Rozdział 15
To co Harry powiedział mi zaledwie wczoraj zaskoczyło mnie jak i jego. Patrzyłem wtedy na niego osłupiały, co wprawiło go w panikę i chciał mnie przepraszać za swoje wyznanie, jednakże szybko go uspokoiłem i wyszło na to, że odbiegłem od wyznania swoich uczuć. Nie chciałem mu powiedzieć, że go kocham, bo nie wiedziałem czy naprawdę darzyłem go takim uczuciem. Nigdy nikomu tego nie okazywałem, bo nie umiałem i nie czułem czegoś takiego.
Na pewno Harry chętnie usłyszałby co mam mu do powiedzenia, ale nie wiem czy tego się podjąć.
Co jeśli Louis miał rację mówiąc, że wszystko jak zawsze spieprzę?
Aktualnie szedłem pod osłoną ciemnego nieba, na którym słońce powoli zaczęło znikać za linią horyzontu. Padało, wręcz lało, ale po założeniu kaptura mojej parki nie przeszkadzało mi to ani trochę. Od kiedy pamiętam kochałem deszcz.
Romantyzowałem ze swoim ostatnim papierosem idąc do sklepu, w którym nabędę ich kolejne sztuki. Nic nie przezwycięży nałogu, nawet największe opady.
Chociaż dzięki Harry'emu zacząłem palić mniej i nie powinienem na to narzekać.
Po wejściu do sklepu podszedłem do lady, a gdy kobieta stojąca za nią podała mi bez słowa dwie paczki Marlboro, podniosłem brwi zdziwiony.
- Podać coś jeszcze? - zapytała.
- Nie, to wszystko - powiedziałem wyciągając z portfela pieniądze, by podać je kobiecie.
- Młodzież - westchnęła głęboko, ale nie skomentowałem tego i po prostu postanowiłem wyjść na zewnątrz.
To kogo tam zobaczyłem wprawiło mnie w zdenerwowanie i chęć ponownego użycia przemocy.
Alex udał, że mnie nie widział i po prostu chciał wejść do budynku, ale zatrzymałem go łapiąc jego ramię, które nie znajdowało się w gipsie. Jego twarz była w złym stanie i szczerze mówiąc cieszyłem się tym widokiem. Całościowo wyglądał jak po jakimś pobojowisku.
- Widzę, że za mało oberwałeś - powiedziałem z ironią - I jak mi przykro, że nie możesz mówić - zaśmiałem się sztucznie, gdy jego twarz wykrzywiła się dość dziwnie. Zapewne ból nie pozwalał mu na normalną mimikę twarzy, a po za tym sądzę, że będzie żywił się papkami przez najbliższe tygodnie.
Chłopak ponownie chciał mnie wyminąć, ale zatorowałem mu drogę, przez co wyglądał jakby chciał się rozpłakać. Bawiło mnie to.
- Słuchaj mnie uważnie - zacząłem - Mam nadzieję, że już nigdy nie będę cię widział i Harry również. Jeśli po tym wszystkim chociaż na sekundę krzywo na niego spojrzysz to z chęcią zagwarantuję ci pobyt w szpitalu.
Alex szybko pokiwał głową, a ja uśmiechnąłem się sztucznie, po czym poklepałem go po ramieniu, przez co wydał z siebie jęk.
- W takim razie życzę miłego dnia - skinąłem głową odchodząc od niego i mógłbym przysiądz, że widziałem wcześniej, by ktoś wchodził do sklepu tak szybko jak on.
Rozbawiony zaistniałą sytuacją podążyłem do domu. Po ściągnięciu butów oraz parki minąłem moją mamę przy wejściu mówiąc, że nie mam ochoty na kolację i zanim mogła właściwie na mnie spojrzeć wbiegłem po schodach na piętro. Automatycznie wszedłem do pokoju Harry'ego, a gdy zdałem sobie sprawę, że nie zapukałem, było za późno. Chłopak stojąc w samych czarnych bokserkach przestraszył się mnie, przez co szybko usiadł na swoim łóżku i nerwowo zakrył swoje uda fragmentem pościeli.
- Przepraszam, nie pomyślałem i... - powiedziałem o dziwo czując się głupio.
- W p-porządku - zaśmiał się nerwowo wyglądając tak jakby chciał zniknąć w przeciągu sekundy.
- Okej, już wychodzę - powiedziałem trochę zdziwiony jego przesadnością w zaistniałej sytuacji, ale zgłupiałem, gdy bardziej zakrył swoje uda. - Harry? Coś nie tak?
- N-nie, po prostu... To znaczy...
Patrzyłem na niego, a gdy w jego oczach dostrzegłem łzy poczułem, że muszę zainterweniować.
- Aniołku - wręcz szepnąłem siadając powoli obok niego, ale nie wiem czy to był dobry pomysł. - Przecież wiesz, że nic ci nie zrobię - uśmiechnąłem się lekko dotykając jednego z jego licznych loczków.
Jednakże on zaczął płakać.
- Skarbie - szepnąłem - Mam pójść?
- N-nie, zostań - powiedział podciągając nosem - Ja po prostu... Nie, przepraszam za moje zachowanie.
- Nic się nie stało - powiedziałem ocierając kciukiami jego łzy.
- Nie powinienem tak reagować, przecież ci ufam.
Harry Styles mi ufa.
- Do czegoś dążysz? - spytałem spokojnie.
- Ja... Ja nie chcę przed tobą niczego kryć.
- Co masz na myśli?
Harry spojrzał na kołdrę, która zakrywała jego uda i wtedy nie wiedziałem o co tutaj chodzi. Jednakże, gdy dotknąłem pościeli i postanowiłem ją odkryć upewniając się, że chłopak mi na to pozwala, doznałem szoku i dziwnego uczucia.
Harry, nie.
Na bladych udach chłopaka dostrzegłem blizny po licznych cięciach, których widok sprawił, że poczułem ukłucie w sercu. Dotknąłem ich delikatnie, ale szybko cofnąłem dłoń, patrząc ponownie na twarz szatyna. Jego oczy ponownie zaszły łzami i nie ukrywam, moje również.
- Dlaczego? - spytałem, a on bezwładnie opuścił ramiona.
- N-nie wiem - szepnął - Naprawdę nie wiem.
- Ja... - przerwałem kompletnie nie wiedząc co miałbym teraz powiedzieć. Nigdy nie spotkałem się z czymś takim, ale swiadomość, że Harry zrobił sobie coś takiego mnie dobiła.
- Są stare - powiedział.
- Stare? - powtórzyłem niepewnie zsuwając się z łóżka, by uklęknąć przed Harrym kładąc dłonie na jego kolanach.
- Mają trzy tygodnie.
Trzy tygodnie? Przecież...
Kurwa.
- Przestałeś je robić od kiedy zaczęliśmy ze sobą rozmawiać?
- Przestałem je robić od kiedy stałeś się kimś, kto nauczył mnie być silnym.
W tym momencie moje serce zaczęło płakać, a ja moje oczy były tego bliskie.
Dlaczego nie wiedziałem tego wcześniej?
Ponownie spojrzałem na blizny chłopaka, po czym zdecydowałem się na to, żeby je pocałować. Nie wiem dlaczego, ale rzeczywiście to zrobiłem. Prześledziłem ustami wewnętrzną stronę jego ud i poczułem się z tym trochę lepiej, mimo że to wszystko mnie zdołowało.
Gdy odsunąłem głowę od jego nóg, mój wzrok padł na gumkę od bokserek. Przełknąłem ślinę przypominając sobie co wielokrotnie robiłem będąc w pozycji takiej jak teraz.
Czysta zabawa, brak jakichkolwiek głębszych uczuć. Zepsuty dzieciak, który prawdopodobnie teraz siedziałby w barze całkiem pijany, gdyby nie to, że pojawił się w Holmes Chapel.
Nawet jedna chwila w naszym życiu potrafi je całkowicie zmienić.
Przeniosłem wzrok na oczy Harry'ego, które wpatrywały się we mnie. Nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego uniosłem się i usiadłem na łóżku tuż obok niego. Szatyn dotknął mojego policzka, by po chwili trzymać w swoich dłoniach moją twarz. Patrzył prosto na moje wargi, a ja będąc oczarowany jego osobą jak i ciszą, która nas otaczała przysunąłem się do niego, by złączyć nasze usta w pocałunku. Z czułego i pełnego pasji przerodził się w namiętny, w którym doskonale się odnaleźliśmy. Swoim ciałem sprawiłem, że Harry swoimi plecami spotkał się z łóżkiem, dzięki czemu mogłem nad nim zawisnąć. Swoimi ustami prześledziłem linię jego mocno zarysowanej szczęki, by następnie przenieść je na jego szyję. Gdy zacząłem zostawiać na niej malinkę, usłyszałem cichy jęk szatyna, który był bardziej gorący niż mógłbym sobie wcześniej wyobrazić. Po zostawieniu śladu na jego skórze przeniosłem pocałunki na dobrze widoczne obojczyki. Harry był naprawdę drobny i dużo jego kości niestety za bardzo się odznaczało.
W pewnym momencie Styles chwycił róg mojej koszulki i uniósł ją lekko, przez co na moją twarz wkroczyło zaskoczenie, ale także pożądliwość. Dążył do ściągnięcia wspomnianej części mojego ubioru, więc podjąłem się tego. Harry wyglądał na zafascynowanego, gdy zobaczył mój tors z bliska. Nigdy wcześniej nie przyglądał mu się, albo po prostu tak mi się wydaje.
- Jesteś piękny, Niall - odezwał się cicho śledząc palcami mięśnie na moim brzuchu - Wiesz o tym?
- To ty jesteś piękny, Harry.
- J-ja? Jestem wychudzonym dzieciakiem, nigdy tobie nie dorównam...
- Miałem na myśli szczególnie twoje wnętrze. Masz w sobie coś co mnie do ciebie przyciąga. Niewinność? Prawdopodobnie. Zupełnie się różnimy, poznanie innych cech niż swoje mnie zainyrygowało.
- Naprawdę?
- Tak i cieszę się, że ciebie poznałem, kochanie - powiedziałem akcentując ostatnie słowo, po czym pochyliłem się, by ponownie złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro