9. you say, "thanks for being a friend, "
zobaczmy jak dobrze sprawdzi się dziewiątka!
- No dobra, to jest Corrine.
Calum spóźnił się, ale wszyscy wiedzieli, że zrobił to specjalnie. Musiał mieć wejście, żeby wszystkim przedstawić towarzyszącą mu uroczą blondynkę. Michael pojawił się chwilę przed nim, z uśmiechem przyklejonym do twarzy co tylko utwierdziło Blair, w tym, że Mike musi czuć się okropnie.
Szybko okazało się, że Corrine jest w porządku. Blair na prośbę Ashtona nie zjechała jej wzrokiem ani nie rzuciła żadnego kąśliwego komentarza. Wolała się już tego dnia zamknąć.
- Corrine, to jest Ashton, to Luke, to Michael... Tego gościa nie znam... I nie wiedziałem, że jesteś w mieście, Blair. – Calum wskazał na każdego po kolei.
Wieczór mijał w porządku, bardzo powoli. Luke obserwował Blair, która chyba przyjęła taktykę „nawalić się i udawać, że wszystko jest git", ale dla Luke'a wszystko nie było git, i tego nie rozumiał.
Może i był dobry w słuchaniu, ale nie w myśleniu o uczuciach. Bo czemu go to do cholery ruszyło? Nie wiedział, że Blair się z kimś spotyka, no dobra. Ashton nigdy mu nie powiedział, ale powinien to przewidzieć. Blair była zajebiście ładna, była inteligentna i była wszystkim, czego faceci mogą chcieć w dziewczynie. Ale nie zawsze taka była. Luke zauważył, że teraz kiedy się śmiała, znów zasłaniała usta ręką, a przecież była prześliczna śmiejąc się. I zauważył też strasznie dużo zmian, jakie w niej zaszły. Komu jak komu, ale jemu nie umknęło na temat Blair Hudson nic. Nawet najmniejszy szczegół.
Zauważył więc bez trudu, że Blair zakrywa usta dłonią, kiedy się śmieje i że jest spięta. Anthony zarzucał ramię na oparcie jej krzesła i uśmiechał się, od czasu do czasu całując Blair w policzek. Luke też to kiedyś robił, ale wtedy Blair uśmiechała się szczerze, a nie próbowała wykrzesać z siebie jakikolwiek entuzjazm. A może jemu się po prostu wydawało. To było chyba najbardziej prawdopodobne. Może Luke Hemmings widział to, co chciał widzieć.
- Więc, studiujecie razem, tak? – spytała kulturalnie Blair, spoglądając na Corrine. Popijała kolorowego drinka.
- Oui, jestem z wymiany.
- A wy wszyscy chodziliście razem do szkoły, tak? – zagadnął Anthony.
- O tak! – powiedział z entuzjazmem Michael. – Byliśmy Straceńcami z St. Claire. No, ale potem Tracy i Blair się wyłamały i poszły na Harvard.
- A wy zostaliście tutaj? Fascynujące.
Luke spojrzał na Blair. Spięła się, i spojrzała na drzwi jakby tonęła, a to była jej ostatnia deska ratunku.
- Ash, dasz mi papierosa? – poprosiła, ignorując zdziwione spojrzenie swojego chłopaka.
Ashton usłużnie podsunął w jej kierunku paczkę i srebrną zippo.
- Ty nie palisz.
Blair już zignorowała Anthony'ego. Odsunęła swoje krzesło i ruszyła w stronę wyjścia, ubrana jedynie w T-shirt z krótkim rękawem. Wszyscy zebrani odprowadzili ją spojrzeniem. Minęła chwila, nim Anthony wstał.
- Sprawdzę co z nią.
- Da sobie radę. – mruknął Michael. – Serio, zaufaj mi.
Anthony siadł, ale Luke'a aż skręcało. Wymacał w kieszeni paczkę z papierosami i wstał odsuwając krzesło z piskiem. Wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Ashtonem, po czym chwycił swoją skórzaną kurtkę z oparcia i wyszedł. Słyszał za sobą tylko 'Nie, lepiej zostań', skierowane najpewniej do Anthony'ego.
Na dworze było już chłodno. Blair wstała przed lokalem tylko w białym T-shircie i trzęsąc się próbowała zapalić papierosa. Luke uśmiechnął się pod nosem, chociaż może wcale nie powinien.
- Daj, pomogę ci. – wyciągnął papierosa z jej ust, zapalił samodzielnie a potem jej oddał. – I lepiej to załóż, jest zimno.
Blair bez gadania przyjęła kurtkę. Wsunęła chude ramiona z zdecydowanie za obszerne dla niej rękawy i spróbowała uwolnić dłonie, ale przez moment się nie odezwała.
- Wybacz, Luke. Nie wiedziałam, że się tu za mkną przywlecze. – mruknęła w końcu wypuszczając obłoczek niebieskiego dymu w powietrze.
- W porządku. – Luke odpalił sobie papierosa i zaciągnąwszy się głęboko, spojrzał na swoją byłą dziewczynę. – Życie toczy się dalej. Fajnie było.
- Hm? Co było fajne? – Blair uniosła obie brwi, choć bardzo chciała unieść jedną, ale nie umiała tego robić tak świetnie jak Tracy.
- My. – Luke wzruszył delikatnie ramionami a potem uśmiechnąwszy się do swoich myśli kontynuował. To było naturalne. Rozmawianie z Blair było najnaturalniejszym, co działo się w jego życiu kiedykolwiek.
- Mleko się rozlało, Luke. Albo wódka się rozlała, może to bardziej do ciebie przemówi. Ja tylko... Nie myślałam, że będzie aż takim bucem... Znaczy, wiem, że traktuje Harvard jako jakiś chory wyznacznik życia człowieka ale... Wow.
- Jest bucem. Ale jest twoim chłopakiem i chyba widziałaś co brałaś, nie? Tak czy siak, między nami jest spoko, mam rację?
- Tak! Tak, jest spoko. Leigh jest całkiem miła. – zauważyła Blair. – I może wybiera lepsze filmy niż ja.
- Każdy wybiera lepsze filmy niż ty. – Luke uśmiechnął się i dopalił papierosa. – Ale nikt nie słucha i nie rozumie jak ty. Jak to było? 'Luke, zostaw te pierdolone chipsy! Miałeś mieć przerwę na wodę, a nie na gównianą przekąskę. Jesteśmy w trakcie treningu!'?
Blair roześmiała się, ale nie zakryła ust tylko odrzuciła głowę do tyłu.
- To nie moja wina. Miałam fazę na fitness.
- Jakby ci to było potrzebne. Więc, jesteś moją kumpelą, Hudson, huh?
- A ty jesteś moim kumplem, Hemmings. – Blair zgasiła papierosa w popielniczce. – Co znaczy, że już mogę być dla ciebie równie bezlitosna co dla reszty. Umyłbyś włosy, i może się ogolił, wiesz?
- Nie pisałem się na personalne ataki!
Ashton obserwował swoich przyjaciół. Calum wyglądał na zadowolonego. Uśmiechał się, obejmował Corrine. Michael faktycznie chyba zachowywał się trochę dziwnie, a Blair i Luke zachowywali się jak najbardziej poprawnie. Anthony był bucem, co wszyscy jednogłośnie stwierdzili po opuszczaniu lokalu, kiedy Blair i Buc wsiedli do taksówki i pojechali w stronę Dzielnicy Snobów.
Ashton wracał do domu spacerem z Michaelem. Palił spokojnie swojego papierosa, lekko wybijając palcami wolnej ręki rytm na swoim udzie. Noc była chłodna, ale dało się już wyczuć zapach nadchodzącego lata w powietrzu. Ashton lubił tą delikatną woń ciepła, powoli zbliżającą się do Bostonu, jak obietnica lepszego jutra.
- Strasznie głupia sprawa z tym gościem, nie? – zagadnął Michael, wciskając ręce w kieszenie. – Dziwny typ.
- Czy ja wiem? Koleś z Harvardu. Jemu pewnie się wydaje, że to my jesteśmy dziwni, bo nie pijamy bawarki i nie kontemplujemy na temat organizacji non-profit. I nie mamy tych obrzydliwych, bordowych bluz. – Ashton zaśmiał się pod nosem. – Nie do końca tylko rozumiem czemu Blair to sobie zrobiła, ale jej wybór.
- Ona często podejmowała głupie decyzje, ale zawsze wychodziła na tym całkiem w porządku.
Ashton pomyślał, że to odpowiedni pomysł, żeby pogadać z Michaelem. Był spokojny i w dobrym humorze, co ograniczy na pewno skutki uboczne pytania. Myślał nad tym, co powiedziała mu Blair.
- Słuchaj, Mike, muszę zapytać, wszystko okej? Nie chciałbyś o czymś pogadać?
Mike wyraźnie się spiął, ale pokręcił głową wyciągnąwszy sobie papierosa z paczki.
- Czemu pytasz?
- Dawno nie gadaliśmy, no wiesz. – Ashton skłamał. Nie mógł wydać Blair, Michael w życiu by już im nie zaufał.
- Czuję się dobrze, Ash. – zapewnił, a potem dodał. – Słuchaj, nie masz wrażenia, że Luke jest jakiś dziwny?
- O czym mówisz?
- Jakby znowu się w to wpakował.
To było tym, czego unikali jeszcze bardziej, niż rozmowy z Lukiem o Blair, albo z Blair o Luke'u. To miało wiele złych nazw i konsekwencji i naznaczone było nutą tragizmu. Gdyby to się nie wydarzyło, Blair i Luke pewnie nigdy by nie zerwali i paczka pewnie nigdy by się nie rozpadła, ale o tym nie gadali. Zawarli pakt milczenia, którego przestrzegali.
- Nie, to nie jest możliwe.
- To gdzie poszedł po naszym spotkaniu? Powinien iść w tą samą stronę co my, Ash.
- Luke zawsze chodzi własnymi drogami.
więc, co myślicie? musze wiedzieć! dawajcie mi znać w komentarzach! nie musze chyba mówić, że gwiazdki też są nike widziane! na razie ship Luke & Blair jest nazwany Lair... aż nikt nie wymyśli lepsze nazwy, wiec czekam na waszą inwencję! do następnego? mam nadzieję! love y'all!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro