Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Roz. 21

W samolocie tak samo jak wcześniej siedziałam z Karolin, a Kaito z Gingką za nami. Jednak tym razem nie chciałam czytać. Byłam pochłonięte swoimi myślami i nie wiedziałam czy w tym stanie w ogóle będę w stanie normalnie czytać. To co bym przeczytała, od razu by się zapomniało. A o czym tak myślałam natrętnie? Sporo rzeczy. Ta agresja ostatnio, te moje zwidy, które miałam tego dnia co wybraliśmy się na molo oraz to o czym mi ktoś nie mówił. Kawałek gwiazdy? Jak? Miałam tyle pytań, ale żadnej odpowiedzi. Zależało mi poznać prawdę, przynajmniej po to aby bym o krok bliżej do zostania alphą. Przynajmniej ten jeden krok. Nawet nie wiem kiedy zapadłam w głęboki sen. Oparłam głowę o oparcie po lewej stronie i od tego momentu przestałam komunikować z otoczeniem. Nie że utrata przytomności tylko no. Wiadomo. Mówiłam wcześniej.

Nie pamiętam co mi się śniło, ale to na pewno nie był koszmar. Jakby to był koszmar to obudziłabym się z jakimś tam krzykiem i ciężkim oddechem, jednak....Ja nadal pozostawałam uśpiona. Jednak powoli odczuwałam co się dzieje wokół mnie. Jakieś szturchnięcia czy coś w tym stylu. Tak jakby ktoś próbował mnie obudzić. Nic to tej osobie nie dawało. W końcu nie wiem dokładnie kto mnie próbował obudzić, ale to nie był Kaito. Ten to by zrobił w inny sposób. Jak przez długi nie otwierałam oczu ani nie reagowałam, to po chwili poczułam jak ktoś mnie podnosi i bierze na ramiona. Tsaaaaa....Bierze na ramiona tykającą bombę i to dosłownie. Tak mogę czasami siebie opisać. Ale w tym przypadku byłam spokojna i chyba nawet moja mimika twarzy to pokazywała. Po chwili do moich uszu zaczęły dochodzić jakieś odgłosy typowe dla lotniska. Ścisnęłam mocniej powieki jak usłyszałam głośniejszy hałas i zaczęłam powoli otwierać oczy. Najpierw rozmazany obraz, po czym zbyt duże natężenie światła i przymknęłam mocniej oczy, zasłaniając je dłonią.
G-Nareszcie się obudziłaś.
Szeroko otworzyłam oczy i poczułam jak się rumienię. Odkryłam dłoń, co było po części błędem przez światło. Syknęłam cicho i znowu mocniej ścisnęłam powieki. Jednak zaczęłam powoli je otwierać, ale tak aby przyzwyczaić się do światła. Kiedy w końcu mi się to udało, spojrzałam na chłopaka.
W-W-Wiesz, że n-n-nie musiałeś.  Za chwilę bym się obudziła
G-Nic na to nie wskazywało śpiąca królewno, a samej cię zostawić nie można.
Zrobiłam obrażoną minkę, nadymając przy tym policzki i zakładając ramiona na piersi.
W-Postawisz mnie?
G- A co jak nie?
W-Postaw~
Jęknęłam, a ten tylko się zaśmiał i dopiero teraz mnie postawił, a ja się nieco rozciągnęłam po tym śnie. Byłam w pełni energii na wszystko co miało nas spotkać. Rozejrzałam się dookoła i spróbowałam dostrzec jakieś znaki, gdzie aktualnie jesteśmy. Na lotnisku to ja wiem, ale jaki kraj. Hmmm...Meksyk! Po czym to poznałam? Te takie dziwne kapelusze. Chyba Sombrero czy jakoś tak. Jeśli się nie mylę. Podeszłam do reszty, ale po cichutku, tak aby mnie nie słyszeli.
G-Wakane tym razem nie walczy.
Aż mnie coś mnie strzeliło. Jak to nie walczę?! Ja jestem w pełni sił! Mogę walczyć! Rozumiem, że się o mnie martwisz, ale mogę walczyć. Jednak nadal nie wychylałam się.
Kaito- Chodzi ci o tą jej "agresję"?
Zrobił cudzysłów w powietrzu i spojrzał się na chłopaka, a potem zobaczył mnie. Aż go ciarki przeszły przez moje spojrzenie. Czyli ciemniejsze tęczówki. Wypuściłam cicho powietrze z świstem i przysłuchiwałam się dalej.
G-Nie do końca. Wiem, że będzie ciężko nad tym zapanować...
T-Ale lepiej będzie jak teraz nie będzie walczyć
M-W końcu to ja będę mógł zawalczyć!
W- Ale ja jestem w pełni sił, aby walczyć.
Dopiero teraz postanowiłam się ujawnić. Aż prawie wszyscy podskoczyli ze strachu. Oprócz mojego brata, bo ten już mnie widział. 
G-Bo nie walczysz. Musisz teraz odpoczywać
W-Nie muszę. Jestem pełna energii.
G-Musisz
W-Nie
G-Tak
W-Nie
G-Tak i koniec kropka
W-Ja nie chcę odpoczywać
Przymrużył oczy, a ja czułam, że mam kłopoty. Mimowolnie poczułam, jak przez moje ciało przechodzi niemiły dreszcz i to taki co mi mówił, że mam przekichane. Cofnęłam się o krok, jednak chłopak również zrobił krok, ale do przodu w moim kierunku. Czułam ten strach rosnący we mnie. Pozostawało mi tylko uciekać, ale kiedy tylko już chciałam rzucić się do ucieczki, ktoś mnie objął, tak że nie mogłam się ruszyć. Wierciłam się i wierciłam, ale nic to nie dawało. Jednak tak łatwo się nie poddawałam. No może dopiero jak opadłam z sił, to nieco zmalało to wiercenie na sile, ale jednak i tak chciałam walczyć. Kiedy przestałam totalnie się wiercić, to i tak ktoś nie dawał mi uciec, bo można powiedzieć przerzucił mnie przez ramię. Mam deja vu teraz. Wcześniej mój brat, a teraz chłopak. Co oni z tym mają? Założyłam ramiona i oprałam je o jego plecy, nadymając policzki.
W-Postaw mnie
G-Nie
W-Postaw
G-Nie
W-Postaw mnie do jasnej!
G-Wierć się ile chcesz. Nie postawię.
Zaczęłam cicho warczeć i lekko się wiercić. Tak jak na to pozwalały mi siły. Jednak i tak to mi nic nie dawało. JA CHCĘ NA ZIEMIĘ! Ja nie chcę odpoczywać czy coś!! Ja chcę poćwiczyć. Na dół!! Jednak po pewnym czasie dałam sobie spokój.
Madoka-To może teraz...Jest możliwość, że będzie walka podwójna
Od razu się ożywiłam i już chciałam coś powiedzieć, kiedy ktoś lekko podskoczył. 
W-Dobra dobra...Siedzę cicho.
Powiedziałam lekko obrażona i dalej słuchałam.
Madoka- Jest to prawdopodobne, ale trzeba by było się nieco więcej dowiedzieć o naszych przeciwnikach. 
Kar-Tylko to by było ciężko znaleźć kto jest
Poleciłabym zobaczyć Bey'e przeciwników niektórych. Przynajmniej o jednym by się znalazło, a dokładnie o kapitanie. No ale....Ja się nie odzywam. Jestem cicho. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro