Rozdział 20
- Pamiętasz jak ograłeś tamtego frajera w karty i sprzątał ci za to cały pokój?
- Stary, zobaczyłem wtedy moją podłogę po raz pierwszy od jakiegoś miesiąca - zaśmiałem się do telefonu, przez który rozmawiałem z Louisem. Z opowiadania mojej historii miłosnej, co brzmi niezwykle dziwacznie w moim przypadku, przeszliśmy na wspominanie naszych odpałów, którymi dzielimy się zawsze na bieżąco. Mimo że wciągnąłem się w rozmowę z przyjacielem, nadal czułem zaschnięte łzy na moich policzkach, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Na pewno nie po tym jak się dowiedziałem, że moja mama rzekomo cieszy się z tego, że jestem szczęśliwy razem z synem jej przyjaciółki.
- Czy ty wtedy w opcji odmowy nie założyłeś się z tym kolesiem o...
- Nawet mi o tym nie przypominaj. Bo sam będziesz robił mi za pokojówkę.
- Zapewne z paczek po papierosach, które chowasz pod łóżkiem, zbudowałbym niezłą piramidę. Jak myślisz, ile przez takie cacko bym zarobił? Dałbym ci jakieś pięć procent dochodów.
- Louis...
- Dziesięć. Umowa stoi?
- Tommo, gdybym był teraz tam gdzie ty, straciłbyś pół twarzy.
- Zrób to, skarbie, czekam na twój irlandzki zadek w moim mieście zbyt długo. A jesteś teraz w pieprzonej Anglii, więc na co czekasz? Pakuj walizki i przylatuj do mnie!
- Daj spokój, szkoła się zaczyna.
Wtedy nastała cisza, lecz nie długa, bo wybuchnęliśmy śmiechem.
- Czy ty w ogóle wiesz co to szkoła? - zaśmiał się głośno.
- A czy ty wiesz kiedy się zamknąć? - zapytałem żartobliwie, tak naprawdę nie oczekując odpowiedzi i wtedy usłyszałem ciche pukanie do drzwi, na które szybko spojrzałem. - Oho, ktoś przyszedł - szepnąłem do telefonu. - Tak? - odezwałem się głośniej, by mój "gość" wszedł do środka.
- To Harry, mówię ci. Niegrzeczny, nieokiełznany...
- Zamknij mordę.
- Niall, do kogo to było? - odezwał się rzeczywiście Harry, który wszedł do mojego pokoju.
- Cześć, Harry! Mam nadzieję, że okiełznasz tego ogiera, bo całe Mullingar nie daje rady! - Louis wydarł się do telefonu i byłem pewny, że Harry go usłyszał przez to, że dom wypełnia cisza i w tym momencie zacząłem żałować, że nie mam notatnika śmierci, co załatwiłoby pewną sprawę na odległość.
Zamrugałem i rozłączyłem się z przyjacielem, odkładając telefon na parapet, gdzie spędziłem kilka dobrych godzin.
- To tylko mój głupi przyjaciel. Też jest z Anglii - wyjaśniłem szybko z uśmiechem. - Co cię tu sprowadza?
- Koszmary - odpowiedział niepewnie, bawiąc się nerwowo palcami. Wtedy spoważniałem. - Poza tym... o czym rozmawialiście i dlaczego zna moje imię? - zapytał i w tym momencie westchnąłem, chcąc czy nie chcąc przewracając oczami. Gestem dłoni dałem mu do zrozumienia, że ma do mnie podejść, dzięki czemu mógłbym go objąć, nie ruszając się z miejsca. Zrozumiał mnie od razu. - Niall, paliłeś - skrzywił się nieco.
- Nie odpędzę się od tego z dnia na dzień, musisz to wiedzieć - odpowiedziałem mając nadzieję, że nie powróci do tematu Louisa. - Co ci się śniło?
- Śnił mi się... no wiesz kto - westchnął, po czym przetarł zmęczone oczy.
- Problem został zażegnany - upewniłem go. - A jeśli kiedykolwiek krzywo na ciebie spojrzy, to niech lepiej przypomni sobie co przeze mnie przechodził - powiedziałem, a na twarzy Harry'ego pojawił się uśmiech.
- Nadal nie wierzę w to co mu zrobiłeś i to, że nie mamy przez to żadnych problemów.
- I oby tak zostało, bo nie mam zamiaru za to odpowiadać - wzruszyłem ramionami, a Harry powiedział, że jestem niemożliwy. Jakaś prawda w tym była, musiałem to przyznać.
~
Obudziłem się dość wcześnie. Nie było to typowe dla mnie, biorąc pod uwagę, że to mnie zawsze witano pukaniem do drzwi od pokoju.
Wziąłem w dłoń czarną bluzę przekładaną przez głowę oraz szare dresowe spodnie i razem z tym udałem się do łazienki, gdzie wziąłem gorący prysznic. Stałem pod spływającym na mnie strumieniem wody, zastanawiając się nad tym jak najlepiej spędzić ostatnie dni w Holmes Chapel. Zdałem też sobie sprawę, że chyba nie posiadam żadnego wspólnego zdjęcia z Harrym, gdzie nie mam sztucznego, wręcz na siłę uformowanego uśmiechu. A gdy przypomniałem sobie jak traktowałem tego chłopaka na początku naszej znajomości, wypuściłem z siebie powietrze. Boję się, że kiedy wrócę do Mullingar, otaczające mnie towarzystwo znów wybudzi we mnie bezczelnego i niemiłego dupka, który chował się teraz tylko podczas przebywania z Harrym.
Gdy dwa różne światy zderzają się ze sobą, mogą wyjść z tego różne nieprzyjemności. I najgorsze jest to, że jestem tego świadomy.
Po uszykowaniu się na ten dzień, jak na razie zapowiadający się na spędzenie go w domu, poszedłem do kuchni, by zrobić sobie herbatę. Podczas gdy woda gotowała się w czajniku na kuchence, wróciłem do pokoju, by pochwycić ostatnią paczkę papierosów. Razem z nią zszedłem na dół i przygotowałem sobie gorący napój. Następnie usiadłem z nim na altance, nie przejmując się chłodnym, porannym, jakże wilgotnym powietrzem i zapaliłem papierosa. Minuty przy tych dobrociach wydawały się wydłużać, lecz niestety ową chwilę wytchnienia przerwała mi matka, w jakimś celu wychodząca na ogród.
- Niall, co ty robisz? - zapytała zdenerwowana, a ja zaciągnąłem się dymem, by po chwili powoli go wypuścić.
- Piję herbatę? - odpowiedziałem nieco pytającym tonem, co ją rozzłościło. Podeszła do mnie w mgnieniu oka. - Nie mam humoru na jakieś szopki. Co chcesz?
- Niall, myślałam, a właściwie miałam nadzieję, że przestałeś to robić. Zupełnie mi się to nie podoba.
- Nikt nie kazał ci tu zejść i na to patrzeć.
- Rzeczywiście, przepraszam, że zeszłam na parter i zauważyłam cię przez okno - prychnęła, a ja zrobiłem to samo.
- Nie psuj mi ostatnich dni w tym miejscu - poprosiłem o dziwo spokojnie, popijając gorący napój.
- Myślisz, że po tym co się dowiedziałam będę miła i odpuszczała ci wszystko? To nie żadne usprawiedliwienie.
- Słuchaj - powiedziałem twardo, wstając, dzięki czemu byłem od niej wyższy. Przeraziła ją to nieco. - Okej, jestem jaki jestem, ale nie popsujesz mi tego co jest pomiędzy mną a Harrym. Nie wiem kiedy się zobaczymy po naszym odlocie, ani jak to się potoczy, więc chociaż teraz chcę mieć pieprzony spokój.
Po tych słowach zabrałem wszystko co zostawiłem na stole i wróciłem do domu, uprzednio nadeptując przed wejściem do domu niedokończonego papierosa. Rozdrażniony zaszyłem się w pokoju i zasypałem Louisa toną wiadomości do czasu, gdy Harry stanął w moich drzwiach, ze łzami w oczach.
- Niall, nie jest dobrze - powiedział i przez to co następnie od niego usłyszałem, zacisnąłem zęby, chcąc zapanować nad potokiem przekleństw próbujących wydobyć się z moich ust.
_____________
Być Polsatem, czy pisać długie rozdziały, oto jest pytanie 🤔 haha
Miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro