Rozdział 20
- Nie wiedziałam, że się pamiętacie! – wykrzyknęła zadowolona Clara.
- Nie pamiętamy – powiedzieliśmy w tym samym czasie. Uśmiechnęłam się delikatnie do chłopaka, ale spotkałam się tylko z nieprzyjaznym spojrzeniem. Okej... Mama i Clara popatrzyły na siebie zdezorientowane, ale po chwili uśmiechnęły się szeroko i kontynuuowały swoją konwersację, kiedy ja i Jake staliśmy obok niezręcznie.
- No dobrze, musimy już uciekać, bo z Flossie jesteśmy na nogach cały dzień – zaśmiała się moja rodzicielka kręcąc głową. – Musicie koniecznie do nas przyjść na obiad! Masz nadal mój numer, prawda? – zapytała zmartwiona, szukając długopisu w swojej torebce, przygotowana na negatywną odpowiedź.
- Oczywiście, że mam! – odpowiedziała Clara.
- To super, zmówimy się – powiedziała na pożegnanie i uścisnęła swoją dawną przyjaciółkę po raz kolejny. Uprzejmie się pożegnałam i z mamą kontynuuowałyśmy zakupy.
* * *
- Florence bal już tuż tuż, więc potrzebuję, abyś skupiła się na planowaniu wesela – powiedziała mama niedzielnego ranka. Dopiero co się obudziłam, a już mam obowiązki zrzucane na głowę. Pomimo tego, że był weekend, mama siedziała przy kuchennej wyspie ubrana w luksusową odzież domową. Była ubrana w beżowy sweterek, luźne brązowe, materiałowe spodnie, a do tego eleganckie okularny ze złotą oprawką. Swoje blond włosy miała związane w niskiego kucyka, a na twarzy ani grama makijażu, tylko nawilżający krem. Tak naprawdę ten strój odejmował jej przynajmniej dzisięć lat. Nie zdziwiłam bym się gdyby ktoś wziął ją za moją siostrę.
- Już? – zapytałam zaskoczona, ponieważ nie sądziłam, że planowanie ślubu nadejdzie tak szybko. Miałam cichą nadzieję, że odbędzie się on za rok albo dwa lata, ale widocznie rodzice chcą połączyć się z Lauder Ltd. szybciej niż myślałam. Mama zaprzestała pisania czegoś na swoim laptopie i podniosła swój wzrok znad okularów.
- Tak – odpowiedziała krótko jakby to miała być nadzwyczajniejsza rzecz na świecie. Pokręciła głową i wróciła do przeglądania stron internetowych na laptopie. – Potrzebuję abyście razem z Nate'm zaczęli od motywu oraz kolorystki i napisali parę punktów na temat tego co chcecie, aby było uwzględnione w planowaniu. Wiesz, najlepiej by było gdybyś zaprosiła Nate'a do nas i wtedy będę mogła wam obydwojgu wytłumaczyć wszystko – kontynuuowała nie patrząc nawet na mnie, zbyt zajęta informacjami przed sobą.
- Ale że dzisiaj mam go zaprosić? – zapytałam nie wiedząc dokładnie o co jej chodzi.
- Im szybciej tym lepiej, Flossie – odpowiedziała ciepłym tonem, spoglądając na mnie szybko.
- Nate raczej nie będzie zainteresowany tym pomysłem – stwierdziłam, ponieważ naprawdę nie widzę, żeby planowanie wesela sprawiłoby chłopakowi przyjemność.
- Jesteście w tym oboje, więc tak naprawdę nie interesuje mnie czego on chce a czego nie – powiedziała już zirytowanym tonem. Tak naprawdę zrozumiałam jej przesłanie, ponieważ nie powinnam się przyjmowyać tym czy chłopak będzie chciał brać udział w planowaniu czy nie. Nie powinnam tego robić sama, więc on jest zmuszony przyczynić się do tego wszystkiego.
- Dobrze, zapytam czy ma czas – rzekłam zamyślona. Natępnie nie słysząc już żadnej odpowiedzi od mamy, wzięłam się za robienie śniadania. Wyjęłam z szafki jajka, cebulę, olej oraz szynkę miejąc zamiar zrobić sobie jajecznicę.
- Flossie wiem, że to nie wporządku z mojej strony, ale musisz zacząć jeść zdrowiej oraz mniej – usłyszałam głos mamy i zamarłam na jej słowa. Nigdy nie zwracała mi uwagi na temat jedzenia. Była nawet zadowolona, że jej córka przez to nie zmaga się z zaburzeniami odżywiana czy czymkolwiek innym. Powoli się odwróciłam patrząc na mamę zagubiona. Mama również nie była zadowolona ze swoich słów i wyglądała jakby chciała je od razu cofnąć. – Przepraszam, ale wczoraj ta sukienka na tobie tak idealnie leżała i nie chciałabym, aby to sie zmieniło. Proszę, ogranicz jedzenie chociaż do czasu balu – dodała smutna starając się mi przekazać to co ma do powiedzenia w jak najdelikatniejszy sposób.
- Dobrze – zgodziłam się wzdychając, tylko dlatego, że wiedziałam, że to dla niej również trudne. Przypomniałam sobie jak kiedyś mi opowiadała jak przez wiele lat, dopóki mnie nie urodziła, zmagała sie zaburzeniami odżywiania i że nawet wspomnienie o jedzeniu pogarszało jej stan. Nie chciałam się z nią kłócić, ponieważ widziałam, że ona tak naprawdę nigdy nie chciała mi kazać ograniczania jedzenia.
Zamiast jajecznicy, stwierdziłam, że owsianka z bananami i tak będzie lepszą opcją, ponieważ dzięki niej będę miała więcej energii. Podczas kiedy czekałam aż woda na kawę mi się zagotuje, postanowiłam napisać do Nate'a, aby już mieć to z głowy.
Ja: Hej, mogłbyś dzisiaj do mnie przyjść? Moja mama chce z nami ustalić parę rzeczy.
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać, ponieważ chłopak odpisał mi w przeciągu paru minut.
Nate: Jasne, o której?
- Mamo, Nate się pyta o której ma przyjść – odparłam zwracając się do rodzicielki, która dalej zawzięcie coś pisała na laptopie.
- Kiedy mu najbardziej pasuje. Dzisiaj nic nie mam w planach – odpowiedziała zamyślona. Przytaknęłam tylko głową i przekazałam Nate'owi to co mama mi powiedziała.
Szybko zjadłam swoje śniadanie i wróciłam z powrotem do swojego pokoju, aby chociaż się doprowadzić do przyzwoitego stanu, ponieważ za duża koszulka i rozczochrane włosy nie są zbyt estetyczne.
Założyłam kremowe dresy oraz pasującą do niego krótką bluzę zakładaną przez głowę. Włosy jedynie rozczesałam i związałam w niesfornego koka na czubku głowy. Następnie umyłam twarz i nałożyłam krem na dzień. Odpuściłam sobie makijaż, ponieważ i tak nigdzie dzisiaj nie wychodzę, a naprawdę nie lubię się malować bez powodu.
* * *
Byłam w trakcie oglądania swojego ulubionego serialu, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Dziwne, nikt z domowników zazwyczaj nie puka, zazwyczaj wszyscy po prostu sobie wchodzą do mojego pokoju bez zapowiedzi.
- Tak? – powiedziałam głośniej, aby ktokolwiek jest za drzwiami mnie usłyszał. Po sekundzie drzwi się uchyliły i pojawił się Nate.
- Hej – przywitał się patrząc na mnie z tym swoim charakterystycznym uśmieszkiem na twarzy. Chłopak również wyglądał jakby nie miał na nic dzisiaj ochoty, gdyż nie czekając na moją odpowiedź, rzucił się na moje łóżko i zakopał swoją głowę pod poduszkami.
- Hej – odpowiedziałam zdziwiona jego zachowaniem, ale nie rozmyślając dłużej wzięłam swój telefon i zaczęłam przeglądać platformy społecznościowe.
- Hm, inaczej sobie wyobrażałem twój pokój – odezwał się po paru minutach, podnosząc głowę i rozglądając się dookoła. Dopiero teraz zorientowałam się, że Nate nigdy u mnie nie był przez co poczułam się trochę speszona, gdyż pomimo tego, że w pokoju nie panował bałagan, najczystrzy również nie był.
- Tak? A jak sobie go wyobrażałeś? – zapytałam zainteresowana, ponieważ zawsze sądziłam, że można dużo się dowiedzieć o kimś na podstawie ich pokoju.
- Hm jest mniej różowy niż myślałem... – odparł w sposób nieokreślony i z powrótem położył swoją głowę, tym razem, na poduszce zamykając oczy. – Co Eleanor chciała ustalić? – zapytał. Dziwnie się poczułam, kiedy chłopak nazwał moją mamę po imieniu, ponieważ to wskazywało, że mają bliską relację. Wiem, że to nie uniknione, ponieważ ja również zwracam się do jego mamy po imieniu, ale i tak dla mnie to dziwne. Dotychczas tylko Laurel mówiła do mojej mamy 'Eleanor', ale mama zna ją od dzieciństwa.
- Um, chciała ustalić motyw i kolorystykę na przyjęcie ślubne – powiedziałam po chwili zastanowienia się. Chłopak zmarszczył brwi i przewrócił oczami. Chyba myślał, że chodzi o coś ważniejszego.
- Ok, tak w ogóle to kiedy przyszedłem, poprosiła abyśmy za chwilę zeszli do salonu – przekazał, ale nie wyglądał jakby miał zamiar wstawać.
- To chodźmy – zadecydowałam, ponieważ chciałam mieć już chociaż tę część z głowy. Poklepałam go po udzie, aby dać mu znać, żeby wstał i sama ruszyłam na dół.
Wchodząc do salonu przeraziłam się. Na każdym możliwym stoliku, kanapie, krześle czy fotelu leżały gazedy ślubne, kartki oraz przeróżne katalogi, a na środku tego wszystkiego na podłodze siedziała moja mama. Nie wiedziałam, że aż tak była przygotowana. To tak jakby... czekała na ten dzień od lat.
Kiedy moja rodzicielka nas zauważyła, cała jej twarz widocznie się rozświetliła.
- Chodźcie, kochani – zachęciła nas, delikatnie się posuwając na bok, aby zrobić nam miejsce na kawałku podłogi obok niej. Uniosłam brwi ze zdziwienia, ale i tak podeszłam i usiadłam obok niej. – Zobaczycie będzie fajnie, już nie mogę się doczekać – poruszyła się śmiesznie pokazując jak bardzo podekscytowana jest. Zrobiło mi się jej szkoda, ponieważ to nawet nie jest prawdziwy ślub...
* * *
Nie muszę już chyba wspominać, że nasze całe popołudnie zostało wypełnione oglądaniem i wybieraniem motywów, kolorów, typów Sali, stołów, krzeseł, itd... Kiedy na zegarze wybiła siedemnasta, mama w końcu po raz pierwszy od paru godzin, uniosła swój wzrok znad katalogu, który przeglądała i spojrzała na zegar.
- Ojej, to już ta godzina?! – zapytała przerażona, upewniając się poprzez popatrzenie na swój zegarek na nadgarstku. – Muszę jeszcze ugotować obiad – westchnęła przeciągając się, a następnie wstała z podłogi. – Nate zostaniesz na obiad? – zwróciła się do chłopaka, który już wyglądał na ledwo żywego.
- Eee... Tak – powiedział niepewnie spoglądając na mnie.
- Znakomicie. Będzie gotowy za mniej więcej godzinę... mam nadzieję – dodała i po chwili zniknęła z salonu. Nate wydając z siebie zmęczony dźwięk, położył się na moich kolanach, a następnie zamknął oczy. Wyglądał na naprawdę wyczerpanego. Rozumiem, że to może nie być sposób w jaki chciałby spędzić swoją niedzielę, ale bez przesady.
Cicho westchnęłam i sięgnęłam po pilot, który leżał na stoliku przedemną. Włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach, aby znaleźć coś wystarczająco interesującego. Niestety nie miałam dostępu do telefonu, ponieważ on leżał na drugiej stronie pomieszczenia, a ja... no cóż nie mogłam się ruszyć z miejsca gdyż ktoś mi nie pozwalał.
W końcu trafiłam na Disney Channel, na którym akurat leciała Hannah Montana, więc oczywiście się zatrzymałam, ponieważ ten program był moim całym światem kiedy byłam mała.
Razem z Nate'm siedzieliśmy w ciszy. On kreślił małe kółeczka na moich kolanach, kiedy na z nudów zaczęłam bawić się jego brązowymi włosami. Cieszę się, że nie jest jednym z tych chłopców, którzy wolą krótkie włosy, gdyż jest im łatwiej je utrzymać. Nate'a włosy nie były wcale długie, ale też nie krótkie. Coś w stylu młodego Leonardo DiCaprio... W sumie nie wiem jak je dokładnie opisać, ale według mnie były idealnej długości.
- Dzieci, obiad! – usłyszeliśmy w końcu krzyk mamy. Ucieszyłam się, ponieważ śniadanie było moim ostatnim posiłkiem i zdążyłam już bardzo zgłodnieć do tego czasu. Obydwoje powoli wstaliśmy i udaliśmy się do jadalni. Po chwili również dołączył do nas Teddy, który niedawno wrócił od kolegi, oraz mój tata, który cały dzień spędził w swoim domowym biurze na poddaszu.
* * *
Witajcie kochani!
Jak Wam minął tydzień?! Mam nadzieję, że dobrze. Jak zwykle zachęcam do komentowania oraz gwiazdkowania! Komentarze bardzo mnie motywują i bardzo lubię, kiedy zauważam reakcję z waszej strony <3
Miłego weekend'u!
xoxo,
K
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro