Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Roz. 3

Mas-STRIKER!
Od razu spojrzałam na arenę, gdzie w tym momencie Striker wylatywał z areny. Czyli to informowało nas tylko o jednym. Pierwsza runda była dla nas przegrana. Przeciwnik chyba posiadał Desert Cobra typ równowagi, a Striker to typ atakujący. Po części musiał przegrać. Piaszczysty teren nie był najlepszy dla niego, chociaż z tego co słyszałam, to dał radę z Librą Yuu, który był wcześniej w drużynie, ale chyba gdzieś wyruszył. Jednak Cobra jest nieco inna od Libry, dlatego nie dziwię się przegranej. Przez pewien czas Masamune stał jakby był sparaliżowany i nic do niego nie dochodziło. Dopiero po jakiejś chwili doszedł do siebie.
Mas-Ja nie mogłem przegrać!
Ścisnęłam swoje powieki i zaczęłam tupać nogą aż ten wróci. Raczej nikt nie był zły na to że przegrał. Ja byłam nieco poirytowana tylko jego zachowaniem po przegranej. Dobra. Sama lepsza nie byłam, ale nie musiał krzyczeć na cały stadion. Jak wrócił, zaczekałam chwilkę jak przestanę mówić i wtedy z płaskiej dłoni walnęłam go w tył pleców. Jego dłoń od razu poleciała w tamto miejsce.
Mas-Za co?!
W-To było w geście pocieszającym.
Wzruszyłam ramionami z miną mówiącą "wszystko jedno" i potem lekko się uśmiechnęłam. Kątem oka dostrzegłam wychodzących na arenę kolejnych przeciwników. Jeden ubrany w tunikę jak w starożytnej Grecji, a drugi w hełm. Instynktownie oblizałam wargi i zerknęłam na swego brata. Ten kiwnął głową na tak i szybko ruszył na arenę i to samo ja.
G-EJ! Wracaj mi tutaj!
W-Wybacz kochany. Ale mamy teraz super plan.
Powiedziałam biegnąc przed siebie i patrząc na niego. Z jego twarzy mogłam wyczytać, że jest zdenerwowany, ale wiedziałam, że powinno mu przejść. Chyba. Najwyżej po raz kolejny mi się oberwie łaskotkami czy coś. Stanęłam przed areną, obok mojego brata i naszykowałam się do wystrzelenia Wolf'a na arenę. W końcu jakaś walka! Czekałam na to.
-3...
-2...
-1...
-LET IT RIP!
Wszyscy w jednym czasie wypuściliśmy na arenę nasze Bey'e, które zaczęły okrążać arenę. Wolf po chwili od razu rzucił się do ataku i zaatakował szarego Bey'a. 
Kai-Nie umiecie poczekać?
W-Nie.
Horse potem zrobił to samo, ale z białym. 
?-Chyba właśnie wpadli w naszą pułapkę 
?-Racja stary.
W/Kai-CO?!
?-Shadow!
?-Light!
Z Beyi wyłoniły się dwie identyczne bestie, ale w innych kolorach. Ten którego ja zaatakowałam, był bardziej szary, a ten co Kaito biały. (Media) Odrzuciły Wolf'a i Horsa, że oboje się zderzyli i nieco słabiej wirowali. Zagryzłam nerwowo zęby i zaczęłam cicho warczeć.
Kai-Uspokój się. Jeszcze nie wylecieliśmy z areny, a nie nas nie uśpiono. 
Spojrzałam na niego, a potem wróciłam na arenę. Przymknęłam na chwilę powieki i wzięłam głęboki oddech. Kiedy je otworzyłam źrenice już pewnie były spłaszczone i Wolf nieco przyśpieszył.
Mad- Połączenie.
G-Tylko masz mi z tym uważać!
Już chciałam coś odkrzyknąć, ale się powstrzymałam.
W-Tego szarego zostaw mi. WOLF!
Kai-EJ!
Już było za późno. Wolf uderzył w przeciwnika i nie miał zamiaru odstąpić.
?-Oj jaki ten wilczur uparty
?-Sem powinieneś bardziej brać na poważnie swoich przeciwników.
S-No i co z tego Len? Ten wilczur już nie żyje. Shadow!
W-WOLF!
Wyłoniły się te dwie bestie, które stały stuknięte głowami, jakby się siłowały. Żadne nie chciało odpuścić, a kątem oka dojrzałam tego drugiego. Gdyby nie Kaito i Horse to by mnie wyrzucili z areny.
Kai-Teraz albo nigdy.
Kiwnęłam lekko głową.
W-Wolf odskakuj i na środek!
Kai-Horse ty też!
Nasze bestie odskoczyły od przeciwników, wysyłając ich prze ich pęd na koniec areny i zanim zaczęli zawracać, nasze już krążyły na środku areny. Nie tak, że w jednym miejscu tylko dokoła siebie. 
W-Jesteś pewny, że to zadziała?
Kai-Tak, tylko trzymajcie się w miarę blisko, wtedy wyprowadzicie swój atak. Horse specjalny atak! Turbina wodna!
Nawet przy wyprowadzeniu ataku Horse się nie zatrzymał, tylko kręcił się dokoła z Wolfem. Poczułam jakiś tam ból, ale wiedziałam, że teraz moja kolej
W-Wolf specjalny atak! OGNISTY PODMUCH!
Wolf tak samo postąpił jako Horse, a wtedy Tornado ognia jak i turbin wodna wirowały jakby splecione ze sobą.
W/Kai- Atak kombinacyjny! Turbina wody i ognia!
W-Na nich!
Ten atak poszedł prosto na naszych przeciwników, a oni przez to że nie mogli się zatrzymać, wpadli w nasze tornado i po chwili dało się słyszeć dwa charakterystyczne dźwięki uderzanych Beyi o podłogę. Turbina zniknęła, a na arenie pozostały tylko nasze bestie. Wszystko by było okey, jakby znowu przede mną nie upadło jakieś pióro. Kiedy Wolf do mnie wrócił poszłam z bratem na platformę trzymając to pióro. Byłam tym tak pochłonięta, że nie przejmowałam się co mówią inni. Wyjęłam tamto stare pióro i porównałam je do tego aktualnego. Ten sam kolor, ale inna wielkość. To nowsze wydawało się większe.
G-O czym tak myślisz i co to za pióra?
Dopiero wtedy oprzytomniałam. Potrząsnęłam głową i odwróciłam się w stronę chłopaka.
W-Tak o niczym. A te pióra....Sama nie wiem. Jedno spadło na mnie przed walką z Kaito w eliminacjach, a drugie teraz. Tak jakby mogły coś oznaczać.
G-Kto wie, kto wie. Ale coś czuję, że niedługo się dowiemy. A teraz.....
Zaniepokoiłam się nieco i po chwili znowu mnie złapał i zaczął lekko łaskotać.
W-No weź! Puszczaj mnie!
G-Ne. Co to za uciekanie do walki co?! I mnie się nie pytało?!
W-Pomocy!
Lecz zamiast mi pomóc, to ja słyszałam ich śmiechy. Oj ja się zemszczę. Ja się zemszczę. Zobaczycie!!!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro