Roz. 29
Więc tak w skrócie dla przypomnienia. Porwali Wakane, nie wiem na jaką cholerę. Pobiegłem za porywaczem i tym sposobem stoję niedaleko tej bazy z rozciętym ramieniem i myślę jak by się tam włamać i uratować dziewczynę. A od dłuższego czasu nikt nie wychodził, ani nikt nie wchodził. Lekko się wychyliłem, aby jeszcze raz przyjrzeć się budynkowi. Nie wyglądał na jakoś pilnie strzeżony. Takie bardziej opuszczone laboratorium. Ale chyba nie do końca. Na pewno był w nim porywacz i dziewczyna. Zostając w cieniu, pobiegłem na drugą stronę budynku. Nic...To samo z drugiej strony. A z buta wjeżdżam nie zrobię, bo bym od razu przegrał, a czekać bóg wie ile nie będę, bo kto wie co tam mogą z nią zrobić. Muszę działać szybko i niespostrzeżenie, a razie potrzeby zainterweniować.
Pov. Kaito
Cholera gdzie oni są? Podobno mieli tylko wyjść do Partenonu, a tu nie wracają już od dłuższego czasu. Po prostu się martwię. Nawet jak na co dzień tego nie pokazuję. Łaziłem w tą i z powrotem, nie mogąc sobie znaleźć miejsca aby posiedzieć i nieco się uspokoić. Tym bardziej, ze miałem złe przeczucia. Gdyby nie to, to bym siedział i nic nie robił, ale tak to nie mogę
T-Uspokój się. Na pewno zaraz wrócą
Kai-Oby, bo ja już świra dostaję
Mas-Stary Gingka nie jest frajerem. Jak coś by się stało, to dałby radę
Kai-A czy ja mówię, że jest? Nie. Nawet tak nie uważam. W końcu on jedyny daje sobie radę z moją siostrą.
T-Może po prostu do nich zadzwoń
Czemu ja na to wcześniej nie wpadłem?! Wykręcę numer i się upewnię czy wszystko w porządku. Szybko chwyciłem swój telefon i wykręciłem numer. Jednak zamiast usłyszeć jak chłopak odbiera, to usłyszałem dzwonek jego telefonu w pokoju. Super....Nie wziął. Dobra. Pozostaje jeszcze moja siostra. Wykręciłem jej numer i już mnie nerwy zjadały. A osiągnąłem granicę, kiedy usłyszałem pocztę głosową.
Kai-No po prostu zajebiście. Uduszę tą dwójkę jak tylko wrócą!
Cały zdenerwowany wyszedłem na balkon, aby się nieco uspokoić i złapać świeżego powietrza.
Pov. Gingka
Po w miarę krótkich rozważaniach postanowiłem jakoś wejść na dach i zobaczyć, czy tam jest jakieś wejście do środka budynku. A z boku był kondyner na śmieci a obok niego ta rynna, bo której mógłby się wspiąć. Tylko jeden minus. To może narobić trochę hałasu, ale to jedyny sposób. Muszę zaryzykować. Zanim wyszedłem z cienia, rozejrzałem się, czy kogoś nie ma w pobliżu i dopiero potem szybko podbiegłem do tego kondynera. Obok siebie miałem tą rynnę. Przez krótki odcinek, mogłem się podtrzymać jedną nogą o ten kosz, a potem musiałem radzić sobie sam. A to łatwe nie było. Nawet jak to nie była jakoś wielka wysokość, to czułem jakbym lekko opadał z sił, a i tak wspinałem się dalej. Nie miałem zamiaru się poddać, aż nie osiągnę celu, czyli nie wyciągnę stąd mojej dziewczyny. Kiedy byłem już na górze, spojrzałem na swoje czerwone. Całe czerwone i lekki rany. Wypuściłem powietrze z świstem i rozejrzałem się czy nie ma jakiegoś włazu. To była moja jedyna szansa, aby dostać się do środka. Ulżyło mi jak zobaczyłem coś w rodzaju włazu ze szkła. Podbiegłem do niego i złapałem za krańce. Ledwo co to otworzyłem. Zardzewiałe jak nie wiem. Otrzepałem swoje dłonie i wskoczyłem do środka, lądując w jakimś pomieszczeniu z rurami, w którym udało mi się dosłyszeć czyjś głos.
?-Budzi się
?-Nadal nie rozumiem, po co ją woleliście zostawić, jak zależało nam tylko na Fire Wolfie.
?-Myśl idioto. Tylko ona go okiełznała, więc może nam się przydać.
Podszedłem po cichutku bliżej dziury, z której wydobywało się lekkie światło. Uklęknąłem na jedno kolano i podparłem się opuszkami palców o podłogę. Wtedy ją dojrzałem. Siedziała przywiązana do krzesła, a co do tamtych...Widziałem tylko czubki ich głów.
W-C-C-Co....G-Gdzie ja j-jestem?!
Początkowo dało się słyszeć, że dopiero się budzi, a potem cała spanikowana i zaczęła się rozglądać, aż jej wzrok padł na mnie. Pokazałem jej aby była cicho i poszedłem szukać jakiegoś zejścia tam do nich. Tym razem byłem w pozycji "na małe dziecko", czyli takie raczkowanie, aby mnie nie usłyszeli. Teraz nie mogłem ryzykować. Mogło chyba nawet chodzić o życie, więc tym bardziej musiałem zachować ostrożność.
Pov. Wakane
Bardzo dziwnie się czułam. Dzwoniło mi w uszach i kręciło mi się w głowie. Po chwili udało mi się wyłapać jakieś głosy, ale nie do końca zrozumiałam o co chodziło. Początkowo mocniej ścisnęłam powieki i zaczęłam powoli otwierać swoje oczy.
C-C-Co....G-Gdzie ja j-jestem?!
Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do światła, zaczęłam się nerwowo rozglądać. Byłam przerażona i spanikowana. Dopiero jak dojrzałam na górze Gingkę nieco się uspokoiłam i już miałam coś krzyczeć, ale pokazał, abym była cicho. Przegryzłam swoją dolną wargę i opuściłam głowę w dół.
?-Jak masz na imię młoda damo?
W-A po co wam to wiedzieć?
Zapytałam jak najchrypliwiej potrafiłam i odwróciłam wzrok w inną stronę, dając do zrozumienia, że nie mam zamiaru im odpowiadać.
?-Uparta tak samo jak Fire Wolf. Nie dziwię się, że cię ten stwór słucha
W-Że co proszę?!
Wpieniłam się, kiedy usłyszałam wzmiankę o Fire Wolfie. To nie jest stwór tylko mój partner i nie pozwolę go obrażać. Kątem oka dostrzegłam chłopaka, który stał na czymś w rodzaju metalowej belki i pokazywał, abym nieco się uspokoiła.
?-Bo widzisz...z Fire Wolfem też były problemy. Nie chciał współpracować. Mimo że to my go stworzyliśmy i należy do nas. Może ty będziesz na tyle rozumna i będziesz z nami współpracować.
W-Wolf to wolny i dziki wilk! Tak samo jak ja! Nie mam zamiaru z wami współpracować!
?-Nie? Cóż...Sama wybrałaś sobie taki los. Sam?
S-Z wielką przyjemnością
Wtedy w cieniu dostrzegłam jeszcze jedną sylwetkę, a potem tak jakby blask ostrza. Ale zanim wszedł pod światło, usłyszałam jego krzyk zaskoczenia, który już miał się przerodzić w jakieś słowa, ale ten hałas zanikł.
Pov. Gingka
Wyjście z tej wentylacji znalazłem po jakiś może kilku minutach od kiedy ruszyłem się poszukać. Wywaliłem kraty i wylądowałem na takich jakby belkach. Przynajmniej nie musiałem chodzić na czworaka. Były wystarczająco grube. Plus były ułożone w kratę wzdłuż całego pomieszczenia, więc mogłem dostać się w każde miejsce. Tylko przez słabe światło musiałem uważać, aby źle nie stanąć. Dlatego głównie patrzyłem pod nogi, aż nie doszedłem w miarę blisko całej tej zgrai. ?-Jak masz na imię młoda damo?
W-A po co wam to wiedzieć?
Aż mnie dreszcz przeszedł po tym tonie. Taki miała chyba tylko jak traciła kontrolę nad agresją. Nie dobrze. Pokazałem rękoma, aby nieco się uspokoiła i dalej słuchałem, wyczekując chwili, w której albo by wyszli, albo w której musiałbym zainterweniować.
?-Uparta tak samo jak Fire Wolf. Nie dziwię się, że cię ten stwór słucha
W-Że co proszę?!
No to mamy kłopoty. Nie mam teraz jak jej uspokoić.
?-Bo widzisz...z Fire Wolfem też były problemy. Nie chciał współpracować. Mimo że to my go stworzyliśmy i należy do nas. Może ty będziesz na tyle rozumna i będziesz z nami współpracować.
W-Wolf to wolny i dziki wilk! Tak samo jak ja! Nie mam zamiaru z wami współpracować!
?-Nie? Cóż...Sama wybrałaś sobie taki los. Sam?
S-Z wielką przyjemnością
Dopiero jak dojrzałem blask ostrza postanowiłem szybko zareagować. Zeskoczyłem na dół i zaraz po tym jak podniosłem się na równe nogi, kopnąłem z całej siły tego Sama. I jak miał mnie atakować, złapałem jego nadgarstek i wykręciłem go tak, że wypuścił z dłoni ten nóż. Zgrabnie go złapałem i jeszcze raz kopnąłem, aby stracił przytomność.
?-Co się dzieje?!
Wyszedłem z cienia i to samo zrobiłem z tym drugim. Spojrzałem na dziewczynę. W jej oczach malowało się zaskoczenie i lekki strach po tamtym. Podszedłem do niej i potem stanąłem za nią, aby rozciąć liny, które ją trzymały. Akurat tu się ten nóż przydał.
G-Musimy stąd uciekać i to szybko.
W-Chwila. Mają Wolfa! Nie ruszę się stąd bez niego.
G-Tu liczy się twoje życie!
W-Wiem o tym. Twoje też! Ty uciekaj, a ja pójdę poszukać Wolf'a!
G-Co to to nie! Raz cię zostawiłem samą i potem cię porwali! Nie mam zamiaru popełnić tego błędu drugi raz!
W-Nie ruszę się bez Wolfa. Nie zmienię go na żadnego innego Bey'a!
Rozumiałem ją. Pamiętam jak wtedy straciłem Pegasusa i nie chciałem innego. Potem usłyszałem historię o Galaxy Pegasusie i wyruszyłem go szukać. Cicho westchnąłem i zacisnąłem swoje skronie.
G-Dobra, ale ja cię osłaniam i idziemy po niego razem zrozumiano?
W-Ale prze...
G-Zrozumiano?!
Cicho westchnęła, ale ostatecznie kiwnęła głową na tak. Wyszliśmy z tego pomieszczenia i od razu je zamknąłem tak aby tamci nie uciekli. Zadzwoni się po policję i ich zgarną. Chociaż wolałbym im sam wymierzyć sprawiedliwość, to nie zostawię Wakane samej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro