Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Minął tydzień od kiedy przebywam w Holmes Chapel. Nie wiem dlaczego, ale przez ten czas, w którym obserwowałem zachowanie Harry'ego zdałem sobie sprawę, że chciałbym dowiedzieć się o jego problemach i pomóc mu w ich rozwiązaniu o ile się da. Jednakże jest mały szczegół - nie zaufa mi, a na pewno nie zrobi tego po tym co mu zrobiłem. To dziwne, ale przejąłem się tym wszystkim i nie wiem jaki jest tego pieprzony powód.

Był chłodny wieczór podczas którego siedzieliśmy w czwórkę na ogrodzie na altanie i zajmowaliśmy się grillowaniem kiełbasek. Czekając aż się przygotują założyłem na moje fioletowe włosy kaptur czarnej bluzy i skrzyżowałem ramiona na piersi, by się ogrzać.

Jeśli będę chory przez to bezmyślne chodzenie na dworze podczas deszczu to można powiedzieć, że nieźle siebie udupiłem na początku wakacji. Brawo, Horan.

Najchętniej teraz chciałbym znaleźć się w ciepłym łóżku, ale nie miałem humoru na to, by robić komuś o to problemy, więc postanowiłem zachować ciszę.

Podczas, gdy spożywaliśmy posiłek zagrzmiało, co zwiastowało burzę, a tym samym pójście do domu. Gdy ponownie nad nami rozległ się jeden z moich ulubionych dźwięków, Harry wstał od stołu i szybko udał się do budynku, co potwierdziło mnie w przekonaniu, że bał się burzy.

- Pójdę do niego - oznajmiłem i rzeczywiście to zrobiłem w momencie, w którym nasze mamy zaczęły zbierać się do wejścia do domu. Bez zastanowienia udałem się na piętro, prosto do pokoju Harry'ego, w którym zapewne się zamknął.

Rzeczywiście tak było, więc zapukałem do jego drzwi i czekałem aż zostaną otwarte.

Po chwili przed oczami ukazał mi się chłopak, który nerwowo trzymał klamkę.

- Boisz się, prawda? - odezwałem się.

- Znów chcesz mnie zranić?

- Chcę ci pomóc.

- Nie chcę pomocy od kłamcy - powiedział chcąc zamknąć drzwi, ale powstrzymałem go od tego blokując je stopą.

- Przepraszam, Harry. Wszyscy wiemy, że jestem kutasem, który uwielbia nabijać się z ludzi i sprawiać im przykrość, ale teraz jestem szczery. Po prostu powiedz mi czy się boisz.

- Boję się wielu rzeczy - powiedział cicho, po czym zniknął w głębi pokoju, do którego wszedłem. Owinął się kocem siadając na łożku, a gdy usłyszał grzmot zakrył się jeszcze bardziej. Zamknąłem wejście do pokoju i usiadłem na skraju mebla, na którym siedział Harry zdając sobie sprawę, że nie znam osoby, która boi się burzy tak bardzo jak on. Po za tym, ogólnie jest bardzo strachliwy, więc jego zachowanie nie powinno mnie dziwić.

- Zauważyłem, ale nie martw się, nic się tobie nie stanie.

Co prawda, nie odpowiadam za prawa natury, ale chciałem jakoś uspokoić tego dzieciaka i być dziś dla niego miły.

- Chcesz czegoś?

Nieufny w cholerę.

- Chcę tobie... pomóc?

Mówiłem to do ciebie tyle razy, że aż chyba wykorzystałem limit na całe wakacje, huh.

Harry wstał bez słowa i podszedł do drzwi będąc ciągle owinięty kocem.

- Gdzie idziesz? - zapytałem zdziwiony.

- Po kakao.

- Pójdę z tobą - zaoferowałem, a Harry tego nie skomentował, więc chyba nie miał ku temu nic przeciwko.

Albo po prostu jest kolejną osobą która ma ciebie dosyć, nic nowego.

Moja mama, która rozmawiała z panią Anne w salonie uśmiechnęła się widząc mnie w towarzystwie Harry'ego, ale szczerze mówiąc ja na jej miejscu byłbym zdziwiony.

Cokolwiek.

Harry po wejściu do kuchni sięgnął po mleko, kakao i dwie szklanki. Po chwili obserwowałem jego poczynania dziwiąc się, że mimo wszystko pomyślał o mnie.

Gdy do naszych uszu dotarł kolejny dźwięk grzmotu, stanąłem przy chłopaku i dotknąłem jego ramienia, jakby dzięki temu miał poczuć się bezpieczniej czy coś.

Okej, na jego miejscu nie czułbym się bezpiecznie przy kimś takim jak ja.

Ale mimo wszystko Harry nie odsunął się ode mnie tak jak zawsze, ale wiedziałem, że czuł się nieswojo, więc opuściłem swoją dłoń.

Szatyn po przygotowaniu gorących napojów podał mi jedną ze szklanek, którą przyjąłem bez słowa zanim wróciliśmy do jego pokoju. Zajęliśmy miejsca na łóżku jak poprzednio, a gdy prawie kończyłem pić kakao naszła mnie ochota na papierosa, więc odłożyłem naczynie na szafkę nocną i wstałem klepiąc się po kieszeniach spodni i bluzy. Harry przyglądał się temu i z jego spojrzenia wyczytałem, że wiedział co chcę zrobić i nie był z tego powodu zadowolony.

- Nie w moim pokoju - odezwał się.

- Otworzę okno.

- Nie, Niall.

- Mam stąd iść? - przewróciłem oczami, a Harry skinął głową. - Okej, niech ci będzie - westchnąłem ponownie siadając na łóżku, a on zaśmiał się cicho pod nosem.

Czekaj, co zrobił? Niewiarygodne.

Przez cały mój pobyt w jego pokoju bacznie mi się przyglądał, jakby musiał mieć stuprocentową pewność, że nic mu nie zrobię, a szczerze mówiąc nie miałem takiego zamiaru. Przez ubiegły tydzień zrozumiałem trochę rzeczy i naprawdę chciałbym naprawić moje relacje z nim, co może być trudne do wykonania. To nie było w moim stylu, zdecydowanie.

- Zdajesz sobie sprawę, że burza będzie trwać cały wieczór? - odezwałem się, a Harry pokiwał głową.

- Dlatego nie pozwolę ci zapalić w moim pokoju.

- Chodzi o otwarcie okna?

- Nie tylko. Nienawidzę zapachu papierosów.

- W takim razie musisz mnie nienawidzić podwójnie, co? - prychnąłem, a on po chwili patrzenia się na mnie położył się odwracając się do mnie plecami.

Cóż, chyba znam odpowiedź.

Nie odzywaliśmy się do siebie zbyt wiele, ale zauważyłem, że Harry przyzwyczaił się do mojej obecności co było wielkim postępem zważając na to, że tydzień temu bał się na mnie spojrzeć. Jednakże wiem, że za szybko mi nie zaufa, jeżeli w ogóle to zrobi.

Gdy zauważyłem, że Harry zasnął, wstałem z łóżka i podszedłem do okna, by je zamknąć. Uszczelniłem je wcześniej, bo po jakimś czasie zrobiło się nam duszno, ale to nie jest teraz istotne.

Spojrzałem na śpiącego chłopaka ostatni raz, a gdy przyłapałem się na uśmiechu, spoliczkowałen siebie w myślach i udałem się do swojego pokoju. Dawno nie byłem dla kogoś miły tak jak dziś. Czułem się z tym dziwnie, bo to nie było do mnie ani trochę podobne, ale miałem wrażenie, że to wyszło mi na dobre, bo okazało się, że mimo wszystko Harry nie jest tak złym dzieciakiem na jakiego wyglądał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro