Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

- Kochanie...- szepnęłam, spoglądając w jego zamglone oczy, pozbawione tego typowego błysku, w których mogłam dostrzec ledwie resztki świadomości.
Wiedziałam, że później ja też wezmę. Ale jeszcze nie wtedy.
- Chciałbyś coś do niej napisać?- dokończyłam, by po chwili wyciągnąć z szuflady długopis i mały skrawek kartki. Usiadłam przy biurku pod ścianą i popatrzyłam na niego pytająco.
- Do Wendy?
Pokręciłam głową i zaczęłam notować.
- A chciałbyś napisać do Wendy?
Chłopak przekręcił się na podłodze i przeniósł wzrok na rewolwer leżący pod jego łóżkiem, na dywanie. Nie przerywałam pisania.
- Nie chcę umrzeć.- powiedział cicho, znów wbijając wzrok w śnieżnobiały sufit.
- Staley też umrze.- pokiwałam głową w geście pewności swoich racji, tak jakby ta wiedza miała go w jakikolwiek sposób podnieść na duchu.
- A reszta?
- Nie.- zaczęłam zastanawiać się jak dobitnie zakończyć swój pisemny wywód.- Tylko wy dwaj macie takie... mroczne dusze. Melancholijne. Jesteście jak anioły w ludzkich postaciach, które przez przypadek trafiły na ziemię. Rozumiesz mnie? Chcecie się uwolnić.
Tamten spróbował wstać, ale zażyte narkotyki uniemożliwiły mu jakikolwiek większy ruch. Zaśmiałam się pod nosem.
- Mógłbym jeszcze zostać...- szepnął bezradnie.
- Przecież zawsze chciałeś do nich należeć.- zauważyłam i podpisałam wiadomość, by po chwili położyć ją na środku biurka tak, by była doskonale widoczna.
- Chciałem...
- Już się stęsknili za tobą.- stwierdziłam i odkręciłam się do niego przodem.
Wyglądał tak bezradnie, że zrobiło mi się go szkoda, ale doskonale wiedziałam, że było już za późno na zmianę decyzji.
Za daleko to wszystko zaszło.
- Trochę źle ich oceniłem.- przymknął oczy.- Ten basista jest miły.
- Który?
- Zapomniałem...
- A kiedy z nim rozmawiałeś?- podniosłam się z miejsca i uklękłam naprzeciwko chłopaka. Doskonale czułam jego zapach i z przykrością dotarło do mnie, że nie był to ten tani dezodorant Tobi.
Tamte czasy przeminęły bezpowrotnie.
- Niedawno.- szepnął.
- Więc może pomyślą, że to on tutaj był...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro