Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26

Uniosłem powoli powieki, budząc się ze spokojnego snu. Przytuliłem do siebie kołdrę, próbując wyostrzyć wzrok, lecz gdy to zrobiłem, uświadomiłem sobie, że Nialla obok mnie nie było. Przewróciłem się na bok, żeby rozejrzeć się po pokoju i to tam, a dokładniej przy szafie z ubraniami stał mój chłopak, ubrany jedynie w czarne bokserki. Przebierał rękoma między wieszakami, by wybrać coś dla siebie. Najpierw założył jeansowe spodnie, a zanim zakrył resztę ciała czarną koszulką, przyjrzałem się jego skórze pokrytej tatuażami. Była piękna.

Mógłbym wpatrywać się w umięśnione plecy chłopaka latami, lecz zbyt szybko zniknął za drzwiami pokoju, zostawiając mnie samego.

*Niall's pov*

Poszedłem do Louisa, by sprawdzić co robi. Miałem małą nadzieję na to, że nie śpi i choć trochę doprowadził się do porządku, bo to ostatni pełny dzień jego pobytu w Mullingar, więc wypadałoby go dobrze wykorzystać i nie tracić czasu na pakowanie bagażu.

Zapukałem do drzwi od pokoju, w którym spał tej nocy i dość szybko usłyszałem, że mogę wejść, więc to zrobiłem. Zobaczyłem jak Louis ubrany w dresowe, czarne spodnie Adidasa i w białą koszulkę, poprawia swoje ciemne, powoli zachodzące na jego oczy włosy i mamrocze coś pod nosem.

- Co robisz? - zapytałem przygryzając odruchowo kolczyk w wardze, gdy zaczął przerzucać rzeczy luźno ułożone na łóżku.

- Szukam skarpetek - odpowiedział, a ja zaśmiałem się pod nosem, bo dostrzegłem je gdzieś indziej.

- Lepiej spakuj ten bałagan, bo nie mam zamiaru ci go dosyłać - podniosłem brew i podszedłem do szukanej części garderoby, by ją podnieść i pomachać nią przed twarzą chłopaka. - Znalazłem - rzuciłem mu spojrzenie, a on z grymasem na twarzy odebrał białe skarpetki, bo je założyć.

- Wszystko ogarnę - zapewniał mnie. - A co robi twój kochaś?

- Spał, gdy ostatnio na niego patrzyłem.

- Nie dziwię się. Też bym nie spał po tak dobrze spędzonej nocy - mrugnął do mnie uśmiechając się sugestywnie, za co szturchnąłem go w żebra, przez co wydał z siebie jęk. - Uch, Nialler. Nie tak agresywnie, kochany.

- Jaki mądry - przedrzeźniałem go. - Gdzie twoja laska z imprezy?

- No a nie? - wyszczerzył się. - A to akurat nie powinno cię interesować - wytknął język.

- Och, jasne, nie naruszam prywatności - zaakcentowałem trzy ostatnie słowa. - Harry spał dziś jak aniołek, z resztą ja też. Nic się nie działo.

- Okej, dobra - uniósł ręce na wysokość klatki piersiowej. - Jak pojadę, będziesz mi opowiadał jak bardzo go... - przerwał, gdyż chwyciłem za kołnierzyk jego bluzki i przyciągnąłem do siebie. Zaczął śmiać mi się w twarz, aż sam się przed tym nie powstrzymałem.

- Louis, skąd ty się urwałeś? - pokręciłem głową, przewracając oczami i wtedy chwycił za nadgarstek mojej, trzymającej go ręki.

- Lepiej zapytaj o to co byś beze mnie zrobił - mrugnął do mnie i wtedy go puściłem. - Świetnie, pogniotłeś mi koszulkę. Teraz ją prasuj - prychnął, udając oburzonego.

Zanim cokolwiek odpowiedziałem na typowe dla niego głupie, choć czasem rozśmieszające mnie docinki, ktoś zapukał do drzwi.

- Zapraszamy! - krzyknął Louis, więc po chwili do środka wszedł Harry ubrany w czarne jeansy oraz oliwkową koszulkę. - Cześć, Harry.

- Hej, Louis, Niall - uśmiechnął się lekko. - Mama Nialla woła na śniadanie - poinformował.

- Jeśli jest takie jak wczoraj, to już biegnę. - Louis westchnął niczym zadurzona nastolatka.

- Idź już, idź - ponagliłem go i tak jak szybko to zrobiłem, wyszedł z pokoju. Wtedy westchnąłem głośno.

- Coś się stało? - zapytał Harry.

- Louis się stał - pokręciłem głową rozbawiony. - Niemożliwe, że wytrzymałem z nim tydzień.

- A co robił?

- Tommo ma specyficzne poczucie humoru i lubi gadać o pewnych rzeczach wiedząc, że nie zawsze mnie to rozśmieszy, albo że mnie to zdenerwuje, choć po chwili o tym zapominam.

- O jakich rzeczach?

- O takich, które wolałbym poruszyć tylko z tobą, skarbie - powiedziałem niskim głosem tuż przy jego uchu, gdy tylko do niego podszedłem, po czym opuściłem pokój, zostawiając go z zakłopotaniem wypisanym na twarzy, o co poniekąd mi chodziło.

Po śniadaniu postanowiliśmy zebrać się do wyjścia, żeby pochodzić tu i tam, i by podczas tego wpaść na jakiś pomysł odnośnie spędzenia reszty dnia.

- Szczerze mówiąc, mogę dziś nic nie robić - odezwał się Louis. - Możemy nawet chodzić po mieście cały dzień - dopowiedział, gdy wyciągnął z ust palonego papierosa.

- Też mi to odpowiada. - Harry wzruszył ramionami, tym samym mnie przegłosowując. Właściwie, to też nie wyrażałem sprzeciwu.

- Wiem, pójdźmy na plac zabaw. - Louis wpadł na pomysł i to taki, że nawet Harry skomentował to zmarszczeniem czoła.

- Stary, serio? - podniosłem brwi, patrząc na uśmiechniętego przyjaciela.

- Czemu nie? - wzruszył ramionami. - Niall, prowadź.

Spojrzałem na Harry'ego, który widocznie przystał na propozycję, więc też się zgodziłem i poprowadziłem nas w odpowiednim kierunku, by po około kwadransie dotrzeć na miejsce. 

Nie wierzę w to, że tu jestem.

Gdy zobaczyłem dzieci wchodzące na kolorowe drabinki, ponownie spojrzałem na przyjaciela, by upewnić się, że nie oszalał. I wtedy pobiegł w stronę huśtawek.

A więc jednak.

- Niall, chciałbym coś ci powiedzieć - odezwał się nagle Harry. - Ale nie tutaj - pokręcił szybko głową. Wyglądał na smutnego.

- Coś się stało?

- Nie. Chyba nie... Porozmawiamy w domu, dobrze?

- Dobrze, skarbie - skinąłem głową i pochyliłem się, by cmoknąć jego usta, co wywołało lekki uśmiech na jego twarzy. Po tym podszedłem z nim do bujającego się Louisa, który polecił nam się dołączyć.

- Pohuśtać cię?  - zapytałem swojego chłopaka, a on skinął głową i zajął miejsce na pustym siedzeniu. Stanąłem za nim i popchnąłem jego plecy, by wprawić go w ruch.

- Czuję się, jakbym miał dzieci - powiedziałem. - W tym rozwydrzonego bachora - rzuciłem spojrzenie Louisowi, który uśmiechnął się do mnie głupio i wytknął język.

- Też cię kocham, tato - odpowiedział.

- Nie rozpędzaj się - rzuciłem mu spojrzenie.

- Dobrze, tato - wzruszył ramionami jakby nigdy nic i ponownie skupił się na huśtaniu, czego już nie skomentowałem.

- Louis, jesteś infantylny - odezwał się Harry i to niespodziewanie, co zaskoczyło mnie i Louisa.

- Infa-co?

- I głupi - pokręciłem głową. - Tylko się nie bijcie.

- Nie mam o co - prychnął Louis.

- Na przykład o mnie - zażartowałem.

- Ja nie muszę. - Harry oznajmił pewny siebie.

- A bo co? - Louis podniósł brew, patrząc na Stylesa.

- Bo Niall jest mój.

Zaśmiałem się widząc zdenerwowanie na twarzy Louisa, przed czym nie mogłem się powstrzymać. Wplotłem palce we włosy Harry'ego i pogłaskałem je, przytulając krótko jego głowę do mojego brzucha.

- Właśnie tak, aniołku - powiedziałem z uśmiechem. - Ale teraz proszę się uspokoić, starczę dla was obu.

- Pójdziemy na jakiegoś hamburgera? - Louis nagle zmienił temat. - Jestem głodny.

- Przecież niedawno wyszliśmy z domu i to po śniadaniu - zauważyłem. - Dość późnym, ale jednak.

- Jakie niedawno? Półtora godziny temu. Prowadź, Nialler.

W taki sposób, po kilkunastu minutach zamówiliśmy coś do jedzenia w jednej z knajpek.

Tak też minęła nam reszta dnia - przechodziliśmy całe miasto w tę i tamtą stronę, zaliczając po drodze miejsca, gdzie mogliśmy usiąść, zapalić, pośmiać się razem czy po prostu porozmawiać. Chwilowe napięcie pomiędzy chłopakami, które zrodziło się na placu zabaw, zostało zażegnane, więc nie miałem o co się martwić i mogłem w spokoju przeżyć ten dzień, dopóki nie wróciliśmy pod wieczór do domu. Wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że kilometry, które przeszliśmy naprawdę nas wykończyły.

Wypiliśmy w salonie herbatę razem z moją mamą, a po tym poszliśmy do góry, chcąc przygotować się do odpoczynku. Louis jako pierwszy poszedł wziąć prysznic i ogłosił, że pójdzie spać, gdy tylko sprawdzi, czy spakował do walizki wszystko co trzeba. Wyglądał na naprawdę zmęczonego, więc nie zdziwiło mnie to, że zasnął dość szybko jak na niego, czyli o około godziny dwudziestej trzeciej. Co prawda, z jednej strony nie narzekałem, bo mogłem w końcu na osobności posłuchać tego co Harry miał mi do powiedzenia.

Wróciłem do pokoju ubrany w piżamę, gdyż kilka minut temu skorzystałem z prysznica. Zastałem chłopaka siedzącego na łóżku, bawiącego się telefonem. Jednakże odłożył urządzenie na stolik nocny, gdy mnie zobaczył. Zamknąłem za sobą drzwi i zgasiłem światło polecając Harry'emu, żeby zapalił lampkę nocną, co zrobił. Takie oświetlenie zupełnie wystarczało.

- To co chciałeś mi powiedzieć? - zapytałem podchodząc do niego, by wejść na łóżko i usiąść obok niego. On za to położył się na plecach, więc spojrzałem na niego w dół.

- Wiesz, chodzi o Alexa - zaczął i wtedy westchnąłem rozdrażniony, mimo że jeszcze nie usłyszałem o co z nim chodziło. Nic nie mogłem poradzić na to, że szczerze go nienawidziłem.

- Słucham - powiedziałem i położyłem się tuż przy chłopaku. Podparłem głowę i na chwilę ulokowałem wzrok na ustach Harry'ego czekając, aż się odezwie.

- Po tygodniu od rozpoczęcia roku szkolnego, zobaczyłem go na korytarzu.

- Mam być zły?

- Nie do końca - pokręcił głową. - Wiesz, gdy mnie zauważył, podszedł do mnie.

- I? - westchnąłem owijając kosmyk włosów chłopaka wokół palca.

- Wyglądało na to, że chciał mi powiedzieć coś niemiłego. Ale tego nie zrobił.

- Naprawdę?

- To znaczy, okazał złość, przeklął kilka razy, ale mnie nie obraził. Stałem i patrzyłem na niego pewny siebie. Mimo że gdzieś w środku czułem strach. Ale próbowałem być silny, wiesz, Niall? - uśmiechnął się tak jakby naprawdę go to ucieszyło. Sam mimowolnie uniosłem kąciki ust w górę.

- To świetnie - pochwaliłem go. - Jestem dumny.

*Harry's pov*

- Naprawdę? - spytałem wręcz podekscytowany, bo było to dla mnie czymś naprawdę ważnym. Przecież w końcu postawiłem się mojemu gnębicielowi po raz pierwszy.

- Tak, Harry. Naprawdę - uśmiechnął się szczerze, kładąc dłoń na moim policzku, by pogładzić go kciukiem.

- Ale wiesz co? Nadal boję się, że pewnego dnia coś mi zrobi...

- Nie sądzę. Nie po tym wszystkim. Jest zrezygnowany.

- A co jeśli tak?

- Nie myśl już o nim - powiedział zniżając ton głosu. - Nie teraz - dodał ciszej, przybliżając głowę do mojej szyi, by delikatnie ją ucałować. - Dobrze?

- Tak, Niall - skinąłem głową, a on kontynuował swoje poczynania. Na początku mnie to trochę zaskoczyło, lecz nie dałem oznak sprzeciwu, bo naprawdę lubiłem, gdy to robił.

Nie mogąc przed tym się powstrzymać, odetchnąłem po chwili, odchylając głowę i wtedy przesniósł usta wyżej, całując linię mojej szczęki.

W pewnym momencie uniósł się i zawisnął nade mną, by następnie usiąść na moich biodrach i spojrzeć w dół, prosto na moją twarz. Gdy chwycił delikatnie za dół mojej koszulki i uśmiechnął się znacząco, przełknąłem ślinę, czując coś w rodzaju ekscytacji wymieszanej z zestresowaniem. Nie stawiając oporu, pozwoliłem Niallowi na ściągnięcie ze mnie części ubrania, którą później odłożył na bok. Pochylił się nade mną ponownie i prześledził ustami moje odznaczające się obojczyki. Wtedy chwyciłem za jego otatuowane ramiona i przyciągnąłem do siebie, chcąc mieć go jak najbliżej.

*Niall's pov*

Głośny oddech Harry'ego mieszający się z jego cichymi jękami, momentami wywoływał dreszcze na moich plecach sprawiając, że ogarniało mnie silniejsze poczucie przyjemności. W takich chwilach miałem wrażenie, że więź pomiędzy nami się zacieśniała. Nie tylko na tle seksualnym, lecz głównie na uczuciowym, bo zdawałem sobie sprawę jak bardzo Harry jest dla mnie ważny i że darzyłem go prawdziwą miłością. A doświadczyłem tego pierwszy raz w życiu, o co w ostatnim czasie bym siebie nie podejrzewał, nie wspominając o moich bliskich. Nikt nie wierzył w to, że ktoś obdarzy mnie tymże uczuciem, a co dopiero, że ja to zrobię. Lecz stało się i wcale tego nie żałuję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro