Rozdział 18
Dotknąłem delikatnie klamki od drzwi, za którymi znajdował się pokój Harry'ego. Pozwoliłem sobie na wejście do środka, co zrobiłem jak najciszej mogłem.
Uśmiechnąłem się widząc chłopaka, który spał spokojnie. Wyglądał niewinnie, w sumie jak zawsze, ale pomińmy ten fakt.
Gdy postąpiłem krok do przodu, poruszył się, a finalnie obudził. Kąciki jego ust powędrowały w górę od razu, gdy uniósł swoje powieki i mnie zobaczył.
- Cześć, aniołku - przywitałem się, a on zaśmiał się pod nosem.
- Hej, Ni.
- Jak się spało? - zapytałem siadając przy nim na łóżku, by odgarnąć opadające włosy z jego czoła.
- Dobrze. Dawno nie wyspałem się tak jak dziś.
- Bardzo mnie to cieszy - uśmiechnąłem się delikatnie, po czym pocałowałem go w głowę. - Co powiesz na poranny spacer?
- Nie poznaję cię, Niall - podniósł prawą brew. - Jestem za, dobrze o tym wiesz. Poza tym, która jest godzina? - spytał, po czym zakrył usta zanim ziewnął i się przeciągnął.
- Jedenasta. Naprawdę długo spałeś.
- A jak to wyglądało u ciebie?
- Na nogach jestem od kilku godzin, ale wykorzystałem ten czas na zjedzenie porządnego śniadania oraz spakowaniu kilku rzeczy do walizek.
- Zjadłeś śniadanie? - zdziwił się - Jestem pod wrażeniem!
- Wypadało - wzruszyłem ramionami, po czym rozczochrałem jego miękkie włosy. - No, wstawaj, kochanie - powiedziałem, co sam uczyniłem.
- Daj mi pół godziny, dobrze?
- Jak sobie życzysz - odpowiedziałem, a następnie opuściłem pokój chłopaka, by dać mu czas na spokojne uszykowanie się na ten dzień.
Chciałem dziś przejść się z nim po okolicy oraz zabrać go do najbliższej restauracji, oczywiście wszystko na mój koszt. W tym mieście nie było dużo miejsc, w które moglibyśmy się udać, więc korzystałem z najzwyklejszych, byleby dobrze spędzić każdy dzień, zanim stąd wyjadę. Może uda nam się ponownie pojechać do Manchesteru, kto wie?
~
Paliłem papierosa pisząc z Louisem opowiadającym mi o imprezie, na której ostatnio się pojawił. Szczerze mówiąc odzwyczaiłem się od takiej formy rozrywki, ale poszedłbym do klubu, by zabawić się ze znajomymi, czego nie robiłem przez dłuższy czas. Czy bawiłbym się tam tak dobrze jak kiedyś? Tego nie wiem, zdążyłem się zmienić i nie chciałbym na nowo stać się zepsutym dzieciakiem, którym i tak po części nadal jestem. Zobaczymy jak to wszystko się potoczy.
Słysząc pukanie do drzwi od mojego pokoju zgasiłem papierosa i odwróciłem się, by ujrzeć Harry'ego ubranego w czarną, znajomą mi koszulkę.
- Czy ona przypadkiem nie jest moja? - zapytałem wskazując na nią. Była na niego trochę za duża. Urocze.
- Owszem jest. Ładnie mi w niej, prawda? - uśmiechnął się głupio.
- Jak najbardziej - zaśmiałem się, po czym odsunąłem się od parapetu, by pochwycić portfel z komody, którego schowałem do kieszeni moich czarnych spodni. - Jesteś gotowy?
- Oczywiście.
- W takim razie, w drogę.
Po wyjściu z domu spletliśmy swoje dłonie i w taki sposób rozpoczęliśmy przyjemny spacer na świeżym, wilgotnym powietrzu. Dziś było pochmurnie, ale nie zapowiadało się na deszcz.
Rozmawiając o codziennych rzeczach, przeszliśmy przez najbliższe uliczki, park, aż w końcu doszliśmy do restauracji, pod którą Harry zdziwił się, że go tu zabrałem.
- Pora obiadowa zbliża się wielkimi krokami, więc oto tu jesteśmy - wytłumaczyłem, po czym gestem ręki zaprosiłem szatyna do środka, uprzednio przepuszczając go w drzwiach.
- Dobry pomysł na spędzenie dnia - uśmiechnął się, gdy zajmowaliśmy wolny stolik.
- Trzeba do końca wspólnie wykorzystać mój pobyt w twoim miasteczku, Haroldzie.
- Masz rację - westchnął smutno.
Gdy dostaliśmy karty dań, wybraliśmy pewne dla siebie, po czym wróciliśmy do rozmów, zanim dostarczono nam zamówienie. Czas spędziliśmy bardzo przyjemnie, a gdy podczas spożywania posiłku zerkaliśmy na siebie, czułem ból w sercu, bo zdawałem sobie sprawę, że nie doświadczę tego za jakiś czas. To było naprawdę przykre.
Po wyjściu z restauracji postanowiliśmy wrócić do domu i tam wykorzystać dzień, który wystarczająco szybko nam minął. Nasze mamy przy wejściu nawet nie zwróciły na nas uwagi, więc to chyba lepiej dla nas.
- Co będziemy robić? - zapytał Harry, siadając na swoim łóżku, a ja postanowiłem, że do niego dołączę.
- Nie mam pojęcia. Może obejrzymy jakiś film?
- Mówi to Niall Horan? - podniósł brew, śledząc palcami wzory wytatuowane na mojej skórze. - Jeśli chcesz, to proszę.
- Niekoniecznie to obrałbym za główny plan - uśmiechnąłem się do niego, przyciągając za kołnierzyk jego, a właściwie mojej koszulki.
- A co niby takiego? - zapytał przełykając ślinę, gdy spojrzał na moje usta, które szczerze mówiąc chciały mieć styczność z jego wargami.
- Chciałbym mieć cię najbliżej siebie jak się da przez ten pieprzony tydzień, Harry - powiedziałem ciszej, po czym pochyliłem się, by ucałować jego usta.
Chłopak bez dłuższego zastanawiania się oddał pocałunek, a ja usatysfakcjonowany jego ruchem dążyłem do pogłębienia go, jednocześnie kładąc szatyna na łóżku. Po chwili przeniosłem czułe i pełne pożądania pocałunki na jego szyję, lecz nie trwało to długo, gdy usłyszałem, że ktoś otworzył drzwi od pokoju.
- Ch-chłopcy? - usłyszałem moją mamę i wtedy miałem ochotę zapaść się pod ziemię, ale na pewno nie tak bardzo jak Harry, który wyglądał na przerażonego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro