Rozpoznanie
Ava
Schodzę po schodach na dół do salonu, gdzie czekają już na mnie mój brat i rodzice. Oczywiście Hunter zdążył ich o wszytkim poinformować zanim się spakowałam.
-No, no siostra! Kto by pomyślał, że twoim partnerem okaże się główny Alfa. - szczerzy zęby w uśmiechu Alex
Podchodzi do mnie i zamyka w mocnym uścisku.
-Pokaż pazurki siostra. Nie bądź zbyt uległa. - szepcze mi na ucho
Odsuwa się i puszcza mi oczko, a mi odrazu robi się cieplej na sercu. Spoglądam na rodziców. Mają poważne mini, gdy do mnie podchodzą. Matka łapie mnie za rękę.
-Avo, bądź dzielna i miej oczy dookoła głowy. Stado Alfy nie jest zwykłą Watachą. Złożone jest z samych silnych osobników i nie możesz dać się zdominować. Polegaj na swojej intuicji. Ona zawszę dobrze cię prowadziła. - radzi mi
Kiwam tylko głową bo od emocji mam ściśnięte gardło. Ojciec głaszcze mnie po głowie i całuje w czoło jakbym była dalej jego małą córeczką. Ten gest mówi więcej niż tysiąc słów. Przytulam ich oboje bardzo mocno.
-Dziękuję za wszytko co dla mnie zrobiliście. - mówię
Z moich oczu zaczynają płynąć łzy, które szybko ocieram.
-Avo, powinnaś już iść. On czeka na ciebie w samochodzie przy głównym wejściu. My musimy wracać na przyjęcie. - odzywa się Alex
-Pamiętaj, że wystarczy jeden twój telefon, a zjawię się tak szybko jak to będzie możliwe. - oznajmia mi ojciec
Biorę walizkę w dłoń i wychodzę. Zamykając drzwi do rodzinnego domu, zostawiam swoje stare życie za sobą. Czy nowe okaże się jeszcze lepsze niż, to które miałam do tej pory? Czas pokaże.
Podchodzi do mnie Beta Sam i chowa moją walizkę do bagażnika suva, a następnie otwiera mi drzwi. Nie musimy się sobie przedstawiać, gdyż współpracowałam z nim przy ostatnim kontrakcie z firmą głównej Watachy. Teraz moje obowiązki na powrót przejmie matka, która wyszkoli partnerkę Alexa do późniejszego kierowania firmą. Zajmuje miejsce na tylnym siedzeniu obok Alfy. Samochód rusza, a my przez pierwszą godzinę nie zamieniamy ze sobą ani słowa. Nagle tą ciszę przerywa Hunter.
-Wiem, że teraz jesteś na mnie zła, ale proszę cię, żebyś postarała się mnie zrozumieć. - mówi
Podnoszę na niego swój wzrok. Nie mogę powiedzieć, że nie jest przystojny, że mnie nie pociaga bo bym skłamała. Jest wysoki, dobrze zbudowany i umięśniony. Włosy ma kruczoczarne i mimo, że są obcięte na krótko, to na końcach zwijają się. Daje to wrażenie lekkiego nieładu jakby dopiero wstał z łóżka. Szczękę pokrywa jednodniowy zarost. Oczy, ktore teraz na mnie patrzą są pochmurne jak granatowe niebo przed burzą, a usta mimo, że zaciśnięte i tak wydają się pełne. Siedzi swobodnie rozparty na siedzeniu. W pełni świadomy kim jest. Gołym okiem widać władczość Alfy.
-Zła, to mało powiedziane. - odpowiadam oschle
Odwracam od niego wzrok i poprawiam apaszkę na szyi, która zakrywa, to co mi zrobił. Do moich uszu dociera jego ciche warczenie.
-Zdejmij to. - rozkazuje
Ignoruję go, wpatrując się w krajobraz za oknem w drzwiach suva. Nie dam mu tej satysfakcji i nie będę posłuszna tak jak on tego oczekuje. Kątem oka dostrzegam jak się porusza i nim zdążę zareagować, to obraca mnie ku sobie, łapie za moje biodra i sadza mnie sobie okrakiem na kolana. Następnie chwyta za moje nadgarstki i jedną ręką unieruchamia mi je za moim plecami. Drugą sięga ku mojej szyji i zdejmuje apaszkę, którą związuje mi ręce. Tym sposobem obie swoje ma wolne. Próbuję z sunąć się z jego kolan, ale kładzie swoje dłonie na moich udach i wywiera nacisk, który powoduje, że nie mogę się ruszyć.
-Puść mnie! - warczę
-A będziesz grzeczna? - pyta
-Chyba masz na myśli posłuszna. - stwierdzam
-Proszę, proszę trafiła mi się buntowniczka.
Sekundę później chwyta mnie za kark i przyciąga do swoich ust. Naprawdę staram się ich nie otwierać, ale moje ciało wogóle przestało mnie słuchać. Jego usta są takie miękkie i delikatne, a zarazem stanowcze. Powoli zmniejsza intensywność pocałunków i schodzi delikatnie muskając moją skórę do znaku na szyji. Gdy zaczyna go ssać, mnie przechodzi dreszcz porządnia i automatycznie wypycham swoje biodra ku niemu. Jego dłonie z moich ud wędrują wyżej ku piersiom. Ściska je, a z mojego gardła wydobywa się jęk aprobaty. Chcę go dotknąć, ale nie mogę bo jestem skrępowana. Momentalnie sztywnieję bo dociera do mnie w jakiej sytuacji jesteśmy. Nie, nie jesteśmy my, tylko ja. Znów pozbawiona wyboru i kontroli.
-Nie. Stop. Przestań mówię!
Odrywa swoje usta od moje szyji i pyta.
-Jesteś pewna?
-Tak. - odpowiadam stanowczo
Zsuwa mnie ze swoich kolan i sadza spowrotem obok. Sięga do nadgarstków i rozwiązuje mi je, a ja odrazu zaczynam rozmasowywać ślad po wiązaniu.
-To nie będzie ci potrzebne. - mówi
Chowa apaszkę do kieszeni swoich swodni. Część mnie chce, żeby wszyscy wiedzieli, że jestem jego. Z drugiej strony nie stało się to w sposób jaki się spodziewałam, że stanie. Nie naznaczyłam go też jeszcze, więc więź nie jest domknięta. Będzie, to tematem plotek numer jeden w stadzie, ale mam to gdzieś. Niech on sobie z nimi radzi. Sięgam po wodę do schowka w drzwiach i biorę parę łyków. Moje całe ciało jest pobudzone, a miejsca w których mnie dotykał palą żywym ogniem. Sam nie widział tego co się działo przed chwilą bo oddziela nas szyba między kierowcą, a tylnym siedzeniem. Spoglądam na Huntera. Siedzi dość sztywno wyprostowany i widzę, że ma zaciśniętą szczękę. Swoją uwagę skupia na czymś w telefonie, a po chwili stuka w szybę działową, która się opuszcza.
-Sam, zatrzymaj się. Wysiadam. - oznajmia
-Coś się stało? - pyta zdziwiony Beta
-Stefan przysłał mi wiadomość, że ludzie za bardzo zbliżyli się do siedziby stada. Patrol zatrzymał kilu z nich. Czekają na mnie z przesłuchaniem. Jesteśmy już prawie na miejscu, więc zatrzymaj się. Dotrę tam w postaci Wilka, a ty odstaw Ave do mojego domu.
-Dołączę jak najszybciej. - odpowiada Sam
Zatrzymuje suva, a Hunter nawet na mnie nie patrząc wysiada. Pół godziny później parkujemy przed głównym wejściem do ogromnej Willi.
-To jego dom? - wyrywa mi się
-Robi wrażenie, co. - śmieje się Beta
-I on mieszka tam sam? - pytam
-Już nie. Teraz, to też twój dom. - odpowiada
Wzdycham i wysiadam z auta. Sam wyciąga z bagażnika moją walizkę i po marmurowych schodach wchodzimy do środka. Rozglądam się dookoła.
-Zgubię się tu. - stwierdzam
-Avo. Bardzo cię przepraszam, ale będziesz musiała sama się rozejrzeć. Ja muszę dołączyć do Huntera. - oznajmia
-Tak, dobrze. Rozumiem. - odpowiadam
Sam stawia moją walizkę obok mnie i wychodzi. Ogarnia mnie samotność i czuję się tu obco. Nie znam tego miejsca. Nie znam tej Watachy, a ten dom nie jest moim rodzinnym domem. Mam ochotę wziąć nogi za pas i stąd uciec. Wiele mnie kosztuje przełamanie się i zrobienie kroku na przód. Najpierw jeden, potem drugi i jakoś nogi w końcu zaczynają mnie nieść. Najpierw rozglądam się na dole. Znajduję się tu kuchnia połączona z jadalnią i salonem. Wszytko w nowoczesnym stylu. Bardzo sterylnym. Gołym okiem widać, że nie mieszka tu żadna kobieta. Brakuje tu kolorów. Wszytko jest białe. Szafki w kuchni, blaty, sofy w salonie. Jedynie ściany pomalowane są na ciemniejszy odcień szarości. Aż oczy bolą. Robię w tył zwrot i kieruję się do bocznego korytarza. Znajdują się tam trzy pary drzwi. Podchodzę do pierwszych i otwieram. Nie wchodzę. Rozglądam się w progu. To gabinet Huntera. Na środku stoi masywne dębowe biurko, a za nim skurzany fotel. Dokoła ściany pokryte są półkami z książkami i segregatorami. Stoi też w rogu mały barek z alkoholami. Cofam się i zamykam drzwi. Następnie otwieram kolejne. Za drugim znajduje się siłownia, a za ostatnim pralnia i spiżarnia. Wracam się do głównego holu i wchodzę po schodach na górę. Tu jest pięć par drzwi. Zaglądam za każde, ale tylko jedno pomieszczenie jest użytkowane. Sypialnia Huntera. Gdy przekraczam jej próg uderza we mnie jego silny zapach. Moje ciało reaguje odrazu i oddech mi przyśpiesza. Mam wrażenie, że mnie osacza mimo, że fizycznie go tu nie ma. Spoglądam na łóżko. Jest ogromne z czterema masywnymi, rzeźbionymi kolumnami. Odrazu w mojej głowie pojawia się myśl : Ile przede mną tu było? Bo na pewno nie żył w celibacie. Potrząsam głową, żeby się ogarnąć i wychodzę. Za dużo tu jego zapachu. Schodzę spowrotem na dół i siadam na sofie w salonie. Spoglądam na oszklone drzwi tarasu i widzę jak niebo rozjaśnia pierwsza błyskawica. Nadchodzi burza. Sięgam do kieszeni po telefon. Odpisuję na kilka wiadomości, a następnie kładę się. Sofa jest miękka i wygodna. Oczy powoli się zamykają i nadchodzi sen.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro