Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2


Obudziłem się wyjątkowo bardzo wcześniej. Nie żebym był śpiochem, ale kto nie lubi pospać dłużej? W szkole umówiony byłem z Violą dopiero na godzinę 13. Wygrzebałem się z łóżka, poszedłem pod prysznic i wykonać codzienną poranną toaletę. Poczłapałem do kuchni z zamiarem zrobienia sobie pysznego śniadania. Zanim się spostrzegłem była już godzina 11. Zacząłem zbierać się do wyjścia mając na uwadze moje wczorajsze postanowienie: starbucks. Spoglądając jeszcze raz przez okno upewniając się, że ubranie mojego ulubionego tank topu nie jest złym pomysłem, zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem przed siebie. Z daleka już było widać tłum ludzi czekającym przed wejściem do kawiarni.

- Bez przesady- pomyślałem. Przepchnąłem się przez tłum nastolatek i kiedy miałem już złapać za klamkę usłyszałem wrzaski owych dziewcząt.

-Harry! Tam jest Harry i Liam!- odwróciłem się w stronę krzyczących nastolatek. Pokręciłem z politowaniem głową i odwróciłem się, aby wejść do środka. Nagle moje ciało spotkało się z ciałem dużo ode mnie większym. Co gorsza dużo większe ciało zdarzyło już coś zamówić w kawiarni i na moje nieszczęście był to wrzątek, który wylądował na moim dekolcie.

-Jasna cholerna- wrzasnąłem. Czułem piekielny ból a moja skóra momentalnie zrobiła się czerwona. Mężczyzna, który wylał na mnie gorącą wodę stał jak słup soli.

- Hej nic Ci nie jest?? Wszystko w porządku- zapytał nagle jego towarzysz. Był to przystojny brunet o ślicznych miodowych oczach, ale nie to było mi w głowie.

- Boli- szepnąłem i czułem jak zaczęło mi się robić słabo. Mężczyzna momentalnie znalazł się przy mnie i mnie podtrzymał.

- Harry!- krzyknął- Hazza ogranij się trzeba go zawieźć do szpitala.- dodał. Wspomniany chłopak natychmiast obudził się z amoku, w którym był. Podszedł dwoma szybkimi krokami do mnie, włożył ręce pod moje kolana i delikatnie mnie uniósł.

- Przepraszam- szepnął i to była ostatnia rzecz, jaką usłyszałem zanim zemdlałem.

*****

Obudziłem się w sterylnie białym pomieszczeniu. No tak szpital. Natychmiast spojrzałem na mój dekolt a ruch sprawił mi ból. Miałem tam wielką czerwoną plamę, na której pojawiały się małe bąble.

- Super- szepnąłem z sarkazmem.

- O witam. Widzę, że się Pan obudził- do sali wszedł lekarz. Był on starszym niskim mężczyzną z długą siwą brodą i okularami na nosie. – Panie Tomlinson doznał Pan oparzeń I i II stopnia. Nie jest to poważne, ale jednak zalecam pozostanie w szpitalu na kilka dni

- Nie ma mowy- wszedłem mu w zdanie- Nie mam zamiaru tkwić tutaj.- dodałem

- Rozumiem. Decyzja należy do Pana.- powiedział i już zamierzał wyjść- A zapomniał bym panowie, którzy Pana tu przywieźli czekają przed salą można ich wpuścić?- zapytał. Wtedy do mnie do wszystko dodarło. Starbuks, krzyki nastolatek, wrzątek, dwaj mężczyźni.

- Tak proszę- odpowiedziałem cicho. Lekarz obrócił się na pięcie i wyszedł. Po chwili do sali weszło dwóch mężczyzn. Pierwszy wszedł brunet o miodowych oczach. Drugi schowany za nim szedł mój „oprawca". Teraz dopiero miałem okazję mu się porządnie przyjrzeć. Wysoki mężczyzna o długich włosach, które cudownie kręciły się na końcach. Miał smukłą twarz, która nie wyrażała nic. Spojrzał na mnie a wtedy dostrzegłem kolor jego oczu. Zielone, piękne zielone wręcz szmaragdowe, rozpłynąłem się. Stop Louis stop!

- Jak się czujesz?- spytał brązowooki

- Jest dobrze, chciałbym podziękować za przywiezienie mnie tu.- odpowiedziałem z chrypką w głosie. Co ze mną jest?

- Nie ma sprawy to z był nasz obowiązek. A tak w ogóle jestem Liam- powiedział chłopak podając mi rękę.

- Louis, nazywam się Louis.- odpowiedziałem

- Wiemy. Przepraszam, ale musieliśmy zajrzeć do twojego portfela, aby podać dane osobowe lekarzom

- To nic- odchrząknąłem. Skąd ta moja chrypka. Nastała dziwna cisza mój wzrok powędrował w stronę lokowanego bruneta. Nie patrzył w moją stronę, jego głowa była opuszczona a wzrok utkwiony w podłodze.

- Harry- zagadnął Liam. Wtedy wspomniany mężczyzna uniósł wzrok i spojrzał na mnie.

- Tak.- podszedł bliżej- Jestem Harry i przepraszam- powiedział również bardzo zachrypniętym głosem unikając spojrzenia mi w oczy.

- Nic nie szkodzi po części to moja wina więc...- dodałem niezręcznie, próbując się podnieść.

-Chyba nie powinieneś się jeszcze podnosić- powiedział Liam asekurując moje ruchy.

- Muszę, chce już wrócić do domu. Możecie zawołać lekarza?- zapytałem

- Ja pójdę- wyrwał się Harry i szybko wyszedł z mojej Sali.

- Przepraszam za niego. Nie wiem, co w niego wstąpiło normalnie jest wesołkiem.

- Spokojnie nie mam żalu. Każdy ma prawo mieć zły dzień.- odparłem. W tym samym czasie do pomieszczenia wszedł lekarz a za nim Harry.

- Panie Tomlinson jednak wraca Pan do domu?- zapytał, ale widząc moją minę nie kontynuował swojego kazania na ten temat- Dobrze w takim razie tu jest recepta na maście i leki, które przyśpieszą gojenie i uśmierzą ból. Proszę się zgłosić do nas za tydzień na kontrolę. – dokończył podając mi receptę. – Ma Pan jak wrócić do domu?- zapytał na odchodne

- Odwieziemy go- powiedział Liam zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć

- Nie trzeba Liam, wezmę taksówkę- powiedziałem próbując założyć koszulkę, co sprawiło mi nie lada wyzwanie. Z pomocą przyszedł mi Harry potrzymał mi mój tank top a ja się w niego wślizgnąłem. Kiedy już miałem poprawić dół koszulki Harry zrobił to samo. Nasze palce się dotknęły aż przeszedł mnie dziwny dreszcz. Harry chyba to zauważył gdyż natychmiast spojrzał w moje oczy.

- Dziękuję- szepnąłem zabierając dłoń. Harry jednak nie odpowiedział nic tylko odwrócił się i zmierzał ku drzwiom. Kiedy już byliśmy przed szpitalem i wsiadłem do samochodu chłopaków Harry zatrzymał się.

- Li ja wrócę taksówką do domu- powiedział niepewnym głosem

-Hazza nie wymyślaj i wsiadaj- odpowiedział pewnie Liam

- Nie! Jedź odwieź go ja wrócę sam!- dodał pewniej i odszedł w kierunku postoju taksówek. Zrobiło mi się przykro na jego słowa, nie chciałem zostać tak potraktowany. Liam wsiadł do auta i spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem.

- Przepraszam Louis nie mam pojęcia, co mu odbiło.

- Nic nie szkodzi- odpowiedziałem. Chciałem, brzmieć jakby mnie to nie ruszało, ale chyba mi nie wyszło. Ruszyliśmy spod szpitala w kierunku centrum. Nie zdziwiło mnie to, że Liam nie pyta o adres przecież podawał go w szpitalu. Kiedy dojechaliśmy pod moje mieszkanie Liam odwrócił się w moją stronę podając mi karteczkę.

- To jest mój prywatny numer telefonu, jakbyś potrzebował jakiejś pomocy dzwoń o każdej porze. Tylko proszę zachowaj go dla siebie.

- Jasne- odpowiedziałem- wyślę Ci sms, abyś też miał mój.- dodałem powoli wysiadając z auta. – Jeszcze raz dzięki za wszystko.

- Cała przyjemność po mojej stronie- oznajmił i odjechał.

Jak ja cieszę się, że mieszkam w centrum i naprzeciwko mojego mieszkanka jest apteka. Poszedłem do niej i wykupiłem przepisane leki a następnie wróciłem do mieszkania. Rozłożyłem się na kanapie i wziąłem telefon do ręki. Zignorowałem chyba z 50 połączeń od Violi i z 20 od mamy. Zajmę się tym później, zapisałem numer Liama i wysłałem mu obiecanego smsa.

Do Liam:

Hej tu Louis! Cały, zdrowy i z gorącym dekoltem :) Jeszcze raz dzięki.

Odłożyłem telefon, zażyłem przepisane leki i nawet nie wiem, kiedy zapadłem w sen. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro