Roz. 6
Walki eliminacyjne jakoś przewiną bom leniwa XDD
Weszłam na arenę i rozejrzałam się dookoła. Teoretycznie nic specjalnego. W Europie mieliśmy podobną. Tylko na tamtej przegrałam walkę, która mogłaby dać nam przepustkę na światowy turniej WBBA. A byłam kapitanem drużyny. Jednak od tamtej przegranej minęło trochę czasu. Teraz jestem silniejsza. Wtopiłam się w otoczenie i czekałam tylko na rozpoczęcie walk. Znałam zasady. A teraz skoro wiem, że drużyna Gan Gan Galaxy nie musi się kwalifikować, to oznacza, że muszę się spiąć. Prawdopodobnie wybiorą czwórkę najsilniejszych i będą ze sobą walczyć. Potem ta dwójka co zostanie będzie walczyć o miejsce podstawowego zawodnika. Wzięłam głęboki oddech i jakoś ustawiłam się przy pierwszej arenie, jak najdalej mojego brata. Z nim wolę zawalczyć na finale. Na razie skupię się na zbieraniu jak największej ilości punktów. Rozciągnęłam się nieco i założyłam ramiona na piersi. Naprzeciwko od razu pojawił się mój pierwszy przeciwnik. Tylko jedno mnie ciekawiło. Czemu jestem jedyną dziewczyną na tej arenie?! Rozumiem, że więcej jest blayderów niż blayderek, ale błagam was. My kobiety też potrafimy walczyć. Mój wyraz twarzy był nad wyraz poważny. Naszykowałam swoją wyrzutnię i skupiłam się na arenie.
-3...
-2...
-1..
-LET IT RIP!
Po eliminacjach
-Czas minął. Koniec walk
Akurat idealnie kończyłam swoją ostatnią walkę, zakończoną przez wyautowanie mojego przeciwnika. Mój partner wrócił do mojej dłoni. Dobrze że do tej z rękawiczką, ponieważ czułam ciepło bijące od Wolfa. Stoczyliśmy sporo walk i wszystkie wygrane. Albo uśpienie, albo wyautowanie. A jeden komentarz mnie rozwalił. "Mamy nowego drapieżnika na arenie! Patrzcie na Wolfa!". Wilki są drapieżnikami i każdy o tym wie. Polują pod pokrywą nocy. Wtedy kiedy jest wystarczająco ciemno, że mogą wyjść i zaatakować. Taka była też moja taktyka. Poczekać na odpowiedni moment i dopiero wtedy zaatakować. Tym sposobem wygrałam wszystkie swoje walki. Kaito chyba też sobie nieźle poradził. Zresztą zobaczymy wyniki. Spojrzałam na ten duży ekran i wyczekiwałam na czwarte miejsce. To był ten młodszy chłopak co wtedy jakoś uspokoił Masamune i Gingkę. Kenta. Trzecie miejsce. Mój braciszek. Czyli zamiast skupić się na zdobywaniu punktów, ten przedłużał walki. Heh...Dobra. Jak wcześniej nie widziałam siebie, czyli może pierwsze, albo drugie miejsce. Na drugim miejscu...Benkei? Ale chyba nie widziałam go na tej arenie. Czyli musiał gdzie indziej walczyć. Czułam rosnący we mnie stres. Mogłam pojawić się na samym końcu. Przegryzłam swoją dolną wargę i ścisnęłam swoje pięści, czekając na ostatnią osobę.
-...WAKANE!
-HUH?!
Byłam zaskoczona. I to bardzo. Miałam szeroko otworzone oczy i usta. Dopiero po chwili wszystko do mnie dotarło i podskoczyłam z radości.
-JEST! Udało się!
Podbiegłam do mojego brata.
-I co? Kto jest lepszy? Nie masz szans.
-Zobaczymy młoda.
Poczochrał mi moją fryzurę i po prostu sobie poszedł. Natychmiast poprawiłam swoje włosy i skierowałam się do wyjścia. Wiem z kim będę walczyć w następnej rundzie, ale to dopiero chyba pojutrze najpierw walka mojego brata i Kenty. Nie wiem kto wygra, ale walka z każdym będzie ciężka. Tak przynajmniej czuję. Kaito zna każdy mój atak, zaś pozostała dwójka nie. Nie używałam teraz żadnego. A moją tajną broń zostawię na Kaito, jeśli na niego trafię. Wyszłam z areny i od razu poczułam lekki wiaterek. Idealny dzień. Bez zastanawiania się poszłam w kierunku lasu, gdzie wczoraj byłam. Chciałam nieco powdychać świeżego powietrza. Nawet nie wiedziałam, że ktoś za mną idzie. Dowiedziałam się dopiero jak przy wejściu do lasu usłyszałam jakiś szelest. Odwróciłam się za siebie, ale nikogo nie zobaczyłam. Nawet jeśli ktoś mnie śledził, to nie ma szans ze mną w lesie. Poszłam specjalnie cięższą drogą, aby zgubić ogon. I tak doszłam na wybrane miejsce. Polana obok której były skały i wzniesienia. Idealne miejsce jak i do treningów, jak i do poskładania myśli. Stanęłam na jednej skale i rozłożyłam ramiona na boki. Wiatr delikatnie muskał moją skórę i włosy. To samo z szalem, który lekko falował. Przymknęłam oczy i odnalazłam w sobie ten spokój, którego czasami mi brakowało, kiedy dawałam się ponieść agresji. Jutro też powinnam tu przyjść. To samo pojutrze. Jednak mój odpoczynek nie trwał długo, ponieważ znowu usłyszałam jakiś szelest, plus czyjeś syknięcie. Natychmiast się odwróciłam za siebie i cicho zaśmiałam, kręcąc głową na boki. Zeskoczyłam ze skały i podeszłam do chłopaka.
-Co to za śledzenie mnie?
-Emmm...emmm...Chciałem porozmawiać
-I musiałeś mnie śledzić. Pokaże mi to.
-Ale nic mi nie jest
Zgromiłam go wzrokiem i od razu mi pokazał swoje ramie. Zwykłe zadrapanie, ale zawsze mam przy sobie jakiś plaster czy wodę utlenioną. Wyjęłam najpierw to drugie i odkaziłam to miejsce. Potem założyłam plaster.
-Dziękuję ci.
-Nie ma sprawy.
-Przypomina ci to coś?
Spojrzałam na niego, a ten szeroko się uśmiechnął.
-Nie mów że to ten sam co wtedy zakładałam?!
Kiwnął głową na tak, a je lekko zalałam się rumieńcem. Czyli nawet jak wyjechałam, to o mnie pamiętał. A ja głupia zapomniałam imienia. Teraz mi głupio. Usiedliśmy na trawie.
-Jak tam po eliminacjach?
-Może być. Jednak nie spodziewałam się, że trafię na pierwsze miejsce.
-A ja tak. Miałaś dobrą taktykę i widać, że ty i Wolf dużo przeszliście
Na samo to cicho westchnęłam i przypomniałam sobie o tej zdolności, nad którą nie mam jeszcze kontroli. Ale na razie wolę o tym nie mówić.
-Teraz tylko ostatnie walki i się okaże, czy będę z tobą z drużynie
-Dasz radę. Widziałem co potrafisz.
Uśmiechnęłam się lekko i tak gadaliśmy i gadaliśmy chyba cały dzień. Fajnie tak wrócić
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro