Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35


Harry Pow.

Wiedziałem, że zgadzając się na osobne wieczory kawalerskie zrobiłem wielki błąd. Jednak nalegania Zayna i Nialla były tak namolne, że w końcu uległem. W dzień naszych imprez Lou z samego rana zawiózł Melanie do naszych mam. Kiedy wrócił mieliśmy jeszcze sporo czasu, aby poprzytulać się na kanapie i cieszyć się błogą ciszą. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Po południu w naszym mieszkaniu pojawił się Zayn. Zaciągnął siłą Lou do garderoby i chyba przez ponad godzinę szykował go do wyjścia. Z tego co zdążyłem zrozumieć idą razem z Violą, Lottie i Gemms do jakiegoś klubu. Ze mną zostaje Liam, Niall i Ed. Nie chciałem szaleć na mieście dlatego też poprosiłem chłopaków o pozostanie w domu. W związku z tym, że każdy z nich jest domownikiem przystali bez żadnych problemów na moją prośbę. Gorzej z Lou. On też zapierał się rękoma i nogami by zostać w domu, jednak Zayn i dziewczyny uparli się na klub. Tuż przed samym wyjściem mojego narzeczonego w naszym domu pojawili się Ed, Liam i Niall którzy przynieśli spory zapas whisky. Przyznam się szczerze, że wolałbym na spokojnie wypić kilka piw a nie tak z grubej rury. Widocznie mój narzeczony też miał taką nadzieję bo jak tylko zobaczył ich prowiant jego oczy wrażały przerażenie. Zayn nie chcąc go bardziej stresować siłą wyciągał go z domu mimo to szatyn wyrwał się i pędem rzucił i wskoczył na mnie zmuszając mnie do złapania go za tyłek.

- Nie szalej.- szepnął w moją szyje.

- Ja? To ty idziesz do klubu.- zripostowałem.

- Będę grzeczny. Muszę pilnować reszty.- sprostował.

- Ja też. Kocham cię.

- Ja ciebie bardziej.-dodał i wpił się w moje usta.

- Louis!- krzyknął stojący w progu Malik.- Wychodzimy! Błagam bo się porzygam.

- Zayn! Po prostu im zazdrościsz bo ja się tak na ciebie nie wieszam.- oznajmił Niall, który już zdążył nalać sobie trunku do szklanki.

- My już jesteśmy razem siedem lat. Mamy ten etap za sobą. Wychodzimy! Pa skarbie!- dodał i ciągnąc Lou w stronę wyjścia przesłał blondynowi całusa.

Kiedy tylko nasi mężczyźni znikli z naszego pola widzenia obok mnie pojawił się Liam podając mi szklankę z brązowym płynem. Niechętnie przyjąłem ją od niego, ale obiecałem sobie, że będę długą ją męczył. Nie mam zamiaru się upić, nienawidzę kaca. Następnie rozsiedliśmy się na naszej kanapie i zajęliśmy się grą na konsoli. Jak za dawnych czasów. Brakowało jedynie Malika. Nie miałem mu za złe, że wybrał Lou. Już od początku byli ze sobą bardzo blisko. Znaleźli wspólne tematy i pasje a ja mogłem się tylko cieszyć przyjaźnią mojej miłości z moim najlepszym przyjacielem. W dodatku wiedziałem, że mulat jest odpowiedzialną osobą i z nim nie stanie się Louisowi ani dziewczynom żadna krzywda. Później kiedy chłopaki zdążyli już wypić miej więcej trzy butelki alkoholu zrobiło się wesoło. Sheeran wyciągnął przyniesioną przez niego gitarę a Ni i Li zaczęli zawodzić jak psy. Całe szczęście, że mieszkamy już w domu z daleka od sąsiadów. Nawet nie wiem kiedy minął nam cały wieczór. Chłopcy odlecieli na kanapie coś w okolicach drugiej w nocy. Mi udało się wypić przy nich tylko trzy szklanki whisky, więc nie czułem się pijany. Posprzątałem po naszej imprezie w salonie i usiadłem w kuchni racząc się jeszcze jedną porcją alkoholu. Zastanawiałem się oczywiście jak bawią się Lou i cała reszta jego ekipy. Było już przed trzecią a ich nadal nie było. Kiedy zobaczyłem światła samochodu wjeżdżającego na nasz podjazd odetchnąłem z ulgą. Po chwili w korytarzu nastąpił jeden wielki huk. Szybko zerwałem się z kuchni i pobiegłem do źródła hałasu. To co zobaczyłem przeraziło mnie. Zayn wnosił na rękach kompletnie pijanego Lou, przewracając przy tym wieszak na nasze ubrania. Mulat postawił mojego narzeczonego w celu zdjęcia mu kurtki i butów. Szatyn nieprzytomnie oparł się o ścianę.

- Matko.- powiedziałem podchodząc do nich.

- Hazza.- wyszczerzył się Zayn i wtedy dotarło do mnie, że on też jest trochę wypity.

- Hareh?- wymamrotał Louis.

- Ale się załatwiliście.- oznajmiłem przejmując od Zayna mojego narzeczonego. Wziąłem starszego na ręcę i skierowałem się w stronę naszej sypialni.- Niall i chłopaki śpią na kanapie, ale ty idź do gościnnego.- dodałem zwracając się do Malika, który tylko pokiwał głową i poszedł w wskazaną stronę. Wszedłem na górę i położyłem półprzytomnego chłopaka na łóżku. Pierwszą rzeczą jaką musiałem zrobić to rozebranie go z tych śmierdzących klubem ubrań. Uniosłem powoli jego koszulkę, jednak ten wyrwał mi się.

- Zostaw mnie zboczeńcu! Mam narzeczonego!- wysapał

- Lou! Louis! To ja Harry.

- Hazz?

- Tak to ja!- powiedziałem spokojnie.- Pozwól mi się rozebrać. Musimy zdjąć te śmierdzące ciuchy abyś mógł spokojnie pójść spać.- tłumaczyłem jak dziecku. Boże nigdy nie pomyślałbym, że się tak nawalą.

- Rozbierz mnie H. tak bardzo cię potrzebuję.

- Widzę właśnie!- oznajmiłem używając sarkazmu choć chyba tylko dla siebie.

- Będziemy uprawiać dziki sex?- zapytał kiedy zacząłem rozpinać mu spodnie.

- Oczywiście. Już teraz zaraz.

- To dobrze.- oznajmił, ale zanim zdążyłem zdjąć z niego jego rurki już spał.

- Brawo Tomlinson! Jutro będziesz zdychał. – powiedziałem wychodząc z jego ubraniami do pralni. Zaszedłem po drodze do kuchni po wodę i tabletkę aspiryny a resztę w pudełku zostawiłem na szafce w kuchni, bo obstawiam, że nie tylko Lou będzie jej potrzebował. Wróciłem do sypialni akurat w momencie kiedy szatyn próbował wstać.

- Co ty wyrabiasz?- zapytałem podchodząc do niego.

- Hazz?- zapytał jakby niedowierzając

- Hazz! A kto inny? Jesteś w domu!

- W domu?

- Boże coś ty brał?

- Nie wiem.- oznajmił i spojrzał mętnie na mnie.

- A co ty wiesz?- zapytałem po raz kolejny używając sarkazmu.

- Że mi niedobrze.- odpowiedział i nim zdążyłem zareagować cała zawartość żołądka mojego narzeczonego znalazła się na mnie i na naszym dywanie.

- Kurwa Lou!- powiedziałem podtrzymując jego wiotkie ciało. Kiedy już szatyn zwrócił wszystko złapałem go na ręce i zaniosłem do naszej łazienki. Posadziłem go na sedesie i zacząłem napuszczać wody do wanny. Zdjąłem z siebie brudne ubrania i zaniosłem na dywan, który zaraz po położeniu Lou z powrotem do łóżka muszę wyrzucić. Otworzyłem jeszcze w sypialni okno i wróciłem do łazienki. Zdjąłem z chłopaka jego bokserki i włożyłem go delikatnie do wanny. Następnie sam usiadłem za nim i oparłem jego plecy o mój tors. Powoli i delikatnie obmyłem jego ciało. Kiedy nie czułem już na nas obu żadnych wymiocin wyszedłem z wanny cały czas podtrzymując jego wiotkie ciało. Wyjąłem go z wanny i owinąwszy w ręcznik zaniosłem do łóżka. Poszedłem szybko ubrać na siebie jakąś bieliznę i zabrałem się za zwijanie i wyrzucanie dywanu. Barwo Louis wybieraliśmy ten dywan trzy dni. Wracając z dworu zobaczyłem pijącego wodę w kuchni Nialla.

- Wrócili?- zapytał w miarę trzeźwy.

- Tak!- burknąłem.- Louis zarzygał mi całą sypialnie idź sprawdź czy Malik nie zrobił tego z pokojem gościnnym.- dodałem i wyszedłem z pomieszczenia.

- Ostro.- oznajmił na zakończenie Niall wybuchając śmiechem.

Wróciłem do sypialni i zmęczony dzisiejszym dniem i nocą położyłem się obok Lou i zasnąłem.

Louis Pow

Kiedy się obudziłem moja głowa była chyba wielkości piłki do kosza. Czułem się tragicznie. Miałem sucho w ustach a moja czaszka chyba zraz wybuchnie. Bałem się otworzyć oczy. Widziałem tylko kilka scen z wczorajszego wieczoru. Pamiętam klub i kolorowe drinki. Pamiętam też, że założyłem się z Lottie i Gemmą, że wypije więcej niż one. Chyba wygrałem tak a one potem tańczyły na stole. Pamiętam gdzieś w tle Robina i Dana, ale nie pamiętam co tam robili. Później piliśmy tequile i nic więcej. Wtedy urwał mi się film. Strach otwierać oczy. Nie mam pojęcia gdzie mogę być. Zbadałem delikatnie dłonią fakturę mojego miejsca snu. Delikatna jedwabna pościel, taka jak w moim łóżku. Czyżbym był u siebie. Wyciągnąłem po omacku dłoń szukając kolejnych wskazówek. Kiedy trafiłem na ludzką twarz moją pierwszą reakcją było przerażenie. Błagam, żeby był to Styles. Jest tylko jeden sposób aby to sprawdzić. Przesunąłem dłoń na jego głowę w celu zanurzenia jej w lokach mojego ukochanego. Są. Chwała bogu.

- Nie macaj mnie Tomlinson! Po wczorajszej akcji masz zakaz dotykania mnie aż do ślubu.- oznajmił szorstko mężczyzna utwierdzając mnie jeszcze bardziej w tym, ze jestem w domu. Powoli postanowiłem otworzyć oczy. Najpierw jedno a potem powoli drugie. Obok mnie podpierając się na łokciu leżał mój narzeczony.

- Dzień dobry?- zapytałem próbując wybadać jego nastrój. Obawiam się, że jest wściekły a ja nawet nie mam pojęcia jak tu trafiłem. Mam tylko nadzieję, że loczek nie musiał po nas przyjeżdżać albo co gorsza nie przywiozła nas policja.

- Dla kogo dobry, dla tego dobry.- odpowiedział. Ocho czyli mam przerąbane.

- Jak źle to wyszło?

- Nie wiem od czego zacząć. Od tego, że nie chciałeś dać mi się rozebrać bo bałeś się, że chcę cie zgwałcić. Czy od tego, że jak cie rozebrałem chciałeś uprawiać „Dziki sex"

- Boże.- sapnąłem łapiąc się za głowę a Harry odwrócił się w stronę szafki aby podać mi tabletkę i wodę.- Dziękuję.- oznajmiłem popijając lek.

- Miałem zamiar ci jej nie dawać. Zasługujesz na cierpienie.

- Narozrabialiśmy?

- Nie wiem jak Zayn bo jeszcze nie byłem na dole, ale ty pojechałeś po bandzie skarbie.- odpowiedział uśmiechając się lekko.

- Nic nie pamiętam.

- Byłeś zalany w trupa. Nie ma się więc co dziwić.

- Założyłem się z Gemmą i Lotts kto wypije więcej kolorowych drinków.

- Brawo!- oznajmił sarkastycznie.

- Muszę wziąć prysznic. Pewnie śmierdzę.

- Wykąpałem cię.- burknął i wyszedł z łóżka zakładając na siebie dresy.

-Co?

- Śmierdziałeś. Idę zrobić śniadanie.- dodał i skierował się do wyjścia a ja śledziłem jego ruchy po naszej sypialni. Zaraz! Czegoś mi tu brakuję.

- Gdzie nasz dywan?- zapytałem głośno.- Co wy żeście odwalali w naszym domu?- wyrzuciłem mu. Naprawdę lubiłem ten dywan. Walczyłem o niego całe trzy dni, aż w końcu Styles się do niego przekonał.

- W śmietniku.- oznajmił a na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech.

- Wyrzuciłeś nasz dywan?

- Zwymiotowałeś na niego i na mnie przy okazji, ale jak chcesz mogę go tu przynieść i go wypierzesz sobie hm?

- Boże.- zaszokowany zasłoniłem swoją twarz, paląc się ze wstydu.

- Zejdź zaraz coś zjeść. W twoim żołądku są pustki.- dodał chcąc mnie jeszcze bardziej upokorzyć i zniknął z pokoju. Brawo Tomlinson. To był wieczór kawalerski twojego życia.

Po dłuższej chwili zebrałem się w sobie i zszedłem na dół. W kuchni siedziała już cała ekipa i każdy prócz Harrego wyglądał podobnie do mnie. Niall masował skronie Zaynowi a czoło mulata chłodziło się o zimną fakturę stołu. Liam skubał kawałek suchej bułki a Ed delektował się mocną czarną kawą.

- Zayn!- powiedziałem głośno.

- Cii Tommo. Nie zabijaj.- odparł brązowooki

- Miałeś mnie pilnować.- skarciłem go przytulając się do loczka stojącego przy szafkach.

- Gdzie Gemma i Lottie?.- spytał Harry

- Robin z Danem po nie przyjechali a potem Dan przyjechał po nas.

- Brawo!- rzucił brunet.

- Daj spokój Hazz świetnie się bawiliśmy. Musimy to powtórzyć. Co nie Lou?

- Po moim trupie.- zadeklarowałem wpatrując się z żalem w puste opakowanie po aspirynie.

Jaki to byłby ślub bez kawalerskiego :D:D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro