Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zagrożenie

Hunter

Kolacja ze stadem przebiega w miłej atmosferze. Wszyscy przyjeli Avę serdecznie i prowadzą z nią swobodną konwersację. Ja natomiast czuje niepokój bo zachowanie jednej z Wilczyc wzbudziło zainteresowanie Avy. Jest bystra i odrazu wyłapała, że coś jest na rzeczy.  Po powrocie do naszego domu na pewno nie uniknę pytań na ten temat. Zerkam na kilka osób pozostałych jeszcze przy stole i stwierdzam, że się nie obrażą jak się oddale. Pochylam się ku Avie.

-Wrócisz sama? Chciałbym jeszcze trochę po pracować. Mam kilka zaległych raportów do przeczytania.

-Jasne. Nie ma problemu. Marzę, żeby położyć się już spać. - odpowiada

Uśmiecha się do mnie, a ja odwzajemniam się tym samym.

-Dużo wrażeń jak na jeden dzień. - stwierdzam

-Zgadza się. Jestem przebodźcowana. - wyjaśnia

Wstaję od stołu i chwytam ją za rękę.

-Chodź, odprowadzę cię do drzwi. - proponuję

Ava przytula się do mojego ramienia i ruszamy ku wyjściu. Otwieram drzwi, a ona zaskakuje mnie bo składa lekki pocałunek na moich ustach. Przez moje ciało przepływa przyjemne ciepło, a naznaczenie lekko wibruje. Do tej pory, to ja inicjowałem każde zbliżenie, a teraz zrobiła, to ona.

-Nie siedź za długo. - prosi

-Czy, to zachęta? - szczerzę zęby

-A tobie tylko jedno w głowie. - śmieje się

-Nic na to nie poradzę, że tak na mnie działasz. - szepczę jej do ucha

Kładzie swoje dłonie na moim torsie i lekko mnie od siebie odpycha.

-No już, już uspokój się. Na dziś wystarczy tych ekscesów. - stwierdza lekko rozbawiona

-Napisz jak będziesz w domu. - proszę

-Przecież, to pięć minut stąd. Daj spokój, nic mi się nie stanie. - odpowiada

Odwraca się i wychodzi, ale łapię ją za nadgarstek.

-Avo, objecaj.

Domagam się spełnienia mojej prośby.  Patrzę jak kręci z niedowierzaniem głową i wzdycha lekko z irytacji.

-Dobrze "panie wszytko pod kontrolą", dam znać.

Puszczam jej nadgarstek, a ona odchodzi. Wchodzę z powrotem do siedziby stada i dostrzegam Stefana pomagającego sprzątać po kolacji. Podchodzę do niego.

-Idź za Luną. Upewnij się, że bezpiecznie dotarła do domu. Jeżeli wyczujesz kogoś w pobliżu niej, to daj mi znać. - wydaje mu rozkaz

Stefan bez zbędnych pytań odrazu wychodzi, a ja kieruję się do schodów by wejść na pierwsze piętro, gdzie znajduje się mój gabinet. Nie kłamałem, że mam zaległe raporty do przejrzenia, ale mógłbym to zrobić na spokojnie jutro. Chciałem jednak uniknąć tematu Klary. Wilczycy, która  była moją kochanką i z którą jeszcze nie porozmawiałem by zakończyć tą relację. Wchodzę do środka i dostrzegam swojego Betę. Sam siedzi na skurzanej sofie przed kominkiem i popija whisky. Podchodzę do barku i też sobie nalewam porządna porcję, a następnie siadam obok niego.

-Czy ona wie? - pyta się

-Ale kto i co? - marszczę brwi

-Ava. Czy wie, że miałeś kochankę w stadzie?

-Jeszcze nie. - odpowiadam

-Będą z tego kłopoty. - stwierdza

-Czemu tak sądzisz? - dopytuję

-Przyszła dziś do mnie i wyraźnie nie podobało jej się, że sprowadziłeś do stada Avę. - wyjaśnia mi

-Ona nie ma nic do powiedzenia. Dokładnie wiedziała jaki układ mamy i nic poza seksem nas nie łączy.

-Klara chyba ma inne podejście do tego. - odpowiada Sam

Biorę ostatni łyk bursztynowego trunku i wstaję z sofy.

-Skoro tak uważasz, to czeka mnie z nią poważna rozmowa.

Siadam za biurkiem i otwieram teczkę z raportami. Beta kieruje się do drzwi, ale jeszcze zanim wyjdzie, odwraca się ku mnie.

-Najpierw porozmawiaja z Avą. Tylko szczerze Hunter. Wszyscy w stadzie wiedzą o Klarze, tylko twoja partnerka jest nieświadoma sytuacji. Nie pozwól, żeby dalej tak było.

Po tych słowach wychodzi i zamyka za sobą drzwi. Ma rację i wiem o tym, ale boję się, że Ava może źle to odebrać. Będę musiał zaryzykować, to co już mamy między sobą. Nie chcę,  żeby znów coś nam stanęło na drodze do bycia szczęśliwymi, a tym bardziej nie chcę, żeby to była nic nie znacząca dla mnie Wilczyca. Sięgam do kieszeni po telefon i sprawdzam, czy Ava napisała, tak jak obiecała. Na wyświetlaczu widzę powiadomienie, więc klikam w nie i odczytuję.

"Dotarłam cała i zdrowa. "

Chwilę później do drzwi gabinetu ktoś puka, a gdy zezwalam na wejście okazuje się, że to Stefan.

-Wszystko w porządku? - pytam

-Luna dotarła bezpiecznie do domu, ale śledziła ją Klara. - oznajmia

Momentalnie wstaję na równe nogi.

-Niech to szlag! - warczę ze złości

-Kazałem Lukasowi obserwować twój dom dopóki nie wrócisz. - informuje mnie

-Bardzo dobrze, dziękuję. Możesz odejść. - mówię

On robi w tył zwrot, a gdy tylko drzwi się za nim zamykają, ja chwytam za telefon i dzwonię do Klary. Po zaledwie dwóch sygnałach odbiera.

-Słucham mój Alfo.

Jej kokieteryjny głos sprawia, że przechodzi mnie dreszcz obrzydzenia.

-Za pięć minut widzę cię w moim biurze. Już! - warczę

Rozłączam się odrazu nie czekając na odpowiedź. Siadam z powrotem na fotel i biorę kilka głębszych oddechów, żeby się uspokoić. Muszę dobrze pokierować tą rozmową, żeby się to wszytko zakończyło tu i teraz na spokojnie. Rozsiadam się wygodnie i czekam. Dokładnie, gdy mija wyznaczony czas słyszę pukanie do drzwi.

-Wejdź. - zezwalam

Patrzę jak Klara ze spuszczoną głową przechodzi próg i siada na przeciwko mnie po drugiej stronie biurka.

-Wzywałeś mnie. Czy mogę wiedzieć w jakiej sprawie? - pyta

-Oczywiście, że możesz. Po pierwsze, to nie zgrywaj niewinnej bo oboje wiemy, że niezłe z ciebie ziółko.

Na te słowa podnosi na mnie swój wzrok i widzę w wyrazie jej
twarzy, że dokładnie wie dlaczego tu teraz siedzi.

-Więc czego ode mnie oczekujesz? - pyta

-Oczekuję, że zaakceptujesz obcny stan rzeczy i przejdziesz nad tym do porządku dziennego. - oznajmiam jej stanowczo

-Od tak? Po prostu? Mam o wszytkim zapomnieć co między nami było?!

-A co między nami było poza seksem?  Nic. To był czysty układ i dobrze o tym wiesz Klaro. - przypominam jej

Jej oczy rzucają złowrogie spojrzenia w moim kierunku. Widzę jak zaciska nerwowo dłonie w pięści.

-Zakochałam się w tobie Alfo i nie mogę od tak odpuścić.

Jej wyznanie mnie szokuje i przez chwilę zbija z tropu.

-Klaro, to tylko porządnie, a nie miłość. Dobrze wiesz, że bez wpojenia nie ma prawdziwej i pełnej miłości dla wilków. Chyba nie muszę ci tego tłumaczyć?

Znów spuszcza wzrok. Widzę jak zaciska usta, a potem wypuszcza przez nie wstrzymywane powietrze.

-Zrobię, to co mi rozkażesz Alfo. - odpowiada

-Dobrze. Od teraz nie łączy nas nic poza tym, że jesteś członkiem mojego stada, a ja twoim Alfą. Mojej Lunie masz okazywać należyty szacunek i nigdy w żaden sposób nie sugerować, czy na osobności, czy w większym gronie, że kiedyś nas coś łączyło. Rozumiemy się?

-Tak. - odpowiada krótko

-Jeżeli dowiem się, że ją śledzisz bądź obserwujesz tak jak robiłaś to dziś, to uwierz, że wyciągnę konsekwencję wobec ciebie. Nie chcesz sprawdzać moich granic cierpliwości. - ostrzegam ją

-Wszytko dotarło. Nie musisz powtarzać dwa razy. Czy mogę już iść? - pyta

Chwilę się jej przyglądam. Ciężko stwierdzić, czy rzeczywiście wszytko do niej dotarło tak jak powinno. Cóż,  czas pokaże, czy zagrożenie zostało zneutralizowane.

-Idź i mam nadzieję, że nie będę się musiał więcej powtarzać. - odpowiadam

Nic nie mówi i ze spuszczoną głową wychodzi. Trochę mi jej szkoda. Jest dobrą Wilczycą i szkoda mi jej bo się po gubiła. Nidgy nie powinna mieć nadziei na coś więcej bo ja zawszę podkreślałem, że to tylko seks nas łączy.

Zabieram się za czytanie zaległych raportów z granic. Zaczyna być niepokojące to, że ludzie zapuszczają się coraz bardziej na nasze stadne tereny. Czuję, że coś wkrótce się wydarzy i nie będzie, to nic dobrego. Ostatnim razem, gdy interweniowałem była, to grupa pijanych nastolatków. Trochę ich nastraszylismy i raczej dwa razy się zastanowią nim znowu przekroczą granicę, ale ci myśliwi już nie robią tego bez zastanowienia. Dobrze wiedzą, gdzie są i wyraźnie igrają z ogniem. Sięgam po telefon i wysyłam wiadomość do Sama.

"Od jutra zwiększamy patrole granic. Niech każdy Alfa zdecyduje według własnego uznania jak, to rozplanuje. Roześlij tą informację do wszytkich stad. U nas ustalimy, to na jutrzejszym porannym zebraniu. "

Wiadomość zwrotna od Bety przychodzi po chwili.

"Informacja rozesłana."

Krótko i na temat, jak zawszę. Sam jest świetnym Betą. Rozumiemy się bardzo dobrze i nigdy nie żałowałem, że to właśnie jego wybrałem na swoją prawą rękę. Zamykam teczkę i wychodzę z głównej siedziby. Parę minut później jestem już na schodach swojego domu, gdzie spotykam Lukasa.

-Wszytsko w porządku? Nikt podejrzany się tu nie kręcił? - pytam go

- Nie Alfo. Mogę zostać jeszcze i poobserwować,  jeżeli sobie życzysz. - proponuje

-Nie trzeba, ale dziękuję. Możesz iść. Widzimy się jutro na porannym zebraniu. - odpowiadam

Patrzę jak się oddala i powoli wchodzę do domu. Dwa razy sprawdzam, czy zamknąłem dobrze drzwi. Lepiej nie kusić losu. Staję chwilę przy schodach na górę i nasłuchuję, ale Ava chyba już śpi bo nie słyszę, żeby się poruszała. Kieruję się do kuchni bo trochę zgłodniałem i miło mi się robi, gdy dostrzegam, że na wyspie kuchennej stoi talerz z kanapkami, a przy nim leży karteczka.

"Pomyślałam, że jak wrócisz, to możesz być głody. Smacznego! "

Zjadam wszystko w oka mgnieniu bo jak najszybciej chcę znaleźć się obok Avy. Czuję się jak młody zakochany szczeniak, a nie dorosły i prawdziwy Alfa, ale tutaj w swoim domu z Luną mogę być bardziej swobodny. Szybkim krokiem wchodzę na górę i cicho otwieram drzwi do sypialni. Podchodzę do łóżka i przyglądam się jak Ava śpi. W duchu karcę się za to, że czekałem tak długo, żeby się wpoić.  Odrywam od niej wzrok i idę do łazienki. Biorę szybki prysznic, a następnie wsuwa się pod kołdrę na swoją stronę łóżka. Ava instynktownie odrazu się do mnie  przysuwa, a ja obejmuję ją swoim ramieniem. Wtulamy się w siebie i nawet nie wiem kiedy usypiam.

***

Budzę się, gdy pierwsze promienie słońca wpadają przez okno. Zazwyczaj odrazu wstaję i idę po biegać do lasu w wilczej formie, ale tym razem nie jestem w łóżku sam. To już drugi poranek, gdy nie zmieniam się i mój Wilk zaczyna być nerwowy. Z rozmyślań wyrywa mnie słodki szept Avy.

-Dzień dobry. -mówi

Przeciąga się leniwie, a ja obserwuję jak uwydatniają się jej atuty pod jedwabną koszulką.

-To się jeszcze okaże. - odpowiadam

Sekundę później moje ręce błądzą po jej ciele.

***

Dochodzi dziewiąta rano, gdy zapełnia się sala zebrań. Wszyscy zajmują swoje miejsca i zaczynamy omawiać najpilniejsze tematy związane ze stadem, aż w końcu mogę pruszyć temat Ludzi i zwiększenia patroli granic.

-Myślicie, że gdy zauważą, że bardziej się pilnujemy, to odpuszczą? - pytam

Odzywa się jeden ze starszych Wilków.

-Widziałem podobne zagrania parę dekad temu. Co rusz ludzie nas prowokują. Najlepiej będzie, to zgłosić ich władzom, a oni sami zrobią z tym porządek. - stwierdza

-Tak załatwił sprawę mój dziadek, gdy był głównym Alfą. Teraz czasy się zmieniły. Władze ludzkie mogą chcieć coś w zamiana, a ja nie wiem, czy chcę iść na kompromisy i przsługi. - odpowiadam

-Myślę, że watro jeszcze się wstrzymać z jakimikolwiek działaniami. Poobserwujmy i zwiększmy patrole. Nie ma co wywoływać zbędnej paniki. - dodaje mój Beta

Zgadzam się z nim i ustalamy, że dodajemy jeden popołudniowy patrol i do każdej jednostki patrolującej dochodzi jeden dodatkowy Wilk. Zebranie kończy się i każdy wraca do swoich obowiązków. Ja natomiast wracam do domu bo czeka mnie kolejna poważna rozmowa z Avą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro