Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Otworzyłem oczy chwilę po przebudzeniu, po czym przetarłem je dłońmi. Przewróciłem się na drugi bok i ponownie pozwoliłem moim powiekom opaść, bo mimo że czułem się wyspany, pospałbym jeszcze chwilę. Jednakże ktoś po kilku minutach zepsuł mój plan pukając do drzwi od mojego pokoju i jak się okazało, była to moja mama.

- Co chcesz? - wymamrotałem dając jej możliwość usłyszenia mojej porannej chrypy.

- Śniadanie - rzuciła krótko, a następnie wyszła z pokoju. Westchnąwszy głośno, wygramoliłem się z łóżka, by zabrać z walizki szary sweter i czarne spodnie, w które przebrałem się w łazience chwilę po moim ogarnięciu się w tamtym miejscu. Po zejściu na dół poczułem zapach typowego angielskiego śniadania, które swoją drogą uwielbiałem. Irlandzkie było do niego bardzo podobne, ale nie jadałem go często, bo byłem zbyt leniwy, by zrobić je przed wyjściem do szkoły o ile nie zasypiałem i nie przychodziłem na połowę zajęć lekcyjnych.

- Dzień dobry - odezwałem się wchodząc do jadalni, gdzie przy stole zająłem miejsce naprzeciwko Harry'ego, na którym zawiesiłem swój wzrok. Chłopak rzucił mi krótkie spojrzenie, ale po tym spojrzał na swój talerz, jakby był speszony przez zaistniałą sytuację.

- Smacznego, chłopcy - powiedziała pani Anne, za co podziękowałem i życzyłem tego samego.

Gdy zacząłem jeść jajecznicę razem z bekonem oraz fasolką w sosie pomidorowym, pani Styles odezwała się ponownie:

- Chłopcy, poszlibyście na zakupy po śniadaniu? Uszykowałam dziś listę rzeczy do kupienia - uśmiechnęła się i wtedy Harry odpowiedział krótko:

- Tak, mamo.

Mam pójść z nim do sklepu? Sam? A co jeśli znów się rozpada i się przestraszy?

Cóż, to by było zabawne. Ha, dupek.

Po śniadaniu, gdy uszykowałem się do wyjścia i mam tu na myśli założenie tej samej kurtki i butów co wczoraj, czekałem pod drzwiami na Harry'ego, który po coś skoczył do swojego pokoju. Gdy na moje nieszczęście wrócił, wyszliśmy z domu i wtedy nastała kompletna cisza. Korzystając z okazji zapaliłem papierosa, a gdy dym wypuszczony spomiędzy moich ust uderzył w twarz chłopaka, zaczął iść po mojej drugiej stronie. Prychnąłem widząc jego zachowanie, a on opuścił głowę, by patrzeć na swoje buty.

W pewnym momencie ta cisza zaczęła mnie denerwować, więc gdy ponownie zaciągnąłem się papierosem, odezwałem się:

- Czy ty umiesz się odezwać? - westchnąłem poirytowany, a Harry niepewnie podniósł na mnie swój wzrok.

- Tak - szepnął i to było na tyle.

- Zajebiście - przewróciłem oczami - Co musimy kupić? - odezwałem się po chwili, ale jeśli tak dalej pójdzie, to ta chwilowa chęć nawiązania kontaktu szybko odejdzie.

- Jakieś warzywa, owoce... - przerwał nagle speszony, a ja spojrzałem się na niego stwierdzając, że niepotrzebnie chciałem być w pewien sposób miły.

- Wkurwiasz mnie, Harry - powiedziałem rzucając peta pod nogi - A znamy się ledwo pieprzony dzień.

- P-przepraszam...

- Zamknij się już. Załatwmy to co musimy i wracajmy do domu - rzuciłem, bo nawet gdy mówił, robił to tak, że mnie tym denerwował.

Trafiłeś na moją nieskończenie długą listę ludzi, których nie lubię, Harry.

Po zakupach miałem ochotę pobiec do domu, ale zamiast tego zacząłem pisać do Louisa na temat tego co tu się dzieje.

Tommo: Daj mu czas, może po prostu się wstydzi?
Ja: To swoją drogą. Ale wiesz, że gdy ktoś zrobi złe pierwsze wrażenie to od razu go skreślam.
Tommo: Może niepotrzebnie?
Tommo: Swoją drogą mam nadzieję, że nie dałeś mu w ryj od tak czy coś :))
Ja: Haha, nie.
Tommo: Jesteś do tego zdolny, kutasie.
Ja: Przeraża mnie to, że tak dobrze mnie znasz, przyjacielu.

Podniosłem wzrok znad ekranu, by trafić nim na Harry'ego. Szedł nieco przede mną z opuszczoną głową, trzymając siatki z zakupami. Naprawdę wyglądał jakby się mnie bał, więc mógłbym to w jakiś sposób wykorzystać, dla swoich korzyści.

Horan, jesteś genialny.

Po za tym, chciałbym dostać hasło do wi-fi, więc zacznę od tego.

- Harry? - odezwałem się, ale on nawet na mnie nie spojrzał. - Patrz na mnie kiedy do ciebie mówię.

Szatyn od razu odwrócił się, ale spojrzał na mnie niepewnie.

- Macie internet w domu, racja?

- Chcesz hasło?

- Mądry chłopiec - chciałem poklepać go po ramieniu, ale zanim
go chociażby dotknąłem, skulił się nieco i odsunął się szybko.

Okej Harry, w takim razie pieprz się.

Gdy wróciliśmy do domu, a pani Anne podziękowała nam za zakupy, jej syn poprosił, żebym razem z nim poszedł do jego pokoju.

Zaczął iść po drewnianych schodach pierwszy, więc poniekąd byłem zmuszony do patrzenia na niego, ale na szczęście szybko dotarł na górę.

Gdy otwierał drzwi od swojego pokoju, stojąc za nim zdałem sobie sprawę, że jestem wyższy od niego o jakieś pół głowy.

Cóż, w końcu zawsze należałem do tych wysokich.

Pokój chłopaka okazał się być przytulny, jak reszta pomieszczeń tego domu. Przy jednoosobowym łóżku, które leżało wzdłuż kremowej ściany stała wysoka szafa wypełniona po brzegi książkami, które według mnie Harry czytał, gdy zamykał się w pokoju. Właściwie to teraz posądziłbym go o bycie kujonem bez przyjaciół, ale nie sądzę, że przekonam się jak jest naprawdę. Boi się mnie prawdopodobnie przez to, że jestem dla niego niemiły, więc nie sądzę, że kiedykolwiek zwierzy mi się z czegoś. Poza tym, nie obchodziłoby mnie to.

Harry podszedł do swojego ciemnego biurka i otworzył szufladę, z której wyciągnął karteczkę z widocznie zapisanym hasłem do internetu. Bez słowa podał mi ją, więc spisałem to co potrzebowałem.

- Przyda się - odezwałem się oddając mu kawałek papieru, po czym chciałem wyjść z pokoju, ale Harry zatrzymał mnie.

- Niall?

- Co? - odwróciłem się, a on opuścił wzrok na moje ramiona.

- Masz tatuaże?

Przecież widziałeś mnie w bluzce z krótkim rękawem. Chyba że nie umiesz odróżnić pytania od zdania twierdzącego.

- Ta - odpowiedziałem - A co?

- To... To boli? - spytał delikatnie chwytając swoje przedramię.

- Zależy.

- Och - prawie szepnął, a ja podniosłem brew, gdy nic więcej nie powiedział i udałem się do swojego pokoju. Sięgnąłem po zapalniczkę i paczkę papierosów, by po chwili zapalić po otwarciu okna i zajęciu miejsca na parapecie. Paląc patrzyłem się na ogród rodziny Stylesów i szczerze mówiąc przypomniały mi się imprezy, które organizowałem u siebie, w Mullingar. O tym tutaj mogę tylko pomarzyć mając świadomość, że to będą nudne i trudne do spędzenia wakacje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro