(8)
*Ellie*
Siedziałam nieruchomo, nie wiedząc co powiedzieć.
- Czekaj mamo, proponujesz mi, żebym tu zamieszkała. Normalna matka nigdy nie chciałaby, żeby jej dziecko przebywało w takim miejscu, a co dopiero mieszkało. - zauważyłam obojętnie.
- Ale ja chcę tylko pomóc Luke'owi. A skoro ja nie mogę to ty to zrobisz, a gdy będziesz tu mieszkać będzie ci łatwiej. - powiedziała, składając ręce jak do modlitwy.
- Ja nie wiem mamo. Z jednej strony chce pomóc Luke'owi, ale nie chcę zbytnio tu spać i mieszkać, mamo. - westchnęłam.
- Ale dziecko chcesz mu pomóc, to to zrób. - westchnęła już podirytowana brunetka.
- No to okey. Zamieszkam tu. - odparłam zrezygnowanym tonem.
- Jiii... - pisnęła podekscytowana, a ja spojrzałam na nią, jak na wariatkę. - No to zrobimy tak, ja zadzwonię po tatę, żeby wieczorem po ciebie przyjechał...
- No właśnie. Tata kazał ci powiedzieć, że będzie po mnie o 19. - powiedziałam.
- No to zadzwonię do niego, żeby przyjechał godzinę wcześniej, a ty pojedziesz z nim, spakujesz swoje rzeczy i przyjedziesz tu, okey? - gdy to mówiła uśmiech nie schodził z jej twarzy.
- Okey. - westchnęłam.
- No to ty dziecko idź coś porób. Nie wiem, na przykład poszukaj Luke'a i z nim pogadaj, a ja zadzwonię do ojca. - powiedziała na jednym wdechu i sięgnęła po telefon, wykręcając numer.
- No okey. - powiedziałam cicho, spuszczając wzrok na podłogę.
Skierowałam się do drzwi i wyszłam z pomieszczenia, zamykając je za sobą. Rozejrzałam się po holu i na moje szczęście blondyn właśnie schodził po schodach, zakładając czarną, rozpinaną bluzę z kapturem. Patrzyłam na niego, jak zachipnotyzowana. Zorientowałam się dopiero, gdy już wyszedł, szybko ruszyłam biegiem za nim. Pchnęłam ręką drzwi i wyszłam na zewnątrz. Od razu uderzyło mnie przyjemne, chłodne powietrze. Stanęłam na schodach, by rozejrzeć się za blondynem, który gdzieś tu musiał być. Zauważyłam go idącego wzdłuż szlaku w parku i kopiącego jakiś kamień.
Podbiegłam do miejsca jakieś dwa metry za nim, poprawiłam bluzkę i włosy i spokojnie dorównałam mu kroku, próbując unormować oddech, żeby nie domyślił się, że do niego biegłam.
Gdy szliśmy tak jakąś minutę, a blondyn nadal nie zauważył, że obok niego jestem odchrząknęłam znacząco. Odwrócił głowę szybko w moją stronę, tak że mogłam dostrzec jego przestraszone spojrzenie. Ale gdy zobaczył, że to tylko ja jego wzrok od razu stał się spokojnieszy.
- Hej Luke. - uśmiechnęłam się, a niebieskooki prawie niezauważalnie skinął głową. - Co tam u ciebie? Mam nadzieję, że już lepiej. - uśmiechnęłam się szeroko, a od Luke'a nadal otrzymywałam speszone spojrzenia. - Nie musisz się mnie bać. Nic ci nie zrobię. Chcę po prostu cię trochę poznać. - przystanęliśmy na środku dróżki, a ja chwyciłam delikatnie ramię Dangers'a, na co lekko się wzdrygnął, ale też lekko uśmiechnął w moją stronę, na co ja jeszcze bardziej się ucieszyłam. - Ej, a wogóle smakuję ci jedzenie w jadalni, bo według mnie jest przepyszne. Kurdę jecie, jak królowie. - zaśmiałam się, na co blondyn uśmiechnął się i znów pokiwał delikatnie głową.
Szliśmy 20 minut w ciszy, ponieważ nie wiedziałam o czym jeszcze mogę z nim porozmawiać, tak aby wystarczyło jego skinięcie głową jako odpowiedź. Zauważyłam, że Luke idealnie zna już te rejony, bo naprawdę było widać, że wie gdzie idzie. Spojrzałam na chłopaka, który szedł obok, blisko mnie. Uśmiechnęłam się sama do siebie i szybko spuściłam głowę, żeby niebieskooki niczego nie zauważył.
Droga zrobiła się strasznie wąska i musieliśmy iść gęsiego. Przepuściłam Luke'a pierwszego, bo to on mnie gdzieś prowadził, a ja nie wiedziałam, gdzie mam jeszcze iść. Nagle na ziemi zauważyłam wystający korzeń, nie zdążyłam zareagować, gdy nagle runęłam, jak długa na ziemię. Luke odwrócił się w moją stronę by sprawdzić co jest przyczyną tego dźwięku, zszokowany tym co zobaczył, szybko do mnie podbiegł. Wziął mnie w pasie i pomógł się podnieść, spoglądając na mnie z zmartwieniem w oczach.
- Nic mi nie jest. Nie martw się. - zaśmiałam się, zabierając jakiegoś liścia z mojego sweterka. Postanowiłam coś sprawdzić. - Luke? - powiedziałam, a chłopak skupił się na mnie. - Mogę cię chwycić za rękę, żeby więcej taka sytuacja się nie powtórzyła? - zapytałam.
Widać było, że przez moment blondyn się wacha, ale przełamał się i posyłając mi delikatny uśmiech, wyciągnął rękę w moją stronę. Szybko ją chwyciłam i mogłam dostrzec, jak przez ten gest chłopak uroczo się rumieni, próbując to ukryć.
Szliśmy tak prze kolejne 5 minut, a Luke przez cały czas, gdy była jakaś przeszkoda, zatrzymywał się i pomagał mi przez nią przejść, co było strasznie kochane.
W końcu stanęliśmy u celu. Okazało się, że jest to pewien stawik, o którego istnieniu nie miałam zielonego pojęcia. Było tu przepięknie. Małe oczko wodne, a wokół niego piękny las.
- Ale tu ślicznie. - powiedziałam i odwróciłam się do blondyna, on tylko uśmiechnął się i pokiwał głową, nie odwracając wzroku od pięknego krajobrazu. - Byłeś tu już kiedyś? - zapytałam, a niebieskooki skinął głową. - Naprawdę jest tu przepięknie. - westchnęłam głośno i zaczęłam rozkoszować się szumem lasu i dźwiękami ptaków, które właśnie przelatywały wysoko na niebie.
Usiadłam na ziemi i zamknęłam oczy, poddając się cudownemu uczuciu spokoju. W moje ślady poszedł blondyn, który usiadł bardzo blisko mnie, a ja nie zważając na reakcję Luke'a, oparłam głowę o jego ramię. Niestety chyba zbyt się przeliczyłam, ponieważ chłopak szybko się odemnie odsunął i posłał przepraszające spojrzenie.
- Nie przejmuj się. Rozumiem. - uśmiechnęłam się do niego pocieszająco.
Tak naprawdę było mi strasznie wstyd, ponieważ wygłupiłam się przed blondynem. Spuściłam speszona wzrok, kątem oka obserwując Dangers'a, który nerwowo przegryzał wargę i spoglądał w moją stronę z myślą, że tego nie zobaczę. A jednak.
Spojrzałam w kierunku stawu, postanawiając nie zwracać uwagi i nie przejmować się poprzednią sytuacją. Tak bardzo zapatrzyłam się w widok przedemną, że gdy poczułam rękę, która objęła mnie za plecami, podskoczyłam na miejscu ze strachu. Odwróciłam się, by zobaczyć przestraszonego Luke'a.
- Przepraszam. Wystraszyłeś mnie. - uśmiechnęłam się, przykładając rękę do serca.
Chłopak w odpowiedzi pokiwał głową ze zrozumieniem, nadal patrząc mi przez cały czas w oczy. Było w nich widać, że jest to dla niego nowa sytuacja i, że jest tym trochę przerażony, więc pocieszająco się do niego uśmiechnęłam i poklepałam go po ramieniu.
- Wiem, że to wszystko jest dla ciebie nowe. Ale nikt tu nie chce cię skrzywdzić. Chcemy ci tylko pomóc. Wiem, że nie ufasz na razie z nas nikomu, ale naprawdę ja chcę cię tylko poznać, bo wydajesz się naprawdę sympatyczny, pomimo tego, że nie mówisz to naprawdę cię lubię. - uśmiechnęłam się, co blondyn odwzajemnił, spuszczając głowę i lekko się rumieniąc.
Po chwili ciszy, podniósł na mnie swoje piękne, niebieskie oczy i poklepał siebie po ramieniu, dając mi znak, że mogę się o niego oprzeć. Powoli przysunęłam się do niego, by zbytnio go nie przestraszyć, bo w końcu to wszystko jest dla niego nowe. Położyłam delikatnie głowę w zagłębieniu jego szyi, tak by móc spokojne podziwiać widoki, które były prześliczne. Na początku było widać, że Luke jest spięty, ale po jakimś czasie, gdy w końcu choć trochę rozluźnił się w moim towarzystwie, nawet oparł głowę o moją, która nadal spoczywała na jego ramieniu.
Nie wiem ile czasu spędziłam tak z blondynem, ale pomimo ciszy panującej między nami, było cudownie.
Mam do Was pytanie. Jak Wam się podoba historia i co myślicie o opowiadaniu?
*******
Siedziałam nad tym rozdziałem cały dzisiejszy poranek.
Kocham Was strasznie mocno,
xx
-Nat :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro