Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8.


  Cza­sem to właśnie tęskno­ta za­cieśnia więzi.
Nie obecność.  


J O N G I N


Jego głowa nie przestawała dawać o sobie znać przez następne dni. Nie był w stanie się poruszać, a co dopiero jeść czy też znosić narzekań Soojung, której powoli zaczynał mieć serdecznie dosyć. Znosił sceny zazdrości oraz sprawdzanie maili w laptopie czy też próby odblokowania jego telefonu, ale ma momentami wydawało mu się jakby to było zbyt wiele.

Próbował podnieść się tak, by go nie zamroczyło, po czym ruszył do kuchni, gdzie Soo kończyła obiad. Usiadł przy stole, bawiąc się pudełeczkiem po tabletkach. Było puste, więc sugerował, że dziewczyna wyrzuciła jego zawartość. Popatrzył w związku z tym na to jak krzątała się po pomieszczeniu. Po raz kolejny postanowił przemyśleć pewna kwestie, będąca ostatnimi czasy ostatnia deska ratunku.

— Wyprowadzam się — powiedział poważnie, uderzając pudełeczkiem o blat stolika.

Soojung wyprostowała się i dałby sobie rękę uciąć, że zaciskała szczękę.

— Mam się zacząć pakować? — zapytała z uśmiechem, obracając się ku niemu, a wtedy zrozumiał, że naprawdę czasami udawała głupią.

— Ja się wyprowadzam — rozjaśnił sytuacje, nie spuszczając z niej spojrzenia. — Mam dosyć twoich pretensji i tego, całego przedstawienia. Mogę stracić pracę, a moi rodzice jednego z wielu potencjalnych wspólników, ale nie będę krzywdził samego siebie związkiem z tobą — wypowiedział, ważąc każde ze słów. — Jesteś wspaniałą kobietą, ale ja nie potrafię udawać, że kogoś kocham. Nienawidzę, gdy ktoś zupełnie mi obcy ogranicza mnie oraz moje życie.

Soojung wpatrzona była w jego twarz. Jej policzki przybrały na czerwonej barwie, zaciskała pięści oraz niemal wbijała w jego ciało sztylety. Wiedział, że uderzyłem w jej punkty i denerwował ją, ale taka była prawda. Był już coraz bardziej zmęczony tym, co miało miejsce. Soo pokazała swoje prawdziwe oblicze, którego nie mogł zaakceptować.

Nagle ścierka z blatu wylądowała na jego twarzy.

— Tamta dziwka namawia cię, żebyś to zrobił? — zapytała srogo, trzymając w ręku telefon. — Mój ojciec na to nie pozwoli! — krzyknęła, najprawdopodobniej wybierając numer swojego taty.

Momentalnie wyrwał jej komórkę i położył na szafce. To była sprawa tylko między nim a nią, więc dlaczego wplątała swojego tatę w tę sytuację, poza tym ja już zdążył z nim rozmawiać, gdy Soo poszła na zakupy.

— Twój ojciec już o tym wie — poinformował. — Nie był zachwycony, ale nie ma prawa mnie zatrzymywać. Zrozumiał — uśmiechnął się.

— Dupek! — uniosła się, uderzając go w policzek. — Wynoś się!

Zaśmiał się. Najpierw chciała z nim iść i zatrzymać, co było słychać, a obecnie go wyrzucała. Zabawny zwrot akcji.

— Proszę bardzo — mruknął, idąc od razu do sypialni, by zacząć pakować swoje rzeczy. Chciał jak najszybciej się stamtąd zabrać.

Soojung tylko obserwowała jego poczynania. Nie odezwała się ani słowem, natomiast on starał się zabrać wszystko, co moje. Podszedł do dziewczyny i popatrzył na nią.

— Bransoletka i pierścionek — wystawił dłoń po biżuterię, na której kupno musiał pożyczać pieniądze od przyjaciół i rodziny.

— Nie.

— Tak — westchnął, samemu zabierając, o co prosił.

Po tym rozejrzał się jeszcze i stwierdziwszy, że już nic jego tam nie było, podniósł torbę, zarzucając jej pasek na ramię.

— Sayonara — mruknął pod nosem, gdy wychodził z mieszkania.

Od razu wyciągnął telefon i spojrzał na wyświetlacz. Było już późno, więc jego jedynym ratunkiem było udanie się do rodziców lub do Chanyeola, aczkolwiek konfrontacji z tym dupkiem nie zamierzał przechodzić.

Przeczytał szybko wiadomość od Inyoung, która właśnie przyszła i od razu odpisał.

"Gdzie jesteś?"

I N Y O U N G





Obruszyła się, próbując podnieść. To było naprawdę bardzo trudne. Miała wrażenie, że ktoś związał ją ciężkimi łańcuchami albo jakby ktoś przygniatał tak dużym ciężarem, że nie mogła nawet oddychać.

Wysunęła lekko rękę z telefonem, patrząc na te dwa słowa, pytanie.

— Jeśli napiszę, że tutaj przyjdziesz? — zapytała sama siebie, zerkając w niebo, które nie ustępowało. Jedynie nasilało siłę deszczu.

Niebo płacze tak jak ona. To właśnie przyszło jej do głowy, kiedy zbierała siły, by odpisać cokolwiek.

Nie chciała wracać do mieszkania Chana. Wiedziała dobrze, że to znów skończy tak samo. Teraz pieprzy się z inną, dwudziestą, trzydziestą a może nawet i setną dziewczyną w ciągu swojego rozrzutnego życia, by za chwilę udać dobrego i zainteresowanego "męża." Miała dość patrzenia na to, jak gra, jak dwuulicowy jest. Była pod wrażeniem, że tak łatwo mu to idzie, że jak gdyby nigdy nic potrafi grać, niezależnie w jakiej sytuacji by się znalazł.

Najgorsze w tym wszystkim zaczynało być to, że go polubiła.

Chwile, kiedy był tym zwykłym Chanyeolem, z którym oglądała filmy czy robiła jedzenie. Momenty, kiedy pokazywał i tłumaczył coś, czego i tak nie rozumiała, a on uparcie dalej tłumaczył. Sytuacje, w których był spokojny i taki.. normalny. Chyba tak tylko mogłaby to nazwać.

Nie wiedząc kiedy, zsunęła się z murka, na niższy stopień. Spojrzała na wodę, zastanawiając się, jak to jest gdy brakuje ci powietrza. Jak mocno to boli, czy w ogóle boli?

Każda kropla, która odbijała się od jej ciała, zostawiła na nim niewidzialny ślad. Czuła je, wszędzie. Były zimne, wręcz lodowate. Coraz bardziej paraliżowały jej ciało, kiedy zaledwie uruchomiła klawiaturę na telefonie.

Poczuła się jeszcze większym dnem. Wypuściła powietrze z ust, chcąc zaśmiać się sama z siebie. Przecież już była tak wielkim dnem, że to już było naprawdę zabawne ale też takie prawdziwe i dające mocny ból.

Cierpiała ale przecież zasłużyła. Z jej winy, braku uwagi i skupienia, zginęli jej przyjaciele, jej najlepsza i była już przyjaciółka została kaleką.

Uderzyła się w twarz, próbując otrząsnąć. Nie chciała na nowo przechodzić tego, co i tak ją jeszcze nie raz dopadnie. Nie miała na to wpływu i to denerwowało. Sprawiało, że właśnie w takich chwilach, nocach jak ta, miała ochotę wpaść do tej wody i już nigdy nie wyjść z niej żywą.

Nie raz myślała o śmierci, odejściu. Nie zasłużyła na życie, w pełni zdrowe życie. Chciała zapłacić za tamten błąd ale nie mogła zostawić Seul bez pomocy. Wiedziała, że jej rodzina mogłaby to wszystko opłacić jednym rachunkiem ale nie mogła na to pozwolić. Tylko to jeszcze jakoś trzymało je w kontakcie. Ona miała już swoją miłość, coraz lepsze zdrowie i życie. Plany na przyszłość, marzenia i osoby blisko siebie. Takie, które kochała i które kochały ją. Była i zawsze będzie dla In jak siostra, nawet jeśli ona dla niej jestem już nikim.

Zagryzła wargi, próbując opanować płynące łzy.


"Nad rzeką. Gdzieś, gdzie kiedyś pierwszy raz dałeś mi schronienie w swoich ramionach. Ja.. Ja chciałabym odejść, Jongin. Naprawdę przepraszam ale nie dam rady dłużej"


Rozpłakała się jeszcze bardziej, odpuszczając. Już dawno powinna to zrobić...





***





Czekał na wiadomość od Inyoung, a kiedy ją otrzymał poczułem jakby dostał w twarz. Jakby ktoś go postrzelił, przebijając serce, płuca, a nawet i mózg. Był rozbity i zaskoczony, czytając o tym, że jego In chciała odejść i zostawić go.

Nie mógł na to pozwolić. Od razu spojrzał w niebo i próbował w jakiś sposób zrozumieć deszcz. Ta ulewa była znakiem, lecz nie wiedział jeszcze jakim. Momentalnie wręcz zerwał się do biegu, chcąc jak najszybciej znaleźć kobietę, która była dla niego całym światem.


"Nie rób tego. Nie zostawiaj mnie. Zaraz przy tobie będę i zabiorę cie tam gdzie będziesz bezpieczna"

Napisałe w pośpiechu, szukając Inyoung gdzie tylko mógł.. Miejsce, gdzie po raz pierwszy dał jej schronienie w swoich ramionach... Szedł za tą wskazówką, szukając In przy brzegu rzeki. Podczas burzy i ulewnego deszczu nie było to proste, aczkolwiek starał się jak tylko mógł, aby zdążyć zanim spełniłaby swoje słowa. Nic mógł na to pozwolić.

Martwił się jak nigdy dotąd, czuł jak w jego głowie pojawiały się najróżniejsze scenariusze. Miał wrażenie, ze to wszystko, było tylko snem, a raczej może koszmarem, z którego obudziłby się w dniu, w którym wyjeżdżał. Uciekłby z samochodu i pognał do swoich przyjaciół. Nie byłoby teraz tak, jak jest.

Nie mógł jednak gdybać. Musiał iść naprzód i skupić się na teraźniejszości. Musiał zacząć patrzeć na teraz i jutro, a nie dzień wczorajszy.

Zauważył przez gęstą ścianę deszczu jakaś postać. Poznał tę sylwetkę. Lekko przygarbioną, smutną i prawie zanikającą o czach. Podszedł bliżej, zaraz łapiąc za ramie kobietę o włosach niemal do pasa.

Nie zdołała odczytać wiadomości, która dostała od przyjaciela, miłości jej marnego życia. Jej telefon wyłączył się z chwilą, kiedy tylko go odblokowała.

Zamarła. Zdębiała kiedy ktoś złapał jej ramię, a po chwili zobaczyła właśnie go. Wiedziała, że nie będzie umiała wytłumaczyć się z tego, co napisała, czego też w jakimś stopniu chciała. Torba z jego ramienia znalazła swoje miejsce na ziemi.

Bez słów przytulił Inyoung, chowając ją w swoich ramionach. Nie chciałe wyjaśnień. Nie oczekiwał ich. Chciał tylko wiedzieć czy była cała i zdrowa, czy tym razem zdążył na czas. Głaskał jej plecy, chcąc pokazać Inyoung, że był przy niej i nigdzie się nie wybierał.

— Inyoung — szepnął — już jestem, kochanie.

Miała ochotę go odsunąć ale na dobrą sprawę wiedziała, że potem i tak by znów go szukała. Nie zamierzała znów go tracić przez swoje własne rozterki.

Zacisnęła palce na jego ubraniu, chowając się jak tylko mogła. Próbowała opanować drżenie swojego ciała, ciągle spływające łzy.

Czuł, że coś było nie tak i, że coś ją blokowało. Nie zamierzał jednak odpuszczać. Trzymał ją mocno, nie dając odejść po raz kolejny, nie mógł jej stracić.

— Pójdziemy do hotelu? — zapytał, nie mając jednak na myśli czegoś zbereźnego. Chciał po prostu, by odpoczęła. — Czy do twojego starego mieszkania?

— Nie mam go już — wyszeptał, nie podnosząc wzroku. — Sprzedałam je, żeby oddać pieniądze na rehabilitację.

Skinął lekko głową, rozumiejąc.

— Więc może hotel? — zapytał. — Musisz odpocząć i wziąć prysznic — powiedział, patrząc na nią przez strugi deszczu. — Mam swoje rzeczy, więc coś na pewno znajdziesz, żeby się przebrać.

Zgodziła się. Nie miała najmniejszej ochoty wracać do Parka, a nigdzie indziej nie miała gdzie.

Spojrzała na niego, widząc jak woda spływała po jego twarzy, jak kapała z jego przyklejonych do czoła włosów.

— Innie

— T..Tak?

— Nie płacz już — poprosił, gładząc jej policzki. Kiwnęła głową, patrząc w jego oczy.

Nie mógł się powstrzymać i ucałował jej czoło. Była taka bezbronna, że musiał ją jakoś podbudować, a pamiętał jak bardzo lubiła jego gesty.

Uśmiechnęła się słabo, zamykając oczy. Oparła głowę na jego ramieniu, łapiąc jego dłoń. Dopiero chwilę później wsunęła swoje palce między te jego.

Złączyli swoje dłonie i przez dłuższy czas tak stali. Najwyraźniej oboje potrzebowali takiej chwili ciszy i swojej obecności.

—Przeziębisz się. Chodźmy już — powiedziała cicho, zerkając uważnie na jego twarz.

Zgodził się, podnosząc zaraz torbę z ziemi. Niebawem ruszyli przed siebie w stronę hotelu.

Zerkała na niego czasem, jednak częściej patrzyła na nasze splecione dłonie.

— Czemu tu byłaś? Uciekłaś od niego? — zapytał.

Wyciągnęła portfel i zapłaciła za pokój z dwoma łóżkami, bo tylko taki był wolny. Wzięła kartę i ruszyła powoli do windy, a kiedy już w niej byli, zerknęła na niego.

— Jego rodzice niespodziewanie na odwiedziny, a do drzwi zapukała jedna z wielu jego dziewczynek na chwilę. Nie chciałam tam zostać.

***



Przez niemal całą noc ignorował telefony i wiadomości od Soojung, wyłączając około trzeciej nad ranem komórkę. Miał dosyć jakichkolwiek kontaktów z Jung, dlatego też postanowił całkiem odciąć się od świata i zatracić we wpatrywaniu się w śpiącą niespokojnie Inyoung.

Był spokojniejszy, gdy była z nim, lecz nie zmieniało to faktu, iż bezustannie o niej myślał. O jej problemach, jej uczuciach i życiu, jakie miała z Chanyeolem. Czuł do niej tak wiele, że każda myśl o tym, że tamten dupek mógłby mu ją zabrać na każdej z płaszczyzn, doprowadzała go do szaleństwa. Wydawało mu się, jakby tracił wtedy grunt pod stopami albo, jakby ktoś podpalał jego ciało i rozrywał je nad ogniem. Kochał Inyoung i nie mógł pozwolić na to by była jego. nie mógł jej tak po prostu doszczętnie oddać w jego ręce, ponieważ zabiłby nie tylko siebie, ale i ją. Potrzebował jej i oddawał siebie każdego dnia coraz bardziej.

Pogładził policzek dziewczyny, muskając go zaraz wargami. Był gorący i zarumieniony, w związku z czym przyłożył dłoń do jej czoła, wyczuwając zbyt wysoką temperaturę. Okrył ją bardziej, by mogła się wypocić, jednak momentalnie się odkryła, uchylając powoli powieki, jak i wpatrując się w niego zmęczonym wzrokiem. - Masz temperaturę - wyszeptał, lustrując spokojnie twarz In.

— Możemy ją zbić, ale wtedy musiałbym iść do apteki -— powiedział, lecz spotkał się z zaprzeczeniem. — Możemy spróbować schłodzić twój organizm. Przygotowałbym zimną wodę w wannie i włożyłbym cię na chwilę, a potem wyjął — wytłumaczył, czekając na odpowiedź.

—Dobrze — usiadła powoli, patrząc ciągle na niego. — Spałeś? Ile już tu jesteśmy?

— Kilka godzin —Uśmiechnął się delikatnie, patrząc na nią.

Spuściła ciężką głowę, podpierając ją na dłoniach. Westchnęła cicho, zaraz pocierając oczy.

— Inyoung — zagadnął, gładząc jej głowę. Nie miała odwagi podnieść głowy. Coś po prostu jej na to nie pozwalało. — Inyoung

— Przepraszam

— Za co? — zdziwiłem się.

— Wszystko i nic.

— Nie rozumiem — szepnął, podnosząc ją do siadu. Ujął jej policzki w dłonie i zmusił, aby na niego spojrzała.

Spojrzała na niego. Patrzyła i po prostu milczała, tonąc w jego oczach, zupełnie jak kiedyś.

Uśmiechnął się, czując błogość i spokój, gdy patrzyła w jego oczy. Sam wpatrywał się w jej tęczówki i delikatnie głaskał jej policzki.

W jednej chwili zapragnął mieć Inyoung tylko dla siebie. Zapragnął ją pocałować i powiedzieć, że nigdy nie puszczę.

Nie chciała przerywać tej chwili. Nie chciała tego robić za wszelką cenę. Nie zwracała uwagi na jeszcze bardziej czerwieniejące policzki, na drżące dłonie i kilka łez, które swobodnie płynęły po jej twarzy. Chciała z nim trwać. Już zawsze. Tak jak o tym marzyła.

Trzymał jej twarz w dłoniach i ścierał z niej łzy. Nie mógł pozwolić, by płakała. W jednej chwili przesunął się bliżej Inyoung.

Wpatrywał się w niego jeszcze intensywniej, błądząc chwilami wzrokiem po jego twarzy.

Przybliżył twarz do tej Inyoung i odrobinę ją przechylił. Zatrzymał wzrok na wargach dziewczyny.

Zmieszała się. Nie wiedziała, co mam zrobić, jednak.. to, czego chciała i pragnęła było tak oczywiste. Zagryzła delikatnie wargi, przysuwając się troszeczkę.

Uniósł kąciki ust i po chwili złączył swoje wargi z tymi Inyoung. Nie chciał na nią napierać czy wprawiać w zły stan psychiczny i rozterki, w związku z czym po kilku sekundach odsunął się ostrożnie.

— Ja... — zaczął, czując jak jego policzki powoli poczynały płonąć.

— Dziękuję — wyszeptała, zaraz tuląc się do niego lekko.

— Za co?

— Za.. za to przed chwilą

— Ja — zaczął — Ja nie chce, żebyś była jego — wypowiedział cicho.

Uśmiechnęła się pod nosem, wtulając się pewniej. — Ja.. ja jestem.. tw..twoja.

Uśmiechnął się delikatnie, czując jak jego serce zaczynało bić jeszcze mocniej. Objął mocno Inyoung i ukrył twarz w zagłębieniu jej szyi.

— Nie wracaj do niego — poprosił..












Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro