IV. Czas to pieniądz
Kobieta, tak jak Hidan odwróciła się w stronę z której dochodził męski głos. Kiedy ujrzała przed sobą w odległości kilku metrów mężczyznę, odzianego w taki sam płaszcz jak Jashinista, podświadomie wiedziała, że nie wróży to nic dobrego. Mimowolnie przysunęła się bliżej Hidana i starała się jak najbardziej za nim skryć. Ów człowiek nie wyglądał na przyjaznego, a do tego jego szorstki i gruby głos wywoływał na ciele kobiety ciarki.
- Gdzie cie wywiało, Kakuzu? - spytał z pretensją w głowie. - Szukam cię od kilku godzin.
Kakuzu jednak nie zaszczycił swojego partnera spojrzeniem. Jego oczy o niecodziennym wyglądzie, uważnie obserwowały kobietę. Przez zasłoniętą twarz, nie była w stanie określić jaki miał wyraz, ale już po samym spojrzeniu dostrzegła, że nie jest on zadowolony z jej widoku.
Mężczyzna, w przeciwieństwie do Hidana miał swój płaszcz zapięty do samego końca, co zakrywało połowę jego twarzy. Na usta i nos, zaciągniętą miał czarną maskę, a na głowie przewiązany był materiał tego samego koloru co maska, którego dodatkowo zdobił jakiś metalowy prostokącik. Kobieta skojarzyła tą rzecz, bo Hidan nosił podobny na szyi, z tym że różniły się od siebie, wyrytymi emblematami. Ale oba, były przekreślone. Włosy Kakuzu, ukryte były pod szczelnym jasnym kapturem. W rezultacie, widoczne były tylko oczy, które swoją drogą nie wyglądały normalnie. Białko, które zasadniczo powinno być białe, w tym wypadku było czerwone, a miętowe tęczówki nie posiadały źrenic. Czarne, cienkie brwi miał groźnie ściągnięte, a między nimi widoczne były dwie zmarszczki. Kobieta przypuszczała, że nigdy się nie uśmiechał, a jeśli już by to uczynił, to pewnie wyglądał by bardziej potwornie niż teraz.
- Właśnie widzę, jak wyglądają te poszukiwania - rzekł spokojnym, ale mocnym głosem. Kobieta zmrużyła oczy, ale nie miała zamiaru jako pierwsza przerywać kontaktu wzrokowego z tym tajemniczym mężczyzną. Było w nim coś, co nie pozwalało jej na zaprzestanie tej czynności.
Hidan widząc, gdzie spogląda jego towarzysz, momentalnie się spiął i kątem oka spojrzał na kobietę. To, że stał z nią sam na sam w środku lasu, już było dosyć jednoznaczne, ale jakby tego było mało, kobieta była całkowicie naga. Mógł się tylko domyślić, jak wyglądało to w oczach Kakuzu, bo ten nie powiedział nic więcej.
- To naprawdę nie tak jak myślisz - westchnął i podrapał się po karku zakłopotany.
Dlaczego tak się poczuł? Przecież, nigdy nie obchodziło go zdanie jego partnera, tym bardziej w nosie miał, co myślał o jego schadzkach z innymi kobietami. Więc dlaczego, kiedy pomyślał w ten sposób o Jashinie, poczuł się zażenowany? Odpowiedź sama aż cisnęła mu się na język i przyznał to niechętnie, ale po prostu to był jego Bóg. Nie prostytutka, nie ofiara. Jashin-sama we własnej, choć niepozornej małej osobie.
- Nie obchodzi mnie co robisz ze swoim życiem, Hidan - odparł Kakuzu, zbliżając się powoli w ich stronę. - Ale jeśli będziesz dodatkowo marnował mój czas, to cię zabije.
Kobieta gwałtownie wciągnęła powietrze. Nie uszło to uwadze Hidana, który już chciał ją uspokoić, ale nie zdążył. Bóstwo zwinnym krokiem wyrwało się przed Jashniste i stanęło między nim a Kakuzu, rozkładając szeroko ręce. Mężczyzna zatrzymał się, nie kryjąc zaskoczenia, a Hidan o mało się nie przewrócił.
- Nie pozwolę ci go zabić - wycedziła gniewnie. Kakuzu zlustrował ją srogim spojrzeniem i pozostał obojętny na jej nagi biust i inne strefy intymne. Już otwierał usta, by coś powiedzieć ale najwidoczniej Hidan wyczuł ten moment, bo szybko zasłonił kobietę swoim ramieniem.
- Nie słuchaj jej Kakuzu - powiedział pośpiesznie, ignorując gromiący wzrok Bóstwa. - Nie jest tutejsza i nie wie, że to tylko takie żarty - Posłał kobiecie znaczące spojrzenie, a na jej polikach wkradł się delikatny rumieniec, ale hardy wyraz twarzy nadal pozostał.
Hidan zdawał sobie sprawę, że lada moment może dojść do rozlewu krwi, a tego wyjątkowo nie chciał. Zdecydowanie gniew Kakuzu, był obecnie większym zagrożeniem, niż kobieta ciskająca w jego stronę piorunami. Zamaskowany mężczyzna, przeskoczył wzrokiem z białowłosej na Hidana i z powrotem na nieznaną mu kobietę.
- Kto to jest? - zapytał o coś, o co w zasadzie powinien spytać jako pierwsze, ale nie przejmował się tym. Miał dobrą pamięć, ale nie potrafił dopasować jej twarzy do kogoś kogo by znał. Znał na pamięć całą swoją książkę bingo, ale był pewien że ta kobieta tam nie figurowała. Był nieco tym zawiedziony, bo liczył na łatwy i szybki zarobek ale wizja rozerwania jej ciała na kawałki również wydawała się kusząca. Choć Kakuzu starał się unikać niepotrzebnego rozlewu krwi i minimalizował czas, jaki na to poświęcał, ale teraz wyjątkowo nie miał humoru i było mu wszystko jedno.
- Eee... No to jest... - zaczął Jashnista, ale szybko uświadomił sobie, że tak na dobrą sprawę, to nie wie jak ma mu przedstawić kobietę. Chciał uniknąć wyjawiania mu, jej prawdziwej tożsamości, bo wiedział że Kakuzu nie traktuje na poważnie jego religii. Za pewne wziąłby go za wariata, większego niż do tej pory, a kobietę by zabił. Kiedy tak rozmyślał, nie zauważył nawet, jak bóstwo wysunęło się do przodu. Zorientował się dopiero wtedy, kiedy się odezwała i aż oblał go zimny pot.
- Jestem Bogiem, którego czci Hidan - odparła beztrosko. Jej zacięty wyraz twarzy i jadowity ton głosu, którym jeszcze przed chwilą uraczyła Kakuzu, gdzieś wyparował, a zamiast tego delikatnie się uśmiechała. Na gładkiej twarzy widoczne były rumieńce. - Mam na imię Jashin.
Między nimi zapanowała cisza. Kakuzu uniósł brwi i rozwarł szerzej oczy, ale nie poruszył się nawet o milimetr. Kobieta stała z uśmiechem na twarzy, zupełnie nie zdając sobie sprawy, jakie poruszenie mogła wywołać tymi słowami. A Hidan, jedynie miał ochotę przywalić sobie siarczyście w czoło, z otwartej ręki. Ale nie mógł, bo kompletnie go zmroziło i z rosnącą niepewnością patrzył na Kakuzu. Wiedział, że kobieta jest bardzo śmiała, ale myślał że ma więcej oleju w głowie i wyczuje moment, w którym nie należy się wychylać.
- To prawda Hidan? - Mężczyzna wyrwał się z zamyśleń, kiedy usłyszał swoje imię. Nie spuszczając oczu ze swojego partnera, niepewnie kiwnął głową. Kakuzu westchnął. - Skąd mam wiedzieć, że nie robicie ze mnie debila?
Hidan nie mógł go zapewnić, że tak nie jest. Sam miał swoje powody, aby jej wierzyć ale nie chciał zdradzać ich swojemu partnerowi. Więc na dobrą sprawę, Kakuzu mógł mu jedynie uwierzyć na słowo, co było mało prawdopodobne.
- Właśnie dlatego, chce ją zaprowadzić do Paina - Hidan powiedział to, co wydawało mu się w tym momencie najbardziej słuszne. Jeśli Pain potwierdziłby w jakiś sposób jej tożsamość, wtedy Kakuzu nie miał by wyjścia i musiałby uwierzyć, nie ważne, jak absurdalne by to było.
- Pamiętasz, że jesteśmy na misji? Chyba nie muszę ci przypominać, że już i tak mamy przez ciebie opóźnienie. Czas to pieniądz, a je nie będę tracił go więcej na twoje widzimisię.
Hidan prychnął pod nosem, ale zaraz w jego głowie narodziła się nowa myśl.
- Ale i tak musimy wrócić i zdać raport Painowi - odparł, a Kakuzu posłał mu ostrzegawcze spojrzenie. Jednak mężczyzna z kosą to zignorował. - Weźmiemy ją ze sobą.
- Nie zgadzam się - zaprzeczył natychmiast.
- Ja dalej tu stoję - upomniała się kobieta. Założyła ręce na piersi i zmarszczyła brwi.
Jednak nikt nie zareagował na jej słowa. Mężczyźni byli zbyt zajęci posyłaniem sobie nienawistnych spojrzeń, co nie spodobało się Bóstwo. Lubiła być w centrum uwagi, a nie poza jej granicami. Odchrząknęła głośno, ale nawet to nie przyniosło rezultatu. W końcu pierwszy odezwał się Hidan, jednak ku jej rozczarowaniu, nie były to słowa skierowane do niej.
- Nie bądź takim dupkiem, Kakuzu. - Skrzyżował ręce, na klatce piersiowej. - To tylko kilka dni.
- Czego nie rozumiesz w zdaniu nie zgadzam się, matole? - odwarknął poirytowany mężczyzna. - Dodatkowa osoba, to dodatkowy koszt jedzenia i noclegu, co jest równe z większą stratą pieniędzy.
Hidan zaklął pod nosem. No tak, mógł się domyślić. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
- Skoro tylko o to ci chodzi, to możesz zabrać moją następną wypłatę - oznajmił pewnie. Kakuzu spojrzał na niego z uniesionymi brwiami. Jednak po chwili, jego twarz znów powróciła do poprzedniego stanu, czyli wiecznego niezadowolenia.
Kobieta stała z boku i kompletnie nie rozumiała o czym rozmawiają ze sobą mężczyźni, ale widząc zmianę w postawie Kakuzu, musiało chodzić o coś ważnego.
- Skoro tak stawiasz sprawę, to zmienia postać rzeczy - odparł spokojnie. - Zgodzę się pod jednym warunkiem. To ty jesteś za nią odpowiedzialny i pokryjesz wszystkie jej wydatki. Nie obchodzi mnie jak, ale ja nie dołożę do jej utrzymania złamanego ryō.
- Widzisz Kakuzu - zaczął zadowolony Hidan. - Jak chcesz, to potrafisz być spoko.
Zamaskowany mężczyzna tylko prychnął i ruszył przed siebie. Jashinista złapał kobietę za nadgarstek i pociągnął w tą samą stronę. Zdezorientowane bóstwo, posłusznie podążyło śladem mężczyzn.
- Byłbym zapomniał - odezwał się nagle Kakuzu i stanął. Hidan popatrzył na niego z uniesioną brwią, a kobieta zacisnęła usta w wąska kreskę, kiedy wzrok zamaskowanego mężczyzny spoczął na niej. - Ubierz się w coś.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro