Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Roz. 9

Pov. Gingka

Szczerze? Nie spodziewałem się, że jej bey przejdzie tą ewolucję. Ale muszę przyznać, że nieźle się zaskoczyłem. Szczególnie jak Wolf wyskoczył za Pegasusem i szli prawie łeb w łeb. A wcześniej raczej tak wysoko nie wyskakiwał, albo w ogóle. Nie wiem, bo nie widziałem wszystkich walk Wakane. Widziałem tylko te co mogłem zobaczyć na żywo, ale jej pozostałe nie. No oczywiście oprócz części jednej, ale to pomijam. Ehh...Pomyśleć, że będę musiał ją puścić do walki z tym Masaru lub Musuru czy jak tam mu zwał. Wiem jedno. Jeśli przez niego będzie miała w sobie jeszcze mroczną energię, to mu nie daruję. Wtedy nawet złamię zasady i zrobię co będę mógł aby ją ochronić. Kiedy znowu zasnęła, przewróciłem oczami z lekkim uśmiechem i wziąłem ją na ręce w stylu panny młodej. Najważniejsze, że miała spokojny sen teraz a nie jakiś koszmar. Teraz jak wróciła to mogłem jeszcze raz przyjrzeć się jej reakcjom, zachowaniom i tym podobne. I teraz dzięki temu jestem mniej więcej w stanie powiedzieć, kiedy kłamie, kiedy coś odwaliła czy się zamartwiała. A że już wcześniej większość jej zachowań znałem, to pozostałe wystarczyły tylko parę dni aby je poznać i zapamiętać. Kiedy byłem już w pokoju dziewczyn, położyłem czarnowłosą na łóżko i okryłem ją kołdrą. Potem chwilkę przy niej siedziałem i patrzyłem czy jej sen nadal jest taki spokojny jak wcześniej, czy nie zaczyna się jakiś koszmar. Siedziałem tak chyba dobre półgodziny, aż w końcu cmoknąłem ją w czoło i wyszedłem z pokoju, aby samemu się położyć. W końcu dochodziła 24. Sam też musiałem nieco odpocząć. 

Pov. Wakane

Sen

Niby wszystko było spokojnie. Normalny sen jak na mnie. Siedziałam sobie na jakimś wzgórzu i przyglądałam się niebu, ale po jakimś czasie zebrały się burzowe chmury. Jak najszybciej potrafiłam wstałam na równe nogi i zaczęłam biec w jakimś kierunku, omijając las. Wiedziałam, że pioruny mogą walnąć w drzewo i to było niebezpieczne, więc musiałam biec na około. Już po chwili słyszałam jakieś grzmoty, widziałam błyski i zerwał się w miarę mocny wiatr. Dodatkowo czułam tak jakby ktoś mnie teraz gonił. Nie wiem kto. Po prostu miałam takie odczucie. Przyśpieszyłam swój bieg, nie oglądając się za siebie. Serce biło mi jak oszalałe. Mogłabym tak biec i biec i może miałabym szansę uciec przed tym czymś i burzą, ale ja oferma potknęłam się o własną nogę i wywaliłam na ziemię. Przejechałam się trochę po ziemi, co skutkowało zdartą skórą w kilku miejscach i jakieś rany z których leciała krew. Już miałam się podnosić, kiedy zobaczyłam jakiś cień w blasku błyskawicy. Odwróciłam się do tego czegoś przodem i początkowo widziałam tylko czarną postać, aż nie rozbłysnęła kolejna błyskawica. Teraz wiedziałam kto to. Tylko jedna osoba ma ciemniejsze włosy od moich i to samo z tęczówkami oczu. To była tamta ja. Stała naprzeciwko mnie z założonymi ramionami na piersi i patrzyła na mnie z góry z pogardą wypisaną na twarzy. Czułam i strach jak i złość na tą mnie, ale nic nie mogłam zrobić. Zagryzłam swoje zęby i zmarszczyłam brwi i trochę zaczęłam warczeć.
-Oj przestań. Nie rób z siebie większego głupka niż jesteś. 
-Co?!
-To co słyszałaś głuchoto! A teraz....
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale coś za mną zobaczyła, co najwidoczniej ją zaskoczyło. Opuściła swoje ramiona i zrobiła jeden krok do tyłu, a ja tylko podniosłam jedną brew do góry, nie wiedząc o co jej chodzi. Ale potem się dowiedziałam. Pomiędzy mnie a nią wyskoczyło jakieś zwierze, które potem zaczęłam jakoś rozpoznawać. Łapy, ogon i skrzydła...Chwila skrzydła?! Nieco przeszłam na bok a raczej się pochyliłam i zobaczyłam głowę zwierzęcia. Definitywnie wilk. Jakbym wcześniej nie wiedziała. Ale było w nim coś jeszcze. Czerwony kosmyk na głowie w jego czuprynie. Tak samo jak u mnie. Po chwili tamta ja zniknęła a niebo zaczęło się rozchmurzać. Wstałam na równe nogi i wtedy zwierze się do mnie odwróciło, trącając pyskiem. Uśmiechnęłam się na ten jego gest i zaczęłam go głaskać. A że był mojej wielkości to tylko jego głowę. 
-Dziękuję ci Wolf
Ten tylko trącił mnie jeszcze raz pyskiem i polizał po twarzy.
-Fuj. Nie musiałeś mnie lizać.
Wytarłam swoją twarz i po chwili obraz zaczął mi się rozmazywać, czyli się budzę.

Obudziłam się chyba tak o siódmej rano w klasztorze. Cicho westchnęłam i pokiwałam głową na boki, z lekkim uśmiechem. Wstałam z łóżka i poszłam tylko rozczesać włosy. Poprawiłam nieco swoje ciuchy i potem wyszłam z pokoju na korytarz. Dziś mieliśmy wszyscy wcześnie wstać a chyba ja najpóźniej się obudziłam, bo innych nie widziałam. Więc musiałam sobie teraz sama poradzić. Jakoś odnalazłam wyjście z tego budynku i znalazłam się....tak jakby na forum (Wiecie. Forum rzymskie np.) Wszyscy już tam byli.
Kai-Patrzcie. Śpiąca królewna w końcu wstała.
Przymrużyłam swoje powieki i korciło mnie aby mu przywalić, ale po chwili poczułam dłoń na swoim ramieniu. Spojrzałam kątem oka w tamtą stronę i wzięłam głęboki oddech.
G-Dashan co to jest za sposób co mówiłeś?
D-Medytacja. Musi odnaleźć w sobie coś co połączy ją na dobre z tamtą stroną. Jedyne co my możemy zrobić to dać jej warunki do tego.
Wszyscy spojrzeliśmy odruchowo na mego brata, który podniósł ręce w geście obronnym. A potem na Masamune. Było tak samo.
Kar-Czyli po prostu ich uciszyć? Mam na to sposób.
D-Gingka ty idź im pomóc. Wakane pójdzie ze mną
Widziałam, że niechętnie poszedł w tamtą stronę, aby uciszyć tamtą dwójkę. Wzięłam głęboki oddech i poszłam za kapitanem drużyny Chin. Schowałam dłonie do kieszeni spodni.
D-Zostawię cię w chyba najcichszym miejscu tutaj. Potem musisz radzić sobie sama z tym.
-Po prostu się wyciszyć? Ja to prawie cały czas robię
D-Nie tylko wyciszenie a znajdowanie złotego środka. Powiem Gingkce gdzie jesteś, to powinien być w pobliżu.
-Dziękuję ci. I dziękuję wam za pomoc. Może się w końcu uda
D-Musisz myśleć pozytywnie. Dasz radę. Jesteśmy na miejscu.
Ciężko mi to miejsce opisać. Trochę jak w moim śnie, ale za mną nie było lasu tylko świątynia beylin. Usiadłam trochę z dala od krawędzi i złożyłam nogi, kładąc na nich dłonie. Kiedy tylko się odwróciłam Dashana nie było. Wzięłam głęboki wdech i potem przymknęłam oczy, wsłuchując się tylko w powiew wiatru. Starałam się w miarę wyczyścić umysł z wszystkich myśli, pozostawiając tylko obraz tamtej mnie. Chciałam ją jakoś przywołać, ale do nie głowy nie przychodził mi ani jeden pomysł aby to zrobić. Nawet nie wiem kiedy dokładnie się pojawiała. Pojawiła się wtedy po moim koszmarze, potem po walce z Benkei'em, a wcześniej rzadko dawała o sobie znać. No i ten dzisiejszy sen. Może się boi mojej bestii. Ale to by było dziwne. W końcu jest mną, a ja się Wolf'a nie boję. Po chwili znalazłam się w jakiejś pustce. Wiedziałam, że to ledwo co możliwe, bo w końcu byłam przy świątyni Beylin a tam nikt nie mógł mnie porwać czy też no. Jednak zaraz po tym jak się tam znalazłam dojrzałam jakąś postać, stojącą do mnie tyłem. Ruszyłam w jej kierunku, bez strachu i gdy podeszłam bliżej, wiedziałam, że jakimś cudem ją przywołałam. 
-Nie za kolorowo tu masz.
-No co ty nie powiesz. 
Warknęłam w moją stronę, ale zamiast odejść po prostu podeszłam bliżej. 
-Po co się tutaj w ogóle pojawiłaś co? To nie twój świat.
-Może, ale ty jesteś mną.
-Tsa. Ale ponawiam pytanie. Co cię tu przywiało?
Odwróciła się do mnie i założyła ramiona na piersi. Momentalnie zabrakło mi języka w ustach i nie wiedziałam co powiedzieć. Chwilę jej tak się przyglądałam, aż ta nie chrząknęła. Otrząsnęłam się i jakoś zaczęłam łączyć słowa.
-Czy no....Nie mogłybyśmy jakoś się pogodzić? Połączyć co coś?
-Serio i tylko po to się tu pojawiłaś. Żałosne.
Zmarszczyłam nieco swoje brwi i spojrzałam na nią zdenerwowana. 
-Posłuchaj mnie ty oschła, ciemna kupo z lustra. Nie przybyłam tu aby się kłócić tylko znaleźć jakieś rozwiązanie korzystne dla ciebie i dla mnie.
Chyba ją zamurowało teraz po tym co powiedziałam. Nawet bez niej potrafię naskoczyć zdenerwowana. 
-Jedyne co ja chcę, to walczyć i pokonać tego Masaru. Zapomniałaś co zrobił twojemu bratu?
-Nie. Nie zapomniałam. I jeśli tylko o to ci chodziło, to czemu za każdym razem dawałaś o sobie tak znać jak dawałaś?
-Abyś dorosła do tej walki! Żebym ja mogła z nim zawalczyć.
-Posłuchaj. Wiesz, że ci nie pozwolę tak brać nade mną kontroli, ale....Czy nie mogłybyśmy połączyć siły? Opanowanie z agresją? Wtedy mamy większą szansę na wygraną.
Ta tylko zaczęła mi się przyglądać, jakby gadała po chińsku, a potem odwróciła swój wzrok w inną stronę. Chyba się zastanawiała, po to trwało dość dużo czasu. Po jakimś czasie wróciła do mnie wzrokiem i wyciągnęła w moją stronę dłoń.
-Umowa stoi.
Sama wyciągnęłam w jej kierunku dłoń i po chwili ona mnie przyciągnęła do siebie, zwiększając uścisk dłoni.
-Żadnych forów.
Chwilę miałam szeroko otworzone oczy, po czym uśmiechnęłam się na znak, że się zgadzam i wyszczerzyłam zęby.
-Fory? A co to w ogóle jest? Masaru zapłaci za to co zrobił.
Uśmiechnęła się w ten sam sposób co ja i gdy mruknęłam oczami, znalazłam się znowu w tym miejscu co wcześniej. Podniosłam się na równe nogi i patrzyłam przed siebie.
G-I jak?
Normalnie podskoczyłabym ze strachu ale nie po tym.
-Jestem w pełni gotowa na walkę z Masaru. Zapłaci za to co zrobił.
Mówiłam nie odwracając się w jego stronę, ale po mojej wypowiedzi się odwróciłam.
-Oraz napady agresji takie jak wtedy już nie powinny się pojawiać. 
G-Udało ci się.
Uśmiechnęłam się szeroko i poszłam w jego kierunku.
-Chodźmy. Jestem ciekawa co wyście wymyślili na Masamune i Kaito
Ten uśmiechnął się niewinnie i złapał delikatnie moją dłoń i ruszyliśmy na to "forum" gdzie wszyscy powinni być.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro