Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Mały przeskok:)   Pochyłą czcionką retrospekcja.

Od naszego pierwszego spotkania z Harrym minęły już trzy miesiące. Aktualnie mamy koniec lipca. Nawet nie wiem, kiedy one zleciały. Rok szkolny się skończył a ja mam urlop. Niestety spędzam go samotnie. Harry wraz z chłopakami jest w trasie koncertowej po Ameryce Północnej. Minęły zaledwie dwa tygodnie od wyjazdu loczka a ja nie mam, co z sobą począć. Tak bardzo przyzwyczaiłem się do jego towarzystwa. Do naszych codziennych sesji obściskiwania się na kanapie podczas oglądania filmów. Do naszych wspólnych wycieczek na obrzeża Londynu i w ogóle do niego samego. Nasz związek, (bo tak to chyba już mogę nazwać) wstąpił na wyższy poziom. Zaczęliśmy zwracać się do siebie słodkimi zwrotami, skradać sobie delikatne pocałunki w policzek. Harry często wstawiał nasze wspólne zdjęcia na instagrama. Ja również założyłem swoje konto i również zamieszczałem tam nasze wspólne zdjęcia. Fani byli bardzo zadowoleni z naszego związku. Jednak dopiero przed samym wyjazdem stało się to, na co obydwaj długo czekaliśmy.

Dzisiaj w pracy nie byłem sobą. Wiem nie powinienem, ale całkowicie się wyłączyłem. Dzieci były zajęte swoimi zabawami a w moich myślach istniał tylko Harry a raczej wizja jego braku. Bowiem loczek wraz z zespołem udają się w trasę koncertową i to w dodatku po Ameryce. Tak bardzo przyzwyczaiłem się do bruneta, że nie wiem jak wytrzymam miesiąc bez niego. Obiecał co prawda codziennie dzwonić, pisać i w każdej możliwej chwili kontaktować się ze mną na skype jednak... Kiedy nareszcie dobiegła wyczekiwana 13 a wszystkie dzieci zostały odebrane przez rodziców odetchnąłem z ulgą. Pożegnałem się z koleżankami z pracy i udałem się do wyjścia. Kątem oka zauważyłem smutny wzrok Violi. Przyjaciółka dobrze wiedziała o moich problemach. Znała mnie na wylot wiedziała jak bardzo wyjazd Harrego mnie smuci. Przed budynkiem szkoły czekał na mnie dobrze znajomy mi samochód. Kiedy tylko zacząłem schodzić po schodach przed budynkiem z auta wyłoniła się uśmiechnięta postać mojego mężczyzny. Przyśpieszyłem kroku, aby znaleźć się jak najszybciej w jego ramionach. Bez zbędnych słów rzuciłem się na bruneta i mocno przytuliłem się do jego ciała.

- Ja też się cieszę, że Cię widzę aniołku- zaśmiał się loczek

-Mhm- wtuliłem się jeszcze bardziej w jego tors, zaciągając się jego męskim zapachem. Harry nie mówił nic, gładził tylko delikatnie moje plecy. Dla niego też nie była to łatwa sytuacja. Wiem to, sam mi powiedział. Tłumaczył tylko, że to ostatnia tak daleka trasa, że miesiąc minie szybko a potem znowu będzie cały mój. Wierzyłem mu. Dawno nikomu tak bardzo nie wierzyłem jak jemu.

- Jedziemy do ciebie czy do mnie?- zapytał odsuwając się i spoglądając mi w oczy. Wiedziałem, że powinniśmy jechać do niego, że powinienem się pożegnać z chłopakami i im również życzyć powodzenia. Jednak część mnie wiedziała również, że pojechanie do domu zespołu skończy się wspólnym oglądaniem filmu bądź graniem w fifę a ja chciałem mieć Harrego tylko dla siebie.

- Do mnie- uśmiechnąłem się

Tak wiec pojechaliśmy do mojego mieszkania. Harry zrobił nam pyszny obiad. Mówiłem, że uwielbiam jak brunet gotuje? Jest w tym mistrzem. W dodatku robi najsłodsze desery. Po zjedzeniu, standardowo ułożyliśmy się na kanapie i włączyliśmy jakiś film. Jednak nie oglądanie było nam w głowie. Cały film przegadaliśmy. Loczek opowiadał mi o Ameryce. O trasach. Jednak często wspominał, że jest już tym zmęczony. Chłopcy również często o tym mówili. Ustalili, ze ta trasa to ostatnia ich wyjazdowa trasa. Zaraz po powrocie kończy im się umowa z Modestem a zgodnie są pewni, że nie chcą jej przedłużać. Nie wiedzą jak to się skończy. Wiedzą jednak, że nie mogą zawieść fanów. Ja im ufam i wierze w nich. Będę wspierał mężczyznę niezależnie, jaką podejmie decyzje. Takim sposobem minął nam cały wieczór. Kiedy moje oczy odmawiały już współpracy Harry uznał, że będzie się już zbierał. Tak bardzo nie chciałem go puścić. Już nie raz zdarzało się, że loczek u mnie nocował. Spaliśmy razem w łóżku przytulając się, nic więcej. Jednak tego właśnie obydwaj oczekiwaliśmy. Nie śpieszyło nam się, cieszyliśmy się swoją obecnością. Niestety dziś Harry nie mógł zostać. Jutro już o 4 rano mają odlot z lotniska. Wstałem otulony kocem i razem z loczkiem skierowaliśmy się w stronę drzwi.

- Będę tęsknił- powiedziałem smutno a w moich oczach pojawiły się łzy. Nie chciałem płakać, nie powinienem tego pokazywać, bo Harremu również nie było łatwo jednak to było silniejsze ode mnie.

- Lou, skarbie ja też tak bardzo- powiedział i momentalnie przytulił mnie do swojego torsu. Cichutko łkałem w jego koszulkę. Brunet odsunął mnie od siebie. – Miesiąc minie szybko- uśmiechnął się a ja w jego oczach również zauważyłem łzy.- Nigdy z nikim nie było mi się tak ciężko rozstawać- znajmił- A to dlatego, że tak bardzo mi na Tobie zależy wiesz o tym prawda?

- Wiem- szepnąłem

- Lou?

- Tak?

- Ja....-zaczął jednak zaniemówił na chwilę- Ja... będę naprawdę tęsknił zakończył.- uśmiechnąłem się smutno. Dlaczego zawiodłem się? Liczyłem na inne słowa? Tak chyba tak. Ale czy to nie za wcześnie? Co bym mu odpowiedział? Moje dziwne kontemplacje przerwał mój mężczyzna.

- Muszę iść.- powiedział. Po raz kolejny pociągnął mnie do uścisku. Kiedy oderwaliśmy się od siebie wiedziałem, że nie mogę się tak z nim pożegnać, że oczekuję czegoś więcej. Spojrzałem w jego oczy, szukając jakiejś wskazówki. Uniosłem się delikatnie na palcach i złożyłem delikatny pocałunek na jego wargach. Reakcja loczka była natychmiastowa. Pewnym ruchem złapał moje policzki w swoje duże dłonie i pogłębił nasz pocałunek. Moje ręce błądziły po plecach Harrego on natomiast coraz ciaśniej trzymał moją twarz. Nasze języki walczyły ze sobą o dominacje. Kiedy oderwaliśmy się od siebie obydwaj ciężko oddychaliśmy a na naszych twarzach widniały szerokie uśmiechy.

- Tak długo na to czekałem- oznajmił loczek.

- Ja też.- odpowiedziałem i staliśmy tak jeszcze przez chwile. Jednak nie mogło to trwać wiecznie. Harry musiał już iść. Złożył jeszcze jeden delikatny pocałunek na moich ustach i wyszedł.

***************************************************

Od naszego pocałunku minęły już 3 tygodnie. Jeszcze tydzień i loczek będzie już ze mną. Harry codziennie powtarzał mi jak za mną tęskni. Często rozmawialiśmy razem na skype, do czego jeszcze częściej przyłączali się chłopcy nabijając się z loczka jak usycha z tęsknoty. Brunet był trochę zły na Zayna i Nialla tłumacząc, że oni nie wiedzą, co to rozłąka z kimś ważnym. W czym miał trochę racji, gdyż oni nie rozstawali się ze sobą nigdy. Wczoraj Harry wyjątkowo nie zadzwonił do mnie. Napisał tylko wiadomość, że jest totalnie padnięty i żebym się nie martwił. Po dwóch dniach spędzonych u mamy wróciłem do domu. Dziś wieczorem siedząc przed telewizorem zdziwiło mnie powiadomienie z skype, że dzwoni do mnie Harry. Szybko odebrałem rozmowę. Moim oczom ukazał się mój przystojny mężczyzna, który znowu miał na sobie obłędny kapelusz.

- Hej skarbie- zaćwierkał radośnie.

- Hej- uśmiechnąłem się promiennie

- Tęsknisz?

- Co za idiotyczne pytanie Harry?- zapytałem wyraźnie oburzony. Bo nie wcale nie tęskniłem. Po co zadawać takie durne pytania.

- No już nie gniewaj się. Wiem, że tęsknisz.

- Gdzie jesteś?- zdziwiło mnie to, iż Harry jechał właśnie samochodem.

- Ja? Um.. Jadę na małe zakupy- oznajmił- Wyrwałem się od chłopaków na trochę. Potrzebujesz czegoś?- zapytał ponownie.

- Ciebie- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

- Misiu...

- Wiem, ale co mogę poradzić, że brakuje mi Ciebie. Potrzebuje żebyś się do mnie przytulił. Pogłaskał po głowie. Potrzebuje Ciebie Harry- nawet nie wiem, kiedy w moich oczach pojawiły się łzy.

- Misiu- ponowił swoją prośbę Harry.

- Nie misiuj mi teraz. Ja tu wypłakuję oczy z tęsknoty a Ty sobie na zakupy jeździsz?- powiedziałem z udawanym oburzeniem. Harry jedynie uśmiechnął się. Nagle połączenie zostało przerwane. Próbowałem kilka razy połączyć się ponownie jednak nie dało rady. Spanikowany szybko wybrałem numer loczka, jednak włączyła się automatyczna sekretarka. Raz, drugi, trzeci nic. Zacząłem się martwić nie na serio. Moje łzy płynęły ciurkiem. Już miałem dzwonić do Liama i poinformować go o tej sytuacji, kiedy ktoś zadzwonił do moich drzwi. Kto to może być? Zapewne Viola. Codziennie sprawdza moje samopoczucie, tak jakbym nie wiem chciał się zabić? Poczłapałem do wejścia i uchyliłem drewnianą powłokę nawet nie patrząc, kto stoi za nimi wracałem powoli na kanapę.

- Żyję Vi. Jadłem dziś nawet jogurt.- oznajmiłem. To nie tak, ze się głodziłem po prostu nie smakowało mi jedzenie. Drzwi zamknęły się a ja czekałem na wykład Violi pt. „Musisz jeść"

- Tylko jogurt?- zapytał mój gość. Jednak nie była to Viola. Odwróciłem się momentalnie. W moim mieszkaniu stał sam Harry Styles. Pieprzony Harry Styles, dla którego straciłem głowę i przez którego przed chwilą wypłakiwałem oczy. Moja reakcja była szybka. Zerwałem się z kanapy i pędem rzuciłem się na loczka. Wskoczyłem na jego biodra i objąłem go nogami w pasie, on zmuszony rzucić swoją torbę podróżną na ziemnie podtrzymał mnie żebym nie spadł. Wpiłem się w jego wargi. Całowaliśmy się tak jakbyśmy nie widzieli się, co najmniej kilka lat a nie tygodni. Kiedy oderwałem się od niego na mojej twarzy formował się ogromny uśmiech. Harry również uśmiechał się, trzymając mnie nadal na rękach.

-Wybacz straciłem zasięg.- oznajmił uśmiechając się jeszcze szerzej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro