Rozdział 17
Resztę wakacji przeleciała mi niewiarygodnie szybko i zanim się obejrzałam zaczynał się nowy rok szkolny, mój ostatni, zanim udam się na studia.
Po porannej toalecie, założyłam na siebie czarną bluzkę z krótkim rękawkiem i spódnicę w żółtą kratkę, która była podobna do tej, którą nosiła Cher Horowitz w filmie Clueless. Włosy zostawiłam rozpuszczone, lecz delikatnie zakręciłam je przy końcówkach, jednak pozostawiłam gumkę do włosów na jednym z nadgarstków na wszelki wypadek, gdyby zrobiło mi się gorąco. Jak zwykle zrobiłam delikatny makijaż i zabierając moją czarną torbę na ramię, zeszłam na dół, gdzie siedzieli już moi rodzice spożywając swoje śniadanie.
– Dzień dobry – odezwałam się jako pierwsza.
– Dzień dobry, słoneczko – odpowiedziała mama. – Gotowa na ostatni pierwszy dzień szkoły? – zapytała unosząc swój wzrok znad porannej gazety.
– Nie – powiedziałam szczerze, co rozśmieszyło moich rodziców.
– Potrzebujesz abym zawiózł Cię do szkoły? – zagadnął mój rodziciel.
– Nie trzeba, jadę z Laurel – oznajmiłam wyciągając z lodówki awokado. Przygotowałam sobie w pośpiechu śniadanie, abym miała czas je jeszcze zjeść zanim przyjaciółka po mnie przyjedzie. Rodzice życząc mi miłego dnia poinformowali, że już wychodzą do pracy i zobaczą mnie po szkole. Niedługo po tym skończyłam jeść śniadanie i po założeniu czarnych mokasynów wyszłam z domu upewniając się, że dobrze zakluczyłam drzwi. Zauważyłam, że Laurel właśnie podjechała, więc powolnym krokiem poszłam do jej samochodu.
– Hej – powiedziała zmęczona.
– Hej – odpowiedziałam tym samym tonem. – Tak bardzo nie chcę tam wracać – dodałam zamykając oczy na parę sekund.
– Ja też – zgodziła się. Przez resztę drogi do szkoły słuchałyśmy muzyki w radiu rozmawiając o nowym serialu, który zaczęłyśmy niedawno oglądać.
Dotarłyśmy do szkoły zaraz przed drugim dzwonkiem. Szkołę zaczynamy codziennie o ósmej trzydzieści, kończymy o trzeciej. U nas w szkole rano, po przerwie oraz na lunchu dzwonią dwa dzwonki. Pierwszy oznacza, że czas, aby zacząć kierować się na lekcje, a drugi sygnalizuje rozpoczęcie lekcji, więc byłyśmy idealnie na czas.
Cała szkoła znajdowała się już na stołówce, czekając aż dyrektorka wpuści nas na aulę. Wzrokiem odszukałyśmy Avery, Dionne oraz Kalei i szybkim krokiem podeszłyśmy do stolika, przy którym siedziały.
– Cześć! – wykrzyknęłam witając się. Wszystkie wstały i po kolei się przytuliłyśmy na powitanie, ponieważ nie widziałyśmy całe wakacje. Avery, Dionne i Kalei są bardziej naszymi przyjaciółkami w szkole, gdyż poza nią w ogóle nie rozmawiamy ani nigdzie razem nie wychodzimy.
– Witam z powrotem! Proszę się podzielić na grupy rocznikowo – głos dyrektorki rozniósł się po stołówce, po czym nastała kompletna cisza. – Freshmans zapraszam do auli, Sophmores proszę się skierować do pani Jensen, Juniors do pani Dorsey, a Seniors do pana Saunders. – Wytłumaczyła wskazując po kolei na każdego z nauczycieli. – Dostaniecie od nich swoje plany lekcji na ten rok szkolny oraz przekażą Wam najważniejsze informacje. – Kiedy skończyła, na stołówce znowu zrobił się chaos, gdyż wszyscy uczniowie skierowywali się do wspomnianych nauczycieli. Przez to, że stołówka nie była wystarczająco duża na taką liczbę ludzi, większość osób przepychała się, aby mogli przejść, w tym również i my. Trzymając się za ręce, stworzyłyśmy coś w stylu pociągu, który pomoże nam razem przejść przez tłum bez zgubienia się. Pierwsza szła Avery, ponieważ jako najsilniejsza z nas mogła łatwo odepchnąć ludzi na bok.
Kiedy w końcu dotarłyśmy do pana Saunders, musiałyśmy jeszcze trochę poczekać, aż reszta naszego rocznika się zbierze. Przez ten czas opowiadałyśmy sobie o naszych wakacjach. W samochodzie poprosiłam Lauren, aby nie wspominała dziewczynom o Nate'cie, bo to by bardzo skomplikowało sprawę. Dodatkowo, nie ufam im wystarczająco na tyle, aby zwierzać im się ze wszystkiego co dzieje się w moim życiu. Poza tym, ktoś inny mógłby usłyszeć i nagle po całej szkole rozchodziłyby się najróżniejsze plotki na mój temat.
– To wszyscy? – odezwał się mężczyzna rozglądając się dookoła, jednak nikt mu nie odpowiedział. – Dobra, to idziemy na salę gimnastyczną, gdzie wytłumaczę Wam co dalej będzie się działo – powiedział i nie czekając na reakcję uczniów, zaczął kroczyć w kierunku wspomnianego miejsca, a reszta podążyła za nim.
W sali gimnastycznej nauczyciel z pomocą innych nauczycieli rozdał nam plany lekcji, kalendarze oraz oznajmił nam, że na czwartej lekcji będziemy mieli apel w auli. Potem pozwolił nam rozmawiać, dopóki nie zadzwonił dzwonek oznajmiający drugą lekcję.
– Co masz teraz? – zapytała Laurel próbując porównać swój plan z moim.
– Um... angielski – przeczytałam.
– Ja też! – wykrzyknęła szczęśliwa i przybiła mi piątkę. Reszta dziewczyn miały inne klasy niż my, więc umówiłyśmy się, że na przerwie spotkamy się przed drzwiami stołówki.
Reszta dnia minęła mi dość szybko, ale to tylko dlatego, że nie robiliśmy za dużo na lekcjach, przez to, że nauczyciele przekazywali nam kiedy odbędzie się nasz pierwszy egzamin z danego przedmiotu i jak będzie wyglądał. Okazało się, że egzaminy mamy w czerwcu, ale próbne odbędą się w grudniu oraz marcu. Ugh... czeka nas ciężki rok szkolny.
– Chcesz do mnie przyjść po szkole? – spytała Laurel, gdy wychodziłyśmy ze szkoły.
– Nie mogę – westchnęłam. – Mama i Stephanie biorą się za organizowanie mojego balu zaręczynowego i chcą, abym również uczestniczyła w przygotowaniach. Dzisiaj chyba idziemy oglądać salę – wyjaśniłam nie zadowolona.
– No dobrze. Może następnym razem – odpowiedziała. Przez resztę drogi do domu rozmawiałyśmy o moim nadchodzącym balu zaręczynowym i przyjaciółka zmusiła mnie, abym obiecała jej, że dostarczę jej zaproszenie jako pierwszej.
– Do zobaczenia jutro! – powiedziałam wysiadając z samochodu. Dziewczyna odkrzyknęła mi pożegnanie i ruszyła w kierunku swojego domu.
– Jestem! – krzyknęłam wchodząc do domu.
– Za godzinę mamy się spotkać z Stephanie, więc szybko leć na górę. Na łóżku przygotowałam ci sukienkę, więc załóż ją jak najszybciej proszę – pocałowała mnie w pośpiechu w policzek na przywitanie i ruszyła po schodach na górę. Cicho westchnęłam, ale również skierowałam się do mojego pokoju. Na łóżku czekała na mnie śliczna biała sukienka, która ładnie otulała moją sylwetkę. Miała dekolt w serek, krótkie rękawki zrobione z koronki, a na samym dole spódnica rozchodziła się w falbankę. Włosy i makijaż zostawiłam, jedynie popsikałam się moim ulubionym zapachem. Gotowa zabrałam swoją torebkę i zeszłam na dół.
– Jestem już gotowa! – wykrzyknęłam siadając na kanapie w salonie.
– Ja też będę za pięć minut! – odkrzyknęła moja mama. Zaśmiałam się, ponieważ nie ważne jak wcześnie zaczęłaby się przygotowywać do wyjścia, zawsze zajmuje jej to dłużej i niż mi.
Po dziesięciu minutach zeszła na dół. Wyglądała jak zwykle elegancko.
– Dobrze, chodźmy – rzekła zabierając kluczyki od samochodu z szafki stojącej przy drzwiach, a następnie otworzywszy drzwi wyszła na zewnątrz.
* * *
- O, właśnie miałam do was dzwonić – powiedziała Stephanie z szerokim uśmiechem. Jak zwykle wyglądała nieskazitelnie. Miała na sobie beżową spódnicę, która sięgała jej delikatnie przed kolana, a do tego pasującą marynarkę w tym samym kolorze. Pod spodem miała śnieżno-białą koszulę. Swoje błyszczące brąz włosy, związała z starannego niskiego koka.
- Przepraszamy za spóźnienie, kochana – przeprosiła moja mama witając się z kobietą trzema całusami.
- Nie przejmujcie się – zaśmiała się życzliwie. – A teraz chodźmy! – powiedziała i skierowała się w stronę masywnych schodów prowadzących do starego budynku. Z zewnątrz wyglądał naprawdę zabytkowo. Już w tamtym momencie wiedziałam, że ten cały 'bal' naprawdę będzie balem, a nie wystawnym obiadem jak zakładałam na początku.
- Dzień dobry – odezwała się do nas starsza kobieta, kiedy weszłyśmy do środka. Moja mama wraz ze Stephanie do niej podeszły również się witając. Rozejrzałam się dookoła, zastanawiając się co ja w ogóle robię ze swoim życiem, ale też podeszłam do kobiety.
- To moja córka, Florence – przedstawiła mnie moja mama. Kobieta uśmiechnęła się do mnie ciepło wyciągając do mnie rękę.
- Miło mi cię poznać Florence. Jestem Clementine Chaucer, będę pełniła rolę organizatorki twojego przyjęcia. Mam nadzieję, że spodobają ci się moje pomysły – odparła, na co ja zaskoczona jedynie kiwnęłam głową uśmiechając się do niej z powrotem. Organizatorka przyjęć? To jest tylko bal zaręczynowy! Jeżeli to przyjęcie jest tak ważne, już się boję pomyśleć o tym jak będzie wyglądał nasz ślub... - Jeżeli jesteście już gotowe, chciałabym wam pokazać salę, która sądzę, że będzie idealna dla was – powiedziała i poprosiła, abyśmy za nią poszły.
Wnętrze budynku zrobiło na mnie jeszcze większe wrażenie niż zewnątrz. Panowała tutaj biel z wieloma akcentami złota. Z sufitu zwisały gigantyczne diamentowe żyrandole, a podłoga była idealnie wypastowana na błysk. Czułam się jak księżniczka z filmu z innej epoki. Zdecydowanie większe wrażenie robią na mnie budynki w tym stylu, niż te nowoczesne.
Przemierzając szerokie korytarze wypełnione przepięknymi obrazami oraz statuami, nie mogłam uwieżyć, że nasi rodzice traktują ten nasz cały udawany ślub tak poważnie. Przecież będą musieli wydać mnóstwo pieniędzy na wynajęcie samej sali na nasz bal zaręczynowy... Mam nadzieję, że nie robią tego wszystko dla mnie, abym w końcu przestała się na nich zlościć, bo to i tak nie pomoże. Nie chcę od nich dostawać prezentów ani żadnych z tych rzeczy w zamian za poślubienie Nate'a. Wolałabym aby poprostu usiedli ze mną i porozmawiali o tym co dokładnie się stanie i jak się z tym czuję. O wiele szybciej im bym przebaczyła, gdyby w końcu zaczęli myśleć o moich uczuciach i planach na życie.
- A tutaj odbędzie się wasze przyjęcie. – Clementine zatrzymała się przy masywnych kremowych drzwiach ze złotymi detalami posyłając nam tajemniczy uśmiech. Delikatnie zapukała w nie dwa razy i po chwili otworzyły się ukazując nam zabierające dech w piersiach pomieszczenie.
- Pięknie... – powiedziała cicho mama, rozglądając się dookoła rozmarzona. Starsza kobieta zaczęła opisywać jej wizję na nasz bal zaręczynowy, ale ja już jej nie słuchałam, ponieważ w mojej głowie zaczęły się tworzyć moje własne plany na ten dzień. Pomimo tego, że i tak nie będę mogła wdrożyć moich planów w plany Clementine oraz mojej mamy i Stephanie, nadal było miło choć przez chwilę pomarzyć o tym jak mój ślub mógłby wyglądać. Może pewnego dnia, kiedy nasza umowa się skończy, znajdę mężczyznę z którym mogłabym zaplanować idealny ślub, ale jak narazie to tylko marzenia.
* * *
Kolejne parę tygodni w szkole minęły mi bardzo pracowicie. Przez to, że to nasz ostatni rok w szkole, nauczyciele wcale nas nie oszczędzali. Ciągle zadawali nam rozmaite prace domowe, w tym próbne mini egzaminy, eseje oraz prezentacje. Trudno było mi myśleć o czym kolwiek innym niż szkoła, dlatego cieszyłam się, że mama wzięła organizację balu zaręczynowego na swoje ręce. Tak naprawdę to pewnie dlatego, gdyż nie ufała mi z organizacją dak dużej uroczystości, ale i tak angażowała mnie w to tylko wtedy kiedy naprawdę musiała.
Gdy nadszedł kolejny poniedziałek, byłam bardzo zestresowana prezentacją na Psychologię, która miała się odbyć na trzeciej lekcji. Nienawidzę publicznych wystąpień, nawet takich przed klasą, więc już wiedziałam, że dopóki jej nie zrobię, będę chodziła zestresowana.
- Tak dzisiaj idziesz ubrana? – zapytała mnie mama rano, kiedy w pośpiechu pakowałam wodę oraz jedzenie do torby.
- Tak? – odpowiedziałam zdziwiona, ponieważ nigdy nie zwracała mi uwagi jak się ubieram do szkoły. Co prawda dzisiaj ubrałam się dość odważnie niż zazwyczaj, ponieważ chciałam przez to czuć się bardziej odważnie podczas przezntacji, ale może mogłam się ubrać innaczej? Byłam ubrana cała na czarno... czarne skórzane spodnie, czarny golf oraz czarne buty. Co prawda założyłam złotą biżuterię, która delikatnie rozświetlała ten strój. Nadal był wrzesień dlatego nie potrzebowałam kurtki.
- No dobrze – westchnęła i powróciła do pisania czegoś na swoim laptopie oraz popijania kawy. Zdziwiona popatrzyłam się na nią, ale stwierdziłam, że nie mam już czasu się przebierać, dlatego po włożeniu wszystkiego czego potrzebowałam do torby, szybko wyszłam z domu.
Jak zwykle Laurel czekała już na mnie przed domem. Wsiadając przywitałam się z nią oraz pogrążyłam się w konwersacji.
* * *
Wychodząc szkoły poczułam delikatną ulgę, ponieważ moja przezntacja na szczęście poszła mi dobrze. Jednak w głowie nadal powtarzałam sobie co mam dzisiaj do zrobienia. Jejku nie wiedziałam, że ostatni rok będzie aż tak stresujący. Może to dlatego, że bardzo chcę się dostać na dobre studia i nie mogę pozwolić sobie na leniuchowanie?
- Ej, a to nie jest Nate? – zapytała Laurel patrząc na kogoś w oddali.
- Co? – odpowiedziałam pytaniem próbując zobaczyć czy mówi prawdę, ale jak zwykle mój okropny wzrok mnie zawiódł. Okulary niestety znajdowały się gdzieś głęboko w torbie, dlatego moja wizja była limitowana.
- Nate, to chyba on, tam patrz – powiedziała, skrycie wskazując ręką.
- Laurel ja naprawdę nie widzę – stwierdziłam zmęczona. – Ale to pewnie nie on, po co miałby tutaj przyjechać? – zapytałam przewracając oczami i ruszyłam w stronę jej samochodu.
- O, idzie tu – oświadczyła uśmiechając się do mnie zadowolona.
- O nie... – westchnęłam.
- Cześć, Nate – odezwała sie pierwsza moja przyjaciółka.
- Hej – odpowiedział jej Nate uśmiechając się, a następnie zrócił swój wzrok w moją stronę. – Umarł ktoś? – zapytał, skanując mnie od góry do dołu.
- Co dzisiaj wszyscy mają do mojego ubioru? – spytałam patrząc w dół na siebie.
- Nie nic, idziemy?
- Gdzie?
- Czy nikt naprawdę ci nic nie mówi?
- Ale co?
- Mamy dzisiaj iść próbować ciasta na bal – odparł zirytowany.
- Dlaczego my?
- Nie wiem. Chodź bo się spóźnimy – Rzekł i po pożegnaniu się z Laurel, ruszył w stronę swojego samochodu.
- No dobrze, to do zobaczenia jutro – zwróciłam się do przyjaciółki.
- Powodzenia – przytuliła mnie oraz również zaczęła iść do swojego samochodu. A tyle miałam na dzisiaj zaplanowane...
* * *
Witam wszystkich z powrotem!
Nie wiem czy widzieliście moje ogłoszenie (polecam je przeczytać!), więc jeszcze raz przepraszam za moją długą nieobecność.
Przez ten czas zyskaliśmy dużo nowych czytelników i chciałabym Was wszystkich powitać! Dziękuję za każdą gwiazdkę, komentarz oraz za po poprostu czytanie mojego opowiadania.
Nie wiem czy zauważyliście, ale zrobiłam poprawkę rozdziałów, przez co stały się one nieco dłuższe i dlatego jest ich mniej. Nie ma potrzeby czytać całej książki ponownie jeżeli nie chcecie, ponieważ nic prawie się nie zmieniło. Ale nadal zachęcam do czytania!
Nie było mnie ponad 2 lata, ale mam nadzieję, że mi przebaczycie tym nowym rozdziałem :) Nie obiecuję, że powrócę do regularnego publikowania, ponieważ kiedy zaczynałam tę książkę miałam o wiele mniej obowiązków niż mam teraz, ale postaram się przynajmniej dokończyć ją do końca. Mam nadzieję, że Was nie zawiodę.
Zanim pójdę mam pytanie.... Chcecie, abym dodawała zdjęcia do multimediów czy nie? Jeżeli tak to jakie? Związane z opisami, ubrania czy coś innego?
xoxo, K
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro