Roz. 7
Po części wróciłam do siebie jeśli chodzi o samopoczucie. Przynajmniej nie myślałam o śnie ani o tym co się stało. Odkreśliłam to grubą kreską. Teraz myślałam nad najbliższą rudną, a że Gingka i reszta kiedyś walczyli z drużyną Chin, to może będzie łatwiej. Ale muszę też pamiętać o tym, że ja z nimi nie walczyłam ani razu. Ma to swoje plusy i minusy. Nie wiedzą nic o moim stylu walki, ale też i ja nie wiem do końca na co ich stać. Będę musiała się skupić i sprężyć jeśli będę walczyć. Tym bardziej dziś wychodzę na trening w nocy. Ale nie sama. W końcu komuś obiecałam, że jak coś to mam go budzić. A jutro pierwsze próby wyeliminowania tej agresji ze mnie.
Można powiedzieć, że najbardziej czekałam właśnie na noc. Ale musiałam jeszcze czekać. Nawet nie wiem ile czasu, ale słońce na razie nie pokazywało, że chce zniknąć i dać się zastąpić księżycowi. Plus cały czas szliśmy. Niby dla mnie nic ciężkiego itp, ale nie dla mojego brata. Kiedy doszliśmy do schodów Kaito zaczął się zachowywać się jakby chodził bez przerwy cały tydzień.
Kai-Daleko jeszcze?
Chi-Zostało nie wiele drogi
Cha-On tak zawsze? Przecież to tylko odstrasza.
Kai-COŚ TY POWIEDZIAŁ?!
Przymrużyłam swoje powieki i kiedy ta dwójka zniknęła mi z oczu, powiedziałam ledwo hamując nerwy.
W-On wie że właśnie wywołał armagedon?
Kar-Oj wiesz mi Wakane, że czasami chce to samo powiedzieć
Obie cicho się zaśmiałyśmy, bo wiadomo o kogo jej chodziło. Jak na zawołanie pojawił się obok nas.
G-Ekhem. Co to za obgadywanie?
W-Jakie obgadywanie. My o Kaito mówimy
Kar-Zgadza się.
G-Mhm.
I poszedł przed siebie zostawiając nas z tyłu. Ledwo powstrzymywałyśmy się od śmiechu. Przynajmniej mogłam z nią pogadać z dala od innych.
W-Karolin potrzebuję rady.
Kar-Co się stało?
Cicho westchnęłam i opowiedziałam jej cały mój ostatni sen. Ten z tymi głowami i Kaito. Oraz to co się działo wcześniej. Wiem. Odkreśliłam to grubą kreską, ale wiedziałam, że mogę z nią porozmawiać. Nie chodzi mi o to że z Gingką nie mogę, tylko chodzi mi o to że potrzebuję rady kogoś innego niż Gingki, bo wiem co on by powiedział. Dlatego nie chciałam mu o tym mówić.
Kar-Wiesz że sny nie zawsze mówią co się stanie? Dają nam tylko przeczucia
W-Wiem o tym, ale to co widziałam. Tak jakby to na serio miało się stać. A tamta agresywna ja to potwierdza tylko.
Kar-Cokolwiek mówiła nie możesz jej się dać. To ty decydujesz a nie ona.
W-Wiem, ale....Tak jakby powoli przejmowała kontrolę.
Kar-Tym bardziej musisz to unormować i my ci pomożemy.
W-Dziękuję, ale i tak już sporo mi pomagacie. To przed walką z Masaru. Ale ta agresja. To niestety coś co muszę okiełznać sama.
Kar-Z tym się nie zgodzę. Nie musisz tego robić sama. Zaufaj nam
Otworzyłam szerzej oczy i na nią spojrzałam. Ufam im, ale na serio to muszę zrobić sama. Cicho westchnęłam i kiwnęłam głową na tak. Po chwili oberwałam w ramie.
W-A to za co miało być?
Kar-Żebyś wróciła do siebie.
W-Oj czekaj jak cię dorwę za to.
Kar-Powodzenia życzę.
Wyprzedziła mnie i zaczęła doganiać resztę. Ja postanowiłam na razie zostać z tyłu. Musiałam wszystko przemyśleć. A widok z góry mi pomagał. Na chwilę przystanęłam w miejscu i patrzyłam przed siebie na krajobraz z góry i wyciszyłam się. Nie wiem czemu prawie od razu do głowy przyszedł mi pomysł z ewolucją Wolf'a. Może to właśnie mi pomoże? Wtedy bym musiała ciężej ćwiczyć i stoczyć więcej walk. Dam sobie radę. Nie takie rzeczy się robiło wcześniej. Po pewnym czasie ruszyłam biegiem w górę po schodach aby dogonić resztę. Nawet jak byli daleko ode mnie to zawsze jakiś trening
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Tym razem krótszy, bo mam nieco mniej sił. Plus pracuję nad moją autorską książką, która nie pojawi się na wattapadzie, ale od razu w wersji no...książkowej xD Wiadomo co mam na myśli. Bayo Feniksy
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro