Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Złość

Ava

Siedzę na tarasie i delektuję się spokojem i ciszą. Na wspomnienie porannych igraszek z Hunterem w łóżku, przechodzi mnie dreszcz. Przygryzam dolną wargę i dotykam naznaczenia. Tyle się wydarzyło w przeciągu ostatnich dwóch dni, że ciężko to ogarnąć. Sięgam po filiżankę i upijam łyk kawy. Las kusi by do niego wbiec i poczuć pod łapami poranną rosę. Obiecałam jednak Alfe, że poczekam na niego, aż wróci z porannego zebrania w głównej siedzibie stada. Chciał ze mną o czymś porozmawiać i wywnioskowałam, że nie będzie to lekka, ani miła konwersacja. Wczyuwam kolejny problem, który może stanąć między nami. Spoglądam na zegarek, dochodzi jedenasta i zaczynam myśleć, że Hunter zapomniał. Gdy już mam wstać z huśtawki na tarasie i sięgnąć po telefon, żeby do niego napisać słyszę jak drzwi frontowe się otwierają. Znajduje mnie odrazu i siada obok.

-A więc o co chodzi? - pytam

Chwilę milczy, a potem to co mówi wprawia mnie w osłupienie.

-Miałem kochankę w stadzie.

-W tym stadzie? - dopytuję dla pewności

-Tak. - odpowiada

Wstaję z huśtawki i staję na przeciwko niego.

-Czy to ta, która zignorowała mnie podczas zapoznania ze stadem przy kolacji?

-Yhm. - potwierdza

Widzę zażenowanie na jego twarzy. Nie patrzy na mnie. Ewidentnie jest speszony, ale mnie zaczyna ogarniać złość.

-Dlaczego, to zrobiłeś?

-Avo ja nie mogłem mieć za kochankę zwykłej Wilczycy. Moje stado, to Alfy. Jesteśmy dwa razy silniejsi od zwykłych Wilków. Gdybym wziął sobie kochankę z innego stada, to mogłaby nie przeżyć zbliżenia ze mną. - tłumaczy

-Więc jakim cudem ja przeżyłam? - dopytuję go

-Szczerze? Podejrzewam, że tylko dlatego, że się wpoiliśmy i zanim zbliżyliśmy się fizycznie, to moje naznaczenie ciebie, dało ci siłę. Nigdy wcześniej żaden Alfa tego stada nie miał Luny z innego. Zawsze były, to silne połączenia.

-Czy ty sugerujesz, że jestem słaba!?- wybucham w gniewie

Hunter zrywa się z huśtawki i stoimy teraz tak blisko siebie, że muszę podnieść głowę, żeby móc patrzeć mu w oczy.

-Avo ja tylko mówię jak jest. Tak było do tej pory. Nasz związek jest pierwszym, który jest połączeniem głównego Alfy z Wilczycą z poza kręgu. Dlatego jestem taki ostrożny bo nie wiem z czym będziemy się zmagać w przyszłości.

Odsuwam się od niego o dwa kroki do tyłu. Nie mogę uwierzyć w to co do mnie mówi.

-Czyli uważasz mnie za słabą. - szepczę z niedowierzaniem

-W żadnym wypadku. - warczy

Robi krok ku mnie, ale go powstrzymuję.

-Nie, nie podchodź.

Marszczy brwi, ale się zatrzymuje.

-Avo, proszę nie odpychaj mnie.

-To ty nas ciągle rozdzielasz, a teraz dajesz mi kolejny powód, który sprawia, że chcę zrobić w tył zwrot i się stąd zabrać.

-To nie tak, posłuchaj...

-Nie! Mam dość. - przerywam mu

Widzę jak walczy z tym, żeby pozostać w miejscu. W jego oczach widzę narastającą frustrację.

-Sprawa z kochanką jest załatwiona i zamknięta. Wie, że między nami był czysty układ i chodziło tylko o seks. Nie musisz sobie nią zawracać
głowy. - oznajmia

Wybucham śmiechem.

-Czyżby? Nie sądzę. Wczoraj wracając do domu wyczułam, że ktoś za mną idzie. Co jak co, ale nos mam niezawodny. Wyczułam Wilczycę, a potem Wilka. Podejrzewałam, że to była ta, która wyszła z kolacji, a Wilkiem był Stefan. Rozpoznałam jego zapach. Wysłałeś go, żeby dopilnował bym wróciła bezpiecznie. Nie mylę się?

-Nie zaprzeczę, ale naprawdę Klara została przywołana do porządku. Nie stanowi żadnego problemu.

-Mówisz, że twoje stado, to silne Alfy. Myślisz, że ona wypuści cię od tak? Więc jesteś bardzo naiwny. Na kolacji pokazała wyraźnie, że nie jestem dla niej przeszkodą. Ciebie może i zapewniła o posłuszeństwie, ale ja wiem, że to tylko gra. Gdyby była naprawdę posłuszna, to sama już dawno by do mnie przyszła i zapewniła o lojalności. Dlatego Hunterze, Alfy stad nie biorą sobie kochanek z własnego gniazda, żeby potem Luny nie musiały mierzyć się z konsekwencjami zakończenia romansu. - uświadamiam go

Hunter zaczyna nerwowo krążyć po tarasie. Przeczesuje palcami swoje włosy i wzdycha. Odwraca się ku mnie.

-Masz rację z tym, że mogłem chociaż wysilić się i spróbować poszukać kochanki w innym stadzie. Nie zgadzam się jednak z tym, że mówisz, że uważam,  że jesteś słaba. Gdybym tak myślał, to nie wpoiłbym się. - mówi

-Słucham? Jak to byś się nie wpoił? - dziwię się

Hunter podchodzi do mnie, obejmuje jedną ręką w pasie i przysuwa do siebie. Pozwalam mu by wsuną mi kosmyk włosów za ucho. Jego dotyk jest miły i kojący, ale wiem, że w ten sposób próbuje mnie zmiękczyć.

-Odpowiedz. - żądam

Zacieśnia uścisk jakby bał się, że ucieknę.

-Wiedziałem od roku, że możesz być moją potencjalną partnerką. Gdy zacząłem obserwować twojego brata po tym jak wasz ojciec przyszedł i poprosił o pozwolenie przekazania przywództwa, odbyłem u was kilka nieformalnych wizyt. Podczas jednej z nich przyjechałaś w odwiedziny. Odrazu cię wyczułem mimo, że nawet cię nie widziałem i nie znaliśmy się osobiście. Twój zapach docierał do mnie z drugiego końca waszego domu, gdzie w gabinecie rozmawiałem z twoim bratem. Mój Wilk był bardzo pobudzony podczas każdej wizyty, a gdy nie pojawiłaś się już więcej w domu, to postanowiłem sprawdzić, czy moje zmysły mnie nie zawodzą i specjalnie nakazałem przyjąć ofertę współpracy naszych firm. Na jednym z pierwszych wspólnych iwentów, gdzie pokazywałaś pierwsze szkice projektów, pojawiłem się pod przykrywką i kilka razy zbliżyłem się do ciebie bardzo blisko. Mój Wilk odrazu zareagował i miałem swoją odpowiedź. - wyjaśnia

Zatkało mnie. Totalnie nie wiem co powiedzieć na jego wyznanie. Brakuje mi powietrza. Próbuje odsunąć się od Huntera, ale on trzyma mnie mocno.

- Puść mnie, proszę.

-Avo...

Kręcę głową, żeby zamilkł. Opieram czoło o jego pierś i biorę kilka głębokich oddechów. Znów próbuję się od niego odsunąć, ale nie chce mnie puścić.

-Czy celowo zwlekałeś z wpojeniem? - pytam

-Trochę tak. Dopiero co zostałem głównym Alfą i chciałem skupić się na stadzie i nowych obowiązkach. - odpowiada

-A ja bym ci tylko w tym przeszkadzała. - rzucam gorzko

-Nie zrezygnowałem z ciebie. Po prostu odwlekałem, to w czasie. Teraz wiem, że zupełnie niepotrzebnie. - stwierdza

Rozluznia uścisk, a ja odskakuję od niego jak oparzona. Próbuje po mnie sięgnąć, ale ja cofam się ku drzwiom tarasowym, żeby wejść do salonu. Podąża za mną, gdy przechodzę przrz salon i idę do kuchni. Nalewam sobie szklankę wody. Wypijam na raz całą i  pustą odstawiam do zlewu. Odwracam się ku niemu.

-To dla mnie za dużo, Hunter. Tyle kłamst, tyle kombinacji i ukrywania prawdy. Miałam szczerą nadzieję, że zaczynamy z czystą kartą, ale ty znów wyciągnąłeś ciężkie działa.

Mijam go i wchodzę po schodach kierując się do sypialni. Oczywiście Alfa idzie za mną. Staje w progu drzwi i obserwuje mnie, a gdy dociera do niego co robię, zaczyna warczeć.

-Nawet o tym nie myśl.

Podchodzi do mnie i wyrywa mi walizkę z rąk, którą właśnie przyniosłam z garderoby.

-Nie jestem twoją własnością. - syczę wkurzona

-Masz prawo być na mnie zła, ale nie możesz odejść. Jesteś Luną tego stada,  partnerką głównego Alfy i twoja pozycja w świecie Wilków się zmieniła. Nie możesz od tak...

Znów mu przerywam.

-Właśnie, że mogę! Ty mogłeś odwlekać wpojenie, to ja mogę teraz odwlekać wszytko inne! Mam gdzieś, że jesteś głównym Alfą! Mam gdzieś, że jestem Luną tego stada! Nie chciałam tego! Chciałam zwykłego Wilka, zwykłej miłości i spokojnego życia. A co dostałam?! Popieprzonego Alfę z najwyższego szczebla, który myśli, że może wszytko! Ale tu cię oświecę. Nie, nie możesz postępować tak jak do tej pory, nie ponosząc konsekwencji. Nie pozwolę, żeby twoje samolubne zachowanie odbiło się we mnie rykoszetem! - krzyczę mu prosto w twarz

-Jeżeli będzie trzeba, to zatrzymam cię siłą.

Gdy Hunter wypowiada te słowa jego twarz przybiera mroczny wyraz. Podchodzi do mnie, a ja przyszpilona jego mocnym spojrzeniem, nie mogę się ruszyć.

-Nie waż się mnie dotknąć. - ostrzegam go

Ignoruje moje słowa i sekundę później stoję oparta o ścianę z unieruchomionymi rękami nad głową. Alfa pochyla się i cicho warczy mi do ucha.

-Będę cię dotykał kiedy zechcę. Jesteś moja, Avo i nie cofniesz tego. Gody zaczynają się za nie całe dwa tygodnie. Daję ci tydzień na uporanie się z emocjami. Nie będę się przed tobą kajał. Nie uważam, że moje czyny zasługują aż na takie potępienie z twojej strony. Dam ci samochód i pozwolę wrócić do starego mieszkania na terenie ludzi, żebyś mogła ochłonąć i spakować swoje wszystkie rzeczy, a po tygodniu widzę cię spowrotem.

-A co jeśli nie wrócę?!

-Nie prowokuj mnie Avo. - odpowiada

Jego głos jest tak niski i wibrujący, że moje ciało przechodzi dreszcz. Próbuję się uwolnić, ale on napiera na mnie swoim całym ciałem i atakuje moje usta swoimi. Ogarnia mnie złość i niewiele myśląc gryzę go w dolną wargę. Odrazu się ode mnie odsuwa, a ja w końcu mogę oddychać. Patrzę jak wyciera wieszchem dłoni spływająca krew.

- Ostrzegałam, żebyś mnie nie dotykał. - przypominam mu

-Tydzień i ani jednego dnia dłużej. Kluczyki do samochodu są w komodzie przy wejściu. Garaż jest otwarty.

Po tych słowach odwraca się i wychodzi. Nie zwlekając zbieram swoje rzeczy do walizki i chwytam za telefon. Chwilę przysiadam na łóżku, żeby napisać wiadomość do mojej ludzkiej przyjaciółki.

"Hey. Ano przepraszam,  że tyle czasu się nie odzywałam, ale ostatnio bardzo dużo się działo. Wracam dziś do swojego mieszkania. Czy mogłabyś do mnie wpaść wieczorem? "

Chwilę czekam, ale odpowiedź nie nadchodzi, więc chwytam walizkę i schodzę do garażu, po drodze zabierając klucze z komody. Gdy siadam za kierownicę sportowego Audi RS e-tron GT czuję wibrację telefonu w kieszeni spodni. Sięgam po niego i odczytuję wiadomość od Any.

"Cześć! No pewnie, że wpadnę. Przyniosę wino bo coś czuję, że się przyda. Do zobaczenia wieczorem. "

Rzucam telefon na siedzenie pasażera, zapinam pasy, uruchamiam silnik i wyjeżdżam z garażu. Nikt mnie nie zatrzymuje. Trzy godziny później wchodzę do mieszkania. Łzy cisnął mi się do oczu i w końcu przestaję je powstrzymywać. Odrazu mi lepiej, gdy wszystkie emocje ze mnie schodzą. Mój telefon znów wibruje informując, że przyszła wiadomość. Spoglądam na wyświetlacz. Jest od Huntera.

"Dojechałaś bezpiecznie? "

Pyta, a ja wciąż na niego zła wcale nie mam ochoty mu odpisywać, ale wiem, że nie da mi spokoju, więc klikam.

"Tak."

Kładę się na kanapie w salonie. Jak dobrze jest być w miejscu, które jest dla mnie azylem. Przykrywam się kocem i powoli usypiam. Nadmiar emocji i długa podróż wyssały ze mnie mnóstwo energii. Budzę się dwie godziny później. Spoglądam na wiszący zegar na ścianie. Jest po siedemnastej, a ja uświadamiam sobie, że jeszcze dziś nic nie jadłam. Ana pewnie będzie za jakąś godzinę, więc wstrzymam się jeszcze z zamawianiem czegokolwiek. Wstaję z kanapy i idę do łazienki się odświeżyć. Wszytko jest na swoim miejscu, tak jak zostawiłam. Ile bym dała, żeby cofnąć czas i zamiast uprzedzać Alfę o możliwości zerwania wpojenia, po prostu to zrobić bez jego wiedzy. Może wtedy nie byłabym w tak patowej sytuacji. Wychodzę z łazienki i idę do sypialni. Z szafy wyjmuję swój ulubiony dres i wkładam go. Włosy związuję w luźny kucyk na czubku głowy, a na stopy wsuwa ulubione kapcie. Następnie kieruję się do kuchni I zaglądam do lodówki. Wydobywa się z niej nieprzyjemny zapach zepsutego jedzenia. Sięgam do szuflady po worek i wrzucam do niego całą popsutą zawartość lodówki. Odrazu wynoszę go do zsypu, który znajduje się w piwnicach. Wracając do mieszkania spotykam czekająca już na mnie pod drzwiami, Anę.

-Jak dobrze cię widzieć. - mówię przytulając ją do siebie

-Ciebie też. - odpowiada i odwzajemnia uścisk

-Wejdźmy do środka. Może zamówimy coś do jedzenia? - proponuję

Ana zamyka za nami drzwi i wyciąga ze swojej torebki dwie butelki czerwonego wina.

-Myślę, że pizza będzie pasowała do tego boskiego nektaru. - szczerzy się

-Więc zamawiam. - odpowiadam

Chwytam telefon i dzwonię do naszej ulubionej pizzerii. Szybko składam zamówienie na które będziemy musiały poczekać pół godziny. Ana już znalazła w kuchni otwieracz i nalewa nam pierwsze kieliszki wina. Wychodzi zza blatu i podaje mi jeden.

-Chodźmy na kanapę i zacznij mi opowiadać co się ostatnio u ciebie działo. Po zapuchniętych oczach raczej nic wesołego. - stwierdza

Jej bystremu oku nic nie umknie. Obie rozsiadamy się wygodnie, a Ana cierpliwie czeka.

-Od czego tu zacząć...

-Najlepiej od samego początku. - podpowiada mi z uśmiechem

Streszczam jej wszytko w jedną godzinę. W międzyczasie wypiłyśmy już  butelkę wina i zjadłyśmy dwie średnie pizze. Ana przez chwilę milczy, gdy kończę opowiadać.

-Grubo, co? Ech... - wzdycham

-Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. - stwierdza

-Co masz na myśli? - pytam

Ana idzie po drugą butelkę wina. Szybko wraca i uzupełnia puste kieliszki.

-Mam na myśli to, że masz teraz przewagę. Nie znam się na tej całej hierarchii stada, ale skoro jesteś partnerką Alfy, to oznacza, że jesteś najważniejsza. - odpowiada

-Ale jak ma mi to pomóc w rozwiązaniu obecnych problemów?

-Tak, że masz teraz władzę. Możesz rozstawiać całą watahę po kątach i nikt nie może ci się sprzeciwić. - wyjaśnia

-Czy ty sugerujesz, żebym skonfrontowała się z jego kochanką?

-Zgadza się. Wezwij ją i pokaż, gdzie jej miejsce. A co do Alfy, to potrzymaj go trochę na dystans. Wilk, czy człowiek odsunięty od kogoś, kogo porząd będzie szalał. Prędzej, czy później przyjdzie z podkulonym ogonem. Zacznij wypełniać swoje obowiązki względem stada, ale względem niego bądź obojętna. - doradza mi

Chwilę się zastanawiam nad tym co usłyszałam.

-Nie wiem czy dam radę być taka zimna i obojętna. Znasz mnie, ale mogę chociaż spróbować. Nie mam nic do stracenia, a jeżeli przy okazji utrę nosa Hunterowi, to może następnym razem zastanowi się dwa razy zanim znów coś zatai.

-Brawo! W końcu wróciła moja waleczna Ava. - cieszy się Ana

Obie stukamy się kieliszkami z winem i spędzamy resztę wieczoru na zwykłych babskich plotkach. Na chwilę zapominam o całej dramie dnia dzisiejszego.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro