Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5


Zaraz po przebudzeniu zadzwoniłem do Violi.

- Mam nadzieję, że umierasz Tomlinson i chcesz się pożegnać, bo inaczej zamorduję Cie za dzwonienie do mnie o tej porze w mój wolny dzień- oznajmiła zaspanym włosem.

- Mam randkę- pisnąłem.

- Co masz?- ożywiła się nieco.

- Chyba randkę, znaczy idę na kolację nie wiem czy to randka ale..- zacząłem panikować.

- Z kim niby?

- Z Harrym –powiedziałem na wydechu.

- Z kim?!- krzyknęła do słuchawki- Z Harrym? Harrym Stylesem? Bożyszczem nastolatek? Z facetem idealnym? Z gościem, który oblał Cie wrzątkiem?- niedowierzała

- Chyba tak- powiedziałem nieśmiało

- Jak to chyba? Coś Ty znowu odwalił? Miałeś iść tylko do lekarza.

- I byłem – odpowiedziałem- Ale potem poszedłem po słodycze do sklepu i tam ich spotkałem.

- Ich?

- No Liama, Harrego i Nialla. Porozmawialiśmy chwilę a kiedy już zamierzałem iść do kas Harry podbiegł do mnie i zaprosił mnie na kawę...

- Ty nie pijesz kawy Louis- stwierdziła

- I tak też mu powiedziałem. Więc zaprosił mnie na obiad. Ja mu powiedziałem, że nie mam do niego żalu o te oparzenie i żeby nie czuł się zobowiązany. Jednak on tak bardzo się upierał.

- To.. dlaczego mówisz mi, że idziecie na kolację skoro zaprosił Cie na obiad?- zagadnęła

- Bo zacząłem flirtować z nim i on stwierdził, że może być też kolacja jak wolę i wybrałem kolację- powiedziałem skromnie

- Louis Tomlinson flirtował?- wybuchła śmiechem- Chyba muszę iść po nagrania z kamer tego sklepu. Chcę to zobaczyć.

-Vi!- skarciłem ją- Nie wiem co we mnie wstąpiło. On jest taki przystojny. I ma dołeczki w policzkach. I te loki. I ten głos. Umieram.

- Czyli randka?

- Nie wiem. Może to tylko kolacja na przeprosiny.

- Lou czy on tak powiedział?

- Nie ale...- przerwała mi

- Żadnych ale! Szykuj się na randkę życia Tommo.

- Musisz mi pomóc- powiedziałem błagalnym głosem.

- Jak zawsze- odparła- o której mam być?

- O 16? Albo nie o 15! Harry będzie po mnie o 18.

- Słodko- oznajmiła- Będę na czas. A teraz wybacz wracam do snu. Nara Tommo- i rozłączyła się.

Dziś miałem ważenie, że czas stanął w miejscu. Sprzątnąłem całe mieszkanie, zrobiłem sobie obiad a na zegarze była dopiero 12. Usiadłem na kanapie chcąc poczytać książkę, jednak moje myśli nie pozwalały mi się skupić na czymś innym prócz zielonych oczach i brązowych lokach. Włączyłem telewizor i skakałem po kanałach. Nareszcie wybiła 15. W drzwiach mojego mieszkania pojawiła się Viola. Zanim zaczęła pomagać mi się przygotować, chciała usłyszeć całą historię z wczoraj. Spokojnie opowiedziałem jej wszystko ze szczegółami.

- Może te czekoladki miały być dla Ciebie?- zapytała

- Taa na pewno. Gdyby nie to, że spotkaliśmy się przez przypadek a jego dręczą wyrzuty sumienia, nie byłoby nawet tej kolacji.

- Nie mów tak Lou. Idź spędź z nim miły wieczór a przekonasz się co nim kierowało. Jeśli to faktycznie wyrzuty sumienia, nie jest Ciebie wart skarbie- powiedziała wstając z kanapy i całując mnie w głowę- Choć idziemy wybrać Ci jakiś ekstra ciuch- uśmiechnęła się i skierowała w stronę sypialni. Więc podążyłem za nią.

- Gdzie Cię zabiera?- padło pytanie a moje oczy zrobiły się duże jak piłeczki pingpongowe.

- Nie mam pojęcia- odpowiedziałem zgodnie z prawdą- Nie pytałem o to.

- To skąd mam wiedzieć jakie ubrania pomóc Ci wybrać.

- Um, nie wiem- wzruszyłem ramionami- Myślisz, że powinienem zapytać?

- Yhy no raczej. Co będzie jeśli ubierzesz dresy a pójdziecie do eleganckiej restauracji albo ubierzesz garnitur a pójdziecie do KFC- zaśmiała się- Pisz- dodała podając mi telefon. Szybko wystukałem wiadomość.

Do Harry.

Um... H. Dokąd masz zamiar mnie zabrać? Nie chcę się wyróżniać w tłumie, jeśli chodzi o strój. Xx

Odpowiedź przyszła natychmiast.

Od Harry.

Idziemy do francuskiej restauracji L. Lubisz tę kuchnie? Pomyślałem, że Twoje imię jest z Francji, więc będzie pasowało do klimatu. Pasuje? A co do ubioru... Dla mnie nawet w piżamie byłbyś uroczy. Będę punkt 18. Xx

-Idziemy do francuskiej restauracji- oznajmiłem przyjaciółce równocześnie odpisując Harremu na smsa.

Do Harry.

Tak pasuje H. Uroczy? Xx

Od Harry.

Uroczy! Xxx

Nie mogłem przestać się uśmiechać. Uroczy. Ja uroczy. Harry Styles uważa, że jestem uroczy. Może piszę tak żeby mnie udobruchać. Może myśli, że pozwę go do sądu albo będę żądał odszkodowania. Stop Lou. Nie myśl tak. Pójdziesz tam to się przekonasz.

- Lou- głos Violi wyrwał mnie z zamysłu- To może to? –przyjaciółka trzymała w rękach wieszak z czarną koszulą.- Do tego super ciasne czarne rurki i..- zaczęła grzebać dalej w szafie- O!- wydała z siebie okrzyk radości- I srebrna marynarka. Kocham ją- dodała przytulając do siebie materiał.

- Czy to aby nie za strojnie- zaoponowałem.

- Nie! Idealnie. Idź pod prysznic i wracaj szybko.

Tak jak powiedziała tak zrobiłem. Wziąłem dokładny prysznic. Wyszedłem z łazienki ubrałem się w przygotowany przez przyjaciółkę strój i udałem się do salonu. Viola natychmiast wzięła się za układanie moich włosów. Zaczesała mi je to tyłu w delikatnego quiffa. Zanim się spostrzegłem było już przed 18.

- Uciekam- oznajmiła- Życzę miłej zabawy-poruszyła sugestywnie brwiami.

- Vi! To tylko kolacja. Nie tak, że zaraz pójdę z nim do łóżka!- skarciłem ją

- Ale chciałbyś nie?- zaśmiała się.

- Vi!- krzyknąłem- Idź już.

No i poszła. A ja nie wiedziałem gdzie się podziać. 17:40... 17:45... 17:50... 17:55... padnę zaraz. Nagle dzwonek przy moich drzwiach zadzwonił. Policzyłem do trzech, wypuściłem głęboki oddech i otworzyłem drewnianą powłokę. Moim oczom ukazał się najprzystojniejszy mężczyzna jakiego widział świat. Włosy miał rozpuszczone. Jego nogi opinały ciasne czarne rurki a na ramionach spoczywał długi pasiasty płaszcz. W ręcach trzymał kosz słodyczy.

- Cześć- powiedział tym swoim głosem

- Um wejdź- zaprosiłem go do środka.

- Mówiłem. Wyglądasz uroczo.- zawstydziłem się -Proszę- powiedział podając mi kosz- Zauważyłem ostatnio, że lubisz słodycze a kwiaty są chyba banalne trochę nie?- zapytał a ja spojrzałem na niego zdziwiony- Nie? Wolałbyś kwiaty? Ja przepraszam. Nie wiedziałem. Myślałem- zaczął panikować. Odłożyłem kosz na stole i podszedłem do niego.

- Hej spokojnie. Uwielbiam słodycze- odpowiedziałem kładąc mu dłoń na ramieniu. Prąd znowu.- I tak też uważam, że kwiaty są banalne- posłałem mu szczery uśmiech. – Idziemy?- zapytałem.

- Tak oczywiście- odpowiedział mi pewnie. Zabrałem, więc klucze, portfel i wyszliśmy z mieszkania. Kiedy upewniłem się, że drzwi są zamknięte, zaczęliśmy schodzić w dół schodów. Jednak przypomniała mi się jedna rzecz, zatrzymałem się przed drzwiami wyjściowymi.

- Coś nie tak?- zapytał Harry

- Umm...- zająkałem się- Czy nie czeka tam na Ciebie tłum fotografów?- zapytałem niepewnie.

- Och tak zapomniałem, że nie jesteś do tego przyzwyczajony. Jeśli chcesz możemy zostać u Ciebie- zaproponował.

- Nie ja chce wyjść z Tobą- oznajmiłem pewnie- Tylko czy nie będziesz miał prze to jakiś problemów?

- Nie będę miał- zaśmiał się- To, z kim wychodzę na randkę jest tylko i wyłącznie moją sprawą, ale jeśli nie chcesz być sfotografowany to naprawdę możemy zostać u ciebie- powiedział a ja stałem i patrzyłem się w niego zamurowany.

- Na randkę?- zapytałem niepewnie

- Ja przepraszam. Jeśli nie chcesz zrozumiem.

- Nie!- odpowiedziałem bardzo szybko- Chce bardzo, chcę- posłałem mu uśmiech. Szybko wyszliśmy z mojej kamienicy i udaliśmy się w stronę auta loczka. Brunet otworzył mi drzwi jak na dżentelmena przystało. Całą drogę do restauracji toczyliśmy miła pogawędkę o francuskiej kuchni. Kiedy podjechaliśmy pod restaurację zobaczyłem tłum paparazzich.

- Louis jesteś tego pewien- upewnił się Harry

- Tak!- odpowiedziałem pewnie- Tylko powiedz mi: co mam robić

- Nic- powiedział- Idź pewnie przed siebie, nie reaguj na zaczepki, nie patrz w obiektyw. Jeśli chcesz możesz złapać mnie za rękę- dodał

- Czy to będzie w porządku?- zapytałem

- Tak. Jeśli tylko tego chcesz i sprawi to, że poczujesz się pewniej. Idziemy?- spojrzałem w jego cudowne oczy.

- Idziemy.

Harry szybko wyszedł z samochodu, obszedł go i otworzył mi drzwi. Wsiadłem i wtedy zaczęło się piekło. Około dziesięciu mężczyzn z aparatami podbiegło w naszą stronę. Złapałem Harrego za rękę i to faktycznie sprawiło, że zacząłem czuć się bezpieczniej. Niestety spowodowało to również lawinę pytań. Kim jestem? Co nas łączy? Co z Kendall? (kim jest ta Kendall?) Harry jednak nie odpowiadał na żadne z nich tylko pewnie zmierzał ku wejściu. Kiedy weszliśmy do środka poszedł do nas kelner i zaprowadził do naszego stolika.

- Przepraszam- oznajmił Harry, odsuwając mi krzesło- Ja jestem już do tego przyzwyczajony, ale Ty raczej nie.

- To nic. Mogłem się tego spodziewać. Jesteś gwiazdą. Nie przeszkadza mi to.- w tym czasie podszedł do nas kelner z menu. Zamówiliśmy nasze dania oraz wino dla mnie.

- Teraz Louisie Tomlinsonie opowiedz mi Twoją historię....


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro