Rozdział 22
Podniosłem powoli powieki, budząc się ze przyjemnego snu. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech, gdy zdałem sobie sprawę, że tuż przy mnie spał Harry, obejmowany przeze mnie ramionami. Westchnąłem szczęśliwie zaraz po subtelnym cmoknięciu go w głowę.
Chciałem wstać, by zrobić coś w miarę produktywnego, choć pozycja w jakiej się znajdowałem, jak najbardziej mi odpowiadała. Poza tym nie chciałbym obudzić spokojnie śpiącego chłopaka.
Spróbowałem poruszyć ręką, by wygodniej ją sobie ustawić, jednakże wraz z jej ruchem, szatyn lekko się poruszył. Wstrzymałem oddech i patrząc na niego dążyłem do celu, lecz nie udało mi się to. Zostałem świadkiem tego jak Harry otwiera oczy, ukazując zielone tęczówki, które po chwili zwróciły się prosto na mnie. Na jego twarz wkradł się delikatny uśmiech.
- Dzień dobry - odezwał się na tyle głośno, bym usłyszał jego poranną chrypę.
Och, cholera.
- Dzień dobry - odpowiedziałem patrząc na niego. Przewrócił się wtedy bardziej na bok, by objąć moje plecy i wtulić się we mnie.
- Och, Harry - zaśmiałem się cicho, uznając to co zrobił za urocze.
- Słyszę twoje serce - powiedział niespodziewanie i wtedy zamrugałem.
- Uch, co?
- Shh - wydał z siebie ledwo słyszalny dźwięk, przykładając ucho do mojej piersi. - Przyśpieszyło - zauważył.
- Co? Nie - zaprzeczyłem szybko i wtedy się zaśmiał. Podniósł się, by spojrzeć na mnie z uśmiechem. - Słodko, Horan - zaakcentował pierwsze słowo, jakby wiedział, że to wywoła u mnie dane emocje.
- Wstańmy już, Harry. - Zignorowałem jego słowa.
- Śpieszysz się gdzieś? - zapytał podnosząc brew, widocznie sprawdzając moją reakcję
- Chcę coś zjeść.
- Dawno nie kłamałeś - stwierdził, lecz żartobliwym tonem. - No dobrze, już cię uwalniam - powiedział mnie puszczając.
Wstałem z łóżka, po czym pochwyciłem moje spodnie przewieszone przez oparcie krzesła, by je na siebie założyć. Temu wszystkiemu przyglądał się Harry, co zauważyłem.
- Harry, chcesz czegoś? - zapytałem.
- Czy ja czegoś chcę? - udał, że się zastanawia.
- Harry Styles niepozwalający wyjść mi z łóżka - powiedziałem do siebie pod nosem, zapinając spodnie. - Interesujące - podniosłem brew obrzucając spojrzeniem chłopaka, który pod jego wpływem zakrył twarz kołdrą, co wywołało u mnie uśmiech - Zrobić ci śniadanie? - zapytałem.
- Poproszę naleśniki - wymamrotał, ponownie się ukazując.
- Naleśniki? Nie chcę za chwilę wołać straży pożarnej - zażartowałem.
- Ni, proszę. Z czekoladą. Jest w szafce nad mikrofalówką.
- Muszę się nauczyć gotować, jeśli mamy zamieszkać razem - westchnąłem, chwytając się za biodra.
- Czekaj, co?
- Daj mi z dwadzieścia minut - odkaszlnąłem, po czym zostawiłem chłopaka bez odpowiedzi, by szybko skorzystać z łazienki, a następnie spróbować sił w kuchni.
Przygotowanie śniadania poszło mi całkiem dobrze. Zostawiłem także kilka naleśników dla pani Anne i mojej mamy, co zapewne będzie dla nich wielkim zaskoczeniem, bo Niall w kuchni to rzadkość jakich mało. Zająłem się także robieniem herbaty, w czego trakcie Harry do mnie dołączył.
- Wow - powiedział widząc talerz z gotowymi naleśnikami. - Wyglądają dobrze, dziękuję!
- Nie ma sprawy.
Wtedy Harry podszedł do mnie od tyłu, by przytulić mnie w podzięce. Trwaliśmy w taki sposób, gdy nawet nalewałem wodę do kubków z herbatą.
- A co tak ładnie pachnie? - Usłyszałem niespodziewanie głos pani Anne. - Harry, robisz naleśniki? - Weszła wtedy do kuchni i w tym momencie Harry odsunął się ode mnie, nieco speszony. Jego mama tego nie skomentowała, mimo że widziała jak jej syn mnie obejmuje. - Och, to ty, Niall! - ucieszyła się.
- Tak, zrobiłem też dla pani i mamy - uśmiechnąłem się lekko. - Mam nadzieję, że będą smakować.
- Zaraz się przekonamy - powiedział zadowolony Harry. I też tak było. Całej trójce, no i oczywiście mi, śniadanie przypasowało.
- Założę własną restaurację - ogłosiłem nagle, popijając ciepły napój w obecności reszty. - Będę tam podawał naleśniki, herbatę, jeszcze więcej naleśników i...
- W restauracji żywi się ludzi, a nie truje - odezwała się moja mama, co Harry skomentował nagłym śmiechem i wtedy zmarszczyłem czoło.
- Dzięki mamo... i Harry - podniosłem na niego brew, a on udał, że nic się nie stało i zajął się kubkiem z herbatą. Nie skomentowałem tego, tylko na spokojnie dokończyłem posiłek, posprzątałem co nieco w kuchni i poszedłem na piętro, by z telefonem legnąć na łóżko, które za kilka dni nie będzie już należeć do mnie.
Ja: Lou.
Ja: Mam ważną sprawę.
Louis widocznie nie spał, gdyż odpisał mi dość szybko.
Tommo: Co jest?
Ja: Co zrobić, by nie wyjechać?
Tommo: Zostać.
Ja: Kurwa, stary, że ja na to nie wpadłem...
Ja: :)))
Tommo: Uch, przepraszam. Nie wiem co mógłbyś zrobić...
Tommo: Po wyjeździe spotkasz się z nim w najbliższym czasie, tak?
Ja: Chciałbym. Myślę, że nie tylko ja. Ale dzieli nas pieprzone morze, a pociągi i do tego loty nie są tanie, do cholery.
Ja: To chore, bo już jakby... tęsknię? I nic nie mogę na to poradzić.
Spojrzałem na sufit, powoli wypuszczając z siebie powietrze. Leżałem na plecach w bezruchu, lecz nie potrwało to długo, ponieważ zrobiłem drugie podejście do ogarnięcia walizki - przedmiotu, który za kilka dób będzie mi towarzyszył w kilkugodzinnej drodze powrotnej do domu.
- Pieprzyć to - powiedziałem do siebie w pewnym momencie, zdenerwowany wstając z podłogi, by zadowolić się papierosem, siadając na parapecie okna. - Pieprzyć wszystko.
*Harry's pov*
- Mamo? - odezwałem się do rodzicielki, po upewnieniu się, że zostaliśmy w salonie sami.
- Tak? - wymamrotała podnosząc wzrok znad czytanej dotąd gazety. Westchnąłem i dołączyłem do niej na kanapie.
- Zostało mi niewiele czasu. Właściwie, to nam. Co mogę z tym zrobić?
- Kochanie... - zaczęła odkładając trzymany przedmiot na stolik. - Bardzo mi przykro z tego powodu. - Pogładziła dłonią mój policzek i wtedy przytuliłem się do niej.
- Ostatnio żyjemy tylko jego wyjazdem, zamiast cieszyć się tym co jest teraz. Ale rozumiesz to, prawda? Nie chcę aby wyjeżdżał. Bez niego będzie tak... pusto - odetchnąłem smutno. - Zobaczę go jeszcze prawda? Nie chciałbym tego wszystkiego przerywać.
- Miejmy taką nadzieję. Chcę, żebyś był szczęśliwy.
- Przez te dwa miesiące byłem bardziej niż kiedykolwiek, mamo.
~
Zapukałem do pokoju Nialla, lecz nie dostałem odpowiedzi. Ponowiłem czynność, ale to nic nie dało. Nacisnąłem powoli klamkę i postanowiłem wejść po cichu do środka, mając nadzieję, że zastanę tam chłopaka, a nie że poszedł gdzieś bez mojej wiedzy, co raz już się źle skończyło.
Na szczęście zastałem go śpiącego na łóżku, ze słuchawkami w uszach. Obok niego leżał telefon jak i paczka papierosów wraz z zapalniczką. Natomiast na podłodze znajdowała się otwarta walizka, a obok niej kilka porozrzucanych koszulek. Tak jakby cisnął je tam ze złości.
Westchnąłem podnosząc te rzeczy z podłogi, by złożyć je poprawnie i z bólem w sercu umieścić je we właściwym miejscu. To ja chciałbym teraz pakować swoje ubrania, aby polecieć do Irlandii, a nie żeby Niall wracał do domu z mamą, zostawiając mnie samego. Oczywistym jest również, że nie chciałbym zostawić swojej mamy, a myślenie o tym rozdzierało moją głowę. We wszystkim widziałem dwa wyjścia i najgorsze w tym było to, że nie miały ze sobą żadnego dalszego, sensownego połączenia.
Odwróciłem się do Nialla, by zauważyć, że jedynym jego wykonanym ruchem było przesunięcie ręki. Widocznie miał twardszy sen niż ja i moje szmery mu aż tak nie przeszkadzały. W sumie to on przez swój sen jako ostatni dołączał do wspólnych śniadań, o ile w ogóle na nie przychodził.
Pamiętam jak od samego początku, w tym właśnie przy posiłkach, potrafił mi się przyglądać, mimo że twierdził, że nie może mnie znieść. Robiłem dokładnie to samo. Nikt by nie pomyślał, że polubimy się i to tak bardzo. Przecież byłem aż nadto nieśmiały i bałem się praktycznie wszystkiego, kiedy on odpychał innych od siebie byciem wrednym, niemiłym i nerwowym chłopakiem. A mimo to znaleźliśmy wspólny język. Jego poczucie winy wraz z pewnością siebie zaradziło moim problemom i to w dużym stopniu, co było i wręcz nadal jest zadziwiające. Nie wiem co robiłbym bez niego przez te dwa miesiące, a co pewniejsze, nie chcę już myśleć o tym co mnie czeka bez niego, wraz z przekroczeniem progu szkolnego, gdzie prawdopodobnie będzie czekał na mnie sam Alex.
Zamrugałem, gdy Niall wzdrygnął się przez sen. Minęła ledwo chwila, a nagle potrząsnął głową i otworzył oczy, finalnie siadając i przecierając powieki. Wyciągnął słuchawki z uszu, zatrzymał muzykę i podniósł wzrok na mnie.
- Co ty tu robisz? - zapytał.
- Właściwie to... sam do końca nie wiem. - Wzruszyłem ramionami. - Chciałem sprawdzić co robisz, ale okazało się, że śpisz.
- W porządku.
- Nie masz humoru? - zapytałem widząc jak ciężko wypuszcza z siebie powietrze.
- A powinienem mieć?
Westchnąłem postanawiając, że usiądę obok niego. Podniósł brew patrząc na mnie, jakby czekał na wyjaśnienia.
- Niall?
- Harry?
- Chciałbym, żebyś coś wiedział.
- Co takiego?
- Każdy z nas przeszedł coś złego. Aż nagle to ty pojawiłeś się z małym światełkiem i oświetliłeś mi drogę. Brzmi to może trochę zabawnie, ale jest prawdziwe. Cieszę się, że to ty jesteś przy mnie a nie ktoś inny. Kocham cię, Niall.
Wyraz jego twarzy nagle się zmienił. Jakby wiatr przepędził ciemne chmury zasłaniające ciepłe promienie słońca.
- I jak można za tobą nie tęsknić? - westchnął smutno. - Też cię kocham, Harry. Jestem ci wdzięczny za tyle rzeczy...
Wtedy przysunąłem się do niego i musnąłem jego usta, aby za drugim razem je poprawnie pocałować. Chłopak z uśmiechem na twarzy oddał pocałunek i wtedy jedyną rzeczą jaką pragnąłem było to, żeby ten moment nigdy się nie skończył. Lecz ma marne. Emocje wzięły w górę i w pewnym momencie zacząłem płakać, nie mogąc przed tym się powstrzymać. Niall otarł moje łzy, by następnie mocno mnie przytulić i tym samym pozwolić mi na usłyszenie jego bicia serca, zupełnie jak z samego rana, po jednej z ostatnich wspólnie spędzonych nocy w Holmes Chapel.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro