Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Następnego dnia obudziłam się około ósmej... w sumie jak zawsze, bo nadal nie mogę się odzwyczaić od wczesnego wstawania do szkoły. Na szczęście dzisiejszy dzień spędzamy na plaży, bo wczoraj wróciliśmy dość późno i pewnie wszyscy będą bardzo zmęczeni. Mam nadzieję, że obejdzie się to bez żadnych sprzeczek, bo nie ręczę za siebie.

– Ale mnie plecy bolą – powiedziałam do siebie, wstając z łóżka. Powoli podeszłam do szafy, aby wybrać ubranie na dzisiaj. Postawiłam na luźną długą spódnicę z wycięciem na nogę, w której czułam się jak w Mamma Mia. Do tego po prostu założę górę od bikini, ponieważ i tak idziemy na plażę oraz jest gorąco, więc nie ma sensu ubierać się w cokolwiek innego. Biorąc ze sobą ubrania do łazienki, stwierdziłam, że Laurel jeszcze pewnie śpi, ponieważ łazienka była wolna.

– Świetnie... zapomniałam ręcznika – szepnęłam do siebie zauważając, że mój ręcznik pozostał w moim pokoju, gdyż wczoraj go tam zostawiłam. Odłożyłam moje ubrania na pralkę i szybko poczłapałam z powrotem do pokoju. Zabrałam ręcznik, który wisiał na drzwiach i zaczęłam iść z powrotem do łazienki.

– O boże! Co Ci się stało? – usłyszałam męski głos za sobą. Zdziwiona odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Nate. Stał z szeroko otwartymi oczami patrząc na mnie przerażony. Miał na sobie jedynie bokserki, w których najprawdopodobniej spał. Jego brązowe włosy były roztrzepane na wszystkie strony od spania, co dodawało mu uroku.

– Co miało mi się niby stać? – zapytałam zirytowana. Wiem, że po spaniu nie wyglądam tak dobrze jak on, ale bez przesady.

– No nie wiem... – powiedział drapiąc się po karku, wyglądając na zakłopotanego. – Um... Twoje spodenki, one... – próbował mi wytłumaczyć. Zmarszczyłam brwi i podeszłam do podłużnego lustra, które wisiało na korytarzu. Otworzyłam szarzej oczy z przerażenia, kiedy zauważyłam, że na moich spodenkach widniała wielka, czerwona plama. Teraz nie dziwię mu się, że tak się przeraził, kiedy mnie zobaczył. Poczułam jak moja twarz momentalnie robi się czerwona. I jak ja mam mu teraz wytłumaczyć co mi się stało? Gdyby to była Laurel, to by to zrozumiała, ale on pewnie nie wie jak tak naprawdę wygląda okres.

– Nikomu ani słowa – rzekłam patrząc na niego srogo i szybko pobiegłam do łazienki, czując się zażenowana. Teraz już wiem, dlaczego wszystko mnie tak irytowało od samego rana, a na dodatek ten ból pleców. Dlaczego się nie zorientowałam?!

Głęboko westchnęłam, a następnie włączyłam wodę pod prysznicem. Zdjęłam moje różowe spodenki oraz włożyłam je do zlewu. Ta plama szybko nie zejdzie. Posypałam plamę proszkiem do prania i nalałam ciepłej wody, aby się namoczyły, mam nadzieję, że to pomoże, ponieważ te spodenki są moimi ulubionymi.

Po prysznicu, zorientowałam się, że ubranie, które wybrałam na dzisiaj już nie jest odpowiednie. Może uda mi się przemknąć do pokoju niezauważona. Szczelnie opatuliłam się białym ręcznikiem, na wszelki wypadek oraz zabrałam ciuchy, które wcześniej położyłam na pralce, a następne uchyliłam drzwi, rozglądając się na wszystkie strony, aby sprawdzić czy nikogo nie ma. Na szczęście droga wolna. Prędko pobiegłam do mojego pokoju, zatrzaskując drzwi. Uff...

Z szafy wyjęłam czarne, materiałowe spodenki w kolorowe kwiatki oraz zwykłą czarną bluzkę na ramiączkach. Zostawiłam górę od bikini, natomiast dół z powrotem włożyłam do szuflady, wyciągając zwyczajną, czarną bieliznę. Tym razem wolałam nie ryzykować, więc po prostu ubrałam się w pokoju. Więc, nici z pływania dzisiaj na plaży... To nie tak, że miałam zamiar wchodzić do wody, ale mam nadzieję, że Nate znowu nie wpadnie na żaden głupi pomysł.

Kiedy byłam już gotowa, zaszłam na dół. Reszta musiała jeszcze spać, ponieważ nikogo nie było na dole. Wzruszając ramionami, stwierdziłam, że to lepiej dla mnie, ponieważ przynajmniej będę mogła w spokoju przygotować śniadanie. Jak zwykle najpierw nastawiłam wodę oraz wsypałam jedną łyżeczkę i pół kawy do mojego ulubionego kubka, który dostałam kiedyś w prezencie od Teddy'ego. Następnie wzięłam się za przygotowanie śniadania. Dzisiaj po prostu postanowiłam zrobić tosty z szynką i serem. Zrobiłabym coś lepszego, lecz skurcze miesiączkowe mi to bardzo utrudniały, ale wezmę dopiero jakąś tabletkę przeciwbólową po zjedzeniu.

Kiedy tosty się robiły, mogłam w końcu zalać swoją kawę zagotowaną wodą. Zorientowałam się, że jeszcze nie wyciągnęłam mleka, więc powoli podeszłam do lodówki i otworzyłam ją. Przeskanowałam wzrokiem każdą półkę, nawet sprawdziłam w tej szufladzie na samym dole lodówki, ale mleka nie było

– No oczywiście, że akurat dzisiaj zabrakło mleka! – krzyknęłam głośno, wyrzucając ręce do góry oraz popatrzyłam na sufit, czując zdenerwowanie. Nawet nie zważałam na to, że inni domownicy mogą jeszcze spać. Dlaczego wszystko dzisiaj mi wychodzi nie tak?!

– Spokojnie – powiedział delikatnie Nate wchodząc do kuchni, już w pełni ubrany. Nagle poczułam łzy, które wolno zaczęły mi się zbierać pod powiekami. – Tylko nie płacz! – krzyknął ze strachem.

– Ale... – pociągnęłam nosem czując jak łzy zaczęły mi wypływać z oczu. – Zabrakło mleka, a ja nie mogę pić kawy bez mleka. To ohydne. Tak nie można! – kontynuowałam już w pełni płacząc.

– Ciii... – chłopak podszedł do mnie ostrożnie i niepewnie zaczął mnie przytulać. – Jak chcesz mogę pojechać do sklepu – powiedział patrząc na mnie.

– Nie. Jakoś przeżyję – odparłam, chociaż tak naprawdę bardzo potrzebowałam mleka w tym momencie. – Tosty! – krzyknęłam orientując się, że zostawiłam je w piekarniku na dłużej niż potrzebne. Niestety tostera tutaj nie mamy, co bardzo utrudniło sprawę. Szybko wyswobodziłam się z jego ramion i podbiegłam do piekarnika. Ufff... o mały włos, a wyglądały by jak węgiel! Gdy nakładałam je na talerz do kuchni wstąpił Laurel, Joe oraz Alex.

– Dzień dobry – odezwałam się, wycierając resztki łez, kiedy nie patrzyli. Odpowiedzieli mi tym samym szeroko uśmiechając się do mnie oraz Nate'a.

– Jak się czuje państwo Lauder, w ten przepiękny poranek? – rzekł Joe śmiejąc się głośno i zajął miejsce przy stole, tak jak wcześniej Nate mu kazał. Kątem oka zauważyłam jak Laurel walnęła go w tył głowy, chociaż sama śmiała się z jego komentarza. Wszyscy zajęli swoje miejsca przy kuchennym stole, a po tym jak położyłam wszystko na stole, również zajęłam swoje miejsce. Po chwili wzięliśmy się za jedzenie, rozmawiając przy tym na wszystkie możliwe tematy. Biorąc łyka mojej czarnej kawy, skrzywiłam się nieznacznie z obrzydzenia. Nie. Kawa bez mleka nie jest dla mnie.

Gdy skończyliśmy jeść śniadanie, wszyscy zebrali się do swoich pokoi, aby przygotować się na wyjście na plażę. Na szczęście ja już byłam gotowa, więc mogłam przygotować wszystkie inne potrzebne rzeczy, takie jak koce, ręczniki oraz picie, no i oczywiście krem na słońce, aby zaoszczędzić nam trochę czasu.

– Wszystko w porządku? – zapytał mnie Nate, gdy byłam w trakcie wkładania butelek wody do torby.

– Tak – odpowiedziałam krótko i przymknęłam oczy. Podeszłam szybko do szafki, w której znajdowały się wszystkie lekarstwa i wyjęłam pudełko tabletek przeciw bólowych. Wyjęłam jedną i połknęłam z wodą, później wkładając resztę do torby na wszelki wypadek. – Nie musisz się o mnie martwić. Tak będzie co miesiąc, więc jak masz ze mną spędzić resztę życia, to musisz się po prostu przyzwyczaić – odparłam znowu czując wzrastające zażenowanie. Nie jestem przyzwyczajona do rozmawiania o tym z osobami płci przeciwnej, pomimo tego, że nie powinnam czuć zawstydzenia. Popatrzyłam na niego, a on jedynie kiwał głową na moje słowa. Podejrzewam, że również czuje się niezręcznie, więc odpuściłam temat śmiejąc się z niego pod nosem. – Po prostu nie wrzucaj mnie dzisiaj do wody, a będziesz bezpieczny – dodałam z rozbawieniem oraz opuściłam kuchnię, idąc do mojego pokoju po telefon, który zostawiłam tam, aby się naładował.

*   *   *

Plaża jak zwykle była zatłoczona, dlatego niestety byliśmy zmuszeni rozłożyć nasze koce, centralnie obok boiska do siatkówki. Świetnie, nie dość, że ten piasek jest dosłownie wszędzie, to jeszcze będzie nam się kurzyło.

– Idziemy grać, chcecie iść z nami? – zapytał Joe wstając oraz popatrzył się na mnie oraz Laurel.

– Ja może popilnuję wszystkiego. – odmówiłam subtelnie i posłałam mu uśmiech.

– Za to ja, chętnie – odparła ciemnowłosa. – Chyba, że wolisz, abym została z Tobą? – zwróciła się do mnie zatroskana.

– O nie! Idź się bawić! – rozkazałam, pokazując na boisko. Kiedy oni odeszli, ja rozłożyłam się wygodniej na kocu, tak abym mogła obserwować jak grają. Byłam pod wrażeniem, tego jak Laurel dobrze sobie radziła. Zazwyczaj jest przeciwko jakimkolwiek sportom, dlatego zdziwiłam się, że była taka chętna. To pewnie sprawka Joe, ponieważ z tego co zdążyłam zauważyć, to on kocha sport.

Jak znudziło mi się patrzenie jak grają, postanowiłam wyjąć książkę z mojej słomianej torby, którą uwielbiam brać ze sobą na plażę, ponieważ wtedy czuję, się jak jedna z tych dziewczyn na Instagramie. Czytanie mnie tak pochłonęło, że nawet nie zauważyłam, kiedy reszta skończyła grać.

– Zjadłabym lody – odparłam, przeciągając się na kocu. Przez to, że nie ruszałam się od dłuższego czasu, zdążyłam cała zdrętwieć. Po wyciągnięciu portfela z torby, wstałam.

– Pójdę z Tobą – odparła Laurel wstając ze swojego miejsca.

– Nie, ja z nią mogę pójść – powiedział Nate, również się podnosząc. Moja przyjaciółka popatrzyła na niego z podniesionymi brwiami, ale odpuściła.

– Okej. Ktoś jeszcze chce lody? – zapytałam patrząc na naszych przyjaciół. Po tym jak każdy powiedział mi jaki smak chce ruszyliśmy w stronę cukierni, która znajdowała się tuż obok plaży. Był to mały, biały budynek z różowo– białym daszkiem, nad którym widniał napis "Glacier". Podekscytowana wstąpiłam do środka. Po przekroczeniu progu, zimne powietrze otuliło moje ciało, co było przyjemne, ponieważ na zewnątrz jest tak gorąco, że ledwo wytrzymuję.

Wystrój cukierni bardzo mi się spodobał, ponieważ był urządzony w stylu lat pięćdziesiątych. Białe stoliki, były przyozdobione małymi bukiecikami niezapominajek, co kontrastowało z krzesełkami, które były w odcieniu pudrowego różu. Ściany również były różowe. Widniały na nich czarno-białe zdjęcia ludzi, których nie znam, oprawione w białą ramkę. Ogólnie cały wystrój kawiarenki, był w kolorach bieli oraz pudrowego różu.

Zachwycona podeszłam do lady, cały czas się rozglądając. Stała za nią starsza kobieta, ubrana w różowy strój, na którym była naszyta nazwa cukierni oraz wisiała plakietka z imieniem Petulia.

– Dzień dobry. Co podać? – wyrwał mnie z myśli głos starszej pani, która miło się do nas uśmiechała.

– Dzień dobry. Poproszę... – zaczęłam mówić nasze zamówienie patrząc na różne nazwy lodów. Na koniec uśmiechnęłam się do niej ponownie, co ona odwzajemniła.

– Jak tutaj ślicznie – powiedziałam patrząc na Nate'a zaczarowana, a następnie kontynuowałam rozglądanie się po cukierni.

– Faktycznie – odparł patrząc się na mnie skoncentrowany.

- Kiedyś otworzę swoją własną małą kawiarnie, tak śliczną jak ta – postanowiłam rozmarzona.

Po chwili miła pani podała nam nasze lody i powiedziała należytą sumę. Zaczęłam wyciągać pieniądze z mojego portfela, ale niestety Nate mnie uprzedził.

– Co robisz? – powiedziałam patrząc na niego zła.

– Płacę? – odpowiedział zdziwiony moją nagłą zmianą.

– Przecież ja właśnie wyjmowałam pieniądze! – podniosłam głos czując irytację. Nie chcę, aby za mnie płacił.

– Oj odpuść już, skarbie – powiedział uśmiechając się do mnie słodko. Zamknęłam oczy próbując się uspokoić i kiwnęłam głową, odpuszczając. Następnym razem na to nie pozwolę.

– Miłego dnia, kochani – odezwała się sprzedawczyni, patrząc raz na mnie, a raz na chłopaka z szerokim uśmiechem.

– Dziękujemy. Pani również! – odpowiedziałam życzliwie, a następnie się z nią pożegnaliśmy. – Musimy koniecznie tutaj wrócić – poinformowałam bruneta, kiedy byliśmy już na zewnątrz. Coś czuję, że to miejsce będzie bliskie mojemu sercu.

– Jesteeeśmy! – powiedziałam, gdy byliśmy już blisko naszych przyjaciół. Wszystkich głowy odwróciły się w naszym kierunku.

– Lody! – krzyknęła Laurel podbiegając do mnie i odbierając ode mnie swój zimny deser. Kiedy usiadłam na kocu, zaczęłam opowiadać mojej przyjaciółce o cukierni, z której niedawno wyszliśmy i ona, tak jak ja, była zachwycona.

Na plaży spędziliśmy jeszcze godzinę, kiedy postanowiliśmy wrócić do domu, ponieważ robiło się już za gorąco. Nie lubię tego momentu, kiedy musimy wracać, ponieważ droga wtedy mi się niezmiernie dłuży, chociaż z plaży do domu, wcale nie jest tak daleko.

*   *   *

– Pomóż mi! – wparowała do mojego pokoju Laurel, patrząc na mnie spanikowana.

– Co się stało? – zapytałam przestraszona.

– Joe właśnie spytał, czy bym chciała zjeść z nim kolację! – powiedziała szeptem, skacząc szczęśliwa w miejscu. Po usłyszeniu wiadomości, również zaczęłam się z nią cieszyć. – To jest randka? – zatrzymała się na moment patrząc na mnie. Nie byłam pewna co powiedzieć.

– A powiedział, że to randka? – zapytałam niepewnie.

– No nie, ale co jeśli to jest randka? – odpowiedziała po chwili namysłu.

– To chyba dobrze, co nie?

– No tak, ale teraz nie wiem w co się ubrać! – powiedziała. – Nie chcę, aby pomyślał, że się dla niego staram czy coś, ale też nie chcę wyglądać jak flejtuch... – zaczęła się zastanawiać. – O nie! Mam tylko godzinę! – krzyknęła, zauważając godzinę na zegarze.

– Chodź. Pomogę Ci coś wybrać – postanowiłam i pociągnęłam ją za rękę do jej pokoju. Błyskawicznie otworzyłam szafę i zaczęłam przeglądać ubrania. Wybrałam jej niebieskie jeansy, a do tego czarną za dużą koszulę, którą delikatnie zawiązałyśmy pod piersiami, tak że było jej widać delikatnie brzuch i ramiona. Kazałam jej się szybko przebrać, a kiedy wyszła przybiłam sobie mentalną piątkę, ponieważ wyglądała wspaniale. Jej długie delikatnie pofalowane włosy związałyśmy w niskiego niechlujnego koka oraz wypuściłyśmy parę pasemek z przodu, aby otulały jej twarz. Następnie Lau wykonałam delikatny makijaż, jednak tym razem dodała kreski na powiekach. Prędko wyjęłam czarne, klasyczne buty na delikatnym obcasie i kazałam jej je założyć. Popsikała się na koniec perfumami i była gotowa. Ojej! Nie spodziewałam się, że przez ten wyjazd moja przyjaciółka znajdzie miłość, ale bardzo się cieszę! Uśmiechnęłam się do siebie i wygoniłam ją na dół, ale przypomniałam sobie, że chcę zobaczyć minę Joe, więc pobiegłam za nią. Kiedy zeszłyśmy za dół, Joe jeszcze nie było.

– Wow, gdzieś się tak odstrzeliła? – zapytał Nate wchodząc do salonu. Laurel popatrzyła na mnie, rumieniąc się.

– Joe zabiera ją na kolację – wyjaśniłam, ruszając śmiesznie brwiami. Nate zagwizdał na moją odpowiedź.

– Świetnie wyglądasz. Ten idiota padnie jak cię zobaczy – powiedział, śmiejąc się głośno. Ciemno włosa uśmiechnęła się na jego słowa i cicho podziękowała. Usiadłam na jednym z dwóch foteli, a przyjaciółka na drugim. Szybko pogrążyłyśmy się w rozmowie o serialu Gossip Girl, który obie ubóstwiałyśmy. Kiedy zauważyłam, że Joe schodzi po schodach, momentalnie wyjęłam mój telefon i włączyłam aparat, aby nagrać ich. Pokażę im to na ich weselu.

– Gotowa? – Joe zapytał Laurel, patrząc na nią z błyszczącymi oczami.

– Oczywiści – odpowiedziała, szeroko się przy tym uśmiechając. Złapała za swoją torebkę i popatrzyła się na mnie. Kiedy zorientowała się, że wszystko nagrywam, uniosła na mnie brwi i posłała buziaka w stronę mojego telefonu. Cicho się zaśmiałam i pokazałam ręką na Joe, który nadal się na nią patrzył. Gdy wyszli, przełączyłam kamerę, tak aby teraz na mnie pokazywała.

– I tak właśnie zaczęła się prawdziwa miłość – powiedziałam do telefonu, uśmiechając się. Z tyłu zauważyłam jak Nate wykonuje dziwny taniec, na co wybuchłam śmiechem. Po chwili skończyłam nagrywanie i odłożyłam telefon do kieszeni.

– Zamówmy kebab! – krzyknęłam do niego, a on spojrzał na mnie zaskoczony.

– O nie nie nie tylko nie kebab! – powiedział, dziwnie się na mnie patrząc.

– Co? Dlaczego? – zapytałam przewracając oczami, na jego niezwyczajne zachowanie.

– Bo będziemy musieli długo czekać, a ja jestem głodny teraz – powiedział szybko.

– No dobra, ale ty gotujesz – zadecydowałam.

– Nie. Ja gotowałem ostatnio. Teraz Twoja kolej.

– Wcale, że nie. Ja zawsze robię śniadania i muszę Ci pomagać przy gotowaniu – stwierdziłam zgodnie z prawdą. On chwilę wyglądał, jakby się zastanawiał.

– A wiesz, kto nigdy nie gotuje? – zapytał, patrząc się na mnie z przebiegłym uśmiechem. Wiedziałam, dokładnie o kogo mu chodzi i również się złowieszczo uśmiechnęłam.

– ALEEEEEX! – wydarliśmy się oboje.

– CO! – pisnął ze swojego pokoju.

– Chodź! – zawołał głośno brunet. Po chwili usłyszeliśmy głośne kroki i nasz przyjaciel zszedł na dół.

– Dlaczego na mnie tak patrzycie? – zapytał przestraszony.

– Chodź, pokażę Ci coś – powiedziałam, wstając ze swojego miejsca.

– No dobraa? – zgodził się, idąc za mną. Przyprowadziłam go do kuchni. Obejrzałam się do tyłu i zauważyłam, że Nate też przyszedł za mną. Idealnie.

– To jest kuchnia – odezwałam się, pokazując rękami na pomieszczenie. – A wiesz co się robi w kuchni? – zapytałam, lecz nie czekałam na odpowiedź. – Gotuje! A więc, moi kochani chłopcy... Dzisiaj przyrządzicie mi pyszną kolację, dobrze? – powiedziałam powoli, jakbym mówiła do dwuletniego dziecka. Oni patrzyli na mnie, jakbym właśnie rzuciła na nich jakiś czar.

– Co? Nie, tak się nie umawialiśmy! – zawołał mój przyszły mąż. – Alex miał gotowaaać! – jęknął.

– Musisz mu pomóc – odparłam, klepiąc go po plecach. Następnie udałam się do wyjścia z kuchni, przypominając im, że jestem głodna i lepiej dla nich, aby zabrali się szybko do gotowania. Teraz mam czas dla siebie.  

*   *   *

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro