Roz. 9
Może najlepiej w skrócie co było po walce. Przez kilka pierwszych minut, kręciło mi się w głowie i można powiedzieć schowałam się do WC damskiego i stałam tak oparta o umywalkę, łapiąc oddech. Z mojego czoła leciał mały strumyk potu. Już zapomniałam jak daleko jestem w tyle z tą umiejętnością. Jak jutro przekroczę granicę, to walka, albo skończy się remisem, albo wygraną dla Kaito. Zacisnęłam mocniej swoje dłonie na umywalce i zagryzłam zęby jednocześnie ściskając mocno powieki. I bym tak stała i stała, aż mi nie przejdzie, gdybym nie usłyszała czyjegoś głosu, mówiącego "To twoja wina". Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na lustro. Nie widziałam swojego odbicia. No dobra. Mniej więcej widziałam, ale było w niej coś innego. Ciemniejsze oczy i włosy. Tak jakby to była ta wersja mnie, co pojawia się pod wpływem agresji. Nie powiem, że się nie bałam. Było na odwrót. Bałam się tej mnie. W jej oczach widziałam, tylko mróz i pustkę. Nie miała uczuć ani chyba skrupułów. Powtórzyła to samo. "To twoja wina, że Kaito ma w sobie mroczną energię. Co zamierzasz z tym zrobić?". Nie byłam w stanie nic z siebie wydusić. Czy ja oszalałam? Potrząsnęłam nieco głową i pomrugałam oczami, jednak ta ja stała tam w lustrze nie chciała się nigdzie ruszać. Coraz bardziej zaczęła mnie przerażać. "Jestem tylko cząstką ciebie, ale radzę ci coś z tym zrobić. Inaczej ja wezmę kontrolę". Wtedy się rozpłynęła, a w lustrze znowu była ja ja a nie tamta ja. Przez pewien czas nic nie ogarniałam aż usłyszałam pukanie do drzwi.
-Wakane. Jesteś tam?
Wtedy się ocknęłam i szybko przemyłam twarz zimną wodą, aby nic po mnie nie było widać. Szybko przetarłam twarz i niemalże wybiegłam z toalety. Uśmiechnęłam się tak, aby nie było widać, że coś się stało i zaśmiałam niezręcznie.
-Wybacz, że musiałeś się tak martwić.
-Wszystko okey?
-W stu procentach.
Cicho westchnął i spojrzał na mnie zmartwionym wzrokiem.
-Ale jak coś to mi mówisz rozumiano?
-Tak...Tak. Jasne.
-A teraz chodź. Musisz bardziej poznać resztę.
Złapał mnie delikatnie za dłoń i pociągnął za sobą.
W ten sposób znalazłam się w parku i siedziałam na trawie obok Gingki i głównie słuchałam co mówią inni. Aż do momentu jak mnie zobaczyli. Ich reakcja była bezcenna. O mały włos zawału nie dostali, a ja i Gingka ledwo powstrzymywaliśmy się od wybuchu śmiechu. Jak im to minęło, zaczęłam rozmawiać i nawet Kaito się dołączył. W końcu też będzie a raczej jest członkiem drużyny. Siedział niedaleko mnie.
T-Dziwne, że się wcześniej nie spotkaliśmy.
Zaśmiałam się niezręcznie i podrapałam z tyłu głowy. Chyba każdy mniej więcej wie co się stało.
K-Przegrała z Gravity Destroyerem i dlatego wcześniej się nie spotkaliśmy.
-Zabiję.
Już miałam się na niego rzucić i rozszarpać na strzępy, gdy powstrzymał mnie uścisk na dłoni. Spojrzałam za siebie i wzięłam głęboki oddech, nieco się uspokajając. Posłałam swojemu braciszkowi tylko mordercze spojrzenie, a ten podniósł ręce w geście obronnym.
-Policzymy się jutro i do twojej informacji. To ja jutro wygram
-Zobaczymy niziołku.
-Nie no! Puśćcie mnie do niego! Ja mu zaraz dam niziołka!
Tu już zwykłe mocniejsze uściśnięcie dłoni nie pomogło i trzeba było mnie trzymać.
-Nie ma. Dziwię się, że jeszcze żyjesz Kaito jak tak ją wnerwiasz.
-Nauczyłem się unikać śmierci
-Ta unikać. Darowałam mu życie, a nie
Powiedziałam szeptem i kiedy nieco się uspokoiłam, wzięłam kolejny głęboki oddech. Usiadłam w siadzie skrzyżnym i oparłam łokcie o kolana, a podbródek i wierzch dłoni. Teraz na mojej twarzy malował się raczej smutek. W głowie miałam cały czas tylko jedno. "To twoja wina" Może ta druga ja na prawdę ma rację. Jednak nie miałam jak zareagować. Kaito wyskoczył w ostatniej chwili i nie mogłam nic zrobić. Nawet go odepchnąć. A może by tak....Może jak się zapytam i udam głupa to nie dam się nakryć.
-Takie pytanko. A ty Kaito siedź cicho. Słyszeliście o "mrocznej energii"
Zrobiłam cudzysłów w powietrzu i czekałam na ich odpowiedź, jednak przez pewien czas ona nie nastąpiła. Patrzyli na mnie zdziwieni. Czyli chyba jedna część planu się powiodła.
K-Tak. Potężna, ale niebezpieczna energia. Użytkownik traci kontrolę nad sobą w pewnym momencie walki.
T-Jak za bardzo go poniesie.
Ukradkiem spojrzałam na swojego brata, ale chyba to zobaczył. Wstał na chwilę i złapał mnie za ucho
-Przepraszamy was na chwilę.
Musiałam wstać, bo by mi ucho urwał. Odciągnął mnie na pewną odległość, ale tak że nasi przyjaciele nas widzieli, ale chyba nie słyszeli. Jednak i tak mówił szeptem.
-Co ci odbiło co?!
-Jajco jak nie wiesz co. To moja wina, że ty masz tą mroczną energię i chcę to odkręcić.
-Nie wtrącaj się w to!
-Nie rozumiesz, że to ja powinnam ją mieć po tym meczu, a nie ty?! Po co rzucałeś się w ostatniej chwili. Nic by mi nie było!
-Bo wolałem, żebym to ja ją miał a nie ty!
-Mów sobie co chcesz i tak coś z tym zrobię. Prędzej czy później!
-Ani mi się waż!
Te słowa, chyba już było słychać. Cicho westchnęłam i go wyminęłam.
-Jak myślisz, że...
Nie dokończył, ponieważ zobaczył moje spojrzenie. Prawdopodobnie ciemniejsza tęczówka, bo się wystraszył. Fakt. Potrafię nad tym panować, ale czasami mnie na prawdę ponosi. To był jeden z takich momentów. Usiadłam z powrotem, a po chwili dosiadł się z powrotem Kaito. Starałam się na razie nie pokazywać tęczówek. Wiem, że to mogłoby się źle skończyć. Pytania i te sprawy
Kiedy mniej więcej się rozchodziliśmy i ja już miałam wstać, powstrzymała mnie czyjaś ręka. Nie wyrwałam się.
-Hm? Co się stało?
-Możemy chwilkę pogadać?
Jego ton był i zmartwiony i poważny. Przełknęłam ślinę i ponownie usiadłam, a raczej położyłam się na trawie. Na niebie malował się jeden z tych piękniejszych widoków. Wieczorne niebo pełne gwiazd i księżyc. Dziś akurat pełni nie było. Między nami panowała początkowo cisza, aż w końcu chłopak postanowił ją przerwać.
-O co chodziło twojemu bratu?
Cicho westchnęłam. Szczerze nie chciałam o tym mówić. Odwrócił się na bok, przodem do mnie i czekał na moją odpowiedź. Ja zaś patrzyłam w niebo i mimowolnie poczułam samotną łezkę.
-Odwróć się do mnie
Zrobiłam to o co prosił i wtedy wytarł tą łzę.
-Spokojnie. Opowiedz mi o co chodziło.
Chwilę się biłam z myślami, ale postanowiłam mu o tym powiedzieć. W końcu jemu jednemu mogę się tak zwierzyć. Cicho westchnęłam.
-To moja wina, że Kaito ma w sobie podkłady mrocznej energii. Nikogo innego tylko moja. Dlatego chcę mu jakoś pomóc. Jak tylko mogę. Nawet jeśliby to wiązało się z zabraniem tego od niego. Jestem gotowa to zrobić.
-Wakane. Mroczna energia, to nie jest nic bezpiecznego. Nie powinnaś.
-Wiem o tym, ale...
-Posłuchaj mnie. Nie musisz tego od niego zabierać, tylko wypchnąć. To byłoby bezpieczniejsze dla ciebie i ja ci w tym pomogę.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.
Przytuliłam go, a on po chwili mnie
-Dziękuję ci...nie wiem co bym bez ciebie zrobiła...
I w tym momencie zaczęłam powoli odpływać.
-Ja...Ja...
I wtedy moje powieki odmówiły mi posłuszeństwa. Chyba wiem co chciałam powiedzieć. Nie chyba tylko na pewno, ale nie mogę...Nie chcę go stracić. Co jeśli nie czuje tego samego? Nie chcę go stracić...
>>>>>>
Yoł yoł yoł. Tu Wakane i mam dla was informację. Powiem o tym jeszcze w scenariuszach jak skończę rozdział, ale na razie tu. Chciałabym was bardzo ale to bardzo serdecznie zaprosić na konto MateuszWierzgonski
Bardzo was tam zapraszam. Dajcie mu motywację jaką dajecie również mi, ponieważ super pisze, dlatego serdecznie was tam zapraszam ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro