Roz. 27
Na stację doszliśmy w samą porę jak nasz pociąg podjeżdżał. Gingka po prostu piorunował mojego brata wzrokiem. Założyłabym się, że gdyby nie, to już by się rzucił i go chyba udusił na miejscu. Ale nie dziwę mu się. Sama bym tak z chęcią zrobiła. W końcu chyba tylko Kaito potrafi tak wkurzać.
G-Jesteśmy
Mad-W samą porę. Nie moglibyśmy bez was pojechać.
Mas-No ale czemu? Bym mógł zawalczyć w kolejnej rundzie
Po części to nie jest wiadomo czy będę mogła zawalczyć w następnej rundzie. Gingka miał się zastanowić i jeszcze nic nie mówił. No ale mam nadzieję, że mi pozwoli.
Kar-Dobra wchodźmy, bo odjedzie bez nas.
Tym razem to ja byłam szybsza od chłopaka i skończyło się na tym, że to ja go lekko pociągnęłam za sobą a nie na odwrót. Chyba pierwszy raz taka sytuacja miała miejsce. Ale ważne że chociaż raz. Oczywiście śmieje się, ale w końcu to ja prowadziłam. Nawet miłe uczucie, jak nie jest się ciągniętym. No i jako pierwsza osoba zajęłam miejsce przy oknie. Same plusy
G-To nie fair!
W-Fair. Ja tylko raz, a ile ty?
G-To i tak nie fair jest
Odwrócił głowę w inną stronę, a ja przewróciłam oczami i mocno go przytuliłam.
W-Ten jeden raz. A potem ty siedzisz.
G-Hmmm...Nie
W-Proszę~
G-Nie
W-Plooooooosę~
G-Nie. Ja chciałem przy oknie.
W-No dobziu. Ale potem ja
G-Stoi
Szybko zamieniliśmy się miejscami, ale i tak usłyszałam pojedyncze śmiechy. Odwróciłam się za siebie i pokazałam ten gest, gdy ma się kogoś na oku. Wiedzie. Dwa place najpierw przy swoich oczach a potem przerzuciłam je na tamtą dwójkę. Mówię tu o takich osobach jak Kaito i Masamune. Tsaaaaaa...Znaleźli wspólny język, akurat jak się kłóciłam z Gingką. Jeden pisnął z strachu, a drugi szerzej otworzył oczy i chyba przeszedł go dreszcz, bo aż było widać jak się trzęsie. Oczywiście to srebrnowłosy pisnął. On bardziej wie co potrafię zrobić jak mnie ktoś zdenerwuje. Usiadłam już normalnie i uniosłam głowę nieco do góry i cicho jęknęłam
W-Jak długo nam to zajmieeeeee?~
T-To jest szybka linia, więc może to zająć może kilkanaście godzin, lub nieco ponad 24H
NUNI?! NIE! NIE NIE NIE NIE! JA TYLE NIE WYTRZYMAM! JA NIE CHCĘ! Zaczęłam się nerwowo rozglądać po całym pociągu i jakbym owsiki miała. Nie mogłam usiedzieć na miejscu.
Kai-Oho. ADHD mode
W-JA CI ZARAZ DAM ADHD MODE!
G-Wo Spokojnie.
Oczywiście, że wszyscy się śmiali. Jednak na serio nie wiem jak ja wytrzymam tyle czasu na miejscu. To będzie cud, jak wytrzymam. Po chwili poczułam uścisk i lekko się uśmiechnęłam, nadal będąc jak tykająca bomba
G-No już spokojnie. Dasz radę. To tylko parenaście godzin
Uśmiechnęłam się niezręcznie i odpowiedziałam.
W-Nie pomagasz.
Oboje cicho się zaśmialiśmy no i potem postarałam się jakoś uspokoić swój napad energii.
Minęło chyba dopiero dziesięć godzin, a ja nadal nie mogę się do końca uspokoić. Nawet jak jest to już noc, to ja i tak siedzę i się uspokajam. Chce mi się ćwiczyć, a tutaj w wagonach się nie da. Popraweczka. Samemu się nie da. Jednak jedno mnie powstrzymywało, od wstania z swojego miejsca i połazić, aż do utraty sił. A była to głowa chłopaka na moim prawym ramieniu. On sobie smacznie spał, a ja siedziałam i patrzyłam, albo przed siebie, albo do góry. No i czasami patrzyłam się w okno. Teoretycznie nic do końca ciekawego. Polany, lasy i czasami zabudowania miast w świetle księżyca, teraz akurat mijaliśmy kolejny las. Patrzyłam na niego i patrzyłam i gdy już miałam odwrócić wzrok w inną stronę, dojrzałam jakieś zwierzęta. Dopiero potem dostrzegłam więcej szczegółów. To było stado wilków, a na ich czele biegł jeden, najbardziej wyróżniający się od reszty. Biały z czarną plamą na lewym oku, które akurat widziałam. To musiała być Alpha. Już chciałam podejść bliżej okna, ale powstrzymałam się. Teraz było co innego ważniejsze i oglądanie biegnącej zgrai wilków. Nawet jeśli z jednym dzielę ducha. Oparłam się bardziej o swój fotel i po chwili poczułam ruch na swoim ramieniu. Spojrzałam w tą stronę lekko zaróżowiona.
G-Czemu nie śpisz?
Mówił dość cicho, ale udawało mi się go usłyszeć. W końcu nadal miał głowę na moim ramieniu.
W-Nie mogę zasnąć
G-Na serio jakbyś miała ADHD
W-Coś ty powiedział?!
Krzyknęłam po części rozbawiona i na tyle cicho, aby nikogo nie obudzić.
G-To idź spać i nie ma, że nie
W-No ale...
G-Nie ma żadnego ale. Idziesz spać i bez dyskusji
Cicho westchnęłam i ostatecznie przytaknęłam, lekko oparłam swoją głowę o jego
W-Dobranoc
G-Dobranoc. Tylko śpij a nie że poczekasz, aż zasnę i znowu nie będziesz spać
W-Hahaha. Bardzo zabawne
I tak po chwili nie wiem jak zasnęłam.
Obudziło mnie dopiero jakieś lekki szturchnięcie. Początkowo mocniej ścisnęłam powieki i dopiero potem zaczęłam szerzej otwierać oczy, przyzwyczajając się do światła dziennego. Szkoda że nie pamiętam co mi się śniło. Może mogłoby to jakoś pomóc. W końcu czasami sny są odzwierciedleniem tego co zdarzy się na prawdę. No może nie ten koszmar z skorpionem ostatnio. To nie może się zdarzyć, bo takich wielkich nie ma. Kiedy już przyzwyczaiłam się do światła, rozejrzałam się. Nie wiem jak, teraz moja głowa, była na ramieniu chłopaka a nie na odwrót.
G-Ups...Wybacz jak obudziłem
W-Nic się nie stało...Która godzina?
G-Chyba tak po 12. Czyli za niedługo będziemy na miejscu.
W-A gdzie tak w ogóle mam mieć trzecią rundę?
Kai-Nie mów jej!
G-A to czemu niby?!
Kai-Po prostu jej nie mów!
W-No ale....Ja chcę wiedzieć!
Kai-Za niedługo się dowiesz, ale nie teraz!
Zagryzłam swoje zęby i szybko jak tylko mogłam, podniosłam się i usiadłam na kolanach patrząc morderczo na mojego brata. I pomińmy fakt, że nieco zakołowało mi się w głowie. To dało się wytrzymać
Po jakimś czasie usłyszałam charakterystyczny dźwięk zatrzymywanych się kół pociągu i natychmiast odwróciłam się do okna i patrzyłam na stację, aż nie natrafiłam na tabliczkę. Mogłabym się założyć, że w moich oczach dało się dojrzeć te iskierki. Już nie mogłam się doczekać, aby wyjść z tego pociągu i biegiem zwiedzić wszystko co mogłam. W końcu halo. BYLIŚMY W ATENACH! Tu jest sporo do zwiedzania jak dla mnie. Szczególnie Partenon bogini Partenos. To w szczególności chciałam zobaczyć. Zaraz po tym jak opuściliśmy pociąg, szykowałam się do biegu i już znalazłam super drogą, aby nikt mnie nie dojrzał i cała droga by zajęła by mi tylko kilka sekund, ale gdy już miałam startować i przebiec całe miasto usłyszałam głos swojego chłopaka.
G-Idź sobie gdzie chcesz, ale ja teraz strzelam focha
Natychmiast obejrzałam się w jego stronę i no...lekko się zdołowałam.
W-No ale...No ale no...
G-Nie ma żadnego ale!
Szedł ciągle przed siebie, nawet się nie odwracając. Opuściłam głowę w dół i poszłam za nim. Nawet ignorowałam swojego braciszka, który po cichu się śmiał.
W-Nie fochaj się proszę....
Usłyszałam tylko jego westchnięcie. Akurat teraz mnie opuściły te nakłady energii, które popchały mnie prosto do miasta, aby je przebiec i obejrzeć ile tylko mogę. Teraz liczyło się dla mnie to, że ktoś miał na mnie focha przez tą energię i no...Chciałam jakoś załagodzić sytuację, aby się na mnie nie fochał
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro