Rozdział 49
-Nie ma mowy!- krzyknąłem.
- Louis nie możemy czekać.- powiedziała stanowczo Emma.
- Nie urodzę bez Harrego!
- Niestety będziesz musiał! Maluszek zaplątany jest w pępowinę musimy operować.
- Boże.- rozpłakałem się.
- Będę cały czas przy tobie skarbie.- powiedział niepewnie Zayn.
- Dziękuję.
- Możemy zaczynać?- zapytała doktor Thomson a ja tylko pokiwałem głową. Chwilę potem anestezjolog wstrzyknął mi znieczulenie w kręgosłup a następnie przewieziono mnie na sale operacyjną. Mimo iż nie czułem bólu płakałem jak dziecko. Nie mogłem uwierzyć, że Harrego ze mną nie ma. Zayn dzielnie trzymał mnie za rękę i głaskał po spoconych włosach, ale to nie było to czego oczekiwałem.
- Zaczynamy. – oznajmiła Emma ubrana w fartuch i maseczkę na twarzy. W pomieszczeniu zapadła całkowita cisza. Jedynymi słowami były rozkazy lekarki. Podaj to czy tamto. Przy moim pierwszym porodzie panowała luźna atmosfera. Emma żartowała a Harry cały czas gadał jakieś głupoty żeby odwrócić moją uwagę. Teraz nikomu nie było do śmiechu po pierwsze życie naszego syna może być zagrożone a po drugie wszyscy wiedzą jak bardzo potrzebuje teraz tutaj mojego męża.
-Jeszcze chwileczka.- uspokoiła nas ginekolog a chwilę potem drzwi od sali się otworzyły. Nie mogłem uwierzyć moim oczom kiedy zobaczyłem Stylesa. Stał tam ubrany już w odpowiedni strój i oddychał ciężko. Zayn widząc go od razu ucałował mnie w czoło i odszedł nie mówiąc nic tylko uśmiechając się promiennie.
- Hazz.- szepnąłem, zastanawiając się czy nie mam jakiś omamów. Jednak brunet natychmiast znalazł się przy mnie.
- Jestem tu myszko. Jestem.- powtórzył.
- Przepraszam.- wydusiłem przez łzy.
- Hej nic się nie stało. Zdążyłem to najważniejsze.- powiedział całując mnie w usta. Zaraz po tym w pokoju rozległ się płacz. Wiedziałem, że to dobry znak a uśmiech Emmy tylko mnie w tym utwierdził.
- Mamy chłopca.- powiedziała podając dziecko pediatrom.
- Zdążyłem. – powtórzył loczek.
- Tak.- odpowiedziałem słabo. Przed moimi oczami zrobiło się nagle ciemno a powieki bezwładnie opadły. Ostatnie co słyszałem to piszczenie jakiejś maszyny i nawoływania Harrego.
***
Próbuję otworzyć oczy jednak moje powieki są zbyt ciężkie. Próbuje podnieść rękę jednak ona też ani drgnie. W tle słyszę płacz niemowlęcia i dobrze znaną mi piosenkę. Czyżby to nasz synek? Po raz kolejny walczę z moimi powiekami, ale na daremno.
„Too late, my time has come
Sends shivers down my spine
Body's aching all the time.
Good bye, everybody, I've got to go
Gotta leave you all behind and face the truth. „*
Może to faktycznie mój czas? Poddaje się i po raz kolejny zapada ciemność.
***
Budzę się ponowie, ale nie wiem ile czasu minęło. Może kilka minut a może godzin. W tle znowu leci jedna z moich ulubionych piosenek. Nie wiem dlaczego ktoś ciągle puszcza Queen.
„I gotta be cool relax get hip!
Get on my track's
Take a back seat
Hitch hike
And take a long ride on my motor bike
Until I'm ready
Crazy little thing called love „**
Zawsze kojarzy mi się ona z nami. Nasza miłość jest trochę szalona. Poznaliśmy się przypadkiem i powinienem go znienawidzić a ja pokochałem go całym sercem. Minęły trzy lata a my już doczekaliśmy się następnego dziecka. Jestem szczęśliwy jak nigdy. Próbuję się uśmiechnąć i nie mogę. Dlaczego nie mogę się obudzić?
***
Kiedy budzę się po raz trzeci zbieram się w sobie i z całych sił próbuję otworzyć oczy. Moje powieki drgają a następnie rozsuwają się. Mrugam kilka razy, aby poprawić sobie ostrość widzenia. W rogu pokoju na krześle siedzi mój mąż trzymając na rękach maleńkiego chłopca. Widok zapiera dech w piersiach. Zawsze uwielbiałem patrzeć na loczka kiedy zajmował się Melanie. Teraz moja radość będzie podwojona.
- Hazz.- powiedziałem a mój głos zabrzmiał sucho. Chciałem odkaszlnąć jednak nie dałem rady. Brunet natychmiast odłożył dziecko do łóżeczka i podbiegł do mnie.
- Lou kochanie.- powiedział z wyraźną ulgą.
- Pić.- poprosiłem. Harry szybko podstawił mi do ust szklankę z wodą i pomógł się napić.
- Powoli.- upomniał.- Martwiliśmy się o ciebie.
- Zemdlałem?- dopytałem.
- Najpierw tak a potem nie mogliśmy cię dobudzić. Już wiem jak się czułeś kiedy byłem w śpiączce.
- Byłem w śpiączce?- przeraziłem się.
- Tylko dwa dni.- oznajmił.- Straciłeś dużo krwi i były jakieś problemy z łożyskiem. Organizm musiał się zregenerować a sen to najlepszy sposób.
- Mały?
- Zdrowy silny chłopiec.- powiedział z uśmiechem.- Chcesz go zobaczyć?- zapytał a ja pokiwałem głową. Loczek szybko podniósł się z mojego łóżka i zaraz pojawił się z naszym synkiem. Podniosłem się do pozycji siedzącej a on podał mi maleństwo. Chłopczyk był całkiem inny niż Melanie. Miał o wiele jaśniejsze włosy i bardziej tłuściutką buźkę.
- Piękny.- powiedziałem uśmiechając się do niego.
- Nie mogło być inaczej. To nasz syn musi być piękny.- zaśmiał się mój mąż a ja spojrzałem na jego opaskę na nóżce.
- Błagam powiedz, że nie nazwałeś go Max kiedy spałem?- zapytałem i uniosłem delikatnie nóżkę malca żeby zobaczyć co jest tam napisane: „Chłopczyk Styles"
- Wiedziałem, że byś mnie zabił.
- Całe szczęście.
- Masz jakiś pomysł? Powiedziałeś, że jak go zobaczysz będziesz wiedział.- zasugerował.
- Nie mam. Jest taki piękny. Nie wierzę, że udały nam się tak śliczne dzieci.
- To szczypta magii.***- zażartował a wtedy mnie olśniło, że cały czas słyszałem ich piosenki.
- Queen?
- Wiem jak uwielbiasz ich. Myślałem, że będzie ci się lepiej spało i przyniosłem twoje płyty.
- Freddie.- powiedziałem pewnie.
- Tak myślałem.- oznajmił i przekręcił opaskę na nóżce naszego synka „ Chłopiec Styles- ale zapewne Freddie Styles"
- Kocham Cię.
- A ja ciebie.- odpowiedział i pocałował mnie uważając by nie zgnieść maluszka.
***
- Freddie?- zdziwił się Zayn patrząc na naszego śpiącego synka.
- Tak. Musisz mi to wybaczyć.- zaśmiałem się.
- I tak nie pasowałoby do niego Javadd. – mruknął.
- Hej, ale Queen słucham tylko z tobą. To też jakaś szczególna rzecz.
- Wiem skarbie. Jestem z ciebie dumny.- oznajmił siadając na moim łóżku.- Tak bardzo się martwiłem.- dodał spuszczając głowę i bawiąc się moimi palcami.
- Nie miałem pojęcia, że się tak stanie. Myślałem, że jestem silniejszy.
- Bo jesteś.- odpowiedział.- Jesteś najsilniejszy.
- Przytul mnie.- powiedziałem wysuwając dolną wargę a Malik natychmiast złapał mnie w swoje objęcia. Trwaliśmy tak dopóki w pokoju nie pojawił się mój mąż.
- Super.- mruknął pod nosem na co skarciłem go wzrokiem. Tyle lat a on nadal nie może przywyknąć do mojej relacji z Zaynem, aż się boje co by było gdyby nie zdążył na mój poród i to Malik byłby ze mną w tej chwili. Moje rozmyślenia przerwał pisk Melanie, którą przyniósł ze sobą Harry.
- Tatuś.- krzyknęła i szybko podbiegła do mojego łóżka. Ostrożnie z pomocą przyjaciela podniosłem ją i przytuliłem.
- Cześć stokrotko.- uśmiechnąłem się promiennie i przeczesałem jej włoski.
- Dzie dzidzia?- spytała całkowicie mnie olewając.
- Tutaj Melanie.- oznajmił jej Styles podchodząc do nas z Freddiem. Zayn w tym czasie wycofał się posyłając mi w powietrzu całusa a ja uśmiechnąłem się do niego.
- Zayn?- zatrzymał go loczek.
- Tak?
- Dziękuję. – powiedział pewnie do przyjaciela.
- Jesteście moimi przyjaciółmi. Zawsze będę przy was.- oznajmił mulat i wyszedł.
- Dzidzia?- dopomniała się Mel.
- Zobacz. To twój braciszek Freddie. – brunet pochylił się i pokazał jej dziecko.
- Eddie?
- Mówiłem ci! Mówiłem, że powie Eddie!- zarzucił mi mój mąż.
- Harry ona ma tylko półtora roku i tak pięknie mówi. Jeszcze chwila i będzie mówiła poprawnie.- skarciłem go i przyglądałem się reakcji dziewczynki. Melanie uważnie oglądała dziecko. Później powoli wyciągnęła rączkę, aby go dotknąć.
- Ładny.- oznajmiła a my z Harrym zaczęliśmy się śmiać. Teraz byliśmy już pełną rodziną. Spełniły się nasze najskrytsze marzenia. Ja miałem cudownego męża i dzieci. Harry natomiast cały czas powtarzał, że dopiero teraz jest szczęśliwy. Nigdy nie dawały mu tego sława i pieniądze a miłość. Teraz ma jej pod dostatkiem. Nic nie jest w stanie nam tego zabrać.
- Kocham Cię.- powiedziałem wtulając się w ciało mojego męża.
- Nie Lou! To ja kocham ciebie. Do końca życia będę ci dziękował za te wspaniałe życia.- oznajmił spoglądając na nasze śpiące dzieci. – Czasami nie dowierzam, że jesteście ze mną.
- To raczej ja nie dowierzam. Nasze życie to bajka i nie mówię tu o majątku ale o miłości.
- Tak. Nasza miłość jest bajkowa.
- I będzie.
- Będzie na zawsze.- zakończył Harry składając na mich ustach pocałunek.
*****************************
* Queen - Bohemian Rhapsody
** Queen - Crazy little thing called love
*** Queen - A Kind of Magic
Mamy ostatni rozdział moi kochani. W tygodniu pojawi się jeszcze Epilog. Wiem, że wiele osób nie darzy sympatią dziecka Lou, ale dla mnie maluszek jest tak podobny do Tomlinsona, że nie jest w stanie się go wyrzec. Dodatkowo jestem tak wielką fanką Freddiego Mercurego, że sama nazwałabym tak syna gdybym mogła. Lou wie co dobre! Tyle na ten temat. Do przeczytania w tygodniu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro