Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22 "Jesteś królową mojego świata"

 Kiedy podniosłam powieki i względnie doszłam do siebie, dotarło do mnie, że przez cały czas leżałam w ramionach Dave'a. Od razu naszła mnie wielka fala wyrzutów sumienia. Lubiłam go i był dla mnie ważny, ale doskonale wiedziałam, że raczej nic z tego nie będzie. Nie czułam do niego tej dziwnej, nieuzasadnionej chemii, nie miałam nóg waty na jego widok, a obecność chłopaka nie była mi niezbędna. Wytrzymałam cztery miesiące bez żadnego kontaktu z nim i zbytnio na tym nie ucierpiałam. Mimo wszystko czułam się, jakbym poprzedniego wieczora go wykorzystała.

- Już nie śpisz?- usłyszałam cichy głos przy samym uchu.

- Nie.- zagryzłam dolną wargę i lekko odkręciłam głowę w jego stronę.

 Miałam wielką nadzieję, że sam nie wiązał ze mną nie wiadomo jakich nadziei i nie cierpiałby, gdybym powiedziała mu, że to wszystko na dłuższą metę nie ma sensu.

- Dave...- podjęłam pierwszą próbę porozmawiania z nim na ten temat.- Przepraszam...

- Za co?

- Za to. Po prostu... Boję się, że to nie wyjdzie.

Chłopak głośno westchnął, wypuścił mnie z objęć i przeczesał swoje potargane włosy palcami. Bałam się, że się obrazi albo wkurzy, dlatego jego reakcja nieźle mnie zdziwiła.

- Wiem. Przecież widzę.- powiedział.- Zakochałem się w tobie, Kathleen, ale nie będę Cię do niczego zmuszać. Nie byłabyś ze mną szczęśliwa, prawda?

- Nie o to chodzi...- próbowałam się bronić, ale Grohl mnie uciszył i sam dokończył.

- Prawda. Nie chcę, żebyś była ze mną na siłę, bo to bez sensu. A wczoraj... To był impuls i tyle. Możemy do tego nie wracać, ale chcę, żebyś wciąż była moją przyjaciółką.

Popatrzyłam na niego z mieszaniną wdzięczności i ulgi w oczach.

- Ja też chcę.- lekko się uśmiechnęłam.- I... Mimo wszystko Cię przepraszam. Nie chciałam, żeby to tak wyszło.

 - To nie twoja wina.- smutno się uśmiechnął, wstał i zaczął się ubierać.

 Powiodłam za nim wzrokiem, usiłując wymyślić jakieś słowa na pocieszenie albo takie, które dałyby radę go rozbawić.

 - Ale fajnie było.- odezwałam się w końcu.

 Dave parsknął śmiechem, jeszcze raz przeczesał włosy i lekko przekrzywił głowę w bok.

 - A jak miałoby być ze mną, jeśli nie fajnie?

***

 Wiedziałam, że powinnam się opanować i zachowywać pozory, ale nie mogłam, podczas kiedy Joan siedziała rozparta na krześle metr ode mnie. Wpatrywałam się w nią jak w obrazek albo idealny posąg, przedstawiający bóstwo. Kobieta popijała ze szklanki cytrynowy tonik i patrzyła na Karrena, który grał na gitarze, co raz go poprawiając. Próbowali coś skomponować, ale Billy (podobnie jak żadna z nas) nie mógł się skupić.

 - Dobra, to bez sensu.- westchnęła, zabrała chłopakowi instrument i sama zaczęła coś brzdąkać, po czym zwróciła się do mnie.- Śpiewaj, Kathleen.

 Popatrzyłam na nią z szeroko otwartymi oczami, jakby kazała mi co najmniej wyskoczyć przez okno. 

 - Co?- zapytałam, kilka razy nerwowo mrugając.

 - Śpiewaj.- popędzała mnie.- Cokolwiek. Improwizuj.

 Chciałam otworzyć usta, ale coś w pewnym sensie mnie zablokowało. Nie lubiłam czegoś takiego. Tekst zawsze musiałam mieć wcześniej napisany i opracowany, zanim zaczęłam go śpiewać. Dodatkowo onieśmielał mnie fakt, że mogłam narazić się na ośmieszenie przy mojej własnej idolce.

 - Nie chcę.- pokręciłam głową.- Napiszmy lepiej jakiś kawałek.

 Jett wywróciła oczami, ale wyglądało na to, że się zgadza.

 - Niech to będzie typowy feministyczny tekst.- zaproponowała.- Tradycyjny. Jesteście hetero?

 Popatrzyłyśmy po sobie z Kathi, usiłując ukryć zdziwienie. No ale czego ja się w sumie spodziewałam po Joan Jett? Że będzie nieśmiała i taktowna?

 - Nieważne. Poczujcie się dziś jak lesbijki.

 Billy spojrzał na nią z pretensją i odezwał się:

 - A ja? Też mam być lesbijką?

 - Ty lepiej komponuj.- odparła kobieta i ignorując niezadowoloną minę Karrena odwróciła się do nas.- Możecie spróbować mnie opisać. No dalej, poetki.

 Zaczęłam się zastanawiać jak najlepiej opisać kogoś takiego jak Joan. Na pewno była buntowniczką; tego mogłam być pewna.

 - Buntowniczka.- rzuciłam, a Jett uśmiechnęła się w charakterystyczny dla siebie sposób.

 - Dobrze. Rebel Girl. Co dalej?

 - You are the queen of my world.- powiedziała Tobi, unosząc oczy do góry.- Do rymu. Może być? W sumie to zawsze nas inspirowałaś.

 - Świetnie. A czego byście na przykład ode mnie chciały?

 - Zaprzyjaźnić się.- powiedziała Kathi.

 - Przymierzyć twoje ciuchy.- dodałam ze śmiechem.

 Joan notowała sumiennie każde nasze słowo, uśmiechając się co jakiś czas lub cicho prychając. Pracowało nam się ze sobą naprawdę dobrze i po krótkim czasie zupełnie przestałam odczuwać jakąkolwiek presję. Rozsiadłam się wygodnie na kanapie i co raz rzucałam jakimś tekstem, który przychodził mi do głowy na myśl o Jett.

 - In her hips, there's revolutions.- odezwał się Billy, za co kobieta obdarzyła go pogardliwym spojrzeniem, sugerującym powrót do komponowania.

 Mimo to, zapisała zdanie, które wypowiedział.

 - W sumie, to mi się podoba, Karren.- z uznaniem pokiwała głową.- Dajcie coś jeszcze w tym kontekście.

 - When she talks, I hear the revolutions.- zaproponowała Wilcox.

 Joan kiwnęła głową i pomachała ręką, za znak, żebyśmy kontynuowali. 

 - When she walks, the revolution's coming.- autorką kolejnego pomysłu była Vail.

 - Jak smakują moje pocałunki?- zapytała Joan, ale żadna z nas chyba nie zrozumiała, co miała na myśli.

 No bo... skąd miałybyśmy wiedzieć?

 W tej samej chwili kobieta wstała z miejsca, podeszła do mnie i zanim zdążyłam zareagować położyła mi rękę na ramieniu i pocałowała. Szok spowodował, że nawet na chwilę nie zamknęłam szeroko otwartych oczu. Nie miałam pojęcia co zrobić, dopóki nie dotarł do mnie sens tego zabiegu. Z pewnością mogłoby się obyć bez niego, ale przecież Joan robiła, co chciała. Żeby nie wyjść na idiotkę kilka razy oddałam pocałunek, czekając aż sama się odsunie. Gdy to w końcu nastąpiło kobieta wyszczerzyła się, ukazując rząd białych zębów i zapytała:

 - No i? 

 - Jak...- demonstracyjnie oblizałam dolną wargę.- Ale nie licząc papierosów i toniku, tak?

 Wszyscy, którzy do tej pory wyglądali na osłupiałych ze zdziwienia wybuchli niekontrolowanym śmiechem.

 - Jak... siła, bunt, brutalność, taka dziwna... moc.- wyliczałam wciąż to, co kojarzyło mi się z samą Joan, a nie jej pocałunkiem, bo z niego nie mogłam wywnioskować zbyt wiele.- Już wiem. Niech to brzmi tak: In her kiss, I taste the revolution.

*****************************************

 Jakoś tak fajnie mi się pisało ten rozdział; pewnie dlatego jest dłuższy niż zwykle. Mimo to nie do końca mi się podoba, bo jest w nim za dużo dialogów, a za mało opisów czynności. No ale... Ogólnie to tworzyło się Rebel Girl, było trochę Joan, trochę lesbijskich pocałunków, więc myślę, że nie jest źle. Do następnego ;*.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro