Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9 "Kobieta bohater"

 Kiedy byłam już praktycznie przy wyjściu z baru zaczepił mnie Dave. Chwycił mój nadgarstek uniemożliwiając mi opuszczenie Satyricon. Odwróciłam głowę w jego stronę i zauważyłam w oczach zmartwienie.

 - Co z Kathi?- zapytał, a ja tylko wzruszyłam ramionami.

- Nie mam pojęcia. Najpierw gdzieś zniknęła, a potem Tobi znalazła ją w toalecie półprzytomną. Martwię się, dlatego wracam, żeby zobaczyć o co chodzi.

 - Mogę iść z tobą?- uniósł oczy do góry. Jego dłoń wciąż obejmowała mój nadgarstek. 

 Przeniosłam na nią wzrok i lekko się uśmiechnęłam. W sumie to miło by było mieć go przy sobie. 

 - Jasne.- odparłam.- W ogóle widziałeś tę laskę?

 - Tę, co przywalała się do Kurta?- otworzył mi drzwi.- Tak.

 Opuściliśmy lokal i znaleźliśmy się na świeżym powietrzu. Mimo późnej godziny, o tej porze roku było jeszcze całkiem ciepło. Spojrzałam na Dave'a. Tego dnia wyglądał naprawdę śmiesznie, a powodował to maleńki warkoczyk wpleciony w jego rozpuszczone włosy. Mimo wszystko dodawało mu to uroku.

 - Coś nie tak?- zapytał, ale zaprzeczyłam.

 - Myślisz, że do niej zadzwoni?- ponownie nawiązałam do Courtney, kiedy zaczęliśmy iść w kierunku mieszkania, które dzieliłam z dziewczynami.

 - Sam nie wiem.- wzruszył ramionami.- Była bardzo ekstrawagancka, nie sądzisz? Pasowaliby do siebie. Dwa cudaki. Ale Kurt chyba serio zakochał się w Tobi. Uważa ją i z resztą was wszystkich za osoby o wielkim potencjale. Kiedy zaczniecie grać na poważnie?

 - Kiedy Kathi będzie już zajebistą basistką.- odpowiedziałam.- Jeśli oczywiście wcześniej nie zdechnie gdzieś w barowym kiblu. Strasznie się boję, że się naćpała.

 - Nawet jeśli, wybijemy jej to z głowy.- obiecał. Zabrzmiało to tak, że od razu mu uwierzyłam.- Dragi to nic fajnego. Wiem to i z autopsji, i z patrzenia na naćpanego Kurta. Niczego dobrego to nie przynosi.

 Po tych słowach zmartwiłam się. Nie miałam pojęcia, że Kurt ćpa i ta informacja wprawiła mnie w przygnębienie. Zawsze uważałam narkotyki za największe gówno. Byłam w stanie szanować, a nawet używać alkohol i papierosy, ale na prochy miałam "uczulenie". Wielu moich dobrych przyjaciół przez nie zeszło z tego świata i nie chciałam oglądać śmierci kolejnych. Nie mogłam pozwolić Kathi, żeby tak głupio zniszczyła sobie życie. Z Kurtem sprawa była cięższa, bo nie miałam na niego wpływu, ale może Tobi mogłaby coś zdziałać.

 Była ostatnią deską ratunku.

***

 - Kazałam jej pójść spać.- powiedziała Tobi, głosem tak poważnym, że ledwo ją poznałam.

 Zawsze roześmiana, nieśmiała, rezolutna dziewczyna na krótką chwilę stała się niemożliwe poważna i dojrzała. 

 - Co dokładnie się stało?- zapytał Dave, który wszedł do mieszkania zaraz po mnie.

 - Głupia pinda spotkała jakiegoś faceta i poszli razem wciągać herę do kibla.- Vail wywróciła oczami.- Sama ją w końcu zajebię na śmierć i będzie miała.

 Normalnie pewnie bym się zaśmiała, ale w tamtej sytuacji zachowałam powagę. Nie mogłam uwierzyć w to, co zrobiła Kathi. Do tej pory miałam ją za rozważną osobę.

 - Dobrze, że wciągać.- podsumował Grohl i oparł się o ścianę w korytarzu.- Jakby pojechała po kablach byłoby po niej.

 Spojrzałam na niego z pretensją, a on tylko wzruszył ramionami. Miałam wrażenie, że byłabym spokojniejsza, gdyby tego nie powiedział.

 - Co jej strzeliło do głowy?- zapytałam bardziej sama siebie, niż ich.

 - Nie wiem.- powiedziała Tobi.- Prawie nie dało się z nią porozmawiać. Ledwo stała na nogach i się wywracała. Jak jeszcze raz to zrobi; przyrzekam, zamorduję ją.

 Pokiwałam głową i wtedy dotarło do mnie jak wyglądała Vail. Podkrążone oczy, blada jak ściana, zgarbiona.

 - Idź już spać.- położyłam jej dłoń na ramieniu.- Ja już sobie pogadam z Kathi. Albo pogadamy obie, ale rano. Powinnaś odpocząć.

 Pokiwała głową i bez słowa sprzeciwu zniknęła w sypialni. Ja odwróciłam wzrok w stronę Dave'a. Nie chciałam, żeby już wracał. Potrzebowałam z kimś pogadać.

 - Zostaniesz?- zapytałam.- Chyba mamy herbatę...

 Chłopak tylko pokiwał głową i razem udaliśmy się do kuchni. Zaczęłam przeszukiwać szafki i w końcu rzeczywiście natknęłam się na pudełko z zieloną herbatą. Zostały dwie torebki, dlatego zdecydowałam, że teraz wykorzystam jedną, drugą zaparzę rano Kathi.

 - Mam nadzieję, że to jednorazowa akcja.- powiedziałam, nastawiając wodę.

 Kiedy już to zrobiłam, odwróciłam się przodem do Dave'a i oparłam o kuchenny blat. Grohl zamyślił się, by po chwili do mnie dołączyć.

 - Nie pozwolicie jej na następną.- podsumował, jednocześnie kończąc temat wybryku Wilcox.- A tak w ogóle to powinniście wziąć się za robotę. Chcę iść na wasz koncert.

 Wtedy w mojej głowie zapaliło się coś w rodzaju lampki. 

 - A ja na wasz.- uśmiechnęłam się.- Kiedy coś gracie? Przyznaj się.

 - Na razie złapaliśmy koncertowego lenia.- zaśmiał się.- Ale damy znać. Obiecuję, że ruszymy dupy, kiedy tylko ci dwaj kretyni wytrzeźwieją.

 - I kiedy jeden z kretynów przestanie ćpać.- dodałam ze smutkiem w głosie. 

 Ten temat wciąż mnie nurtował i doskonale wiedziałam, że niedługo trzeba będzie wypuścić Tobi na przeszpiegi. Tylko ona mogła jakoś wpłynąć na Kurta. Znali się w sumie dość słabo, ale i tak miała większe szanse niż ja.

 - Z tym będzie już większy kłopot.- Dave potwierdził to, o czym sama myślałam.- Ale będziemy próbować.

 Miałam coś powiedzieć, ale w tej samej chwili zapiszczał gwizdek od czajnika.

********************************

 Oj, niegrzeczna Kathi xDD Ogólnie mam nadzieję, że wam się podobało. Niedługo zrobię jakiś większy przeskok w czasie i B.K zaczną w końcu grać, obiecuję. ;) 

 P.S. Zbliża się rocznica śmierci naszych "aniołków" i zastanawiam się, czy nie powinnam walnąć jakiejś wybitnej miniaturki o panu Staley'u. Piszcie co o tym sądzicie i przede wszystkim, czy powinnam umieścić ją tu, czy może jako oddzielna "1-rozdziałowa" książka.

 Pozdrawiam ;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro