10. but I can't forget you and I'll always let you
oficjalnie, Luke & Blair to BLAKE! jak mogłam nie wpaść na to wcześniej?
O Julii Baker Blair myślała z początku rzadko, a potem prawie w ogóle. Julia Baker nie była taka jak oni, nie pochodziła z Dzielnicy Snobów i nie należała do ich świata, a nadal się z nią przyjaźnili. Blair nie wiedziała, jakim cudem Julia znalazła się w paczce. Pewnego dnia po prostu się pojawiła i już z nimi została. Trochę jak pies przybłęda, którym faktycznie była.
Julia Baker nie chodziła z nimi do szkoły i pochodziła z dzielnicy Jones Hill i mieszkała z bratem, Robertem Bakerem, w parterowym domu z dwiema sypialniami. Blair właściwie nie poznała Roberta i widziała go w życiu trzy razy. Gość jej się nie spodobał, ale Julię lubiła. Panna Baker pojechała nawet z nimi na Florydę, do domku dziadków Blair, gdzie spędziła ostatnie wakacje swojego życia.
Czasem Blair myślała o niej z pewną nostalgią. Kiedyś lubiła Julię, ale zwalała to na to, że jej nie znała. Julia była spoko, zawsze wypychała Blair z jej strefy komfortu i zmuszała do głupich rzeczy. To Blair jako pierwsza zauważyła, że coś jest nie tak z Julią. Po wielu latach żałowała, że tak późno cokolwiek o tym powiedziała, i od tego czasu była przewrażliwiona. Winiła za wszystko siebie. Po pierwsze, winiła się za to, że ich paczka się rozpadła, że Mike miał swoje demony i że pozwoliła Luke'owi i reszcie na te wszystkie głupoty, które zrobili.
- Luke, gdzie ty do cholery jesteś? – krzyczała do telefonu tej pamiętnej nocy. – Luke?
Nie odpowiadał jej wtedy. Słyszała tylko ciężkie sapanie do telefonu i cichy jęk.
- Luke!
- Obiecaj, że sama się tu nie zjawisz, dobra? Masz tu nie przyjeżdżać. – wydyszał Luke. – Obiecujesz, Blair?
- Gdzie ty do cholery jesteś?
- Stary tabor kolejowy w Oak Hill. Ale Blair...
Połączenie zostało przerwane, a Blair oczywiście zrobiła kompletnie na odwrót. Zignorowała jego prośbę i nie zwracała uwagi na nic. Po prostu wpakowała się do samochodu i ruszyła na złamanie karku do starego taboru w Oak Hill, lekko przestraszona. Zdążyła tylko wysłać wiadomość Billy'emu, jej własnemu bratu. Jemu najbardziej wtedy ufała z całej trójki swoich braci.
Pamiętała ten okropny zapach krwi i jęki dochodzące z każdej strony taboru kolejowego. Szła sama, oświetlając sobie drogę jedynie latarką z telefonu, lekko spięta i bardzo przestraszona. Wtedy myślała, że może faktycznie powinna po prostu zadzwonić na policję, ale była zbyt głupia i zbyt wściekła na Luke'a by to zrobić.
- Blair? – ciche syknięcie dobiegł z okna jednego z pomazanych farbą wagonów. – Nie powinno cię tu być!
- Calum, co tu się do cholery dzieje?
- Zamknij się i właź tutaj. – mruknął wciągając ją za rękę przez wybite okno do wagonu. – Zostań tu, nie ruszaj się.
- Co wy tu robicie?
- Przestań gadać, Blair.
- Sam gadasz, Hood. – fuknęła Blair, a powietrze przeszył strzał. – Co...
- Zostań tu, dobra? Zaraz przyjdę.
Patrzyła jak Calum wybiega i znika między obdrapanymi wagonami. Co tu się do cholery działo? To była jakaś popieprzona strzelanka o której nic nie wiedziała? Blair zapamiętała z tego dnia krzyk Michaela, posiniaczoną twarz Luke'a i obraz Julii padającej obok wagonu w kałuży własnej krwi.
Blair śniła o tym znów. Zdarzało jej się to stosunkowo rzadko, ale tej nocy obudziła się w skotłowanej, wilgotniej od potu pościeli w pokoju oświetlonym jedynie słabym blaskiem księżyca. Cholerna Julia!
Julia jednak zostawiła po sobie tajemnicę, która scalała Straceńców. Blair nadal czasem zastanawiała się, jak Julii udało się wciągnąć chłopaków w gierki jej brata, ale nigdy o to nie zapytała. Luke był wściekły, że wtedy pojawiła się w tym taborze kolejowym, ale ona miała to gdzieś. To nie o to tutaj chodziło. No, i potem było z nimi coraz gorzej, aż się rozstali w kłótniach i wściekłości.
I jednak, nawet jeśli wtedy się rozstali, Blair odnalazła na nocnej szafce swój telefon i wybrała numer Luke'a. Na zegarku widniała trzecia trzydzieści dwa, ale z jakiegoś powodu czuła, że Luke odbierze. I to zrobił.
- Wiesz, która jest godzina, Blair? – spytał zaspanym głosem, lekko zachrypniętym i niesamowicie pociągającym. – To, że się kumplujemy, nie znaczy że będziemy sobie nocami plotkować o twoim chłopaku i kolorach nowych sukienek.
- Po prostu musiałam zadzwonić. – Blair potarła twarz i wysunęła się z pościeli.
- Coś się stało? – w głosie Luke'a usłyszała niepokój, jakby senność natychmiast odeszła w zapomnienie w obliczu niebezpieczeństwa. – Blair?
- Miałam zły sen.
- Co ci się śniło? – Blair wyobrażała sobie, jak Luke siada teraz w swojej pościeli, opiera się o wezgłowie łóżka, gotów jej wysłuchać. Pewnie nie miał na sobie koszulki.
Blair podeszła do okna. Woda w basenie chlupotała cicho podświetlona basenowymi lampami.
- To.
- Ustaliliśmy, że o tym nie gadamy. – zauważył Luke. – To już przeszłość, Blair. Mleko się rozlało, tak? Nie martw się, Julii już nie ma i to więcej się nie powtórzy.
- Ale Julia i to zostaną z nami na zawsze. Mike już zawsze będzie brał leki, ja zawsze będę tą, która widziała a wy zawsze będziecie tymi, którzy zostali w to wciągnięci. Chociażby blizna Asha...
- Blair, poczekaj. Mam przyjechać? – spytał nagle Luke, dość zniecierpliwiony. – Chcesz, żebym przyjechał?
W jego głosie nie było łaski, tylko zniecierpliwienie i troska. Blair to rozczuliło w jakimś stopniu, ale pokręciła głową, a kiedy zdała sobie sprawę z faktu, że Luke nie ma możliwości zobaczyć, odpowiedziała.
- Nie. Pewnie masz na rano zajęcia. Wracaj spać.
Rozłączyli się pospiesznie, ale Blair wiedziała, że nie zaśnie. Kręciła się w pościeli, aż nie nadeszła szósta rano. Wtedy wzięła prysznic i o siódmej zeszła na śniadanie, zastawszy prokuratora Hudsona.
Steven Hudson, znany jako prokurator Hudson był wymagającym mężczyzną, absolwentem Harvardu i jednym z czołowych prokuratorów Bostonu. Był to wysoki mężczyzna o ciemnych, gęstych włosach i niebieskich oczach w kształcie migdałów. Popijał kawę w kuchni i zobaczywszy córkę, uśmiechnął się lekko.
- Cześć tato. – mruknęła Blair, sięgając po kubek. Podstawiła go pod ekspres i wcisnęła guzik z napisem 'podwójne espresso'.
- Blair, kiedy wracasz do szkoły? Nie masz zajęć?
Oczywiście, tego się mogła spodziewać. Nie oczekiwała powitania czy pytania jak się czuje.
- W przyszłym tygodniu.
- Tak, tak istotnie. – Steven Hudson ściągnął jeszcze bardziej wąskie wargi. – Nie chciałabyś w wakacje popracować w biurze prokuratora? Zobaczyłabyś co i jak?
- W porządku. – wzruszyła ramionami opuszczając kuchnię z kubkiem kawy. – Co myślisz o Jake'u?
- Jakim Jake'u?
- Asystencie mamy.
- Chyba jest w porządku. Spotkałem go w jej biurze kilka razy. – Steven wzruszył ramionami. – Będę się zbierał. Do zobaczenia wieczorem, Blair.
Blair do tego przywykła, chociaż może nie powinna. Wróciła na górę, spojrzała na zdjęcie wszystkich Straceńców oprawione w paskudną ramkę ozdobioną makaronem.
Kto wtedy przypuszczał, że to będzie ich ostatnie wspólne zdjęcie?
Hej! Znowu przyszłam pogadać! Dziesiąty rozdział, spora sprawa. Dzięki, że jesteście i dzięki za wszelkie zaangażowanie w tą historię! To jedna z tych, nad którymi pracuję ciężko i staram się ją dopracować jak tylko mogę. A robię naprawdę co mogę, zaufajcie mi! Albo mi nie ufajcie, to trochę niebezpieczne. Mam nadzieję, że styl was nie nudzi. I jedna sprawa, pamiętajcie, że to są dzieciaki, które kiedyś się pogubiły.
Te rozdziały są krótkie, bo chcę was szybko wprowadzić, kolejne to już będzie inna bajka! Dużo czytania!
Luke i Blair razem? Lubimy? Nienawidzimy?
Jaka jest prawda?
I kim w ogóle jest ta cholerna Julia Baker?
Jak wyglądała przeszłość?
I najważniejsze, jak będzie wyglądała przyszłość?
Macie jakieś piosenki, które kojarzą wam się z Blair i Lukiem, czy jeszcze na to za wcześnie? Dawajcie znać!
Do zobaczenia w następnym rozdziale!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro