Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10. but I can't forget you and I'll always let you

oficjalnie, Luke & Blair to BLAKE! jak mogłam nie wpaść na to wcześniej? 


O Julii Baker Blair myślała z początku rzadko, a potem prawie w ogóle. Julia Baker nie była taka jak oni, nie pochodziła z Dzielnicy Snobów i nie należała do ich świata, a nadal się z nią przyjaźnili. Blair nie wiedziała, jakim cudem Julia znalazła się w paczce. Pewnego dnia po prostu się pojawiła i już z nimi została. Trochę jak pies przybłęda, którym faktycznie była.

Julia Baker nie chodziła z nimi do szkoły i pochodziła z dzielnicy Jones Hill i mieszkała z bratem, Robertem Bakerem, w parterowym domu z dwiema sypialniami. Blair właściwie nie poznała Roberta i widziała go w życiu trzy razy. Gość jej się nie spodobał, ale Julię lubiła. Panna Baker pojechała nawet z nimi na Florydę, do domku dziadków Blair, gdzie spędziła ostatnie wakacje swojego życia.

Czasem Blair myślała o niej z pewną nostalgią. Kiedyś lubiła Julię, ale zwalała to na to, że jej nie znała. Julia była spoko, zawsze wypychała Blair z jej strefy komfortu i zmuszała do głupich rzeczy. To Blair jako pierwsza zauważyła, że coś jest nie tak z Julią. Po wielu latach żałowała, że tak późno cokolwiek o tym powiedziała, i od tego czasu była przewrażliwiona. Winiła za wszystko siebie. Po pierwsze, winiła się za to, że ich paczka się rozpadła, że Mike miał swoje demony i że pozwoliła Luke'owi i reszcie na te wszystkie głupoty, które zrobili.

- Luke, gdzie ty do cholery jesteś? – krzyczała do telefonu tej pamiętnej nocy. – Luke?

Nie odpowiadał jej wtedy. Słyszała tylko ciężkie sapanie do telefonu i cichy jęk.

- Luke!

- Obiecaj, że sama się tu nie zjawisz, dobra? Masz tu nie przyjeżdżać. – wydyszał Luke. – Obiecujesz, Blair?

- Gdzie ty do cholery jesteś?

- Stary tabor kolejowy w Oak Hill. Ale Blair...

Połączenie zostało przerwane, a Blair oczywiście zrobiła kompletnie na odwrót. Zignorowała jego prośbę i nie zwracała uwagi na nic. Po prostu wpakowała się do samochodu i ruszyła na złamanie karku do starego taboru w Oak Hill, lekko przestraszona. Zdążyła tylko wysłać wiadomość Billy'emu, jej własnemu bratu. Jemu najbardziej wtedy ufała z całej trójki swoich braci.

Pamiętała ten okropny zapach krwi i jęki dochodzące z każdej strony taboru kolejowego. Szła sama, oświetlając sobie drogę jedynie latarką z telefonu, lekko spięta i bardzo przestraszona. Wtedy myślała, że może faktycznie powinna po prostu zadzwonić na policję, ale była zbyt głupia i zbyt wściekła na Luke'a by to zrobić.

- Blair? – ciche syknięcie dobiegł z okna jednego z pomazanych farbą wagonów. – Nie powinno cię tu być!

- Calum, co tu się do cholery dzieje?

- Zamknij się i właź tutaj. – mruknął wciągając ją za rękę przez wybite okno do wagonu. – Zostań tu, nie ruszaj się.

- Co wy tu robicie?

- Przestań gadać, Blair.

- Sam gadasz, Hood. – fuknęła Blair, a powietrze przeszył strzał. – Co...

- Zostań tu, dobra? Zaraz przyjdę.

Patrzyła jak Calum wybiega i znika między obdrapanymi wagonami. Co tu się do cholery działo? To była jakaś popieprzona strzelanka o której nic nie wiedziała? Blair zapamiętała z tego dnia krzyk Michaela, posiniaczoną twarz Luke'a i obraz Julii padającej obok wagonu w kałuży własnej krwi.

Blair śniła o tym znów. Zdarzało jej się to stosunkowo rzadko, ale tej nocy obudziła się w skotłowanej, wilgotniej od potu pościeli w pokoju oświetlonym jedynie słabym blaskiem księżyca. Cholerna Julia!

Julia jednak zostawiła po sobie tajemnicę, która scalała Straceńców. Blair nadal czasem zastanawiała się, jak Julii udało się wciągnąć chłopaków w gierki jej brata, ale nigdy o to nie zapytała. Luke był wściekły, że wtedy pojawiła się w tym taborze kolejowym, ale ona miała to gdzieś. To nie o to tutaj chodziło. No, i potem było z nimi coraz gorzej, aż się rozstali w kłótniach i wściekłości.

I jednak, nawet jeśli wtedy się rozstali, Blair odnalazła na nocnej szafce swój telefon i wybrała numer Luke'a. Na zegarku widniała trzecia trzydzieści dwa, ale z jakiegoś powodu czuła, że Luke odbierze. I to zrobił.

- Wiesz, która jest godzina, Blair? – spytał zaspanym głosem, lekko zachrypniętym i niesamowicie pociągającym. – To, że się kumplujemy, nie znaczy że będziemy sobie nocami plotkować o twoim chłopaku i kolorach nowych sukienek.

- Po prostu musiałam zadzwonić. – Blair potarła twarz i wysunęła się z pościeli.

- Coś się stało? – w głosie Luke'a usłyszała niepokój, jakby senność natychmiast odeszła w zapomnienie w obliczu niebezpieczeństwa. – Blair?

- Miałam zły sen.

- Co ci się śniło? – Blair wyobrażała sobie, jak Luke siada teraz w swojej pościeli, opiera się o wezgłowie łóżka, gotów jej wysłuchać. Pewnie nie miał na sobie koszulki.

Blair podeszła do okna. Woda w basenie chlupotała cicho podświetlona basenowymi lampami.

- To.

- Ustaliliśmy, że o tym nie gadamy. – zauważył Luke. – To już przeszłość, Blair. Mleko się rozlało, tak? Nie martw się, Julii już nie ma i to więcej się nie powtórzy.

- Ale Julia i to zostaną z nami na zawsze. Mike już zawsze będzie brał leki, ja zawsze będę tą, która widziała a wy zawsze będziecie tymi, którzy zostali w to wciągnięci. Chociażby blizna Asha...

- Blair, poczekaj. Mam przyjechać? – spytał nagle Luke, dość zniecierpliwiony. – Chcesz, żebym przyjechał?

W jego głosie nie było łaski, tylko zniecierpliwienie i troska. Blair to rozczuliło w jakimś stopniu, ale pokręciła głową, a kiedy zdała sobie sprawę z faktu, że Luke nie ma możliwości zobaczyć, odpowiedziała.

- Nie. Pewnie masz na rano zajęcia. Wracaj spać.

Rozłączyli się pospiesznie, ale Blair wiedziała, że nie zaśnie. Kręciła się w pościeli, aż nie nadeszła szósta rano. Wtedy wzięła prysznic i o siódmej zeszła na śniadanie, zastawszy prokuratora Hudsona.

Steven Hudson, znany jako prokurator Hudson był wymagającym mężczyzną, absolwentem Harvardu i jednym z czołowych prokuratorów Bostonu. Był to wysoki mężczyzna o ciemnych, gęstych włosach i niebieskich oczach w kształcie migdałów. Popijał kawę w kuchni i zobaczywszy córkę, uśmiechnął się lekko.

- Cześć tato. – mruknęła Blair, sięgając po kubek. Podstawiła go pod ekspres i wcisnęła guzik z napisem 'podwójne espresso'.

- Blair, kiedy wracasz do szkoły? Nie masz zajęć?

Oczywiście, tego się mogła spodziewać. Nie oczekiwała powitania czy pytania jak się czuje.

- W przyszłym tygodniu.

- Tak, tak istotnie. – Steven Hudson ściągnął jeszcze bardziej wąskie wargi. – Nie chciałabyś w wakacje popracować w biurze prokuratora? Zobaczyłabyś co i jak?

- W porządku. – wzruszyła ramionami opuszczając kuchnię z kubkiem kawy. – Co myślisz o Jake'u?

- Jakim Jake'u?

- Asystencie mamy.

- Chyba jest w porządku. Spotkałem go w jej biurze kilka razy. – Steven wzruszył ramionami. – Będę się zbierał. Do zobaczenia wieczorem, Blair.

Blair do tego przywykła, chociaż może nie powinna. Wróciła na górę, spojrzała na zdjęcie wszystkich Straceńców oprawione w paskudną ramkę ozdobioną makaronem. 

Kto wtedy przypuszczał, że to będzie ich ostatnie wspólne zdjęcie?



Hej! Znowu przyszłam pogadać! Dziesiąty rozdział, spora sprawa. Dzięki, że jesteście i dzięki za wszelkie zaangażowanie w tą historię! To jedna z tych, nad którymi pracuję ciężko i staram się ją dopracować jak tylko mogę. A robię naprawdę co mogę, zaufajcie mi! Albo mi nie ufajcie, to trochę niebezpieczne. Mam nadzieję, że styl was nie nudzi. I jedna sprawa, pamiętajcie, że to są dzieciaki, które kiedyś się pogubiły.

Te rozdziały są krótkie, bo chcę was szybko wprowadzić, kolejne to już będzie inna bajka! Dużo czytania! 

Luke i Blair razem? Lubimy? Nienawidzimy?

Jaka jest prawda?

I kim w ogóle jest ta cholerna Julia Baker?

Jak wyglądała przeszłość?

I najważniejsze, jak będzie wyglądała przyszłość?

Macie jakieś piosenki, które kojarzą wam się z Blair i Lukiem, czy jeszcze na to za wcześnie? Dawajcie znać! 


Do zobaczenia w następnym rozdziale! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro