Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

- Pamiętasz jak ograłeś tamtego frajera w karty i sprzątał ci za to cały pokój?

- Stary, zobaczyłem wtedy moją podłogę po raz pierwszy od jakiegoś miesiąca - zaśmiałem się do telefonu, przez który rozmawiałem z Louisem. Z opowiadania mojej historii miłosnej, co brzmi niezwykle dziwacznie w moim przypadku, przeszliśmy na wspominanie naszych odpałów, którymi dzielimy się zawsze na bieżąco. Mimo że wciągnąłem się w rozmowę z przyjacielem, nadal czułem zaschnięte łzy na moich policzkach, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Na pewno nie po tym jak się dowiedziałem, że moja mama rzekomo cieszy się z tego, że jestem szczęśliwy razem z synem jej przyjaciółki.

- Czy ty wtedy w opcji odmowy nie założyłeś się z tym kolesiem o...

- Nawet mi o tym nie przypominaj. Bo sam będziesz robił mi za pokojówkę.

- Zapewne z paczek po papierosach, które chowasz pod łóżkiem, zbudowałbym niezłą piramidę. Jak myślisz, ile przez takie cacko bym zarobił? Dałbym ci jakieś pięć procent dochodów.

- Louis...

- Dziesięć. Umowa stoi?

- Tommo, gdybym był teraz tam gdzie ty, straciłbyś pół twarzy.

- Zrób to, skarbie, czekam na twój irlandzki zadek w moim mieście zbyt długo. A jesteś teraz w pieprzonej Anglii, więc na co czekasz? Pakuj walizki i przylatuj do mnie!

- Daj spokój, szkoła się zaczyna.

Wtedy nastała cisza, lecz nie długa, bo wybuchnęliśmy śmiechem.

- Czy ty w ogóle wiesz co to szkoła? - zaśmiał się głośno.

- A czy ty wiesz kiedy się zamknąć? - zapytałem żartobliwie, tak naprawdę nie oczekując odpowiedzi i wtedy usłyszałem ciche pukanie do drzwi, na które szybko spojrzałem. - Oho, ktoś przyszedł - szepnąłem do telefonu. - Tak? - odezwałem się głośniej, by mój "gość" wszedł do środka.

- To Harry, mówię ci. Niegrzeczny, nieokiełznany...

- Zamknij mordę.

- Niall, do kogo to było? - odezwał się rzeczywiście Harry, który wszedł do mojego pokoju.

- Cześć, Harry! Mam nadzieję, że okiełznasz tego ogiera, bo całe Mullingar nie daje rady! - Louis wydarł się do telefonu i byłem pewny, że Harry go usłyszał przez to, że dom wypełnia cisza i w tym momencie zacząłem żałować, że nie mam notatnika śmierci, co załatwiłoby pewną sprawę na odległość.

Zamrugałem i rozłączyłem się z przyjacielem, odkładając telefon na parapet, gdzie spędziłem kilka dobrych godzin.

- To tylko mój głupi przyjaciel. Też jest z Anglii - wyjaśniłem szybko z uśmiechem. - Co cię tu sprowadza?

- Koszmary - odpowiedział niepewnie, bawiąc się nerwowo palcami. Wtedy spoważniałem. - Poza tym... o czym rozmawialiście i dlaczego zna moje imię? - zapytał i w tym momencie westchnąłem, chcąc czy nie chcąc przewracając oczami. Gestem dłoni dałem mu do zrozumienia, że ma do mnie podejść, dzięki czemu mógłbym go objąć, nie ruszając się z miejsca. Zrozumiał mnie od razu. - Niall, paliłeś - skrzywił się nieco.

- Nie odpędzę się od tego z dnia na dzień, musisz to wiedzieć - odpowiedziałem mając nadzieję, że nie powróci do tematu Louisa. - Co ci się śniło?

- Śnił mi się... no wiesz kto - westchnął, po czym przetarł zmęczone oczy.

- Problem został zażegnany - upewniłem go. - A jeśli kiedykolwiek krzywo na ciebie spojrzy, to niech lepiej przypomni sobie co przeze mnie przechodził - powiedziałem, a na twarzy Harry'ego pojawił się uśmiech.

- Nadal nie wierzę w to co mu zrobiłeś i to, że nie mamy przez to żadnych problemów.

- I oby tak zostało, bo nie mam zamiaru za to odpowiadać - wzruszyłem ramionami, a Harry powiedział, że jestem niemożliwy. Jakaś prawda w tym była, musiałem to przyznać.

~

Obudziłem się dość wcześnie. Nie było to typowe dla mnie, biorąc pod uwagę, że to mnie zawsze witano pukaniem do drzwi od pokoju.

Wziąłem w dłoń czarną bluzę przekładaną przez głowę oraz szare dresowe spodnie i razem z tym udałem się do łazienki, gdzie wziąłem gorący prysznic. Stałem pod spływającym na mnie strumieniem wody, zastanawiając się nad tym jak najlepiej spędzić ostatnie dni w Holmes Chapel. Zdałem też sobie sprawę, że chyba nie posiadam żadnego wspólnego zdjęcia z Harrym, gdzie nie mam sztucznego, wręcz na siłę uformowanego uśmiechu. A gdy przypomniałem sobie jak traktowałem tego chłopaka na początku naszej znajomości, wypuściłem z siebie powietrze. Boję się, że kiedy wrócę do Mullingar, otaczające mnie towarzystwo znów wybudzi we mnie bezczelnego i niemiłego dupka, który chował się teraz tylko podczas przebywania z Harrym.

Gdy dwa różne światy zderzają się ze sobą, mogą wyjść z tego różne nieprzyjemności. I najgorsze jest to, że jestem tego świadomy.

Po uszykowaniu się na ten dzień, jak na razie zapowiadający się na spędzenie go w domu, poszedłem do kuchni, by zrobić sobie herbatę. Podczas gdy woda gotowała się w czajniku na kuchence, wróciłem do pokoju, by pochwycić ostatnią paczkę papierosów. Razem z nią zszedłem na dół i przygotowałem sobie gorący napój. Następnie usiadłem z nim na altance, nie przejmując się chłodnym, porannym, jakże wilgotnym powietrzem i zapaliłem papierosa. Minuty przy tych dobrociach wydawały się wydłużać, lecz niestety ową chwilę wytchnienia przerwała mi matka, w jakimś celu wychodząca na ogród.

- Niall, co ty robisz? - zapytała zdenerwowana, a ja zaciągnąłem się dymem, by po chwili powoli go wypuścić.

- Piję herbatę? - odpowiedziałem nieco pytającym tonem, co ją rozzłościło. Podeszła do mnie w mgnieniu oka. - Nie mam humoru na jakieś szopki. Co chcesz?

- Niall, myślałam, a właściwie miałam nadzieję, że przestałeś to robić. Zupełnie mi się to nie podoba.

- Nikt nie kazał ci tu zejść i na to patrzeć.

- Rzeczywiście, przepraszam, że zeszłam na parter i zauważyłam cię przez okno - prychnęła, a ja zrobiłem to samo.

- Nie psuj mi ostatnich dni w tym miejscu - poprosiłem o dziwo spokojnie, popijając gorący napój.

- Myślisz, że po tym co się dowiedziałam będę miła i odpuszczała ci wszystko? To nie żadne usprawiedliwienie.

- Słuchaj - powiedziałem twardo, wstając, dzięki czemu byłem od niej wyższy. Przeraziła ją to nieco. - Okej, jestem jaki jestem, ale nie popsujesz mi tego co jest pomiędzy mną a Harrym. Nie wiem kiedy się zobaczymy po naszym odlocie, ani jak to się potoczy, więc chociaż teraz chcę mieć pieprzony spokój.

Po tych słowach zabrałem wszystko co zostawiłem na stole i wróciłem do domu, uprzednio nadeptując przed wejściem do domu niedokończonego papierosa. Rozdrażniony zaszyłem się w pokoju i zasypałem Louisa toną wiadomości do czasu, gdy Harry stanął w moich drzwiach, ze łzami w oczach.

- Niall, nie jest dobrze - powiedział i przez to co następnie od niego usłyszałem, zacisnąłem zęby, chcąc zapanować nad potokiem przekleństw próbujących wydobyć się z moich ust.

_____________
Być Polsatem, czy pisać długie rozdziały, oto jest pytanie 🤔 haha
Miłego dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro