Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Jestem pewny, że spałem jak zabity po wczorajszej męczącej wycieczce, ale komuś udało się mnie obudzić. Otworzyłem powoli oczy, ale nikt się nie odezwał, więc ponownie je zamknąłem i jak się okazało, na krótko.

- Niall? - słysząc Harry'ego przewróciłem się na drugi bok, po czym przetarłem oczy, by lepiej go widzieć.

- Co jest? - wymamrotałem i nie przypominam sobie, żebym miał tak bardzo ochrypnięty głos jak teraz. Co jak co, ale gdyby jakiś chłopak z takim głosem odezwał się do mnie z samego rana to byłbym pewny, że nie skończyłoby się tylko na porannym całusie.

- Chciałem ciebie zawołać na śniadanie oraz przeprosić.

- Przeprosić? - spytałem zdziwiony marszcząc czoło - Za co?

- Uhm za to... że ciebie przytuliłem.

- Czemu mnie za to przepraszasz?

- Myślałem, że później uderzysz mnie za to, czy coś...

Czekaj, co? Miałbym go uderzyć za to, że mnie przytulił? Okej, to było gwałtowne i nie przewidziałbym tego, ale... Coś mi tu nie gra.

- Słuchaj, Harry, ktoś kiedyś uderzył cię za to, że go przytuliłeś? - spytałem, a on nie odpowiedział - Nie jestem zły na ciebie ani trochę. Poza tym, ja zrobiłem to pierwszy.

- To było miłe.

Z tym się zgodzę.

Odkryłem z siebie kołdrę, ale cofnąłem to, gdy zrobiło mi się zimno, bo miałem na sobie tylko bokserki i białą koszulkę.

- Dziś pada? - zapytałem.

- Jest słońce - odpowiedział i w tym momencie kichnąłem.

- Kurwa, wiedziałem, że tak będzie - wymamrotałem - Powiedz im, że nie przyjdę na śniadanie, bo chcę zostać w łóżku.

- Na zdrowie i... Nie ma ich.

- To gdzie są? - spytałem owijając się szczelniej kołdrą.

- Na spacerze.

- To po co wołałeś mnie na śniadanie? Niepotrzebnie się obudzi...

- Bo zrobiłem je dla ciebie - powiedział i wtedy zmarszczyłem czoło patrząc gdzieś w bok. Nie pamiętam kiedy ktoś ostatnio zrobił śniadanie specjalnie dla mnie i okej, ale poczułem się dziwnie, bo to było miłe.

- Dlaczego? - spojrzałem na niego, a on wzruszył ramionami.

- N-nie wiem, może w zamian za wczorajsze słowa.

- To nic takiego, przecież to tylko...

- Dziękuję, Niall - powiedział patrząc się prosto na mnie i wtedy zauważyłem, że jego oczy są zielone.

O mój Boże.

- Proszę, Harry.

Ale czy teraz możesz wyjść z mojej głowy? Zdecydowanie za często w niej siedzisz, to mnie przeraża.

- Więc zszedłbyś na dół?

- Jasne - powiedziałem zrywając się z łóżka, ale szybko podszedłem do mojej walizki, by założyć szare, dresowe spodnie.

- Chciałbyś herbaty? - zapytał, gdy siadałem przy stole.

Druga pani Anne.

- Nie, dzięki. Poza tym, kocham fasolkę, więc jestem zaskoczony - powiedziałem patrząc na talerz znajdujący się przede mną - Mój ulubiony zestaw śniadaniowy - uśmiechnąłem się.

- Domyśliłem się - stwierdził siadając naprzeciwko mnie.

- Jak? - spytałem patrząc na niego, a on wzruszył ramionami.

- Jestem dobrym obserwatorem.

Patrzyłem się chwilę na niego, a on na mnie i zdałem sobie sprawę, że zamiast mówić, rzeczywiście wolał wszystko obserwować. Może dlatego tak bardzo zwracał uwagę na moje tatuaże i przyglądał się mi? W przeciwieństwie do niego nigdy nie robiłem czegoś takiego. Zawsze skupiałem się na sobie, a inni jakoś szczególnie mnie nie obchodzili.

Harry miał na sobie zieloną koszulę w kratę, a pod nią białą koszulkę. Jego oczy miały intensywny kolor, który dziś rano zauważyłem i bez żadnego zastanowienia musiałem stwierdzić, że były piękne. Jego twarz, którą po bokach okalały kręcone włosy była równie ładna, ale nic nie pobije jego uroczego uśmiechu.

Harry zaśmiał się i wtedy wróciłem do żywych. Wzdrygnąłem się i zacząłem jeść, bo okazało się, że bezsensownie przemieszczałem widelec na talerzu.

- Ty też jesteś dobrym obserwatorem, Niall - uśmiechnął się.

- Co? Nie, ja nie - zaprzeczyłem i wtedy chciałem uderzyć się w czoło, bo rzeczywiście dopuściłem się do obczajania Harry'ego, który siedział kilkadziesiąt centymetrów przede mną.

Po śniadaniu ogarnąłem się w łazience, ale i tak skończyłem w dresie, w którym miałem zamiar przeleżeć cały dzień. Harry wszedł razem ze mną do pokoju, w którym otworzyłem okno, by zapalić papierosa. Gdy to zrobiłem, on usiadł na moim łóżku i prawdopodobnie mnie obserwował, ale nie zwracałem na to uwagi, bo zamknąłem oczy i z przyjemnością oddawałem się nikotynie. Gdy skończyłem palić, wyciągnąłem kolejną fajkę, ale odwróciłem się, gdy Harry zakaszlnął.

- Co jest, aniołku?

Zamrugał słysząc przezwisko, które mu nadałem ze względu na jego sposób bycia, ale po chwili westchnął, by się odezwać:

- Jedna wystarczy, prawda?

- Gdyby wystarczyła to nie sięgałbym po kolejną.

- Uhm...

- Niech ci będzie - schowałem papierosa do paczki, mimo że chciało mi się dalej palić. Harry uśmiechnął się, gdy zobaczył co zrobiłem i wtedy mrugnąłem do niego, idąc w jego kierunku. Chłopak nerwowo się rozejrzał i odsunął, gdy wszedłem na łóżko na czworaka, ale po chwili położyłem się lądując twarzą w poduszce.

- Spokojnie, przecież nic ci nie zrobię - wymamrotałem nie będąc pewny, czy mnie zrozumiał.

Mimo, że miałem teraz na coś pewną ochotę.

- Uhm, chcesz iść spać? - zapytał, gdy zakryłem się kołdrą.

- Sam nie wiem, ale nie przeszkadzasz mi jeśli o to ci chodzi.

- W porządku.

Rozmawiałem z Harrym, a właściwie to w większości słuchałem jego historii, które o dziwo opowiadał bez żadnych skrępowań. Patrzyłem na niego jednym okiem i to ledwo, bo byłem bliski zaśnięcia, ale był szczęśliwy mówiąc o tak nieistotnych rzeczach, co wywoływało u mnie uśmiech. Gdy położył się obok mnie, zapewnie robiąc to nieświadomie, zlustrowałem go w miarę możliwości i znów skorzystałem z okazji, by przypatrzeć się jego twarzy i chcąc lub nie, zasnąłem patrząc na jego delikatne usta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro