Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Propozycja

Hunter

Wybiegam z lasu i kieruję się na tyły mojej rezydencji. Futro mam ciężkie i przemoczone od padającego deszczu. Spoglądam na ciemne niebo, które rozjaśnia błyskawica. Gdy docieram do schodów tarasu zmieniam się z powrotem w człowieka. Do domu wchodzę bocznym wejściem i odrazu do moich nozdrzy dociera jej słodkich zapach. Wdycham go głęboko, a moje ciało przechodzi dreszcz. Korytarzem kieruję się do salonu. Po drodze dostrzegam, że jej walizka stoi przy głównym wejściu jeszcze nie rozpakowana. Ona sama śpi na kanapie w salonie. Okrążam mebel i kucam obok niej. Dobrze, że śpi bo moja nagość mogłaby ją speszyć. Oddycha cicho i spokojnie. Ma lekko rozchylone usta, a kilka kosmyków włosów opada jej na twarz. Ciało ma skulone jakby było jej zimno. Odwracam się i sięgam po koc leżący na dużej pufie i okrywam ją nim. Dziś pozwolę jej tu spać, ale to jest jedyna noc, którą spędzi nie w moim łóżku. Bardzo się powstrzymuję, żeby nie wziąć jej w ramiona i nie zanieść na górę. Mój Wilk chce być blisko niej, ale wiem, że najpierw musimy wyjaśnić sobie parę spraw, żeby mogła poczuć się tu komfortowo. Wzdycham, przeczesuję mokre włosy dłonią i kieruję się na górę do mojej sypialni. Była tu. Tu też jest jej zapach. Warczę ze złości pod nosem bo w tym domu nie ma już ani jednego miejsca wolnego od niej. Czeka mnie kolejna nieprzespana noc. Biorę gorący prysznic, żeby ogrzać swoje ciało i rozluźnić napięte mięśnie. Spinają się na powrót, gdy przypomina mi się dzisiejsza sytuacja w samochodzie. Moje usta na jej, moje dłonie pieszczące jej idealne piersi. Przeleciałbym ją tam, gdyby wtedy mnie nie powstrzymała. Jej sprzeciw był jak policzek w twarz. Była moja. Naznaczona i wpojona, a jednak powiedziała nie. Zabolało, to mocniej niż się spodziewałem. Nie kłamała mówiąc, że szybko mnie nie naznaczy. Wiadomość od Stefan była dla mnie jak wybawienie. Uciekłem jak tchórz bojący się konfrontacji z własnymi wyborami. To, że ona jest do mnie nastawiona negatywnie jest tylko i wyłącznie moją winą. Porzuciłem ją już dwa razy w momentach, kiedy najbardziej mnie potrzebowała. Ma pełne prawo być na mnie zła i mi nie ufać. Teraz muszę, to wszytko naprawić. Dla niej, dla naszego związku i Watachy muszę się postarać. Wychodzę spod prysznica, wycieram ciało miękkim ręcznikiem i kładę się w swoim ogromnym łóżku, które kiedyś było dla mnie azylem do którego nikogo bym nie wpuścił, a teraz nie mogę się doczekać, aż obok mnie będzie leżeć w nim Ava.

***

Rano budzę się jako tako wypoczęty. Wstaję z łóżka i idę wykonać poranną toaletę. W samych bokserkach schodzę w dobrym humorze na dół. Zastaję Avę siedzącą na kanapie w tym samym miejscu, w którym wczoraj usnęła. Nie dostrzega mnie odrazu bo wpatrzona jest w ekran swojego telefonu. Włosy ma potargane i lekko przygryza dolną wargę. Wygląda słodko bo jest jeszcze trochę zaspana. Musiała chwilę temu się dopiero obudzić. Robię kilka kroków w kierunku kuchni, a wtedy ona podnosi głowę i nasze spojrzenia spotykają się. Jej wzrok błądzi po moim ciele, a na jej policzkach wykwita rumieniec. Uśmiecham się bo cieszy mnie, że działam na nią w ten sposób.

-Dzień dobry. - mówię, podchodząc do  lodówki

-Cześć. - odpowiada cicho

-Zrobię nam śniadanie. Czy jajecznica z bekonem i tostami może być? - pytam

W odpowiedzi kiwa tylko głową, że tak. Zaczynam krzątać się po kuchnia i czuję, że bacznie mnie obserwuje.

-Jeżeli chciałabyś się odświeżyć, to łazienka w mojej sypialni jest do twojej dyspozycji. - oznajmiam

Stawiam patelnię na rozgrzaną już płytę indukcyjną i zaczynam układać na niej plastry bekonu by je lekko podsmażyć. Kątem oga dostrzegam, że wstała i odłożyła telefon na ławę, a koc złożyła w idealną kostkę i położyła z powrotem na pufie.

-Skorzystam z łazienki przy siłowni. - odpowiada

-Dlaczego? - pytam zdziwiony

Odwraca się ku mnie

-Nie chcę naruszać twojej
przestrzeni. - oznajmia

Patrzę na nią i widzę, że ewidentnie nie czuje się tu komfortowo.

-Teraz, to też twoja przestrzeń. - odpowiadam stanowczo

Ona tylko wzrusza ramionami i sięga po swoją walizkę, a następnie znika za drzwiami siłowni. Piętnaście minut później wychodzi, a ja akurat nakładam na talerze gotowe jedzenie. Gdy podnoszę na nią wzrok odrazu dostrzegam, że nie ma biustonosza. Jej piersi falują, gdy podchodzi do wyspy kuchennej i zajmuje jeden z hokerów. Przełykam ślinę i staram się nie rozpraszać jej ubiorem. Szorty ledwie zakrywają jej krągłe pośladki, a koszulka sięga jedynie do pępka. Biorę głęboki oddech i siadam obok niej.

-Smacznego. - mówię

-Dziękuję i wzajemnie.

Odpowiada nawet na mnie nie patrząc. Za, to ja bardzo uważnie obserwuję jak bierze pierwszy kęs jedzenia do buzi i z satysfakcją sięgam po swój widelec, gdy widzę, że jej smakuje. Chyba była bardzo głodna bo zjada szybciej ode mnie i na raz wypija całą szklankę soku pomarańczowego. Dobrze, że ma apetyt. Cieszy mnie to. Moja parterka musi być silna.

-Pozwól, że posprzątam. - mówi zsuwając się z hokera

-Nie trzeba. - odpowiadam

Chwytam ją za nadgarstek, gdy sięga po mój teleż. Czuję jak się cała spina na mój nagły dotyk.

-Proszę, pozwól mi. Ty zrobiłeś śniadanie, więc ja po nim ogarnę, ok?- prosi

Cofam rękę i tym razem, to ja obserwuję jak ona porusza się między wyspą, a zmywarką ogarniając cały bałagan, który zrobiłem przygotowując posiłek.

-Jeżeli już skończyłaś, to proszę cię usiąć tu z powrotem i porozmawiajmy.

Ręką wskazuję jej miejsce, które zajmowała wcześniej. Chwilę się waha, ale ostatecznie siada na przeciwko mnie.

-Więc o czym chciałeś
porozmawiać? - pyta

Chwytam jej podbródek i skłaniam by podniosła na mniej swój wzrok. Gdy już na mnie patrzy, to zabieram szybko dłoń, żeby nie czuła się niekomfortowo. Widzę dokładnie, że jest zdenerwowana. Nie przedłużając zaczyna rozmowę.

-Avo, na początku chciałem cię przeprosić.

-Tak? A za co dokładnie? Tyle tego ostatnio było. - drwi

Przybrała postawę obronną. Wyprostowała się i skrzyżowała ręce na piersi.

-Za wszystko. Za każdą sytuację, w której mogłaś się poczuć przeze mnie lekceważona. - tłumaczę

-Hunter, ja nie byłam przez ciebie tylko lekceważona. Gdybyś mnie olewał, to pół biedy, ale ty bez mojej zgody naznaczyłeś mnie i postawiłeś w sytuacji, gdzie nagle musiałam rzucić swoje dawne życie dosłownie w jednej chwili. - warczy

Biorę głęboki oddech, żeby nie wybuchnąć. Jej ton nie jest, ani uległy, ani posłuszny. Odzywa się do mnie jakbym był jakimś szczeniakiem, któremu trzeba dać reprymendę.

-Masz rację i wiem, że mogłem, to rozegrać inaczej, ale taki już jestem Avo. Gdy mi na czymś zależy, to nie zawszę myślę jasno i moje dzikie impulsy przejmują nade mną kontrolę. - tłumaczę się

-Jako główny Alfa, chyba powinieneś umieć je kontrolować. - dogryza mi

-Dosyć tego! Nie będziesz się do mnie zwracała tym tonem.

-Nie zasłużyłeś na inny. - oznajmia twardo

Wstaję z hokera, a ona nawet nie drgnie, gdy likwiduję między nami dzielący nas dystans.

-Gdybyś była zwykłą Wilczycą, to za takie teksty do swojego Alfy zostałabyś porządnie ukarana. - warczę przez zaciśnięte zęby

-Ale na moje szczęście nie jestem zwykłą suką, więc czy jest jakaś specjalna kara dla takich jak ja? - pyta rozbawiona

-Co cię tak śmieszy?

-Ty. Zupełnie nie umiesz rozmawiać z kobietami. Typowy Samiec Alfa, który myśli, że jest ponad wszytkich i wszystko.

-Bo jestem. Zapominasz Avo, że mam władzę absolutną. Jestem numerem jeden. Nikt nie waży mi się sprzeciwiać. - przypominam jej

-Cóż, więc tak będzie wyglądało nasze życie Hunter? Będziesz mi rozkazywał, a ja ślepo mam ci ufać i bez wachania wykonywać każde twoje polecenie? Takiej relacji chcesz?

Cofam się i z powrotem siadam na hoker.

-Nie, nie takiej. Chciałbym, żebyśmy byli partnerami we wszytkim. Nie chcę tobą rządzić. - wzdycham zrezygnowany

Nastaje chwila ciszy, a gdy Ava się odzywa jest już nastawiona mniej bojowo.

-Ja też nie chcę ciągłej walki między nami. Ta, która trwa teraz zaledwie od trzech dni już wyczerpała mnie emocjonalnie. Musimy się jakoś dogadać. - stwierdza 

W jej oczach dostrzegam ból, który ja spowodowałem.

-Co chcesz bym zrobił? - pytam się

-Chcę, żebyś się ze mną komunikował. Żebyś przestał wybuchać na każde moje słowo "nie".

-Jak sobie przypomnę, że chciałaś przerwać wpojenie, to mnie krew zalewa.

-Moje czyny są konsekwencją
twoich. - odpowiada

Ma rację. Nie mogę zaprzeczyć.

-Zaczniemy od nowa? - pytam z nadzieją

-Tak, chętnie. - odpowiada z lekkim uśmiechem

Wstaję i wyciągam do niej rękę.

-Cześć, jestem Hunter. - przedstawiam się szczerząc zęby

Ona zsuwa się ze swojego hokera i wkłada swoją drobną dłoń w moją.

-Hey, jestem Ava. - odpowiada przygryzając dolną wargę

Pociągam ją ku sobie, a ona nie protestuje. Jedną ręką chwytam ją w talii, a drugą zakładam jej za ucho zabłąkany kosmyk włosów. Palcami delikatnie muskam jej policzek, a potem uwalniam dolną wargę, którą cały czas przygryza.

-Chciałbym cię pocałować. Pozwolisz?

Kiwa głową na zgodę, a ja nie marnuję czasu i przybliżam swoje usta do jej. Całuję ja powoli i delikatnie, aż czuję, że jej ciało się rozluźniło. Wtedy obejmuje ją mocniej, a z jej ust wydobywa się jęk aprobaty. Zarzuca mi ręce na ramiona, a dłonie wplata we włosy. Pogłębiam pocałunek, a ona żarliwie na niego opowiada. Po chwili bez tchu odrywam się od jej ust.

-Chyba powinniśmy przestać, nim posuniemy się o krok za daleko. - dyszę ledwo się kontrolując

W odpowiedzi Ava Odsuwa się ode mnie roztrzęsiona emocjami. Robi trzy kroki w tył i rozpuszcza włosy nerwowo ciągnąć za gumkę. Patrzę jak jej włosy falami opadaja na ramiona. Oddech jej przyśpiesza, a sutki twardnieją, co uwidacznia brak bielizny.

-Chcę tego Hunter. Posuńmy się o ten krok dalej. Za długo czekałam na swoją drugą połówkę. Pragnę cię i nie jestem w stanie dłużej z tym
walczyć. - odpowiada

-Też cię pragnę Avo. Nawet nie wiesz jak bardzo.

-Więc mnie weź. - zachęca

Nie musi powtarzać dwa razy. Sekunda i jestem przy niej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro