Rozdział 10 "Chcę być twoim cukiereczkiem"
3 miesiące później
Czułam ekscytację, narastającą z każdą sekundą. Billy miał w mieście znajomości i od słowa do słowa, załatwił nam występ w jednym z okolicznych klubów. Nie byliśmy wcale wybitni, a Kathi wciąż popełniała drobne błędy, ale dla żadnego z nas nie miało to znaczenia. Liczył się tylko fakt, że zaprezentujemy nasze trzy kawałki przed publicznością, bo tyle właśnie udało nam się stworzyć. Kompozycje może i nie były wielce ambitne, a teksty głębokie, ale wszystko razem niosło za sobą pewnie przesłanie i wyrażało NAS. Nas i nasze kontrowersyjne poglądy. Candy, Carnival i Liar były wielką trójką naszej skromnej twórczości. Oprócz nich, stworzyliśmy jedynie szkice, zarysy, strzępki; jednym słowem- bałagan.
Idąc po ulicy w stronę klubu wyglądaliśmy jak prawdziwy, profesjonalny zespół. Billy i Kathi z gitarami na plecach, Tobi z pałeczkami w zaciśniętej dłoni i ja, co prawda pozbawiona instrumentu, ale za to dumna i charyzmatyczna. Prawie nie czułam stresu. Jeśli chodzi o uczucia, które mnie wypełniały, dominowała w nich radość, ekscytacja i podniecenie całą sytuacją.
Zadzwoniliśmy już do chłopaków z Nirvany, żeby poinformować ich o koncercie. Naprawdę się ucieszyli, bo od dłuższego czasu sugerowali nam, że chętnie by nas posłuchali. Ich obecność była chyba jedynym bodźcem, który wprawiał mnie w lekkie zdenerwowanie. Przed nimi absolutnie nie mogłam się ośmieszyć. Traktowałam ich trochę jak doświadczonych krytyków, od których opinii zależała cała nasza kariera. Może i było to trochę przesadzone, ale naprawdę liczyłam się z ich zdaniem na nasz temat.
- Pierwsze wrażenie zawsze jest najważniejsze, dziewczynki.- powiedział Karren, kiedy byliśmy już dwa kroki od docelowego miejsca.- Nie możemy tego zjebać.
Kathi nerwowo pokiwała głową. Widziałam, że z nas wszystkich to ona jest najbardziej zestresowana. Rozumiałam ją, bo gdybym ja miała zagrać na czymś pierwszy raz przed większą publicznością też bym miała tremę. Śpiew na szczęście nie był zbytnim problemem; nie wymagał specjalnych umiejętności, czy skupienia, a jedynie odrobiny wyczucia. Pomyślałam o tych wszystkich sławnych wokalistach, którzy wcale nie śpiewali wybitnie, a i tak byli znani i rozchwytywani. Stanowili dla mnie żywy dowód na to, że aby odnieść sukces wystarczy trochę charyzmy i dobry kontakt z ludźmi. Czułam, że mam to wszystko i jestem gotowa.
Wewnątrz baru zebrał się już spory tłumek ludzi, włącznie z Nirvaną i kilku naszymi znajomymi, których również zaprosiliśmy. Chłopaki, gdy tylko nas dostrzegli podeszli bliżej.
- To czekamy na popis.- powiedział Krist, górujący nad całym towarzystwem.
- Trzymajcie kciuki.- westchnął Billy i uśmiechnął się lekko.
Miałam wrażenie, że stres dosięgnął go dopiero w tej chwili.
Porozmawialiśmy chwilę w grupie, potem Billy i Kathi poszli na scenę, gdzie czekała już perkusja, wzmacniacze i mikrofon, Kurt odciągnął gdzieś Tobi, a ja zostałam sama z Grohlem. Przez moment tylko uśmiechaliśmy się w ciszy, patrząc sobie w oczy. Czułam, że jest między nami jakaś więź albo niewidzialna nić porozumienia.
- Powodzenia.- odezwał się w końcu.
- Nie dziękuję.- odparłam, by przypadkiem nie przynieść sobie pecha.
Generalnie nie wierzyłam w tego rodzaju przesądy, ale wolałam nie kusić losu w tak ważny dzień, jak ten. Dave patrzył na mnie w taki sposób, jakby rozważał zrobienie czegoś, a potem po prostu mocno mnie przytulił. Odwzajemniłam gest, opierając głowę na jego klatce piersiowej. Dodało mi to spokoju i pozwoliło wyrzucić z głowy zbędne myśli. Chłopak delikatnie pogładził mnie po włosach.
- Ej, gołąbeczki, jedne z drugimi.- usłyszałam głos Karrena i oderwałam się od Dave'a.- Ogarniać się, bo zaraz zaczynamy.
Po tych słowach Tobi zostawiła Kurta i podbiegła do swojej perkusji. Ja spojrzałam przepraszająco na Grohla i poszłam w ślady Vail, zatrzymując się przy mikrofonie. Przez chwilę bałam się, że nie dam rady wydobyć z siebie głosu, ale szybko odgoniłam tego rodzaju obawy. Kiedy wszyscy wyglądali na zwartych i gotowych omiotłam wzrokiem publiczność. Nie była zbyt liczna, ale te kilkanaście osób było lepsze niż nic. Patrzyli na nas uważnie, jakby czekając aż coś się wydarzy.
- Witam serdecznie.- odezwałam się, a mikrofon głucho zapiszczał. Uderzyłam z niego otwartą dłonią i kontynuowałam.- Jesteśmy Bikini Kill i zagramy dla was tego wieczoru. Miłej zabawy.
Może i moje słowa nie były zbyt sensowne i potrzebne, ale stwierdziłam, że wypada się jakoś przywitać. Kiedy tylko zakończyłam wypowiedź do moich uszu doszły dźwięki gitary Billy'ego i basu Kathi. Odetchnęłam głęboko, zaczekałam na perkusję i w końcu dołączyłam swój wokal.
- I swallow my pride
I chewed on your sores
I ate out my heart
I swallowed your cum, it's just my part in it
Just the way
Just the way it is
Just the way it is
Just the way it seems to stay
Don't try and fight me
'Cause I surround you
I really like it, baby
I want to be your candy
Close my eyes
Just try and shut my little tiny mouth, now
I don't really want to hear you anyway
I don't really want to hear you anyway
Don't try and fight me
'Cause I surround you
You really like it, baby
I want to be your candy .
Utwór Candy był spokojny i opierał się na przeciąganiu wyrazów, prawie do czegoś przypominającego zawodzenie. W pewnych momentach musiałam przyspieszać i je skracać, czego pilnowanie sprawiało mi pewną trudność. Plus był taki, że skupianie się na tym absorbowało całą moją uwagę i nie pozwalało się stresować. Śpiewając uśmiechałam się kokieteryjnie do publiczności, podrygiwałam w rytm muzyki, obracałam się, a nawet podskakiwałam w bardziej dynamicznych momentach. Ludziom chyba całkiem się podobało, bo klaskali, a nawet próbowali podśpiewywać. Podobała mi się ta ich otwartość na nowe rzeczy.
Podobało mi się to, co robiłam. Czułam się wolna, mogąc wyśpiewać swoje myśli. Przy każdym kolejnym utworze wypełniała mnie coraz większa radość i ekscytacja. Tak mogłoby być już zawsze.
***
- Byliście zajebiści.- powiedział Dave, kiedy tylko zeszliśmy ze sceny.
- Stanowczo będą z was ludzie.- dodał Kurt i objął każdego z nas, łącznie z Billy'm, w geście gratulacji.- Tylko macie nigdy się nie sprzedać, zrozumiano?
- Tak jest.- pokiwałam głową. Po takim czasie znajomości doskonale zdawałam sobie jak krytycznie podejście Cobain miał do komercji. Z tego faktu pałał ogromną niechęcią do niektórych "renomowanych zespołów".
W pewnym momencie Tobi objęła chłopaka za szyję i zapytała:
- Dawałam radę?
- Dawałaś czadu, złotko.- zaśmiał się i lekko pocałował Vail.
Zapatrzyłam się na nich na tyle wnikliwie, że zupełnie nie zwróciłam uwagi na Dave'a, który przybliżył się do mnie i zaczął coś mówić.
- Kath...- chwycił mnie za nadgarstek i dopiero to wyrwało mnie z zadumy.
- Mówiłeś coś?- zapytałam, odwracając głowę w jego stronę.
- Że ty dawałaś jeszcze większego czadu.- odparł i uśmiechnął się.- Wszyscy patrzyli na ciebie. Byłaś gwiazdą wieczoru.
Te słowa wydały mi się naprawdę miłe, chociaż nie do końca prawdziwe. Wszyscy byliśmy gwiazdami i to było nasze wspólne osiągnięcie; wspólny mały sukces.
- Dzięki, Dave.- odwzajemniłam uśmiech.- Starałam się bardzo nie skompromitować.
- Ja chyba zaraz bardzo się skompromituję...- westchnął, ale zupełnie nie zrozumiałam co miał na myśli.
Zanim zdążyłam zapytać, ba- zanim w ogóle udało mi się otworzyć usta, chłopak pocałował mnie w ich kącik, a zaraz potem w sam środek. Ten gest tak mnie zdziwił, że nawet nie wiedziałam, czy powinnam zaprotestować. W przeciągu jednej sekundy zadecydowałam, że w sumie nie mam powodów, więc po prostu objęłam go za szyję i odwzajemniłam gest. Pocałunek był naprawdę czuły i przyjemny, dlatego nie chciałam go przerywać. Doszłam do wniosku, że to ta niewidzialna więź przyciągnęła nas do siebie i, że miała ona coś wspólnego ze zrządzeniem losu.
A czy z siłami wyższymi w ogóle opłacało się walczyć?
***********************************************
Jak widać Kath i Dave dali się ponieść xDD Kto wie jak to może się skończyć? I kto wie, czy rzeczywiście coś z tego będzie?
Ogólnie, w końcu nadszedł wielki dzień pierwszego koncertu i w końcu będę mogła zacząć sypać tego rodzaju fotografiami ;)))) Do następnego, pozdrawiam ;**
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro