Wybór
Hunter
Wychodzę z jej gabinetu. Wiele samokontroli kosztuje mnie, żeby się nie zawrócić. Wpojenie okazało się silniejsze niż przypuszczałem. Czuję każdą emocję jaka nią targa i jestem świadomy, że teraz jest rozdarta z mojego powodu. To o co ją poprosiłem było skutwysyństwem, ale kierowałem się rozsądkiem. Gdyby jakiś wilk wyczuł po jej powrocie do stada mój zapach na niej, to mogłaby znaleźć się w niebezpieczeństwie. Ona jest teraz moją słaba stroną, o której na razie nikt nie może wiedzieć. Nie jestem zwykłym Alfą. Jestem Alfą głównym wszystkich watach. Ich Alfy odpowiadają prze demną. Ciąży na mnie ogromna odpowiedzialność.
Zjeżdżam windą na podziemny parking, gdzie za kierownicą suva czeka na mnie już mój Beta. Wsiadam na siedzenie obok niego i w milczeniu ruszamy do głównej siedziby mojej Watachy. Widzę jak Sam co rusz na mnie spogląda.
-Wyduś, to z siebie w końcu. - warczę z irytacją
-Dlaczego ona z nami teraz nie
jedzie? - pyta się
-Gdybym ją zabrał ze sobą, to wszyscy by się dowiedzieli, że jest moją partnerką. Odwróciłoby, to uwagę od jutrzejszej ceremonij przejęcia władzy jej brata, a tego by na pewno nie chciała. - odpowiadam
Mój Beta kręci z niedowierzaniem głową.
-Wiedziałeś, że jest twoja od ponad roku. Mogłeś już dawno w spokoju się z nią zjednoczyć, ale to odwlekałeś, a teraz znów wymyślasz jakiś powód, żeby ją odepchnąć. Wpoiłeś się Hunter. Wiesz, że to wszytko może wybuchnąć ci prosto w twarz? Wtedy kiedy najmniej będziesz się tego spodziewał. - stwierdza
-Mam nad tym kontrolę. - odpowiadam
-Tak? Nie sądzę. - mówi
Cały się spinam bo ta rozmowa zaczyna mnie irytować.
-Nie zapominasz się?! - warczę na niego
Sam milknie i do końca naszej podróży już nie zamieniamy ani słowa. Gdy parkuje odrazu wysiadam i idę do mojego biura. Tam korzystam z łazienki i biorę prysznic, żeby zmyć zapach Awy. Ciepła woda spływa po moim ciele, a do głowy wkradają się myśl o niej. Była dziś taka uległa. Wystarczyło posunąć się o jeden krok dalej i byłaby już naznaczona. Ledwo się powstrzymałem, ale nie było to miejsce, ani czas na takie rzeczy. Biorę głęboki oddech, zakręcam wodę i wychodzę z pod prysznica. Mimo założonych czystych ubrań, dalej czuję jej zapach. Towarzyszy mi on przez resztę dnia sprawiająca, że ciężko jest mi się na czymkolwiek skupić. Gdy zasypiam wieczorem w swoim łóżku, ona ciągle jest w mojej głowie.
***
Budzę się rano nie wyspany. Wstaję, ubieram się w koszulkę i dresowe spodnie, a następnie wykonuję poranną toaletę. Potrzebuję kawy. Schodzę na dół do kuchni, gdzie przy stole czeka na mnie już mój Beta.
-A ty nie masz życia prywatnego, że ciągle siedzisz mi na karku? - pytam go lekko zirytowany
- Dzień dobry! Też miło cię widzieć mój Alfo. - drwi Sam
Podchodzę do ekspresu, który stoi na blacie kuchennym i robię sobie mocne espresso.
-Czego chcesz? - pytam Sama siadając z kawą do stołu
-Przyszedłem sprawdzić jak tam minęła ci pierwsza noc po wpojeniu. Wyspałeś się? Dalej masz wszytko pod kontrolą? Bo wygląd, że chyba jednak nie. - drwi
Patrzę na niego z pod byka i biorę kilka łyków kawy.
-Po ceremonii zabiorę ją dziś ze sobą. Zadowolony? - pytam
-To ty masz być zadowolony, a nie ja. Ona jest twoją partnerką i powinna być u tego boku już dawno. - stwierdza Beta
W myślach przyznaję mu rację, ale nie wypowiadam tego na głos. Wstaję, odstawiam pusty kubek do zmywarki i wychodzę z kuchni. Ranek spędzam na czytaniu raportów z nocnych patroli granic. Ostatnio zwiększyła się aktywność ludzkich myśliwych na naszych terenach. Póki polują na zwierzynę daleko od głównej siedziby stada, to nie jest to problem, ale trzeba mieć na nich oko. Udaje nam się żyć w zgodzie już od wielu stuleci i nie chciałbym, żeby to się zmieniło. Spoglądam na zegar. Wybija dwunasta. Czas szykować się na ceremonię. Do stada Avy jest spory kawałek drogi, dlatego trzeba wyruszyć wcześniej.
***
Stoję w sektorze dla Vipów i obserwuję ceremonię jak władza Alfy przechodzi z ojca na syna. Brat Avy będzie dobrze opiekował się swoim stadem. Jestem tego pewien. Miałem na niego oko już od dłuższego czasu. Jeszcze zanim jego ojciec przyszedł prosić o pozwolenie przekazania przywództwa. Odrazu się zgodziłem. Przeprowadziłem też rozmowę z Alexem, która mnie tylko utwierdziła, w tym, że jest gotowy. Będąc kilkakrotnie na terenie ich Watachy odczuwałem dziwny niepokój. Mój Wilk był pobudzony za każdym razem, gdy w pobliżu przebywała siostra Alexa. Jej zapach docierał do mnie nawet z drugiego końca domu. Było, to dla mnie czymś nowym. Nigdy dotąd mój Wilk nie reagował na inną Wilczycę w ten sposób. Tym bardziej, że nawet się nie poznaliśmy osobiście. Mój Beta podsunął mi myśl, że Ava może być moją partnerką. Zwlekałem ponad rok, żeby to sprawdzić. Świadomie. Była pod moją ciągłą obserwacją i ochroną. Comiesięczne gody były torturą. Myśl, że może posiąść ją inny wilk, doprowadzała mnie do szaleństwa. Mój Beta zamykał mnie wtedy w klatce, żeby chronić innych przede mną. Sam na siebie, to sprowadziłem nie chcąc się wpoić i nie mogłem mieć jej za złe, że poddawała się rui , gdy jej wilcza strona się tego domagała. Taki plus, że miała stałego partnera, ale nie była z nim w związku. Identyczny układ mam ja z jedną z Wilczyc z mojego stada. Gdy mijała mi już pierwsza fala furii, to Sam mnie wypuszczał, a ja dawałam wtedy upust swoim żądzom właśnie z nią. Niedługo nastanie dzień kolejnych godów i tym razem spędzę je już z Avą. Siedzi ona teraz obok swojej matki na podwyższeniu, gdzie odbywa się ceremonia. Nie spojrzała na mnie jeszcze ani razu, ale wyczuwam doskonale jej szybkie bicie serca i przyspieszony oddech. Tak samo jak ja, tak i ona wyczuwa moją obecność. Ma na sobie dlugą białą zwiewną sukienkę na ramiączka. Jej czarne włosy spływają falami na tył pleców. Jasnoniebieskie oczy okalają rzędy gęstych czarnych rzęs. Jasna cera kontrastuje z czerwienią jej ust, a na nosie widać kilka piegów od słońca. Jest piękna.
Z zamyślenia wyrywa mnie dyskretne szturchnięcie Bety.
-Zaraz zaczynasz przemówienie. - przypomina mi
Całkiem o nim zapomniałem. Zawsze na takich uroczystościach wygłaszam parę słów. Wychodzę ze swojej strefy vip i wchodzę na podest wyżej. Przechodzę obok Avy i moje nozdrza atakuje jej zapach. Zapach lasu i konwalii. Mój Wilk szaleje. Nie wiem jak długo utrzymam go w ryzach, więc szybko gratuluję nowemu Alfie tego stada i zapewniam, że ma moje wsparcie. Następnie robię w tył zwrot i wracam na swoje miejsce. Ceremonia dobiega końca i zaczyna się przyjęcie. Ava zaprasza wszytkich do ogrodów za głównym domem stada. Obserwuję jak rozmawia z członkami swojej watachy i wykonuje obowiązki, które należą do niej jako córki Alfy. Nagle znika z mojego pola widzenia, a w kieszeni czuję wibrację telefonu. Wyciąga go i widzę ikonę wiadomości. Klikam w nią i odczytuję treść.
"Znalazłam sposób na przerwanie Wpojenia. Jutro poddam się rytułałowi, który poprowadzi uzdrowicielka. Już nie będę twoim problemem. "
Czytam tą wiadomość kilka razy i niedowierzam w jej treść. Słyszałem, że jest rytułał, który przerywa wpojenie jeżeli para jeszcze się nie naznaczyła. Korzystają też z niego Wilki, które straciły partnera, a chcą żyć. Nie brałem ani razu pod uwagę tego wyjścia względem mnie i Avy. Dlaczego ona sądzi, że jej nie chcę? Czyżby przez moją prośbę? Ale przecież powiedziałem jej, że jest moja, że wrócę w odpowiednim czasie. Niech, to szlag! Przeczesuję wzrokiem tłum, ale nigdzie jej nie dostrzegam. Zaczepia mnie kilka osób i żeby nie wyjść na gbura muszę z nimi zamienić kilka słów. Szybko się ich pozbywam i kontynuuję poszukiwania Avy. Moje nozdrza łapią jej zapach zaraz za bramą wejściową do ogrodów. Im bliżej jestem jej rodzinnego domu, tym zapach jest coraz bardziej intensywny. Spoglądam za siebie, czy nikt za mną nie szedł i gdy się upewniam, że nie popycham drzwi wejściowe. Kieruję się schodami na górę, a jej zapach prowadzi mnie wprost pod drzwi jej sypialni. Nie pukam. Wchodzę odrazu i zamykam je za sobą. Rozglądam się dookoła, ale nie widzę jej. Z łazienki dobiega szum prysznica. Dam jej jeszcze tą chwilę samotności. Siadam na masywnym fotelu stojącym w rogu i cierpliwie czekam. Na szczęście nie długo bo pięć minut później wychodzi z łazienki owinięta tylko białym puchowym ręcznikiem. Odrazu mnie dostrzega.
-Co tu robisz, Alfo?! - pyta ze złością
Powoli podnoszę się z fotela i staję naprzeciwko niej.
-Nie wiem co, ani kto kazało Ci sądzić, że cię nie chcę, ale jesteś w błędzie. Mogłaś źle zrozumieć moją prośbę z poprzedniego spotkania. Kierowałem się twoim bezpieczeństwem. - wyjaśniam jej
-Sama potrafię o siebie zadbać. - warczy
Chce się ode mnie odwrócić, ale chwytam ją za nadgarstek I przyciągam do siebie tak, że stykamy się. Wolną ręką próbuje mnie odepchnąć, ale z marnym skutkiem.
-Zabieram cię dziś ze sobą. - oświadczam jej
-Chyba sobie żartujesz! Nigdzie z tobą nie pójdę. - syczy przez zaciśnięte zęby
-Jeszcze zobaczymy. - stwierdzam
Chwytam ją w pasie wolną ręką i szybkim ruchem pochylam się w stronę jej szyji. Nim zdąży zareagować, ja wgryzam się w nią i naznaczam. Fala przyjemności miesza się z bólem, gdy pogłębiam naznaczenie. Chwila i jest już po wszytkim. Delikatnie całuję ranę i rozluźniam uścisk, a ona korzysta i odpycha się ode mnie, łapiąc się za szyję.
-Co Ty zrobiłeś. - szepcze zszokowana
Oblizuję swoje wargi z jej krwi i odpowiadam.
-Nie dałaś mi wyboru, więc zrobiłem, to co powinienem zrobić za pierwszym razem zaraz po wpojeniu.
Ava zaczyna oddychać szybciej. Jej ponętne piersi naciskają na ręcznik, który ledwie się na nich trzyma. Nerwowo przeczesuje dłonią mokre włosy i przygryza dolną wargę.
-To ty nie dałeś mi teraz wyboru. Znalazłam rozwiązanie niechcianego wpojenia, a ty nawet nie zapytałeś co czuję. Przyszedłeś i wziąłeś co ci się należy jakbym była rzeczą, a nie żywą istotą.
-Avo...
Wyciągam ku niej dłoń, ale ona robi stanowczy krok w tył.
-Nie, nie zbliżaj się. Pojadę dziś z tobą bo nie mam innego wyboru, ale nie licz, że odwdzięczę się naznaczeniem ciebie. Jeszcze długo, to nie nastąpi.
Odwraca się i wchodzi spowrotem do łazienki, a ja stoję jak wmurowany w ziemię posąg. Dociera do mnie, że jeszcze bardziej wszytko skomplikowałem. Sam miał rację, że wybuchnie mi, to prosto w twarz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro