(19)
*Ellie*
Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam swoje jeszcze zaspane oczy, próbując odzyskać ostrość. Znów położyłam głowę na poduszkę i głośno westchnęłam. I w tym samym momencie obok mnie można było usłyszeć śmiech.
- No i z czego się śmiejesz, co? - westchnęłam zirytowana, ale sama również zaniosłam się śmiechem.
- Z ciebie. - po pokoju rozniósł się strasznie zachrypnięty głos.
Otwarłam oczy z niedowierzaniem i spojrzałam na leżącego obok mnie blondyna, który widać było, że jest zakłopotany sytuacją. Szybko odwrócił wzrok w drugą stronę i odchrząknął, próbując pozbyć się chrypki.
Uśmiechnęłam się, jak najszerzej mogłam i mocno wtuliłam w chłopaka.
- Jezu! - krzyknęłam i zaniosłam się głośnym śmiechem radości. - Kocham cię! - krzyknęłam i szybko cmoknęłam zdezorientowanego chłopaka w usta.
Wygrzebałam się z kołdry i wybiegłam z łóżka, stając na środku pokoju. Przetarłam szybko oczy, by upewnić się, że to nie sen. To była prawda.
- Czekaj... - zaczął Dangers. - Rozumiem, że cieszysz się tak bo w końcu się do ciebie odezwałem, tak? - zapytał cicho.
- Tak! Tak strasznie się cieszę, kochanie! - i znów po pokoju rozniósł się mój śmiech.
- Ja tee-ż! - pisnął, gdy cała na niego wskoczyłam.
Oboje zaczęliśmy się śmiać z mojego zachowania. Ale no co? Strasznie się cieszę, że w końcu słyszę jego piękny głos.
- Teraz będziesz już ze wszystkimi rozmawiał, tak? - chciałam się upewnić.
- Postaram się odzywać. - odparł znów zakłopotany.
- Kocham cię. - szepnęłam i wtuliłam się w niego, nadal leżąc głową na jego klatce piersiowej.
- Ja też cię kocham El. Strasznie mocno. - wyszeptał mi na ucho.
A ja korzystając z okazji, że jego usta są tak blisko, szybko połączyłam je ze swoimi. Delikatnie muskaliśmy swoje wargi. Ten pocałunek przesiąknięty był słodkością i delikatnością.
- To musimy się ubrać i iść na dół coś zjeść. Która tak właściwie jest godzina? - zapytałam, szybko odrywając się od niego.
- Koło 8. - odparł.
- No to na pewno wszyscy już są na dole. - stwierdziłam i podniosłam się na równe nogi. - To idę do siebie do pokoju. Spotkamy się w holu? - uśmiechnęłam się do niego, stojąc już przy drzwiach i trzymając w dłoni klamkę.
- Okey. - odpowiedział.
Wyszłam z pokoju niebieskookiego i przebiegając szybko korytarz, skierowałam się do siebie.
Zamknęłam za sobą drzwi do mojej sypialni, wracając właśnie z łazienki, gdzie brałam prysznic i umyłam zęby. Podeszłam do szafy i otworzyłam ją na oścież. Stałam przed nią jakieś 5 minut, gdy mój wybór padł na zwykłe jasnoniebieskie dżinsowe rurki z wysokim stanem, podarte w niektórych miejscach i króciutką, luźną, białą bluzkę wyciętą w serek. Na nogi nałożyłam moje białe conversy, a włosy związałam w luźnego warkocza, opadającego na ramię. Szybko jeszcze pomalowałam sobie usta, zwykłym bezbarwnym, świecącym błyszczykiem i byłam gotowa do wyjścia.
Zeszłam po schodach do dużego holu, spostrzegając Luke'a siedzącego na schodach do skrzydła chłopców. Gdy mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął i wstał z miejsca, idąc w moją stronę.
- I co słoneczko na śniadanie, tak? - posłałam mu mój ciepły uśmiech, ale w odpowiedzi uzyskałam jedynie skinięcie głową. - Luke. - warknęłam rozbawiona.
- Taak. - słodko przeciągnął.
- No to kierunek jadalnia. - zaśmiałam się.
- Boję się. - szepnął w moją stronę, gdy zobaczył otwarte drzwi do tego dużego pomieszczenia.
- Czego? - spojrzałam na niego niezrozumiale.
- Nie wiem, jak oni zareagują, jak się odezwę. - odpowiedział.
- Luke. Jeju. Nie masz się czego obawiać, kochanie. Na pewno wszyscy się ucieszą, że jesteś już gotowy z nimi rozmawiać. - zapewniłam go, chwytając jego dłoń.
- Na pewno?
- Na 100%, Lukey.
*******
Luke w końcu się odezwał. Ale jak myślicie, to koniec tej historii? Oj uwierzcie mi, że to chyba tak naprawdę dopiero początek.
Do następnego rozdziału!!
Kocham Was,
xx
-Nat
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro