ja mogę mieć codziennie – odezwał się Nate, przez co się przestraszyłam, gdyż nie słyszałam jak wychodził z łazienki. Pomimo tego, że nie rumienię się łatwo, jestem pewna, że moja twarz w tym momencie była czerwona.

- Podglądałeś mnie jak się przebierałam? – powiedziałam rozzłoszczona.

- Nie, ja tylko podziwiałem sztukę – odezwał się, a na jego twarz wpełzł ten łobuzerski uśmiech. Pokręciłam głową z dezaprobatą, postanawiając, że najlepiej będzie po prostu go zignorować. Słysząc śmiech chłopaka, zakopałam się w pościeli jeszcze głębiej, jedynie pokazując mu środkowego palca, przez co brązowo-włosy zaśmiał się jeszcze mocniej.

Po chwili poczułam jak łóżko obok mnie się zapada, a ramiona chłopaka owijajął wokół mojej talii.

- Co robisz? – zapytałam zamarzając w miejscu.

- Nie mam zamiaru spać tam na dole – odpowiedział ziewając na końcu zdania.

- Dlaczego?

- A co jeśli duchy mnie porwą? – odpowiedział drocząc się ze mną.

- Jestem pewna, że wszyscy by się ucieszyli gdyby tak faktycznie się stało.

- Ale ty nie – stwierdził wtulając się we mnie mocniej.

- Ja najbardziej – przekomarzałam się. Chłopak jedym ruchem odwrócił mnie w swoją stronę, przez co nasze twarze znalazły się blisko.

- Ach tak? – zapytał zniżając głos, przez co bardzo trudno było mi powstrzymać się od pocałowania go.

- Mhm – mruknęłam patrząc w jego zielone oczy. Chłopak pokręcił głową, lecz szybko zbliżył swoją twarz i zaczął skradać delikatne pocałunki. Niezależnie od tego jak bardzo mnie denerwował, Nate Lauder działał na mnie w sposoby trudne do opisania. 

*   *   *

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro