Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

(19)

*Ellie*

Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam swoje jeszcze zaspane oczy, próbując odzyskać ostrość. Znów położyłam głowę na poduszkę i głośno westchnęłam. I w tym samym momencie obok mnie można było usłyszeć śmiech.

- No i z czego się śmiejesz, co? - westchnęłam zirytowana, ale sama również zaniosłam się śmiechem.

- Z ciebie. - po pokoju rozniósł się strasznie zachrypnięty głos.

Otwarłam oczy z niedowierzaniem i spojrzałam na leżącego obok mnie blondyna, który widać było, że jest zakłopotany sytuacją. Szybko odwrócił wzrok w drugą stronę i odchrząknął, próbując pozbyć się chrypki.

Uśmiechnęłam się, jak najszerzej mogłam i mocno wtuliłam w chłopaka.

- Jezu! - krzyknęłam i zaniosłam się głośnym śmiechem radości. - Kocham cię! - krzyknęłam i szybko cmoknęłam zdezorientowanego chłopaka w usta.

Wygrzebałam się z kołdry i wybiegłam z łóżka, stając na środku pokoju. Przetarłam szybko oczy, by upewnić się, że to nie sen. To była prawda.

- Czekaj... - zaczął Dangers. - Rozumiem, że cieszysz się tak bo w końcu się do ciebie odezwałem, tak? - zapytał cicho.

- Tak! Tak strasznie się cieszę, kochanie! - i znów po pokoju rozniósł się mój śmiech.

- Ja tee-ż! - pisnął, gdy cała na niego wskoczyłam.

Oboje zaczęliśmy się śmiać z mojego zachowania. Ale no co? Strasznie się cieszę, że w końcu słyszę jego piękny głos.

- Teraz będziesz już ze wszystkimi rozmawiał, tak? - chciałam się upewnić.

- Postaram się odzywać. - odparł znów zakłopotany.

- Kocham cię. - szepnęłam i wtuliłam się w niego, nadal leżąc głową na jego klatce piersiowej.

- Ja też cię kocham El. Strasznie mocno. - wyszeptał mi na ucho.

A ja korzystając z okazji, że jego usta są tak blisko, szybko połączyłam je ze swoimi. Delikatnie muskaliśmy swoje wargi. Ten pocałunek przesiąknięty był słodkością i delikatnością.

- To musimy się ubrać i iść na dół coś zjeść. Która tak właściwie jest godzina? - zapytałam, szybko odrywając się od niego.

- Koło 8. - odparł.

- No to na pewno wszyscy już są na dole. - stwierdziłam i podniosłam się na równe nogi. - To idę do siebie do pokoju. Spotkamy się w holu? - uśmiechnęłam się do niego, stojąc już przy drzwiach i trzymając w dłoni klamkę.

- Okey. - odpowiedział.

Wyszłam z pokoju niebieskookiego i przebiegając szybko korytarz, skierowałam się do siebie.

Zamknęłam za sobą drzwi do mojej sypialni, wracając właśnie z łazienki, gdzie brałam prysznic i umyłam zęby. Podeszłam do szafy i otworzyłam ją na oścież. Stałam przed nią jakieś 5 minut, gdy mój wybór padł na zwykłe jasnoniebieskie dżinsowe rurki z wysokim stanem, podarte w niektórych miejscach i króciutką, luźną, białą bluzkę wyciętą w serek. Na nogi nałożyłam moje białe conversy, a włosy związałam w luźnego warkocza, opadającego na ramię. Szybko jeszcze pomalowałam sobie usta, zwykłym bezbarwnym, świecącym błyszczykiem i byłam gotowa do wyjścia.

Zeszłam po schodach do dużego holu, spostrzegając Luke'a siedzącego na schodach do skrzydła chłopców. Gdy mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął i wstał z miejsca, idąc w moją stronę.

- I co słoneczko na śniadanie, tak? - posłałam mu mój ciepły uśmiech, ale w odpowiedzi uzyskałam jedynie skinięcie głową. - Luke. - warknęłam rozbawiona.

- Taak. - słodko przeciągnął.

- No to kierunek jadalnia. - zaśmiałam się.

- Boję się. - szepnął w moją stronę, gdy zobaczył otwarte drzwi do tego dużego pomieszczenia.

- Czego? - spojrzałam na niego niezrozumiale.

- Nie wiem, jak oni zareagują, jak się odezwę. - odpowiedział.

- Luke. Jeju. Nie masz się czego obawiać, kochanie. Na pewno wszyscy się ucieszą, że jesteś już gotowy z nimi rozmawiać. - zapewniłam go, chwytając jego dłoń.

- Na pewno?

- Na 100%, Lukey.

*******

Luke w końcu się odezwał. Ale jak myślicie, to koniec tej historii? Oj uwierzcie mi, że to chyba tak naprawdę dopiero początek.

Do następnego rozdziału!!

Kocham Was,

xx

-Nat

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro