Roz. 18
Wczorajszy dzień na pewno wszystkim zapadni w pamięć. Szczególnie Kaito. No w końcu jak mu się oberwało, że biegał za mną jak porąbany z meduzą w rękach, to nie ma co się dziwić. Tylko on tak potrafi mnie i zdenerwować i wystraszyć. Co ja poradzę, że nie znoszę meduz?! I nie tylko tego, ale o tym na razie nie mówię. A co do skorpionów, to tylko jeden. Dark Scorpion. Tylko tego jednego nienawidzę. Jednak ostatnio nie miałam tego koszmaru co wcześniej, więc może na razie nie będę musiała się skupiać na swoich snach i będę mogła się odprężyć przed pierwszą rundą. A dzisiejszy dzień był do tego idealny. Z samego rana wstałam oczywiście najwcześniej i powtórzyłam pobudkę chłopaków z wczoraj, ale tym razem takiego pisku nie było. A nawet szkoda. Ciekawie by było. Przebrana był w to samo co wczoraj, ale dodatkowo miałam na sobie jednoczęściowy kostium, jakbym miała popływać w wodzie. Ale mam nadzieję, że bez meduz. Inaczej nie wejdę. Poważnie. Prędzej by musieli mnie siłą wciągać. Na plaży czekali na nas oczywiście Nats i jej brat. Oboje naszykowani, jakby to był jakiś maraton. Ścisnęłam swoje skronie i wyprzedziłam wszystkich
W-A was to przypadkiem nie porąbało? To zwykły wypad na plażę
N-Chyba nie myślisz, że będziesz sobie spokojnie leżeć i zapuszczać korzenie? A zapomniałam. To byś nie była ty.
W-Bardzo zabawne
Przewróciłam oczami i założyłam ramiona na piersi. Dobra. Jak wiem że jest coś co mogę zrobić, to nie będę siedzieć grzecznie i spokojnie w jednym miejscu. Chyba że to samolot. Wtedy jestem spokojna. Położyłam swój plecak na piasku i otworzyłam największą przegrodę, w której miałam koc i razem z dziewczynami go rozłożyłyśmy. Każdy coś ze sobą wziął. Ja nawet jak chciałam wziąć więcej to nie mogłam. Bardziej obciążyli Kaito. A pro po niego. Gdzie on jest? Rozglądałam się dokoła szukając go, ale nic nie dojrzałam, aż nie usłyszałam krzyk
-SZCZURY LĄDOWE!
Spojrzałam w stronę morza i wtedy nasz zguba się znalazła na desce do serfowania. Serfer od siedmiu boleść się znalazł. Przymrużyłam oczy i usiadłam.
Madoka- Wakane. Z tego co pamiętam raz z Kaito tu mieszkaliście. Wiesz może kto mógłby być w reprezentacji?
W- Niestety nie. Poza tym też jak wczoraj chodziliśmy, to niczego nie zauważyłam.
No prawie. Nie liczę Musuru. To nie mogły być halucynacje, bo udaru nie dostałam. Temperatura w normie. Oczywiście jak na mnie.
Madoka- Kto był tu najsilniejszy?
W-Dwie osoby są tu z nami. Natalia i Kuba. Mają te same typy Bey'a. Obronny, ale łatwo ich pokonać, jak zna się sekret.
Madoka- A ty znasz?
W-Nie do końca. Z każdym walczyłam tylko raz na poważnie. Ciężko było, ale wygrałam przez ognisty podmuch.
Karolin-Ognisty podmuch to tornado ognia. Skoro ono pokonało tą dwójkę to znaczy, że ataki Leona też by dały sobie radę
Madoka- Czyli jakby byli w reprezentacji, to najlepiej was wystawić do walki
Zabrzmiało to jakbym była jakimś Pokemonem. Czy ja jakiegoś pokemona przypominam co?! Nope. Ale nie jestem zła na dziewczynę. Przynajmniej będę mogła zawalczyć. Położyłam się na plecach i otworzyłam swoją książkę kontynuując.
W-"Piekło" to nie jest normalny turniej. Głównie przez liczbę uczestników. Walki się toczą, aż któraś drużyna nie zdobędzie pierwsza trzech punktów, czyli wygranych meczy. Jak dojdzie do remisu kapitanowi drużyn muszą jeszcze raz podjąć walkę, lub...Jest pewien wyjątek...
Tu zrobiłam pauzę i już miałam dalej mówić, kiedy ktoś nie zaczął mnie ciągnąć za nogę do wody. Szybko odrzuciłam książkę, na bok i zanim cokolwiek zdążyłam powiedzieć, to już byłam pod wodą. Szybko się wynurzyłam i spojrzałam morderczo na swojego chłopaka, który się śmiał.
W-Masz pięć sekund na ucieczkę inaczej lądujesz pod wodą!
Zaczęłam po cichu odliczać, a kiedy doszłam do pięciu od razu ruszyłam w kierunku Gingki. Ja mu tego teraz nie daruję. Słowo daje znajdzie się pod wodą.
W-Wracaj mi tutaj!
G-Nie! Pomocy!
N-I SHIP IT!
Nats i te jej pomysły. Zawsze musi coś dodać od siebie. Podczas walk tak nie ma raczej. Gdy byłam wystarczająco blisko skoczyłam na niego, ale zamiast go wywalić, to ja wpadłam do wody. Słyszałam śmiech wszystkich, ale najbliższy był najgłośniejszy. Podniosłam się i szybko zaczęłam chlapać wodą. Mniej więcej byłam zadowolona, ale mogłam lepiej się postarać. Później wyskoczyć, niż teraz.
Masamune-Co powiedzie na jakieś walki treningowe?
Spojrzałam się na pana numer jeden i przymknęłam swoją książkę. Akurat tym razem się zgadzałam. Nawet fajnie by było poćwiczyć.
W-Hmmm...Może Gingka i Kaito?
T-Ty chcesz swego brata zabić?
W-Nikomu nie zaszkodzi
Zaśmiałam się i podniosłam do pionu, po czym podeszłam do wody. Tamta dwójka pływała na deskach, więc no. Po części nie wiem co tam się działo. Ale raczej nikt nie zginął
W-EJ! Jazda mi tutaj ALE JUŻ!
Masamune-Ty potrafisz być straszna
N- Dopiero teraz to u niej zauważyłeś? Serio?
Przewróciłam oczami i podeszłam do tej dwójki
W-A ty panie numer jeden zawalczysz ze mną. Z tego co pamiętam to ci obiecałam, że cię pokonam
Masamune-Chciałabyś! Przegrasz.
Jeszcze zobaczymy.
G-Co się stało?
Odwróciłam się za siebie i dopiero teraz się zarumieniłam na jego widok bez koszulki. Wakane! Uspokój się. Teraz skup się na walkach a nie na tym widoku. Już. Już spokojnie. Wdech i wydech.
W- Walczysz z Kaito. Mamy mecze treningowe
Chwilę patrzył zaskoczony, ale potem uśmiechnął się szatańsko pod nosem. Oj czyli wiem jedno. Kaito. Zalutuję. Nie życzę powodzenia, bo ci to nic nie da braciszku.
Każdy z nas stanął na swojej arenie i przyszykowaliśmy się do wystrzału.
-3...
-2...
-1...
-LET IT RIP
Kiedy Wolf zderzył się z Strikerem, to po drugiej stronie usłyszałam i zobaczyłam jakiś wybuch. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom i moje rozkojarzenie wykorzystał Striker, który posłał Wolfa pod koniec areny, ale jeszcze się trzymał.
K-Water Horse! To nie fair!
Spojrzałam zaskoczona na swojego brata, który biegł w jakąś stronę, wymachując rękoma. Co tak szybko?!
G-Łatwizna
A ja nie mogłam go pokonać!!! Dopiero na eliminacjach mi się udało!!! AAA!!! Czułam rosnący w sobie gniew i nie wiem czemu, dałam częściowo upust. Wokół mnie zebrała się pewnego rodzaju aura, która otoczyła również Wolfa. To nie był mój duch beyblade, tylko tej postaci co widziałam wtedy w lustrze. Ciemne tęczówki i ciemniejsze włosy
N-O cholera....
Natalia wiedziała doskonale co potrafię zrobić w tej fazie. Ale jedno mogę powiedzieć. Nie byłam zła na Gingkę. Tylko na siebie. Że się zaniedbałam z treningami. Dobra ostatniego wieczora nie ćwiczyłam i wcześniejszego również i o to zła nie byłam. Tylko wcześniej. O wiele wcześniej. Zanim się przeprowadziłam.
W-Pora to zakończyć! WOLF! Bierz go! Ognisty pazur!
Niby w moim stylu nie było do końca widać różnicy, ale to tylko, że dałam lekki upust. Jedyna różnica to ta aura. Wolf zapłonął żywym ogniem i pół łukiem ruszył na Strikera, który starał się uciekać, ale teraz to Wolf był szybszy.
Masamune- Jak nie możemy uciec..STRIKER! KONTRATAKUJ!
W- Oj to był błąd
Masamune- CO?!
Zderzyły się i wtedy powstał nieco podobny wybuch co do tego co był w walce Kaito i Gingki, ale mniejszy. Striker tak samo jak Horse wyleciał z areny. Wolf wrócił do mojej dłoni i wtedy wzięłam głęboki oddech i aura zniknęła.
G-To było to? Agresja?
W-Tsaaaaa...Ale tym razem miałam totalną kontrolę, bo to był lekki upust.
Spuściłam głowę w dół i po chwili poczułam jego uścisk, który po chwili oddałam.
G-Już spokojna?
Kiwnęłam głową na tak i uśmiechnęłam się szeroko.
W-A tego gdzie wcięło?
G-Bym powiedział, że musi pobiec aż do molo bo Horsa. Tak to jest jak walczy ze mną
Oboje zaczęliśmy się śmiać. A żeby srebrnowłosego tak jeszcze meduza napadła. To by było. Więcej spokoju
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro