Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Ostatnie parę dni minęło nam bardzo szybko i zanim się obejrzeliśmy, został nam tylko jeden pełny dzień. Po ostatnim zdarzeniu, z Nate'm wróciliśmy do normalności. Bałam się, że przez ten pocałunek, będzie niezręcznie, ale powróciliśmy do dokuczania sobie nawzajem i kłótni o najmniejsze sprawy. Nie przeszkadzało mi to, ponieważ sądzę, że poniosły nas po prostu emocje. Nie powinno było dojść do tego pocałunku i na pewno nie pozwolę na kolejny. To za bardzo skomplikuje sprawy, które i tak już są nie proste.

Od samego rana zajęłam się pakowaniem. Nie chciałam odkładać tego na ostatnią chwilę, ponieważ i tak zostanie mi dużo obowiązków na głowie przed wyjazdem.

- Jadłaś już śniadanie? – zapytała Lau wchodząc do mojego pokoju. Otworzyła szerzej oczy na bałagan, który zastała. Wszystkie moje ciuchy rozdzieliłam na różne stosy, ponieważ stwierdziłam, że tak będzie mi najłatwiej wszystko spakować do walizki.

- Jeszcze nie, myślałam, że jeszcze śpicie – odpowiedziałam nadal składając moje ubrania. Ostatnio nie mogę spać dużej niż do siódmej a reszta wstaje dopiero około dziesiątej. Dziwne, że nie usłyszałam jak reszta wstała.

- W lodówce i tak jest pustka – stwierdziła krzywiąc się.

- Może wyszlibyśmy dzisiaj gdzieś na śniadanie? – wpadłam na pomysł. I tak nie chciało mi się dzisiaj nic przyrządzać dla wszystkich, a najbliższy większy sklep jest oddalony stąd o jakieś dwadzieścia minut i wątpię, że ktokolwiek będzie w takie gorąco chciał iść.

- O tak, dobry pomysł. Ja zbiorę chłopaków, a ty już się ubieraj – odparła i szybko wyszła z mojego pokoju. Cicho westchnęłam, ponieważ jednak mój system chyba nie zadziałał tak dobrze jak chciałam, gdyż zapomniałam co każda kupka oznacza. Chyba nie jestem dzisiaj w najlepszym humorze. Po prostu przez te dwa tygodnie nie martwiłam się tym co będzie kiedy wrócimy z powrotem do domu. Już zapomniałam jak wygląda moje normalne życie, ponieważ wszystko toczy się wokół ślubu i Nate'a. Nawet nie wiem czy rodzice już nie szykują żadnej 'miłej' niespodzianki na nasz przyjazd. Nie wiem w ogóle jak to wszystko będzie wyglądać. Mamy już zacząć planowanie ślubu? Kiedy on w ogóle się odbędzie?

Kiedy w końcu zorientowałam się do czego służy każda kupka ubrań, wybrałam po prostu tę długą spódnicę, którą miałam zamiar ubrać parę dni temu, a do tego krótką przyległą czarną bluzkę na ramiączkach. Nie miałam ochoty nic robić z włosami, więc po prostu związałam je w niskiego niechlujnego koka. Na twarz wsunęłam moje okulary, ponieważ naprawdę nie lubię nosić szkieł kontaktowych i stwierdziłam, że jestem gotowa. Przed wyjściem z pokoju jeszcze wsunęłam na stopy czarne sandałki i wzięłam moją torebkę, gdyż w niej miałam pieniądze.

- Gotowi?! – krzyknęłam schodząc ze schodów.

- Nie – opowiedział mi tylko Nate, ponieważ reszty nie było w pobliżu. Kiwnęłam głową oraz udałam się do kuchni, aby nalać sobie szklankę wody. Następnie zabrałam ją ze sobą do salonu.

- Co robisz? – zapytał chłopak unosząc wzrok znad telefonu. Zmarszczyłam brwi na jego pytanie.

- Podlewam kwiatki – odpowiedziałam głupio. Nate cicho się zaśmiał i wrócił z powrotem do patrzenia w telefon. Z nudów również i ja zaczęłam przeglądać moje konta społecznościowe. Kilkanaście zdjęć znajomych z wakacji, kilka zdjęć potraw oraz parę zdjęć szczeniaków... nic nowego. Hm... dawno nic nie wstawiałam na Instagrama, może uda mi się zrobić nam wszystkim zdjęcie razem.

- Dobra jestem – przerwała ciszę moja przyjaciółka.

- A chłopaki? – zapytałam znudzona. Zaczynałam być już naprawdę głodna. Zresztą, jest już po dziesiątej, więc jest pora bliższa lunchu niż śniadania.

- Już schodzimy! – krzyknął Joe biegnąć po schodach, a zaraz za nim Alex. Wszyscy zabraliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i wyszliśmy z domu, kierując się w stronę centrum miasta, gdyż tam jest najwięcej restauracji.

Kiedy dotarliśmy na miejsce, usiadłam naprzeciwko Laurel obok której siedzieli Joe oraz Alex, natomiast Nate zajął miejsce obok mnie. Po paru minutach każdy zamówił na to co miał ochotę. Ja poprosiłam o naleśniki z owocami oraz kawę z mlekiem. Kelner zebrał nasze zamówienia, poinformował nas ile mniej więcej przyniesie nam jedzenie i odszedł.

- Ej, zróbmy sobie zdjęcie – powiedziałam uśmiechając się. Laurel się skrzywiła mówiąc, że okropnie wygląda, ale i tak się zgodziła. Wyciągnęłam swój telefon i wyciągnęłam rękę jak najdalej potrafiłam, aby wszystkich ująć w kadrze. Zrobiłam parę zdjęć i szybko zrobiłam grupę na Messengerze, aby te zdjęcia wszystkim przesłać.

- Ooo ładnie – stwierdziła moja przyjaciółka patrząc na ekran telefonu. Resztę śniadania spędziliśmy na rozmowach. Chociaż wakacje się jeszcze nie kończyły, czułam, że reszta nie będzie tak przyjemna jak te ostatnie dwa tygodnie. Jestem pewna, że mama wciągnie mnie w wir planowania ślubu, a jak nie w to, to na pewno znajdzie mi jakieś zadanie na wakacje.

*   *   *

Po powrocie do domu z powrotem zajęłam się pakowaniem, które nie zajęło mi tak długo jak zakładałam. Jedyne co pozostawiłam wyciągnięte jest kosmetyczka, piżama, bielizna oraz ubranie na jutro.

Wieczorem, kiedy leżałam na łóżku oglądając Netflix'a, usłyszałam ciche pukanie w drzwi.

– Skończyłaś się pakować? – zapytał zielonooki, wchodząc do mojego pokoju.

– Tak – potwierdziłam.

– Chodź – rozkazał i pociągnął mnie za rękę, prowadząc mnie na dół. Założyliśmy buty i chłopak pośpiesznie oznajmił reszcie domowników, że wychodzimy, zanim znowu nie złapał mojej ręki, aby wyciągnąć mnie na zewnątrz.

– Gdzie idziemy? – zapytałam znudzona. Jego pomysły czasami mnie przerastają.

– Zaraz zobaczysz – przewrócił oczami i kontynuował kroczenie na przód. Westchnęłam i dzielnie szłam za nim, ponieważ tak naprawdę, byłam ciekawa na co znowu wpadł. Po około pięciu minutach stanęliśmy na zewnątrz cukierni 'Glacier', tej w której byliśmy kiedyś kupić lody. Od razu poczułam podekscytowanie, bo wcześniej obiecałam sobie, że zanim wyjedziemy, koniecznie tutaj wrócę, ale musiało mi to niestety wypaść z głowy, dlatego cieszę się, że mnie tutaj zabrał.

Szeroko się do niego uśmiechnęłam, zanim weszłam do środka. Za ladą stała ta sama staruszka co ostatnio. Chyba miała na imię Petulia, jeżeli moja pamięć mnie nie myli.

– Idź zajmij stolik, a ja pójdę zamówić – powiedział Nate, a ja zgodziłam się, wypatrując stolika. Nie było dużego tłumu co mnie ucieszyło, ponieważ nienawidzę, kiedy w jednym miejscu znajduje się dużo ludzi. Wybrałam stolik, który znajdował się przy oknie. Niedługo po tym Nate do mnie dołączył.

– Co zamówiłeś? – zmarszczyłam brwi.

– Czy ty zawsze musisz być taka ciekawska? – zapytał, uśmiechając się do mnie łobuzersko, ale nie odpowiedział na moje pytanie. Wzruszyłam ramionami, twierdząc, że cokolwiek by to nie było, to i tak pewnie będzie pyszne. Zaczęliśmy rozmawiać o naszych rodzicach, opowiadając sobie nawzajem śmieszne historie z dzieciństwa oraz wspominając ostatnie dwa tygodnie. Przerwała nam Pani Petulia, która niosła na różowo–białej tacy nasze zamówienie.

– To dla Ciebie – powiedziała podając mi jeden pucharek z lodami. – A to dla Ciebie – dodała i podała Nate'owi kawałek ciasta. – Smaczneg. – życzyła i odeszła od naszego stolika, uśmiechając się. Podniosłam łyżkę do ręki i zaczęłam zajadać się moimi lodami. Dalej kontynuowaliśmy naszą rozmowę na temat naszych rodzin i dzięki temu dużo się o nim dowiedziałam. Sięgnęłam po mały wafelek i zauważyłam, że jest on w kształcie serca, a dodatkowo pisze na nim 'I love you'. Dla żartów podniosłam go do góry, pokazując chłopakowi co było w moich lodach i uniosłam brwi. – Aww ty się rumienisz! – spostrzegłam, śmiejąc się z jego miny. Na jego policzkach widniała delikatna czerwień, a jego twarz wyglądała na przerażoną.

– No widzisz jaki ze mnie romantyk – odezwał się w końcu nonszalancko. Jednak widziałam, że ta sytuacja wprowadziła go w zakłopotanie. Wybuchłam większym śmiechem, widząc, że jego starania wcale nie przekonują mnie do tego, że ten wafelek znalazł się w moich lodach przypadkowo.

– Nie musiałeś mnie zaciągać aż na plażę, aby wyznać mi miłość – odparłam żartobliwie, wciskając sobie kolejną łyżeczkę tego pysznego deseru do ust. Chłopak wiedząc, że żartuję również zaczął się śmiać, ponieważ to wyglądało jak wyciągnięte z jakiejś nudnej komedii romantycznej.

– Zapamiętam na przyszłość – mrugnął do mnie okiem oraz napił się łyka swojej kawy.

Wychodząc z kawiarni, wolnym spacerkiem postanowiliśmy się przejść po promenadzie. Słońce już powoli zachodziło, ale mimo tego nadal było ciepło. Zachody słońca latem są najpiękniejsze. Kocham kiedy niebo zmienia się z błękitu na mieszankę koloru różowego pomarańczowego i wiele innych. Nie byłabym sobą gdybym nie uwieczniła tego ślicznego zachodu robiąc zdjęcie.

- Daj ja ci zrobię – powiedział chłopak. Popatrzyłam na niego zaskoczona, ale się zgodziłam. Próbowałam jakoś pozować, ale niestety nieudolnie, ponieważ nie jestem żadną modelką.

- Nie umiem! – krzyknęłam śmiejąc się, kiedy każda poza którą próbowałam wykonać, sprawiała, że wyglądam jakbym robiła kupę. Podeszłam do Nate i wyciągnęłam rękę, aby oddał mi telefon, nadal się śmiejąc. Zaczęłam przeglądać wszystkie zdjęcia i tak naprawdę nie wyszły najgorzej. Przez to, że się przez cały czas śmiałam, wyszły nawet naturalnie. – Dziękuję – powiedziałam chłopakowi, który za mną stał i wyruszyliśmy dalej. 

*   *   *

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro