Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10.


ROZDZIAŁ 10


"Jeśli o czymś myślisz, to na pewno się nie zdarzy. Życie nigdy nie jest takie, jak oczekujemy. "*


Kim Jongin nie potrafił patrzeć na osobę Jung Soojung. Kiedy tylko kobieta pojawiała się na horyzoncie zaczynał czuć skrępowanie i swojego rodzaju niechęć. Ta niezręczność nie polegała na wstydzie, a raczej nienawiści, skutkującej tym, iż nie potrafił się odezwać w taki sposób, by nie być niemiłym. Z jednej strony było to całkowicie zrozumiałe, jednakże z drugiej mogłoby się wydawać dosyć sztuczne, gdyż każdy kto znał Jongina nie uwierzyłby, iż był on skłonny do takiego zachowania. Uważano go za mężczyznę o dobrym sercu, kochającego wszystko oraz wszystkich, otwartego i wiecznie uśmiechniętego, który swoją bezproblemowością i energią zarażał innych. Nikt nie powiedziałby, iż mógł kogoś nie lubić do takiego stopnia, że każdej minuty modlił się o to, by jak najszybciej zniknęła z jego życia, jak nie całego świata.

Tego dnia nie było inaczej. Jego złość nasiliła się, kiedy tylko Soojung oznajmiła mu, że to właśnie on zabiera ją po południu na randkę. Była to oczywiście intryga uknuta przez samą Soo, jak i jej tatę, który zażyczył sobie, by ocieplili swoje stosunki i porozmawiali o jak najszybszym ślubie, na myśl którego Kim dostawał białej gorączki. Uważał bowiem, że jedyną osobą, zajmującą miejsce panny młodej u jego boku, była Inyoung, ponieważ to z nią dzielił wszystkie dobre chwile i wspomnienia, a zarazem czuł do niej bardzo szczere uczucia.

Wracając do zaplanowanej przez Soojung randki... Kim Jongin nie mógł się sprzeciwić. Konsekwencje, jakie by poniósł były zbyt znaczące. Tak, więc po godzinie czternastej wraz ze swoją "byłą-obecną narzeczoną" szedł ulicami miasta do restauracji, którą dziewczyna wybrała. Nie był zadowolony. Chciał wracać, zaszyć się w pokoju i zająć wszystkim, co nie było Soojung, pracą w firmie jej ojca albo spędzaniem czasu z osobą przyprawiającą go o odruchy wymiotne.

Patrzył przed siebie, trzymając dłonie w kieszeniach. Wszystko po to, by nie musieć złączać ich z tymi należącymi do Jung. Miał do niej żal i nieprawdopodobny awers. Miał jej za złe to, iż odsunęła go od Inyoung, wokół której krążyły wszystkie jego myśli. Tęsknił za przyjaciółką, a raczej kobietą będącą częścią jego duszy oraz serca. Czuł się bez niej pusty i nieszczęśliwy, a to wpływało na to jak funkcjonował. Nie potrafił znaleźć sobie miejsca, był zdezorganizowany, zmęczony i zniechęcony. Chciał rzucić to, co właśnie się działo, zakończyć żenujący teatrzyk, zasłonić kurtyny i uciec na koniec świata. Najchętniej z Inyoung. Nie potrafił żyć, okłamując samego siebie oraz In, czuł się kłamcą i dupkiem.


Soojung ograniczyła go do tego stopnia, że bał się wyciągać przy niej telefon. Kontrolowała go, by nie skupiał się na czymkolwiek innym, aniżeli wszystkim dookoła. Miał interesować się tylko nimi, ich ślubem i przyszłością, firmą oraz rozwijaniem samego siebie. Nie chciał jednak tego robić, w związku z czym zamykał się w jednym z pokoi i po prostu odpływał myślami.

W pewnej chwili, idąc przy jakimś lokalu, Soojung pociągnęła go mocniej za łokieć. Okazało się, iż dotarli na miejsce, a ona zamierzała już wejść do środka, a on szedł dalej. Wziął wtedy głęboki oddech i ruszył niechętnie ku wejściu do restauracji. nie pałał entuzjazmem do miejsca, gdzie mieli zjeść, aczkolwiek nie powiedział ani jednego słowa sprzeciwu. Posłusznie kroczył za narzeczoną w kierunku zarezerwowanego stolika. Odsunął jej krzesło, jak w tym wypadku chciała, choć zasady kultury w Korei uznawały to za niezbyt kulturalny gest ze strony mężczyzn.

Sama Inyoung próbowała zrobić wszystko, by jakoś nie dać się złym myślom, że i Jongin postanowił to wszystko zakończyć. Nie akceptowała tego, dopuszczała do siebie i szczerze wierzyła tylko w wersję, że to nie było jego winą. Podejrzewała, że jej przyjaciel, a zarazem miłość życia, został przy innej kobiecie. Nie umiała wiedzieć, kim ona była, jak się nazywała. Nie zamierzała wchodzić im w drogę, jeśli ten czas, odbierała w tak... jednoznaczny dla niej sposób. Czasem tylko skupiała na tym myśli. Czasem w jej rozumieniu oznaczało cały czas. I choć wiedziała, że oboje są dorośli i sami podejmują takie decyzje, chyba miała do niego żal. Nieopisanie wielki, każdego dnia pogłębiający się żal.

Nigdy, przenigdy nie sądziła, że po tak nagłym spotkaniu, ich cichych ale bardzo ważnych dla niej obietnicach, chłopak postąpi właśnie tak. Z każdą wysłaną wiadomością, nagraniem się na jego pocztę, czuła kolejną wbijaną w swoje ciało szpilkę, gdy on nie reagował. Nie odpisywał, nie oddzwaniał. Nie oczekiwała wiele. Chciała tylko wiedzieć, czy wszystko u niego w porządku, jak się czuje, czy odpoczywa i, czy dba o siebie. Chciała poczuć choć trochę zapewnienia, że jest w jakiś stopniu szczęśliwy. Może nawet szczęśliwszy niż z nią samą, ale była w stanie to zaakceptować. Przecież dla miłości zrobi się wszystko, nawet jeśli osoba, którą się kocha, darzy tym uczuciem kogoś zupełnie innego.

Poprawiła nieco podkręcone od lokówki włosy, próbując nie zwracać za bardzo uwagi na swoje odbicie. Nie chciała widzieć w odbiciu swoich oczu żalu i tęsknoty, które przez ostatni czas, zagościły w niej już bardzo głęboko.

Kiedy chodząc po swoim pokoju, przelatywała wzrokiem po zdjęciu, gdzie byli jej przyjaciele, zastanawiała się, dlaczego Jongin po swojej prośbie, nagle jakby zniknął Była gotowa przerwać całą szopkę z Chanyeolem, by zacząć zdrowe i normalne życie ze swoim Aniołem. Była w pełni gotowa, powiedzieć o swoich uczuciach Seul, która również podkochiwała się w Jongine, jednak nie kryła się z tym przed samą In.

Kiedy spędzała czas z Chanyeolem, mogła powiedzieć, że w jakiś sposób zapominała, choć na chwilę. Kiedy jej papierkowy mąż robił najprostsze rzeczy, by sprawić uśmiech na jej twarzy, by mogła się zaśmiać, czuła, że mimo innych wydarzeń, może poczuć się w jakiś sposób spokojna i szczęśliwa. Nawet jeśli nie odczuwała tego, że jest kochana, a bardzo potrzebowała tego uczucia względem siebie, była przekonana, że zbudowała z Parkiem nową, zdrowszą relację niż na początku.

Po ich rozmowie, czuli się ze sobą nieco swobodniej, choć i tak odczuwali inne, wyraźnie zakreślone granice, narzucone przez siebie. Oboje obawiali się tego, co może być dalej, nie byli zbyt gotowi na dalsze kroki względem siebie. Chanyeol widział też to, że dziewczyna ciągle uciekała, skupiała myśli na czymś, lub na kimś, jednak nigdy nie był w stanie tego odczytać. Nie chciał wpędzać ją w większe zakłopotanie. Nie zamierzał doprowadzić do tego, że ich kontakty znów staną się zimne i znacznie słabsze. Przecież zaszli już tak daleko.

Sami rodzice biznesmena byli bardzo zadowoleni i zauroczeni całokształtem In. Podziwiali jej mądrość w tak młodym wieku. Popierali jej zdanie, które czasem wyrażała przy nich, bardzo nieśmiale. Pani Park z przyjemnością prowadziła z nią rozmowy na wiele różnych tematów, dzięki którym dziewczyna uczyła się kolejnych rzeczy. W tym właśnie tego, że miłość nie wybiera. Trzeba ją po prostu zaakceptować i dać się jej prowadzić. Nie próbować zrozumieć, bo to jest niemal nieosiągalne.

Dlatego Inyoung zaakceptowała gdzieś głęboko w sobie niemy wybór Jongina. I choć to ją po prostu bolało, znosiła to, próbująć jakoś załatać te rany innymi rzeczami. Pracowała dorywczo w księgarni, rozmawiając znacznie częściej z Seul, która radziła sobie coraz lepiej.

Zerknęła z uśmiechem na Chana, który dolał jej do szklanki trochę soku, kiedy siedzieli w restauracji na wcześniejszej kolacji. Wracali od jego rodziców, u których on sam nie pozwolił jej zjeść nowego dania matki, po którym sam poczuł się nie najlepiej. Jadła nieśpiesznie, śmiejąc się cicho z żartów, jakie opowiadał. Zamilkła dopiero wtedy, kiedy mężczyzna, czekając na ich deser, poszedł do łazienki.

Kim zauważył postać Chanyeola idącego w stronę korytarza, dlatego też pomyślał, iż Inyoung mogła być wraz z nim. Wziął głęboki oddech, zaraz patrząc na Soojung, która oznajmiła, że wybiera się poprawić makijaż. Kiedy tylko poszła, on podniósł się nieco i rozejrzał. Zaraz dostrzegł znajomy, delikatny uśmiech. Dlatego też z mocno bijącym sercem i drgającymi ze stresu dłońmi wstał, powoli sunąc między stolikami do tego, przy którym siedziała In.

Obawiał się tego, co mogła powiedzieć. Zranił ją. Nie dawał znaków życia, a zarazem dawał sprzeczne sygnały. Wiedział, iż obietnice, jakie składali sobie w hotelu podczas ich małej ucieczki, były dla dziewczyny bardzo ważne. Miał świadomość tego, iż stanowiły dla niej podporę i sens życia. Jongin czuł, jak jego serce z każdym krokiem przyspieszało, a w głowie roiło się zbyt wiele myśli. Próbował ułożyć odpowiednią regułkę z wyjaśnieniem, aczkolwiek miał z tym niemały problem. Chciał powiedzieć zbyt wiele, choć nie wiedział dokładnie co. Wyczuwał sprzeczności w sobie samym.

Wytarła usta w chusteczkę, zaczesując włosy za ucho. Westchnęła cicho, przesuwając nieco szklankę, której o mało nie zbiła.

Rozejrzała się po kawiarni, w pewnej chwili wstrzymując oddech. Nie sądziła, że zobaczy znów, tak niespodziewanie swojego przyjaciela, do którego żywiła znacznie więcej uczuć. Patrzyła na niego, nie wiedząc jak do końca się zachować. Poczuła żal, ale też pewnego rodzaju ukojenie, że jednak widziała go w jednym kawałku. Mrugnęła kilka razy, dostrzegając jego drżące dłonie, domyślając, że bardzo się czymś stresował, jak się panicznie bał.

Wstała z krzesełka, odsuwając je nieco. Przyjrzała mu się znacznie uważniej, próbując odczytać z niego coś więcej, jednak w tej chwili, nie umiała. Była zbyt mocno omotana zaskoczeniem, żalem i zmieszaną z radością. Dopiero po chwili obdarzyła go delikatnym uśmiechem.

Jongin uniósł nieco kąciki ust, podchodząc już prawie do stolika. Przez moment nie miał pojęcia, jak się odezwać i niestety nie było mu dane powiedzenie czegokolwiek od siebie, ponieważ na horyzoncie pojawił się Chanyeol. Musiał mu zatem wystarczyć tylko ten delikatny uśmiech ze strony Inyoung.

Wypuścił powietrze ustami i przypatrzył się koledze, zaraz uśmiechając się nieco pewniej.

— Cześć — odezwał się Chanyeol, posyłając mu subtelny uśmiech, może trochę ze zbyt firmowym odzwierciedleniem. — Zgubiłeś coś? — zażartował, natomiast Jongin spiął się nieco.

— Można tak powiedzieć — wyjaśnił na okrętkę. — Chciałem się przywitać.

— Więc się przywitaj — mruknął Park, patrząc na Inyoung z lekką obawą. Dostrzegał coś, czego nie umiał wyjaśnić.

Uśmiechnęła się do swojego towarzysza, podchodząc ostrożnie do przyjaciela. Objęła go krótko jednak wystarczająco mocno. Zaraz znów jednak wróciła do swojego krzesełka.

— Dobrze cię widzieć. Chyba za dużo pracujesz, bo nawet nie odpisujesz na wiadomość — próbowała brzmieć normalnie. Nie chciałaby ktokolwiek inny, sugerował coś z jej tonu czy jej wypowiedzi.

— Uh — westchnął - to trochę skomplikowana sytuacja. — powiedział znacząco, mając nadzieję, że In przypomni sobie telefon od ojca swojej byłej-obecnej narzeczonej.

— Ah.. Rozumiem. Mam nadzieję, że jakoś sobie radzisz — uśmiechnęła się słabo, zerkając na Yeola, który akurat dziękował przyniesioną kawę i deser jaki sobie wybrali. — Chanyeol, może zaprosimy Jongina na obiad w niedzielę? Dawno się nie widzieliśmy, możemy spędzić fajnie czas. — zapytała, choć w duszy czuła, że skazuje się na ciężką i bolesną drogę.

— Czemu nie, tylko może w następną? Yoora przyjeżdża z Paryża, zapomniałaś?

— Tak, zapomniałam, wybacz — westchnęła, zerkając na Jongina.

— W niedzielę za dwa tygodnie? — zapytał zakłopotany, słysząc zaraz charakterystyczny odgłos kroków Soojung. Po chwili usłyszał swoje imię wypowiedziane jej głosem i zamknął oczy, próbując zniwelować zbolałą minę i wstyd.

Soojung znalazła się obok Jongina w ciągu kilkunastu sekund, uśmiechając się sztucznie. Wymuszała na sobie przyjazny uśmiech, co było widać gołym okiem. Złapała Jongina pod ramię, patrząc na jego przyjaciół.

— Słyszałam coś o przyszłej niedzieli — powiedziała cicho, ale jednak z dużą dozą dziwnego tonu. Sięgnęła zaraz do torebki i z uśmiechem wyjęła kopertę z nazwiskiem Chanyeola. — Jako, że jesteście małżeństwem, pomyślałam, że jedno będzie adekwatniejsze. Proszę — podała Inyoung zapakowane zaproszenie na ślub.

— Chan, to do ciebie — podała mu kopertę, którą zaraz otworzył i zajrzał do środka.

— Znamy się kupę lat, a ty nie chwalisz się tym, że bierzesz ślub? — Park spojrzał na Jongina, kiedy In poczuła jak dostaje w twarz. Patrzyła na kobietę obok przyjaciela, próbując się otrząsnąć. Uśmiechnęła się ledwo, upijając zaraz trochę soku.

— Tak wyszło — zaśmiała się Soojung. — Nini jest bardzo zapracowany. Miał wyjazd z tatusiem i wiele szkoleń — skłamała, na co Kim prychnął cicho, kręcąc głową. Było mu tak cholernie wstyd.

Nie wiedział jak powinien się zachować. Czuł się jak ostatni dupek, który złamał właśnie serce dziewczynie, która powinna stać na miejscu Jung. Nie umiał nawet spojrzeć na Inyoung, dlatego też stał przy stoliku ze spuszczonym wzrokiem. Nigdy nie czuł się tak upokorzony i, tak okropnie.

— Jongin mógł zapomnieć o tym w natłoku wydarzeń. Ma przecież przejąć za jakiś czas firmę — powiedziała Soo, uśmiechając się w sposób, który wypracowała w ciągu kilkunastu lat życia. Był tak perfidny i wywyższający.

Przysiadła na krzesełku, analizując kolejny raz w głowie słowa kobiety. Nigdy, przenigdy nie spodziewała się takiego obrotu całej tej sytuacji. Kolejny raz poczuła, jak życie z niej drwi, teraz nabija się głośno, udowadniając jakim dnem była. Odgarnęła lekko włosy, biorąc głębszy oddech, po którym spojrzała na Chana.

— Pójdę do łazienki — wyszeptała, zaraz odchodząc. Nie mogła tam zostać. Wiedziała, że wystarczyła krótka chwila, kolejne zdanie a już by płakała. Nie zamierzała tego pokazywać w takim miejscu. Nie przy Parku, który spojrzał po stojącej przy stoliku parze.

— Była chora. Miała problemy, nie jadła przez trzy dni. Cudem namówiłem ją, by przyjść coś zjeść tutaj — wytłumaczył. — Gratuluję tego... wszystkiego. 

Ja też pójdę do łazienki. Odzywa się twoje szykowanie się do wyjścia — mruknął Jongin, przepraszając i idąc w stronę korytarzyka.

Miał dosyć zachowania Soojung i tego, jak na każdym kroku robiła z niego debila. Tym razem przesadziła. Nie powiedziała mu nic o planach na ślub i, o zaproszeniach. Był kompletnie zszokowany i wytrącony z równowagi. Jednocześnie było mu nieprawdopodobnie głupio w stosunku do Inyoung. Ledwo powstrzymywał się przed tym, aby wykrzyczeć wszystkim całą prawdę. Nienawidził niedopowiedzeń i kłamstw.

Szedł przez przejście, mając nadzieję, że In jeszcze nie zdołała schować się w łazience. Chciał jej to wyjaśnić. Powiedzieć na czym polegała cała sprawa. Jak było mu przykro, iż do tego doszło. Nie widział jej, dlatego stanął przy ścianie i wyciągnął telefon. Wszedł w wiadomości i napisał tylko do In kilka słów.

Do: Innie

"Nie wiedziałem. Przepraszam."

Umyła nieco buzię, wycierając ją zaraz. Spojrzała na swoje odbicie, zaciskając wargi. Była tak bliska płaczu... Każdy kolejny dzień był dla niej coraz cięższy. Szczerze nie umiała sobie z tym radzić. Było tylko gorzej i gorzej a kiedy usłyszała o ślubie..

Potrząsnęła nieco głową i wzięła głęboki oddech, wychodząc zaraz z damskiej łazienki. Zacisnęła dłoń na klamce, kiedy go zobaczyła. Zamknęła ostrożnie drzwi.

Spojrzał od razu na Inyoung i zagryzł wargi. Chciała złapać jej rękę i zatrzymać. Wyjaśnić wszystko, jednak miał wrażenie, jakby w ogóle nie chciała go widzieć ani słyszeć. Patrzył na nią przepraszająco, czując jak bardzo wszystko zepsuł. Mentalnie dał sobie w twarz, przysięgając, że załatwi z Soojung sprawę ślubu i nie dojdzie do tego, iż stanie z tamtą idiotką i złożą sobie przysięgi.

— Wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze? — spojrzała na niego, chowając dłonie w rękawach sweterka. — Nie zaufałeś mi wystarczająco mocno, by po prostu przed tym ostrzec. Gdybym tylko wiedziała, przyswoiłabym to i czekała nawet do usranej śmierci, rozumiesz? — starła szybko spływającą łzę. — I będę to robić, nawet jeśli miałbym zdechnąć z wykończenia. Widocznie tak miało być, tak chciał los ale szczerze myślałam, że razem zdołamy go przechytrzyć.

— Nie wiedziałem o niczym — powiedział cicho, niemal niesłyszalnie. Coś tkwiło w jego gardle, uniemożliwiając wypowiedzenie się. — Nie miałem pojęcia, że ona to robi.

Patrzyła na niego, nie umiejąc mu nie uwierzyć. Jednak... co mogła zrobić? Czuła się jak w klatce, naprawdę nie umiała skupić się na tym, by znaleźć jakieś wyjście z tak chorej i zaskakującej dla wszystkich sytuacji.

— Przynajmniej pisz do mnie — poprosiła szeptem, czując i w pewnym sensie też wiedząc, że kobieta, która stała wcześniej przy jego boku nie odpuści. — I po prostu pamiętaj, jak bardzo cię kocham — dodała jeszcze ciszej, przesuwając opuszkami palców po jego dłoni.

Uśmiechnął się lekko, czując dotyk Inyoung. Choć minimalny to i tak niebywale kojący.

— Też bardzo cię kocham — powiedział pewniej. — Wymyślę coś, przysięgam.






-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kochani! 
Dziś wigilia, więc mam malutki prezent dla moich czytelników. 

Szczerze nie mogę się ostatnio doczekać z dodawaniem rozdziałów, ale nie można mieć wszystkiego od razu. 

Z okazji świąt, chciałabym Wam życzyć wszystkiego, co najlepsze. Zdrowia, uśmiechu, szczęścia, tego, by wasze marzenia się spełniały, byście się nie poddawali i dążyli do swoich celów, bo warto... Wszystkiego, co najlepsze na te kilka dni starego, ale i Nowego Roku! Oby był jeszcze lepszy niż ten, taki, jaki skrycie chcecie by był!








*  Licia Troisi - Królestwa Nashiry. Marzenie Talithy. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro